Recenzja gry World of Warships: Legends na PlayStation 4 z perspektywy kompletnego laika

Produkcje pokroju World of Tanks zawsze były dla mnie sporą ciekawostką. To tytuły, które stały się wielkim fenomenem z potężną bazą graczy, więc naturalnie obiły mi się one parę razy o uszy, ale jakoś nigdy nie miałem okazji dać im szansy. Znajdowane w sieci fragmenty rozgrywki raczej mnie nie zachęcały, a i zawsze po drodze były inne produkcje, potrafiące lepiej zwrócić na siebie moją uwagę. Za namową Jakuba Malca (Szefa Działu Hardware/Gaming, Pierwszy Tego Imienia, Książę Składaków i Wirtuoz Podkręcania), postanowiłem jednak dać jakiemuś „World of…” szansę i mój wybór padł na całkiem świeże World of Warships: Legends w wersji na PS4. Wrażenia? Może nie jest to gra, która zabierze setki godzin z mojego życia, ale muszę przyznać, że bawiłem się przy niej całkiem nieźle.

Zanim rozwiniemy ten tekst na dobre, chciałbym coś stanowczo zaznaczyć. Jeśli oczekujesz po mnie szczegółowej analizy World of Warships: Legends i porównań względem wersji PC czy bliźniaczych gier, to ze swojej strony powiem od razu – zawróć. Jeśli jesteś weteranem symulatorów wojennych maszyn, prawdopodobnie nie znajdziesz tu dla siebie nic ciekawego, głównie przez moje zerowe doświadczenie z tego typu produkcjami. Ta recenzja to słowa kompletnego laika, który – jako wieloletni weteran League of Legends, World of Warcraft czy Counter-Strike: Global Offensive – postanowił spróbować kompletnie odmiennego doświadczenia. To właśnie z perspektywy początkującego będę „statki” oceniać i szczerze mam nadzieję, że znajdą się osoby, które uznają moją opinię za wartościową, bo właśnie rozpoczynają swoją przygodę z podobnej pozycji.

Poczuć się jak szczur lądowy

Zasady World of Warships: Legends są całkiem proste, więc gra nie oferuje jakiegoś skomplikowanego tutoriala na „dzień dobry”. Zamiast tego od razu jesteśmy wrzucani w potyczkę ze sztuczną inteligencją, gdzie prosty tekst tłumaczy nam metody poruszania się i odpowiednie przypisanie przycisków odpowiedzialnych za akcje w postaci strzałów czy „leczenia”. Naszym celem jest zniszczenie floty oponenta lub zajęcie jego bazy, a cała reszta zależy już tak naprawdę od nas. Twórcy dosłownie uczą nas pływać przez wrzucenie na głęboką wodę, ale nie udałoby im się to w tak dobry sposób, gdyby same podstawy gry nie były tak przystępne i proste w zrozumieniu.

Akurat mój pierwszy kontakt z World of Warships: Legends na PS4 ocenię jako niespecjalnie udany, ale nikt nie powiedział, że początki bywają łatwe i przyjemne. Sposób poruszania się oraz zachowywania samego statku poznaje się zwykłą metodą prób i błędów. Łodzie tych gabarytów to nie są specjalnie skrętne bestie, co odczujemy przy pierwszym zderzeniu się z lądem. Trzeba cały czas mądrze dostosowywać prędkość, żeby nie staranować turystów na plażach, szczególnie przy manewrowaniu między blisko położonymi względem siebie wysepkami. Dodatkowo skuteczne opanowanie strzelania działami również zajęło mi kilka godzin, a pierwsze kontakty z torpedami szybko nauczyły mnie podstawowego unikania ostrzału przeciwnika.

Pierwsze dwie godziny grania były dla mnie nieco ciężkie do przetrawienia, bo „statki” charakteryzują się kompletnie innym rodzajem rozgrywki, niż większość tytułów sieciowych, jakie przyszło mi sprawdzić. To nie jest przede wszystkim gra dynamiczna, bo tempo rozgrywki jest zwyczajnie wolne, do czego oczywiście nie przywykłem podczas wielu lat moich multiplayerowych wojaży. Nie dostajemy tu bowiem karabinu w rękę, nie biegniemy na złamanie karku przed siebie po to, by paść i odrodzić się za kilka sekund. Nic zresztą dziwnego, bo kierujemy w końcu potężnym statkiem na ogromnych wodach, więc naturalnie trudno postawić obok siebie słowo „dynamika” i „World of Warships: Legends”. Nie znaczy to jednak, że sama gra jest nudna, bo gdy akcja już do nas przypłynie, to napięcie nie daje nam oderwać się od ekranu. Po zetknięciu się z pierwszym wrogim statkiem, możemy już całkowicie pożegnać się ze spokojną żeglugą po basenie wodnym.

To nie jest romantyczny rejs na Titanicu

Gdybym miał przez kilkanaście następnych godzin bezmyślnie ostrzeliwać się działkami, to prawdopodobnie odpuściłbym dłuższą przygodę z World of Warships: Legends i skończył z tym tytułem po dwóch bitwach. Wolne tempo sprawia jednak, że twórcy postawili główny nacisk w rozgrywce na aspekt taktyczny. Ten objawia się w mądrym poruszaniu się po mapie oraz w odpowiednim wykorzystywaniu silnych stron swojego okrętu. Każdy rodzaj łodzi ma własne umiejętności specjalne, ale też i szereg wad oraz zalet, które czynią je niezbędnymi w odpowiednich scenariuszach. Jedne są szybsze, ale mniej wytrzymałe, co pozwala im dynamicznie poruszać się po mapie i służyć jako „rasowy napastnik” w zdobywaniu celów lub w zwiadzie. Z drugiej strony mamy ogromne okręty wojenne, które z racji na swoją niską mobilność, ale i wysoką wytrzymałość oraz moc ostrzału, świetnie sprawdzą się w roli obrońcy punktu.

To jednak nie koniec myślenia, bo do tego wszystkiego należy jeszcze doliczyć umiejętności specjalne. Niektóre łodzie dysponują wielkimi zasłonami dymnymi, które idealnie przydadzą się do uniknięcia gradu pocisków i przegrupowania. Żeby z kolei zatopić potężne okręty wojenne w krótkim czasie, należałoby mądrze użyć torped, które zadają ogromne obrażenia, ale przy tym wolno dopływają do celu.

Dzięki tym malutkim elementom, na World of Warships: Legends szybko zaczyna się patrzeć jak na nieco bardziej skomplikowaną wariację na temat klasycznej zabawy w papier-kamień-nożyce. Jest tu jednak sporo „ale”, bo nie zawsze nożyce tak skutecznie pokonują papier, jak mogłoby się to wydawać. Dobry gracz jest bowiem w stanie odpowiednio manewrować po polu bitwy i wykorzystywać swoje silne strony w najlepszy możliwy sposób, by ostatecznie przybliżyć drużynę do wygranej.

Morski narkotyk

Produkcja Wargaming.net nie byłaby też tak piekielnie uzależniająca, gdyby nie zdobywanie kolejnych leveli. Za każdą odbytą bitwę dostajemy bowiem odpowiednią pulę punktów doświadczenia i innych jednostek różnych walut, które ostatecznie pozwolą nam odblokować coraz to lepsze statki czy ulepszenia. Tzw. „tiery” to kategorie, w ramach których zamknięte są poszczególne maszyny wojenne i to właśnie przeskakiwanie z poziomu na poziom jest naturalnym sposobem na zwiększanie poziomu trudności. Na półce z lepszymi statkami znajdziemy bardziej doświadczonych graczy, więc to tam zabawa zaczyna się robić bardziej pikantna.

Oczywiście system progresji jest połączony z mikropłatnościami. Tak jak dobicie tieru 3 lub 4 to zabawa na kilka-kilkanaście godzin, tak wyższe poziomy wymagają naprawdę sporo żmudnego grindu. Jeśli nie jesteśmy odpowiednio cierpliwi, cały proces można odpowiednio przyspieszyć za prawdziwe pieniądze, podobnie też jak z nabyciem tzw. „statków premium”. Jako niedzielny gracz nie mam co tu narzekać, ale osoby pragnące szybko zdobyć wymarzony okręt, będą musiały prędzej czy później sięgnąć po portfel.

Cała magia gry ujawnia się dopiero po kilku godzinach rozgrywki, kiedy już zbierzemy kilka okrętów i zapoznamy się nieco lepiej z mechanikami podczas samej zabawy. Wtedy twórcy odblokowują przed nami pełen potencjał i World of Warships: Legends faktycznie zaczyna wciągać. Może nie jest to gra, która uzależniła mnie od siebie tak skutecznie jak League of Legends czy World of Warcraft, ale jej konstrukcja idealnie sprawdza się w sytuacji, gdy świeżo wracam po pracy. Od czasu do czasu uruchamiam tytuł, rozgrywam 2-3 szybkie partyjki i zwyczajnie daję się ponieść bojowemu rejsowi, a przy tym nieco relaksuję się przy wolnych, ale wymagających ciągłego kombinowania potyczkach. Wcale się nie dziwię, że sporo osób tak uzależniło się od podobnych tytułów.

Konsolowa żegluga

World of Warships: Legends oficjalnie ukazało się na PS4 oraz Xbox One 16 kwietnia, więc jest to tytuł relatywnie młody na rynku. Jeśli wierzyć specjalistom od PC-towego World of Warships, to nadal brakuje w wydaniu konsolowym trochę zawartości znanej komputerowym wyjadaczom. Mniejszej liczby statków czy frakcji przy niedzielnym graniu nie idzie aż tak bardzo odczuć, ale mi najbardziej zabrakło jakichś zróżnicowanych trybów rozgrywki. Wargaming.net mogłoby się pokusić na konsolach o dodanie rotujących co miesiąc zasad, które przewracałyby cały gameplay do góry nogami. Może jakiś zabawny deathmatch statkami? Tymczasem jesteśmy skazani na moduły skupiające się głównie na utrzymywaniu/przejmowaniu jakichś celów, przez co gra nie utrzymała mnie nigdy na dłużej niż 1-2 godziny.

