Krzysztof Kolumb w kosmosie – Stellaris Console Edition (recenzja)

Gry strategiczne mają w moim sercu specjalne miejsce. Pierwszą grą, jaką dorwałem w swoje ręce, na pierwszym prawdziwym PC, był Red Alert. Dniami i nocami zarządzałem jednostkami, stawiałem nowe budynki i obmyślałem taktyki, minimalizowałem straty i dążyłem do bycia najlepszym dowódcą pod słońcem. Przy tym tytule spędziłem setki godzin, tłukąc w nieskończoność te same mapy, starając się o perfekcyjne wyniki.

Red Alert sprawił, że pokochałem strategie i że nieznany mi wcześniej gatunek stał się nagle moim ulubionym. Mijały lata, ja ogrywałem coraz więcej innych tytułów, jednak żaden nie spowodował, że czułem to, co przy produkcji legendarnego studia Westwood. Wszystko zmieniło się, kiedy w 1998 roku pojawiła się gra, która – do niedawna jeszcze – była dla mnie ideałem, jeśli chodzi o gatunek strategii.

Homeworld z miejsca mnie urzekło. Przy tym cudzie nie czułem upływu czasu, nie wiedziałem, co to głód czy pragnienie, wiedziałem tylko, że statek-matka musi przetrwać – nieważne jakim kosztem. Pierwszy tytuł, w którym mogłem atakować wroga z dołu, z góry, z prawej lub lewej strony, piękna jak na tamte czasy grafika, epickie bitwy, fabuła, która wciągnęła mnie, niczym najlepsze filmy z gatunku SF.

Nareszcie na konsolach!

Tytuł ten długo pozostawał niepokonany w moim osobistym rankingu, jednak nawet najlepsza gra w końcu musi odejść i ustąpić miejsce czemuś nowemu. W 2016 roku pojawiło się coś takiego jak Stellaris – tytuł od mistrzów ze studia Paradox, weteranów strategii wszelakich.

W Stellaris spędzisz setki godzin na budowie swojego imperium

Jakiż ból czułem, gdy zobaczyłem, że gra obchodzi konsole łukiem, a zadomawia się na komputerach osobistych. Każdy news o tej produkcji, każda recenzja, sprawiały, że marzyłem… marzyłem o tym, żeby móc chwycić pada i sprawdzić swoje umiejętności na konsoli.

2019 rok jednak okazał się rokiem, w którym mój ukochany Homeworld stracił palmę pierwszeństwa na rzecz Stellaris, które to w końcu ukazało się na konsolach, choć tylko w postaci cyfrowej.

W tym roku jednak gra w końcu pojawiła się w wydaniu fizycznym. Prócz samej gry, w pudełku znajdziemy jeszcze kod na pakiet rozszerzeń, w którego zakres wchodzi spory dodatek Utopia oraz dwa mniejsze – Leviathans Story Pack oraz Plantoids Species Pack.

Bądź jak Krzysztof Kolumb… w kosmosie!

Czym jest Stellaris? Połączenie strategii, marzeń o podboju kosmosu, polityki, ekonomii i budowania wielkich armii. W grze można poczuć się niczym sam Krzysztof Kolumb, zamiast jednak odkrywać nowe kontynenty, przyjdzie nam odkrywać galaktyki.

Gdyby Krzysztof Kolumb żył w dalekiej przyszłości, Ameryka byłaby planetą

Większość czasu spędzamy tutaj na czytaniu i śledzeniu dziesiątek tabelek, prowadzeniu badań i działań politycznych, które często skutkują konsekwencjami. W grze możemy wcielić się w przedstawicieli gotowych ras albo też wykazać się kreatywnością i stworzyć taką samemu, z gotowych elementów.

Nic nie stoi na przeszkodzie, co by zapożyczać cechy innych ras tworząc własną, dzięki czemu możemy stworzyć coś unikatowego. Dosłownie wszystko ustawimy tu sami – od ideologii naszych pobratymców, przez wygląd, kończąc na zachowaniu.

