Recenzja Kingzone Z1. Po prostu tani chińczyk

Czasy, w których kupując chiński sprzęt obawialiśmy się o to, co faktycznie dostaniemy w paczce, powoli odchodzą w zapomnienie. Chińskie firmy zyskują zaufanie wśród europejskich klientów, którzy coraz śmielej zamawiają sprzęt od mniej znanych producentów czy też dystrybutorów. Otwarte granice i niskie ceny sprzętu pochodzącego ze Wschodu kuszą, by poznawać tamtejsze urządzenia. I ja postanowiłam to zrobić. Na pierwszy ogień wzięłam smartfon Kingzone Z1.

Parametry techniczne Kingzone Z1:

Cena w momencie publikacji: 185 dolarów, co w przeliczeniu po aktualnym kursie dolara wynosi ok. 692 złote (jeśli zostanie doliczony VAT – może, ale nie jest to reguła – koszt telefonu wzrasta do ok. 850 złotych).

Jakość wykonania, wzornictwo

Z doświadczenia wiem, że jakość chińskich urządzeń znacznie wzrosła. Gdy powstawało Tabletowo wszelkiego rodzaju chińskie tablety kosztujące zaledwie kilkaset złotych skrzypiały w rękach, rozlatywały się chwilę po zakupie i „pachniały” chińszczyzną. Od tamtej chwili wiele się zmieniło. Nie twierdzę jednak, że jest w tym temacie rewelacyjnie – w wielu produktach wciąż widać niedoróbki, niedoskonałości i brak ostatecznego szlifu. Ale zdecydowanie wszystko idzie w dobrym kierunku.

Kingzone Z1 próbuje się wyłamać ze stereotypu tandetności chińskich smartfonów. Czy mu się to udaje? I tak, i nie. Tak – ze względu na zastosowanie metalowej ramki wzdłuż krawędzi, co wciąż bardzo rzadko ma miejsce w „chińczykach”. Nie – bo doskonale widać, że niektóre części zostały wykonane dość niedbale. Idealnym tego przykładem jest napis na tylnej klapce obudowy „Kingzone” i logo firmy. Widać, że na linii produkcyjnej nie było to dopracowane, a sam napis wraz z ikoną dodano w późniejszym etapie brandingu.

Klapka jest plastikowa, pod palcami czuć fakturę charakterystyczną dla okręgów umieszczonych cyklicznie jeden obok drugiego. Z jednej strony zabieg ten sprawia, że jest większa przyczepność telefonu do dłoni. Z drugiej jednak – w tych niewielkich szczelinach lubią zbierać się drobinki kurzu. Jakość wykonania zasługuje na słabą czwórkę w pięciostopniowej skali. Wszystko przez nie do końca sztywny szkielet obudowy i delikatne skrzypienie telefonu.

Wzornictwo Kingzone Z1 jest poprawne, ale nie powiem, by mi jakoś szczególnie przypadło do gustu. Na uwagę zdecydowanie zasługują dwie rzeczy. Pierwszą są stosunkowo wąskie ramki okalające ekran (w pierwszym momencie można odnieść wrażenie, że smartfon jest bezramkowy, ale po chwili dopatrujemy się czarnej ramki). Drugą natomiast – zastosowanie aluminium, mającego podnieść nieco standard telefonu z typowej niskiej półki na nieco wyższą. Wciąż jednak jest kilka niedoróbek, które wskazują na to, że faktycznie mamy do czynienia z chińskim smartfonem. Nie są to jednak krytyczne błędy w konstrukcji, a jedynie niedociągnięcia.

Zerknijmy do środka telefonu. Pod obudową umieszczono slot kart miniSIM i microSIM (strasznie trudno chowa się w nie karty i wyjmuje – szybko adapter z nanoSIM na miniSIM mi w jednym z nich ugrzązł i tak w nim siedzi do dziś), gniazdo kart microSD oraz wymienialny akumulator o pojemności 3500 mAh. Jest też czytnik linii papilarnych oraz wystający z obudowy obiektyw aparatu 13 Mpix, nad którym umieszczono niewielką diodę doświetlającą. Dolna krawędź może być zagadkowa – znajdują się na niej dwie maskownice głośników, które tak naprawdę są zmyłką – głośnik, bardzo niewielki, jest w dolnej części tylnej obudowy, a wspomniane czerwone grille rzekomych głośników to ściema. Na tej samej krawędzi mamy mikrofon.

Lewy bok skrywa w sobie przyciski regulacji głośności, natomiast prawy – włącznik. Wszystkie są dość niewielkie i nieznacznie wystają z obudowy, ale ich użytkowanie nie sprawia żadnych problemów. Górna krawędź została zajęta przez port microUSB (dlaczego u góry?) oraz 3.5 mm jack audio.

Z przodu, poza taflą 5,5-calowego wyświetlacza, umieszczono obiektyw kamerki 8 Mpix, głośnik do rozmów, czujnik światła, diodę powiadamiającą, natomiast pod – dotykowe przyciski podświetlane na czerwono. Od lewej: menu, Home (dłuższe przytrzymanie otwiera ostatnie aplikacje z możliwością ich zamknięcia) i wstecz.

Wyświetlacz

Cena wynosząca poniżej 1000 złotych jest równoznaczna z zastosowaniem 5,5-calowej matrycy o rozdzielczości HD, czyli 1280 x 720 pikseli. Jak już wielokrotnie podkreślałam i powtórzę to raz jeszcze: do codziennego użytkowania telefonu takie połączenie, objawiające się zagęszczeniem pikseli na cal na poziomie 267 ppi, jest całkowicie wystarczające. Dodatkowo dobrze wpływa na czas pracy akumulatora, gdyż trzeba pamiętać, że przy Full HD bateria by rozładowywała się szybciej.

Przez to właśnie korzystanie z telefonu nocą, przy zgaszonym świetle, jest niekomfortowe, jak również w słoneczne dni, kiedy to ekran trzeba zasłaniać drugą ręką lub szukać cienia, bo nic nie można na nim dojrzeć. Tak, niestety, jest w przypadku Kingzone Z1. Żeby tego było mało, czujnik światła, który zamontowano w tym modelu, działa jak chce. Raz reaguje całkowicie poprawnie i szybko, by innym razem nie zadziałać w ogóle – nie wiedzieć czemu.

Samej reakcji na dotyk nie mogę nic zarzucić. Podobnie jak kątom widzenia.

Spis treści:
1. Jakość wykonania, wzornictwo. Wyświetlacz
2. Działanie, oprogramowanie. Porty, złącza, łączność
3. Aparat. Akumulator. Podsumowanie

Działanie, oprogramowanie

Kingzone Z1 nie oferuje złych podzespołów – w swojej cenie są one bardziej niż przyzwoite. Za jego działanie odpowiada popularny, aczkolwiek niskobudżetowy ośmiordzeniowy procesor Mediatek MT6752 o częstotliwości taktowania 1,7GHz z Mali-T760 i 2GB RAM, natomiast systemem operacyjnym jest tu Android w wersji 4.4.4 KitKat (Kingzone zapowiedział aktualizację do Androida 5.0 Lollipop, ale na bliżej nieokreśloną przyszłość). Całość działa płynnie i naprawdę trudno jest się tutaj do czegokolwiek przyczepić podczas codziennego użytkowania.

W grach również radzi sobie bardzo dobrze – między innymi w takich tytułach, jak Asphalt 8: Airborne i FIFA. Dead Trigger 2 w testowym egzemplarzu wymusza zamknięcie, natomiast Real Racing 3 i GTA San Andreas nie można zainstalować bezpośrednio z Google Play, gdyż wyskakuje komunikat o braku zgodności. To jedyne dwie aplikacje, przy których taka informacja mi się pojawiła.