Nigdy nie grałem w PC-tową wersję World of Warships, ale „Legendy” wyglądają mi na całkiem niezłą konwersję. Sterowanie jest bardzo dobrze i intuicyjnie rozmieszczone na padzie, więc można się we wszystkim szybko połapać. Interfejs również dobrze dostosowano do konsolowych realiów, bo jest on odpowiednio widoczny na dużym telewizorze, a po samych oknach w menu można się szybko poruszać. Na ten moment mecze znajdowane są na PS4 w ciągu zaledwie kilku sekund, także oczekiwanie na jakiekolwiek starcie nie trwa długo, co oczywiście cieszy po ponad miesiącu od premiery.

Po World of Warships: Legends nie spodziewałem się fajerwerków graficznych. Nie jest to gra, która ma z założenia wyciskać wszystkie soki z układu obliczeniowego. Silnik graficzny został zaprojektowany w taki sposób, żeby tytuł płynnie działał na niższej klasy komputerach osobistych, więc siłą rzeczy nie spodziewałem się, że zostanę zaskoczony pod kątem oprawy audiowizualnej… co nie zmienia faktu, że mogłaby być nieco lepsza. Modele statków, gra światła oraz sama woda naprawdę imponują szczegółowością i wiernym oddaniem, ale pozostałe elementy nie zrzucają już szczęki na podłogę.

Ze strony czysto dźwiękowej dodam tu tylko, że World of Warships: Legends nie ma polskiej wersji językowej, co akurat bardzo mnie zdziwiło, bo wersja PC-towa jest odpowiednio spolszczona. Dla niedzielnych graczy bez jakiejkolwiek znajomości angielskiego może być to spory kłopot i jedyna, ale spora bariera wejścia. Mam nadzieję, że Wargaming wkrótce to naprawi.

Legenda mórz i oceanów

Tutaj muszę wrócić do tego, co napisałem w pierwszym akapicie tego tekstu. W ogólnym rozrachunku World of Warships: Legends to świetny tytuł, który pozwolił mi pojąć sukces tego typu produkcji. Nie myślę jednak, żeby w przyszłości udało mi się spędzić przy tej grze setki godzin, choć nie omieszkam uruchomić jej od czasu do czasu dla zwykłego relaksu. Walki potrafią satysfakcjonować, ale sama formuła nie potrafi napędzić mnie do ciągłego grania i utrzymać mnie w napięciu tak długo jak moi inni, multiplayerowi faworyci.

Są jednak osoby, które lubią spokojną formułę rozgrywki i są w jakimś stopniu zainteresowani militariami. Myślę, że World of Warships: Legends będzie dla nich świetną propozycją, jeśli ich centrum multimedialnej rozrywki jest w głównej mierze konsola. To udana konwersja, która będzie sukcesywnie rozwijana i w nieodległej przyszłości w końcu nadgoni zawartość obecną w PC-towej wersji. Na ten moment, pola do popisu jest i tak wystarczająco dużo, a przy graniu bez wydawania jakiegokolwiek grosza, contentu powinno starczyć na długo. Przy mądrym dawkowaniu jest to gra oferująca naprawdę sporo frajdy, nawet takim narwańcom jak ja.

World of Warships: Legends testowałem na zwykłej wersji PS4. Nie otrzymałem żadnego pakietu premium od dystrybutora i nie wydałem na mikropłatności w grze ani złotówki, także można powiedzieć, że tytuł sprawdzałem z perspektywy gracza free-to-play.

źródło grafiki głównej: powerup-gaming.com

Recenzja gry World of Warships: Legends na PlayStation 4 z perspektywy kompletnego laika
Wnioski
World of Warships: Legends to udany port na konsole, którego nie omieszkam uruchomić od czasu do czasu dla zwykłego relaksu, ale raczej nie jest to gra, która wciągnie mnie na setki godzin. Jednak jeśli ktoś lubi klimaty militariów i nie przeszkadza mu wolniejsze tempo oraz zbliżona do symulatorów rozgrywka, to pewnie będzie wniebowzięty.
Zalety
Wolna i stawiająca na taktykę, ale potrafiąca pokazać pazur rozgrywka
Różnorodność statków
Udany port konsolowy
Free-to-play
Wady
Wolno się rozkręca
Grind dający się we znaki przy zdobywaniu wyższych tierów
Grafice przydałoby się trochę więcej fajerwerków
Mało trybów rozgrywki
Grze brakuje jeszcze pełnej zawartości znanej z PC-tów, włącznie z polską wersją językową
7.5
OCENA
Exit mobile version