Nic nie stoi tutaj na przeszkodzie, żeby nasza nacja stała się brutalnymi barbarzyńcami, kimś, kto załatwia wszystko za pomocą dyplomacji czy postawić na kogoś, kto za cel obierze naukę i poznawanie świata.

Odkrywanie galaktyki to ciężka praca

Ale o co chodzi w samej grze? Cóż, zbieramy surowce, skanujemy inne galaktyki, opracowujemy nowe technologie i staramy się zostać władcą wszechświata. Będziemy kolonizować planety, korzystać z ich dóbr, ustawiając punkty wydobycia, budować armię czy myśleć nad lokalizacją struktur obronnych.

Kosmos szybko zaroi się od budowli, maszyn i struktur obronnych.

Im dalej w las czy może kosmos, tym więcej mamy obowiązków – jeśli przejmiemy już kilka galaktyk, będziemy musieli powierzyć pewne jej sektory sztucznej inteligencji. W końcu nawet najlepszy dowódca ma swoich pomocników.

Oprócz samej rozbudowy naszego kosmicznego imperium, przyjdzie nam jeszcze zająć się czymś, co wielu ludzi mocno brzydzi – polityką. Raz będziemy kombinować jak przeciwdziałać rebeliom, kiedy indziej – pracować nad tym, jak poprawić stosunki z innymi narodami czy rasami.

Możemy łączyć tutaj siły z sojusznikami, możemy też stawać się niepokonanymi imperium, które pochłania sąsiadów. System dyplomacji w Stellaris działa świetnie, możemy na przykład dzielić się łupami, jeśli pokonamy kogoś, z kimś, z kim jesteśmy w sojuszu.

Międzyplanetarny Excel

W tym wszystkim przeszkadza jednak jedna, jedyna rzecz… Ilość tabelek, opisów i informacji, jakimi jesteśmy bombardowani. Nie zrozumcie mnie źle, sterowanie w grze jest rozwiązane świetnie, poruszanie się po tych wszystkich opcjach na padzie jest wygodne, przychodzi jednak moment, gdy natężenie informacji nas przytłacza.

Stellaris skutecznie uczy księgowości i podstaw ekonomii.

Dodatkowo dochodzi do tego fakt, że po pewnym czasie liczba skolonizowanych planet czy jednostek pod naszym dowództwem jest ogromna. Wszystkiego trzeba tu przypilnować, więc jeśli do gry wejdzie ktoś niezaznajomiony z takim gatunkiem gier, może bardzo szybko się od Stellaris odbić. Próg wejścia jest bardzo wysoki, mechanik do nauczenia jest wiele, jednak jeśli przez to przejdziecie, gra wyrwie Wam z życia setki godzin.

Ciągle przyjdzie nam coś budować, pilnować sytuacji politycznej, opracowywać nowe technologie i odkrywać świat. Wiecznie skanujemy planety, galaktyki, szukamy miejsc zdatnych do osiedlenia czy takich, z których będziemy czerpać zyski i surowce.

W pewnym momencie ilość wszelkich ikon, planet, galaktyk może nas naprawdę poważnie przytłoczyć, jeśli sprawnie rozwijamy naszą nację, nasz kraj może obejmować niesamowicie rozległe tereny.

Wojny w grze, przykładowo, to idealny przykład tego, jak gra jest skomplikowana i niesamowicie rozbudowana. Sprawujemy tu pieczę nad masą jednostek, wydajemy jednocześnie wiele rozkazów, musimy mieć na oku dosłownie wszystko. Same starcia w Stellaris to coś pięknego.

Piękno objawia się tym, jak wspaniale obserwuje się te wszystkie potyczki, setki jednostek, od małych stateczków, po ogromne krążowniki, dosłownie tysiące laserowych smug i ciągłych wybuchów.

