Recenzja Xiaomi Redmi 4A

W smartfonach Xiaomi jest coś magicznego. Coś, co sprawia, że korzystnie z nich jest na tyle przyjemne, że często można się grubo pomylić strzelając, ile dany sprzęt kosztuje. Doświadczyłam tego w przypadku testowanego Redmi 4A. Dostałam smartfon do testów, zaczęłam z niego korzystać, przetestowałam i… dopiero wtedy sprawdziłam jego cenę. Moje zdziwienie, że kosztuje tylko 599 złotych, było naprawdę duże.

Parametry techniczne Xiaomi Redmi 4A:

  • wyświetlacz 5″ 1280 x 720 pikseli,
  • czterordzeniowy procesor Snapdragon 425 1,6GHz z Adreno 308,
  • 2GB RAM,
  • 16GB pamięci wewnętrznej,
  • MIUI 8.1 oparte o Androida 6.0.1 Marshmallow,
  • LTE,
  • WiFi,
  • Bluetooth,
  • aparat 13 Mpix,
  • kamerka 5 Mpix,
  • port microUSB,
  • hybrydowy dual SIM,
  • 3.5 mm jack audio,
  • akumulator o pojemności 3120 mAh,
  • wymiary: 139,6 x 70,5 x 8,5 mm,
  • waga: 132 g.

Cena Xiaomi Redmi 4A w momencie publikacji recenzji: 599 złotych

Wideorecenzja Xiaomi Redmi 4A

Wzornictwo, jakość wykonania

Redmi 4A jest jednym z tych smartfonów, które w cenie wynoszącej 600 złotych wyróżniają się na tle pozostałych obudową, która… w przeciwieństwie do znakomitej większości modeli nie jest aluminiowa, a plastikowa. Muszę jednak przyznać, że patrząc na ten telefon, zanim weźmie się go w dłoń, można odnieść mylne wrażenie, że to faktycznie aluminium – tak dobrze to tworzywo sztuczne je imituje. Ale na tym się kończy – pierwsza styczność z telefonem i od razu staje się jasne, że to plastik w całej rozciągłości. Czy to źle – ocenę pozostawiam Wam.

Sama ergonomia użytkowania Redmi 4A stoi na dobrym poziomie. Wszelkie przyciski, tj. włącznik i regulacja głośności, umieszczone zostały na prawej krawędzi, tuż pod kciukiem – manewrowanie pomiędzy nimi jest bezproblemowe. Ale o ile przyciski do regulacji głośności, a właściwie jeden długi, jest w miarę dobrze wyczuwalny pod palcami i odpowiednio osadzony w obudowie (choć do pełni szczęścia brakuje, by był ciut wyższy), tak włącznik trudno wyczuć, a do tego jest jakby delikatnie poluzowany – czuć, że się nieco chybocze. Dzięki 5-calowemu ekranowi telefon można obsługiwać jedną ręką; ja, przyznaję, nie miałam z tym problemów.

Na górnej krawędzi umieszczono rzadko spotykany (zwłaszcza w tej cenie) port podczerwieni oraz 3.5 mm jack audio. Na przeciwległej natomiast znalazło się miejsce dla portu microUSB. Lewy bok skrywa w sobie gniazda kart wszelakich: nanoSIM + microSIM lub nanoSIM + microSD, jako że mamy tu do czynienia z hybrydowym dual SIM. Prawy, jak już wspomniałam, poświęcony został na przyciski: włącznik i regulację głośności.

Z tyłu naszym oczom ukazuje się obiektyw aparatu w lewym górnym rogu, co sprawia, że łatwo jest go zasłonić palcem podczas robienia zdjęć, a także niewielki głośnik znajdujący się w dolnej części obudowy. Front telefonu to już nieco więcej „bajerów”. Nad 5-calowym ekranem znajdziemy głośnik do rozmów telefonicznych, kamerkę oraz czujnik światła, z kolei pod ekranem – dotykowe, niepodświetlane przyciski systemowe: otwarte aplikacje, Home i wstecz, a także diodę powiadomień umieszczoną tuż pod przyciskiem Home. Dioda, przyznajcie, znajduje się w nietypowym miejscu, a do tego wszystkiego jest niewielka i trudno ją dostrzec. Pokuszę się o stwierdzenie, że gdyby jej nie było, nikt by nie zauważył różnicy.

Gdyby podsumować Xiaomi Redmi 4A pod względem wzornictwa można by stwierdzić, że jest do bólu przeciętnie – plastikowa obudowa i dość szerokie ramki wokół ekranu nie powodują zachwytów. Ale z drugiej strony – minimalizm i prostota też są w cenie. Najważniejszy jednak jest fakt, że samej jakości wykonania trudno cokolwiek zarzucić.

Wyświetlacz

Na usta cisną się dwa słowa: standard i klasyka. W podobnej cenie w przypadku 5-calowych smartfonów nie uświadczymy wyższej rozdzielczości niż 1280 x 720 pikseli. I dobrze, bo raz, że jest całkowicie wystarczająca (zagęszczenie pikseli na cal na poziomie 294 ppi jest całkowicie OK), dwa – nie drenuje baterii, a trzy – nie przycina interfejsu, za działanie którego odpowiada procesor Snapdragon 425, czyli średniak, który z Full HD mógłby sobie nie poradzić lub radzić przeciętnie. Dlatego, jak widzicie, HD przy tej przekątnej, jest dobrym i rozsądnym wyborem.

Redmi 4A to jeden z niewielu tanich smartfonów, o ekranie których mogę powiedzieć, że pozytywnie zaskoczył mnie pod względem jasności minimalnej. Korzystając z telefonu nocą nie ma obaw, że świecący ekran będzie męczył nasze oczy – podświetlenie na poziomie dwóch nitów temu zapobiega. Niestety, na temat jasności maksymalnej już w takich samych superlatywach wypowiadać się nie mogę, aczkolwiek do najgorszych nie należy. Na uwagę zasługuje obecny na pokładzie czujnik światła, któremu możemy powierzyć automatyczną zmianę jasności wyświetlacza w zależności od panujących warunków oświetleniowych – z zadaniem tym radzi sobie dobrze.

Reakcja na dotyk – bez zarzutu. Ślizg palca po ekranie – bezproblemowy. Kąty widzenia – OK, ale jeśli miałabym się czepiać, stwierdziłabym, że przy mocnym odchyleniu delikatnie widoczna staje się zmiana kontrastu i degradacja kolorów.

A skoro już przy kolorach jesteśmy, w ustawieniach ekranu możemy zmienić ich temperaturę barwową – ze standardowej na ciepłą lub zimną. Do tego dostępne są trzy ustawienia kontrastu: automatyczny (dopasowujący poziom kontrastu do oświetlenia), zwiększony kontrast oraz standardowy (kontrast pozostaje na stałym poziomie).

W ustawieniach, co ważne, dostępny jest również tryb czytania, który niweluje wyświetlanie światła niebieskiego – sami możemy zdecydować, jak silny ma być to efekt. Co ciekawe, możemy go włączyć stale lub w zaplanowanych godzinach. Bardzo cieszy mnie fakt, że takie dodatki zaczynają się pojawiać również w smartfonach za niewielkie pieniądze, a nie są dedykowane jedynie droższym modelom. To naprawdę spory powód do zadowolenia.

Spis treści:

1. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Działanie, oprogramowanie. Zaplecze komunikacyjne. Głośnik
3. Aparat. Czas pracy. Podsumowanie

Sprzęt do testów dostarczył x-kom – dzięki!