Dobrą wydajność telefonu (zwłaszcza patrząc na nie przez pryzmat ceny) potwierdzają wyniki uzyskane w najpopularniejszych benchmarkach:
Quadrant: 20083
AnTuTu: 42021
An3DBenchXL: 48559
3D Mark:
Ice Storm: max
Ice Storm Extreme: 6886
Ice Storm Unlimited: 10776

Przeglądarki:
Sunspider: 755
Peacekeeper: 1057
Mozilla Kraken: 9852
Google V8 Bench: 3336

Sam interfejs jest całkowicie standardowy dla Androida KitKat, zmienione zostały jednak ikony aplikacji – w oczy rzuca się zaokrąglenie ich rogów i dodanie tła (widać to choćby na przykładzie Facebooka – granatowa ikona na innym tle). Zdarzają się miejsca, w których system nie został w pełni przetłumaczony na język polski – na szczęście nie ma ich dużo.

Jeśli chodzi o dodatki systemowe to jest ich niewiele:
– obsługa gestów: wybudzanie telefonu podwójnym tapnięciem oraz otwieranie aplikacji poprzez rysowanie na zablokowanym ekranie przypisanej do niej litery,
– możliwość przypisania wybranego koloru diody powiadamiającej do powiadomień ogólnych, połączeń i wiadomości SMS (do każdej akcji może być inny kolor spośród następujących: czerwonego, zielonego, niebieskiego, żółtego, białego, fioletowego). Dodatkowo, gdy telefon prosi o podłączenie do ładowania, dioda świeci na czerwono,
– czytnik linii papilarnych: nie jest najlepszy, z jakimi dotychczas miałam do czynienia. Znajduje się pod obiektywem aparatu i aby z niego skorzystać na przykład do odblokowania ekranu, należy po nim przejechać palcem z góry na dół, co wymaga sporej precyzji (kwestia przyzwyczajenia i wyczucia czytnika) – czasem odblokowuje się za pierwszym razem, a kiedy indziej – za trzecim lub czwartym. Dotknięcie go, przy otwartej aplikacji aparatu, służy jako spust migawki aparatu. Ale najciekawszą funkcją czytnika jest scrollowanie zawartości stron internetowych – szkoda, że raz działa to idealnie, a innym razem słabo.

Z 16GB pamięci wewnętrznej mamy do wykorzystania niecałe 13GB, przy czym pamięć została dość dziwnie podzielona na pamięć wewnętrzną, która wynosi 2,91GB i pamięć telefonu – 10,03GB (po podłączeniu do komputera widoczna jest tylko ta druga). Pamięć można rozszerzyć dzięki slotowi kart microSD, ale tylko do 64GB (kart 128GB nie obsługuje). Nie ma możliwości przenoszenia aplikacji i gier na kartę pamięci, ale jest za to opcja instalowania bezpośrednio na niej.

Duże smartfony często wykorzystywane są do oglądania wideo. Preinstalowany odtwarzacz radzi sobie z tym zadaniem w miarę dobrze – gdyby nie fakt, że nie odtwarza napisów i nie oferuje wsparcia dla audio .dts i .aac. Na szczęście jest program VLC, który zawsze przychodzi z pomocą w takich sytuacjach. Szczegóły poniżej (preinstalowany odtwarzacz i, po średniku, VLC):
– mkv, 480p, xvid, as l5, 1Mbps, he aac, napisy: OK,
– mkv, 720p, h264, 3Mbps, vorbis, napisy: OK,
– mkv, 720p, h264, hp 3.1, 600kbps, aac/mp3 dual audio: OK,
– mkv, 720p, h264, hp 5.1, 6Mbps, ac3, napisy: OK, ale bez dźwięku i bez napisów; OK,
– mp4, 720p, h264, hp 5.1, 6Mbps, ac3: OK, ale bez dźwięku; OK,
– mp4, 720p, h264, mn 3.1, 3Mbps, aac: OK,
– mkv, 720p, h264, hp 3.1, 3Mbps, aac: OK,
– mkv, 1080p, h264, hp 4.1, 40Mbps: OK,
– mkv, 1080p, vc1, ap l3, 18Mbps, ac3: nie odtworzył; OK, ale delikatnie przycina,
– mkv, 1080p, h264, hp 4.1, 10Mbps, dts, napisy: OK, ale bez dźwięku i bez napisów; OK.

Głośnik, jak już wspomniałam, jest mono i znajduje się, wbrew pozorom nie na dolnej krawędzi telefonu, a w dolnej części tylnej obudowy. Wydobywający się z niego dźwięk jest stosunkowo głośny, ale nie mogę powiedzieć, by jego jakość była zadowalająca. Wprost przeciwnie – dźwięk jest charakterystycznie metaliczny i daleko mu do czystego.

Moduły łączności, porty, złącza:

Spis treści:
1. Jakość wykonania, wzornictwo. Wyświetlacz
2. Działanie, oprogramowanie. Porty, złącza, łączność
3. Aparat. Akumulator. Podsumowanie

Aparat

Podczas testów Asusa Zenfone 2 stwierdziłam, że jego aparat 13 Mpix robi zdjęcia, które takiej rozdzielczości nie przypominają. To co dopiero mam powiedzieć przy Kingzone Z1, którego możliwości fotograficzne są mocno ograniczone… Po kilku tygodniach testów mogę spokojnie stwierdzić, że aparat w tym telefonie jest dla ludzi bardzo cierpliwych.

Zacznijmy może od tego, że strasznie wolny jest autofokus (touchfokus też). Złapanie ostrości w automatycznym lub wybranym punkcie potrafi trwać w skrajnych przypadkach nawet pięć sekund. Gdy już się uda tego dokonać, zrobienie zdjęcia trwa kolejne trzy sekundy. Więc jeśli byście chcieli uchwycić na przykład gołębia na dachu, to raczej Wam się ta sztuka nie uda. A jeszcze miło by było, gdyby był ostry…

Zdjęcia w dużej części wychodzą właśnie nieostre, kolory są nie do końca poprawnie odwzorowane, fotografiom brakuje szczegółowości, a HDR wiele brakuje do doskonałości. Krytycznie oceniam jakość aparatu, bo inaczej się po prostu nie da. Aczkolwiek wciąż trzeba pamiętać, że jest to tani smartfon, co poniekąd go tłumaczy. Ale znowuż chyba nie przy matrycy 13 Mpix…

Przykładowe zdjęcia:

HDR:

Panorama:

Przykładowe wideo nagrane w Full HD – 1920 x 1080:

Akumulator

Przy pojemności akumulatora 3500 mAh i ekranie HD spodziewać by się można w miarę długiego czasu pracy. Okazuje się, że w rzeczywistości jest on ledwie zadowalający. Maksymalnie 24 godziny działania, z czego 3 godziny na włączonym ekranie (cztery różne pomiary: 3h35’, 2h45’, 2h46’, 3h09’). Wszystko widoczne jest na załączonych poniżej screenach.

Jeśli byśmy jednak chcieli non stop korzystać z telefonu w określonej konfiguracji, jest to możliwe przez:

Smartfon do testów dostarczył sklep GearBest.com.

[wpsm_column size=”one-half”][wpsm_pros title=”Plusy:”]

[/wpsm_pros][/wpsm_column][wpsm_column size=”one-half” position=”last”][wpsm_cons title=”Minusy:”]

[/wpsm_cons][/wpsm_column]

Spis treści:
1. Jakość wykonania, wzornictwo. Wyświetlacz
2. Działanie, oprogramowanie. Porty, złącza, łączność
3. Aparat. Akumulator. Podsumowanie

Exit mobile version