Taki widok to rzadkość, szybko pojawią się tu setki ikonek

Patrzy się na to, jak na najlepsze wojny z filmów Science Fiction, jednak… W pewnym momencie boimy się, że nasza konsola dołączy do walki. I to nie jako kosmiczny myśliwiec, a jako jeden z wraków, jakich pełno w bezkresach kosmicznej pustki.

Wszechświat lubi zwolnić

Optymalizacja to coś, z czym Stellaris zwyczajnie sobie nie radzi. Gdy przejmiemy już wiele planet, mamy setki jednostek w naszej armii, a do tego przybliżymy widok, gra zaczyna działać w kilkunastu klatkach i błagać, żebyśmy przestali.

Jeśli zbliżymy zbytnio widok, aby zobaczyć na przykład poszczególne zasoby do wydobycia, tytuł naprawdę zaczyna sprawiać, że odczuwamy strach o sprzęt, na którym gramy. Jest to szczególnie widoczne, gdy na ekranie pojawi się dużo ikonek i napisów; poza tymi momentami, gra trzyma cały czas stałe 30 klatek na sekundę.

Sama gra wygląda świetnie, wszechświat jest ogromny, jednostki ładne i szczegółowe – nawet kiedy patrzymy na nie z bliska. Wszelkie planety, asteroidy, to wszystko naprawdę może się podobać, a jeśli dodać do tego jeszcze muzykę, otrzymujemy mieszankę, która sprawia, że czujemy się jak prawdziwy przywódca gwiezdnego imperium.

Sterowanie na padzie rozwiązano perfekcyjnie!

Strategie na konsolach to trudny temat, szczególnie dla twórców interfejsu i sterowania na padzie. Na szczęście tutaj włożono masę pracy w te sprawy, kontrola naszego imperium na padzie to czysta przyjemność. Wszystko mamy pod ręką, a za pomocą krzyżaka poruszamy się po wszelakich funkcjach w grze. Analogi odpowiadają za poruszanie się po mapie i kontrolę kamery, możemy także wygodnie używać kursora, który – o dziwo – sprawdza się tu idealnie.

Polityka w gwiazdach może być przyjemna

Gra ma wysoki próg wejścia -jest tutaj wiele elementów, które musimy wykuć na blachę. Jeśli jednak przez to wszystko przejdziemy, czeka nas wiele, wiele godzin dobrej zabawy. Fakt, ma swoje wady, jak na przykład optymalizacja czy momentami zbyt wielkie natężenie informacji, ale w swoim gatunku, obecnie, nie ma sobie równych.

O ile kochacie połączenie tytułów w stylu stareńkiego Homeworld, wymieszanego z elementami ekonomii, polityki i dyplomacji, to Stellaris będzie dla Was grą idealną. Tytuł dla fanatyków wszelkich statystyk, główkowania oraz tych, którzy mają zmysł taktyczny i uwielbiają obserwować sukcesy na polu walki.

Stellaris w wersji konsolowej to ogromny tytuł, który – jeśli dacie mu szansę – zabierze Wam dużo życia, ale przy tym da masę dobrej zabawy.

Stellaris Console Edition w Media Expert: Playstation 4 i Xbox One

Krzysztof Kolumb w kosmosie – Stellaris Console Edition (recenzja)
Wnioski
Stellaris w wersji na konsole to prawdziwa gratka dla miłośników kosmicznych strategii. Setki godzin rozgrywki, mnogość opcji, epickie bitwy i... pożeracz czasu. Mimo drobnych wad, jest to pozycja godna polecenia.
Ocena użytkownika2 głosy
8
Zalety
Setki godzin zabawy
Wpływ polityki na świat
Bitwy kosmiczne!
Mnogość mechanik
Wysoki próg wejścia (Dla ludzi którzy lubią mozolne uczenie się gry)
Wady
Optymalizacja
Wysoki próg wejścia (Dla ludzi oczekujących szybkich sukcesów)
Po pewnym czasie nuży
7.5
Ocena
Stellaris Console Edition w Media Expert na poszczególne platformy: