Recenzja Acer Switch Alpha 12 – nieoczywisty, dobry wybór

Spójrz na to

Najważniejszy element większości urządzeń przeznaczonych dla ludzi: ekran. W Acerze Switch Alpha 12 ekran jest bardzo dobry. To 12-calowy dotykowy panel IPS 12 o rozdzielczości 2560 x 1440 pikseli. Przypominając: Surface Pro 4 ma 12,3-calowy ekran pracujący w rozdzielczości 2736 × 1824 pikseli. Czy jest między nimi jakaś kolosalna różnica? Co ciekawe, nie. Pokrycie palety RGB przez Switcha to jakieś 82%. Owszem, stawia to hybrydę Acera nieco za Surfacem, jednak osoby, których nie będzie interesować zaawansowana edycja zdjęć i praca w grafice, ta różnica nie będzie mieć znaczenia, bo wyświetlacz Alphy to naprawdę kawał dobrze wykonanego panelu.

Barwy są przyjemnie odwzorowane, a kontrast wystarczający. Co prawda, nie stoi na tak wysokim poziomie, jak w hybrydzie Microsoftu, jednak i tak jest świetnie. Czerń nie jest jakoś przesadnie głęboka, ale z drugiej strony nie sprawia wrażenia zszarzałej czy wpadającej w fiolet, jak to bywa czasem w wyświetlaczach IPS niższej klasy. Kąty widzenia są bardzo dobre. Patrząc na obraz z boku czy z góry, można zaobserwować przekłamania w jasności ekranu, jednak barwy trzymają fason.

Fakt, kiedy się przyjrzeć, to ekran wydaje się czasem nie być podświetlany idealnie równomiernie – zauważyłem, że minimalnie mocniej i bardziej punktowo świecą diody podświetlające lewą stronę panelu. Dodatkowo, nie każdemu przypadnie do gustu wysoka temperatura barwowa bieli, przez co wydaje się ona być przesunięta w stronę niebieskiego. Co innego, że zwykle ludziom taka biel wydaje się być bardziej „czysta” i korzystna niż „zażółkła”. Dodatkowo ekran jest błyszczący. Wiadomo – znaleźć teraz w jakiejś sensownej hybrydzie matowy ekran to zadanie awykonalne, jednak na pewno nie pociesza to tych, którzy chcieliby używać tabletu na zewnątrz. Jest coś, co powinno takie osoby uspokoić.

Jasność ekranu jest fenomenalna. Szczerze, nie spodziewałem się po tablecie Acera takich lumenów. Maksymalne podświetlenie ekranu wynosi bowiem ponad 400 nitów i jak babcię kocham, to w zupełności wystarczy do walki z nawet dość mocnymi promieniami słonecznymi. Pod tym względem Switch plasuje się w absolutnej czołówce, praktycznie zrównując się z Surface Pro 4. To też chyba pierwszy tablet, którym bez przeszkód posługiwałem się na wolnym powietrzu. Osoby, którym prezentowałem na nim treści, nie miały problemu z dostrzeżeniem w nich szczegółów. Będą za to plusy.

Jednocześnie Acer zadbał też o oczy nocnych marków. Po ustawieniu najsłabszego podświetlenia nadal jest dość jasno, jednak wśród preinstalowanych przez producenta aplikacji znajdziemy Bluelight Shield, które zmienia temperaturę barwową ekranu i redukuje ilość niebieskiego światła emitowanego w kierunku użytkownika. Tryb nocny od jakiegoś czasu wprowadzany jest do poszczególnych aplikacji oraz całych systemów, dlatego miło, że w Switchu znajdziemy również opcję, która pozwoli nam do późnych godzin nocnych komfortowo konsumować treści.

Nie mam większych zastrzeżeń co do czułości ekranu dotykowego. Jednak zdarzało się, że ekran nie rozpoznawał poprawnie tapnięć w obrębie jakiejś złożonej aplikacji webowej. Sytuacja była na tyle charakterystyczna, że problemów z odczytem dotyku na pulpicie niemal nie było. Mógłbym zrzucić to na karb oprogramowania, a nie warunków sprzętowych, gdybym był całkowicie pewien, że nie były to wybryki panelu dotykowego. Co ciekawe – technicznie rzecz biorąc, dotyk był odczytywany, jednak czasem niepoprawnie – indykator miejsca nacisku pojawiał się tuż obok miejsca, w którym tapnąłem. Opisuję sporadyczne przypadki, a dotykowego ekranu używałem nader często. Rzecz jasna problemy nie były regułą, jednak potrafiły zirytować raz na tydzień.

Trzymanie tabletu w jednej ręce będzie szybko męczyć – to 900 gramów (nie)żywej wagi, i tę masę po prostu czuć, kiedy dźwigamy sprzęt. Ewidentnie jest to urządzenie, które należy stawiać na stole, korzystając z podpórki. W tej kategorii sprzętowej taka waga jest zrozumiała i nie można zaliczyć jej do minusów. W środku znajdują się rzeczy, które będą ważyć, czy tego chcemy, czy nie.

Jak widać, sam tablet nie jest idealny, jednak pomniejsze mankamenty go nie skreślają. Powiedziałbym nawet, że jakość wykonania i wyświetlacz są dziedzinami, za które produkt Acera można swobodnie pochwalić, a są to jedne z najważniejszych czynników decydujących o kupnie jakiegokolwiek sprzętu użytkowego. Oczywiście zaraz po cenie ;).

Pisanie to życie

Kilka słów na temat klawiatury. Jest ona jednocześnie okładką zabezpieczającą ekran tabletu. Magnesy, przy pomocy których dołączamy ją do urządzenia, są naprawdę mocne. Nie mają prawa puścić, nawet gdybyśmy trzymali całość jedynie za ten element, a ekran (mający przecież prawie kilogram) zwisałby bezwładnie. Zatem mocowanie jest bardzo dobre.

Jest jednak coś, z czym podczas użytkowania tej klawiatury możecie się spotkać. Mimo solidnego fizycznego połączenia z tabletem, potrafi od czasu do czasu się na chwilę… rozłączyć i podłączyć programowo. W moim wypadku objawiało się to tym, że na przykład pracując w edytorze tekstu, klawiatura nagle się „zamrażała”, będąc niewrażliwą na jakiekolwiek przyciski, a na ekranie pisała rząd losowej litery. Coś się po prostu zacinało i nagle pojawiało się na ekranie takie: „fffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffff”. Po kilku sekundach, klawiatura wracała „do żywych”, a Windows wyskakiwał z powiadomieniem, że jest ona podłączona, z pytaniem, czy kontynuować pracę w trybie tabletu. Nie była to rzecz na tyle częsta czy irytująca, żeby mogła zadecydować o kupnie czy rezygnacji ze sprzętu, jednak podczas długich tygodni testów, spotkałem się z taką sytuacją kilkukrotnie. Za każdym razem scenariusz zdarzenia był identyczny.

Sama okładka z tyłu oraz jej „środek”, gdzie wmontowana jest klawiatura, jest wykończona matowym materiałem przypominającym skórę. Ma to swoje plusy i minusy. Plusem jest niewątpliwie to, że wspomniany materiał ma dość przyjemną fakturę i jest nieco miękki. Nawet podczas długich posiedzeń przy klawiaturze, nie powoduje odgnieceń na nadgarstkach. Dobrze utrzymane etui wygląda całkiem fajnie, a na pewno nie tanio i tandetnie.

Są też minusy zastosowania takiego skóropodobnego wykończenia. Na przykład łatwo się brudzi, ściąga kurz i zbiera paprochy z tej połowy galaktyki. Można na nim napisać palcem swoje imię, a następnie zmazać je – choć to akurat można rozważyć jako feature. Z lewej strony znajduje się tasiemka, w którą możemy włożyć nieużywany rysik. Ja akurat nie dostałem do testów wersji z rysikiem, więc tasiemka była mi zbędna. I tu proroctwo: po jakimś czasie ta tasiemka po prostu odpadnie. Sama. Odrobinę utwardzany materiał, z którego jest wykonana, jest nieszczęśliwie sztywny, przez co na łączeniu z okładką pojawiają się pęknięcia, które nieuchronnie prowadzą do rychłego zgubienia się tego detalu.

Przejdźmy do klawiatury samej w sobie. Znajdziemy tu wyspowe, całkiem duże klawisze. Ich skok nie jest mega wysoki, ale na tyle duży, żeby nie mieć odczucia uderzania w blat stołu podczas pisania, nawet, gdy klawiatura leży płasko na biurku. Wciskając klawisze, ma się naprawdę przyjemne odczucia. Są bardzo miękkie i lekko wpadają po naciśnięciu, a sam moment „dobicia” jest łatwo wyczuwalny. Pisanie wymaga pewnego przyzwyczajenia, jednak szybko dochodzi się do wniosku, że klawiatura jest po prostu bardzo wygodna.

Co prawda przez moje ręce przewinęło się niewiele hybryd, ale w porównaniu do rozwiązań Lenovo, Switch 10 wypada na tym tle lepiej niż nawet droższa konkurencja. Rzeczywisty komfort pisania stoi więc na wysokim poziomie i jest to coś, za czym będę szczególnie tęsknił. Okładka nie ugina się i jest sztywna – to ważne, żeby całość zbytnio nie sprężynowała. Daje to poczucie stabilności i sprawia, że „ufamy” klawiaturze.

Miałem już pod palcami lepiej zaprojektowane układy rozmieszczenia klawiszy – świetnym pomysłem byłoby na przykład uczynienie z pierwszego ich rzędu miejscem prostego zarządzania hybrydą. Owszem, przydatne opcje tam są, ale dostępne dopiero przy jednoczesnym wciśnięciu klawisza funkcyjnego. Gdyby to klawisze F1, F2, F3 itd. były „schowane” pod najczęstszymi poleceniami (typu: zwiększ głośność, wycisz, przełącz ekrany), korzystanie z nich byłoby przysłowiową bajką: wygodnie i jedną ręką. A tak – pod tym względem jest po prostu poprawnie.

Wielkości klawiszy i ich rozłożenie nie sprawiają problemów i można na nich sprawnie pisać. Nic nie wciska się przypadkowo, żaden Control, Enter czy Shift nie znajduje się w jakimś udziwnionym na siłę miejscu. Palce raczej domyślnie odnajdują je same. Jedynie klawisze kierunkowe są odrobinę za małe, ale przecież do najważniejszych poleceń i tak używa się tych oznaczonych literami W, S, A i D, więc… ;) Wszystkie są wykonane ze śliskiego plastiku, który po kilku miesiącach intensywnego używania zapewne zacznie się błyszczeć – tak było w przypadku testowanego modelu.

Wielka szkoda, że ta wygodna klawiatura nie jest podświetlana. Acer podobno ma w ofercie wersję z takim bajerem, ale mój egzemplarz testowy miał „zwykłą” klawiaturę. Jeśli opcja podświetlana byłaby dostępna tylko jako osobno dokupywane akcesorium, nie miałoby to większego sensu – po co komu dwie klawiatury, skoro pierwszą dostał w komplecie z tabletem?

Gładzik. Gładzik na pewno nie można by nazwać elementem zdobniczym. Jest to przeciętnej wielkości płytka, nie kalecząca opuszków palców podczas codziennego użytkowania hybrydy. Pomiędzy jej powierzchnią a resztą klawiatury jest przestrzeń, w którą na pewno będzie wbijać się kurz. Używając jej, nie czujemy dyskomfortu, jednak nie nazwałbym materiału, z jakiego jest zrobiona, wyrobem premium. To chyba najsłabszy element klawiatury (zaraz po tasiemce przytrzymującej rysik).

Dwa przyciski fizyczne pod touchpadem dobrze reagują na wciskanie, jednak mam wrażenie, że mogłyby działać nieco lżej. Wiadomo – wciśnięcie ich nie będzie wymagać jakiegoś astronomicznego wysiłku, jednak Force Touch na pewno toto nie jest. Całość nie zachęcała mnie jakoś specjalnie do używania, nawet pomimo tego, że gładzik jest przyjemny w dotyku, oferuje obsługę multitouch i sprawnie interpretuje windowsowskie gesty.

A właśnie – co do sprawności samej powierzchni dotykowej. Miałem wrażenie, że czasem się z touchpadem nie rozumiem. Nie miał on żadnych zauważalnych opóźnień względem kursora przedstawianego na ekranie, jednak precyzja touchpada nie była wzorowa. Pracowałem już na urządzeniach, w których ten element rozwiązano nieco lepiej. To nie jest tak, że płytka dotykowa Acera jest zła – jest po prostu nieco niżej oczekiwań, jakie miałem wobec tego podzespołu.

WiFi – Connecting people. Performensy

Żeby oblać tę dziedzinę testów, sprzęt musiałby naprawdę się postarać. Wśród przedstawicieli tej półki cenowej naprawdę trzeba by się namęczyć, żeby znaleźć model, który miałby poważne problemy z modułami łączności. Nie inaczej jest z Acerem. Nie zdarzały się żadne przerwy w połączeniu WiFi – moduł pracował stabilnie i bez zarzutów.

Niektórym może brakować miejsca na karty SIM. Modem 4G byłby dość praktycznym dodatkiem, choć producent nie zdecydował się, by zainstalować taki slot. Bluetooth łączył szybko i nie zrywał połączeń.

Acer Aspire Switch 12 występuje w różnych konfiguracjach sprzętowych. Jedną z nich jest ta mająca na swoim pokładzie jednostkę Intela Core i5 6200 U. 2 rdzenie taktujące z 2,3 GHz zdecydowanie poradzą sobie z codzienną walką z różnymi zadaniami. Do tego mamy grafikę Intel HD Graphics 520 i 4 GB RAM. To absolutnie wystarcza do płynnej pracy systemu Windows 10. Z tym akurat nie mają problemu znacznie gorsze konfiguracje, więc nie traktujemy tego w kategorii jakiegoś szczególnego osiągnięcia. Ważne jest to, jak hybryda zachowuje się, gdy postawimy przed nią coś bardziej wymagającego i rzucimy jej kilka kłód pod nogi.

Przy odpaleniu -nastu kart w dwóch przeglądarkach, YouTube i Spotify działającym w tle, nie zauważałem żadnych opóźnień czy chrupnięć interfejsu. Pomiędzy aplikacjami można było płynnie się przełączać, a wydawane polecenia były wykonywane z miejsca.

Można z powodzeniem na tym sprzęcie pobawić się w podstawową obróbkę zdjęć, przerobić kilka RAW-ów czy zmontować film. Owszem, da się to zrobić, gdyż programy do edycji wideo, choć ciężkie, mogą być z powodzeniem obsługiwane, a procesor wraz z kartą graficzną podołają renderingowi. Rzecz jasna, nie należy traktować Acera jako pełnowartościową stację roboczą – cięższe operacje będą obciążać podzespoły – na przykład edycja wideo w Full HD nie jest już specjalnie komfortowa, a użytkownik podczas podejmowania takich prób będzie sobie co chwilę przypominał, że ma do czynienia ze sprzętem raczej przenośnym. Regularnym twórcom YouTube Acer Switch 12 raczej nie zapewni miłych wspomnień.

Gracze też nie będą mogli się pochwalić kolegom nieprzeciętną wydajnością karty graficznej. Układ Intela robi co może, a procesor Core i5 próbuje nadgadniać, ale nie czarujmy się – nawet średnie detale w nowych grach to pułap nie do osiągnięcia dla Switcha. W co zatem na hybrydzie zagramy? W większość tytułów sprzed dwóch-trzech lat powinno działać. Bez większych problemów można zagrać w Titanfall, Colina McRae Dirt 3, GRID czy Mass Effect 3, zmniejszając nieco rozdzielczości i ilość detali.

Trzeba jednak powiedzieć, że i tak są to całkiem zadowalające wyniki. Pozycjonują one Acera Switch Alpha 12 na poziomie Microsoft Surface 4 Pro – co jest chyba dobrą rekomendacją.

Są też produkcje, które będą działać na granicy komfortu, takie jak FarCry 3 czy Assassin’s Creed 3 – tutaj nie gwarantuję nikomu, nawet tym, którzy będą mieli wystarczające zapasy cierpliwości, żeby skończyli choćby tutoriale. Hybryda ma tendencję do nagrzewania się w skrajnym stresie, a ponieważ nie ma aktywnego chłodzenia w postaci wiatraczka, ciepło oddawane jest na całą powierzchnię aluminiowej obudowy. I owszem – energia rozprowadzana jest dość równo i nie mamy wrażenia, że tablet płonie punktowo w jednym miejscu, podczas gdy gdzie indziej pozostaje chłodna. Ale ma to też swoje konsekwencje.

Godzinna sesja w Titanfall mocno podgrzewa otoczenie i po takim czasie zastanawiałem się, czy wszystko jest OK. Obudowa w najcieplejszym miejscu miała ponad 40 stopni Celsjusza, i gdyby trzymać tablet na kolanach, to jest to już pewien dyskomfort. Nie mówiąc już o tym, że gry potrafią przy takim obciążeniu wysypywać się do pulpitu. Moim zdaniem nie chodzi o kwestie programowe, a o to, że na pewnym etapie grafika po prostu sobie nie radziła z przetwarzaniem obrazu. Tak było na przykład w wypadku FarCry 3 Blood Dragon, który notorycznie sprawiał problemy.

Dla zainteresowanych, kilka zrzutów z benchmarku.

Filmy to już inna bajka, i tutaj można swobodnie podchodzić do materiałów w 4K bez obaw o zaplecze wydajnościowe. Z szybkością dysku jest podobnie, choć na pewno nie jest to najszybsze SSD, z jakim miałem do czynienia. Co nie znaczy, że jest źle – jego wydajność stała zdecydowanie na zadowalającym poziomie.

Plus do plusa, minus do masy

Podczas testów baterii, trzeba było mieć w pamięci to, że Core i5 nie jest najbardziej energooszczędnym układem z rodzinki Intela, więc nie spodziewałem się rekordów, jeśli chodzi o przebiegi działania na baterii. Testy syntetyczne swoją drogą – ich wyniki pewnie znajdziecie w recenzjach na innych stronach tech, ja jednak zwykle wolę sprawdzić, jak sprzęty sprawdzają się w typowym użytkowaniu.

Podświetlenie ekranu miało spory wpływ na to, jak długo działało urządzenie. Średnie przebiegi oscylowały w okolicach 5 godzin:

  • 3h 15 min przy obciążeniu wideo, 100% jasności ekranu (ponad 2h YouTube 4K, 1h strony internetowe)
  • 3h 30 min przy obciążeniu karty graficznej, 80% jasności ekranu (2,5h gry, 1h strony internetowe)
  • 4h 30 min w cyklu mieszanym, 70% jasności ekranu (2h YouTube, 2h 30min strony internetowe)
  • 5h przeglądania internetu + streaming muzyki ze Spotify, 80% jasności ekranu
  • 5h 30 min samego przeglądania internetu, jasność ekranu 50% (w kompletnej ciszy, bo… słuchawki się zepsuły xP)
  • 6h 20min podczas pracy wyłącznie z edytorem tekstu, ale włączone WiFi (dla Spotify, bo zwariować można bez muzyki ;))

Jak widać, profil wydajności baterii znacząco się poprawia, w miarę jak mniej zadań postawimy przed procesorem i jak bardzo zmniejszymy podświetlenie (co jest raczej oczywiste). Dobre podświetlenie ekranu praktycznie eliminuje potrzebę ustawiania jasności ekranu powyżej 80% podczas pracy przy ekranie w dzień. Pracując wieczorami przy sztucznym świetle, można wycisnąć z baterii jeszcze więcej.

Wszystkie te dane dotyczą pracy nie do kompletnego rozładowania ogniwa, ale do poziomu 7-8%. Teoretycznie w każdym z tych przypadków można by zyskać jeszcze po 10-15 minut działania, ale rzadko doprowadzam urządzenie do takiego stanu, żebym musiał gorączkowo biec po ładowarkę. No, chyba, że je testuję ;P

W przypadku Switch Alpha 12 był jeszcze jeden ważny powód, dla którego szczególnie uważałem. Co ciekawe, trzykrotnie podłączałem zasilacz w momencie, gdy wskaźnik baterii pokazywał jeszcze 2-3%. Za każdym razem, kiedy to zrobiłem, hybryda podziałała jeszcze kilkanaście sekund i poczęstowała mnie czarnym ekranem – tak samo jak w wypadku, gdy rozładowałem ją na zero. Oznacza to, że: 1) trzy razy zbyt wcześnie ucieszyłem się, że zdążyłem przed kompletnym wyładowaniem i uśpieniem urządzenia, 2) Acer, być może ze względów bezpieczeństwa, tak ustawił zarządzanie baterią, by ta nie ładowała się od razu w momencie podłączenia zasilacza do gniazda. Co prawda, ikonka na zasobniku systemowym każdorazowo sygnalizowała takie działanie, ale cóż :).

Jeśli Acera Switch Alpha 12 zostawimy w trybie uśpienia przez noc (8h), to ze wskaźnika baterii zniknie 7%. Proces ładowania do zwykle 4h z niewielkim hakiem.

Prawdę powiedziawszy, spodziewałem się gorszych wyników pracy na baterii. To ten rodzaj pozytywnego zaskoczenia, który mógłby mi towarzyszyć częściej :).

Spis treści:

  1. Specyfikacja. Design
  2. Ekran. Klawiatura. Łączność. Bateria
  3. Multimedia. Podsumowanie