Recenzja słuchawek bezprzewodowych Sony MDR-100ABN. Dobre decyzje brzmią właśnie w ten sposób

Muzyka taka, jak ją pan artysta stworzył

Spodziewałem się najlepszego. Opinie o tych MDR-kach były nad wyraz dobre. Sony w specyfikacji podaje, że słuchawki obsługują dźwięk w Hi-Res Audio i korzystają z technologii LDAC, która ma niwelować niedociągnięcia typowe dla technologii Bluetooth. Kodek opracowany przez Japończyków umożliwia odtwarzanie muzyki przy szybkości przesyłania danych wynoszącej 990 kb/s. To trzy razy szybciej niż przeciętna prędkość transmisji dźwięku przez Bluetooth. Przy zachowaniu maksymalnej dokładności bitowej i częstotliwości próbkowania (96 kHz / 24 bity), powinienem odpływać do krainy szczęśliwości tuż po usłyszeniu pierwszych nut La donna è mobile.

Jakość dźwięku może nie zrobi z nas od razu wyznawców japońskiej myśli technicznej, ale Sony h.ear ON zdecydowanie zasługują na miano jednych z najlepiej grających słuchawek Bluetooth, dostępnych dla zwykłego śmiertelnika. Tak, to naprawdę wysoka półka i słuchanie praktycznie każdego gatunku muzycznego jest przyjemnością. Oprócz tych przypadków, gdzie sam gatunek muzyczny w żaden sposób nie kojarzy się z przyjemnością ;)

MDR-100ABN grają bardzo kulturalnie i oferują bardzo przejrzysty przekrój przez każde pasmo. Są niezwykle neutralne, ale nie oznacza to, że dźwięk jest miałki czy bez wyrazu. Co to, to nie – niemal każdy wygrywany jest z dużą precyzją. Tony średnie brzmią kapitalnie – można wręcz zanurzyć się w tym, co prezentuje sobą pierwszy plan. Dużo zależy od tego, na czym skupimy swoją uwagę, bo instrumenty prezentowane są z godnym podziwu przywiązaniem do szczegółów. Dzięki temu możemy śledzić właściwie każdy z nich oddzielnie. To idealny tryb do słuchania jazzu, bluesa, utworów instrumentalnych, muzyki klasycznej czy alternatywy bazującej na różnorodnych, niesztampowych dźwiękach. Bardzo dobrze wypadają też wokale, brzmiące, jakbyśmy byli w studiu nagraniowym i stali zaraz obok artysty.

W pewnych okolicznościach separacja nie zawsze jest tak idealna. Bywa, że dźwięki zlewają się ze sobą, zwłaszcza, gdy skorzystamy z maksymalnej głośności – a możemy to zrobić, bo h.ear ON-y nie są najpotężniejszą konstrukcją, z jaką możemy się spotkać. Gdy dobijamy na skali do maxa, średnie tony robią się nieco drażniące, a bas już za nimi nie nadąża. Wtedy mamy przed sobą dwie opcje: albo pobawimy się equalizerem, żeby zmienić nieco charakterystykę dźwięku, albo skorzystamy z magicznego przycisku aktywnej redukcji hałasu. O nim za moment.

Jeszcze słowo na temat głośności słuchawek: moim zdaniem te nauszniki Sony zostały stworzone do grania na potencjometrze ustawionym na połowie głośności lub wyższym. Dopiero wtedy wybrzmiewają detale, które na niższych poziomach ukrywają się nieco w tle, a bywa, że to właśnie te szczegóły najbardziej do nas przemówią podczas muzycznego seansu. MDR-ki naprawdę nie boją się głośniej zagrać i chwała im za to. Jedyny problem, jaki w tym widzę, to fakt, że choć mają zamkniętą konstrukcję, to zadziwiająco dużo dźwięków wydostaje się poza nie. Już na połowie skali poziomu głośności ludzie na drugim końcu mieszkania słyszą, jakie nuty są wygrywane na poduszkach. Izolacja dźwięku nie jest więc najwyższych lotów.

Wracamy do przycisku aktywnej redukcji hałasu. Po jego włączeniu odczujemy sporą różnicę. Średnie tony zostają zmiękczone i wygładzone, nuty swobodniej zlewają się z innymi, a szczegóły nie są tak wyraziste. Scena się poszerza, i choć już wcześniej doskonale mogliśmy zlokalizować dźwięki płynące niejako z lewej i prawej strony, tak redukcja szumów dodaje jej dodatkowej przestrzeni i jakby przesuwa nieco „za nas”. Jednocześnie trochę więcej miejsca dostają tony wysokie i niskie – oj, tak, basy mają wtedy gdzie hulać. W tym trybie najlepiej słucha się rocka – tych wszystkich gitarowych riffów i uderzeń nogą w bębny, jak też popu i muzyki elektronicznej.

Czy aktywna redukcja hałasu jest tu tak dobra, jak mówią?

Wolałbym ją nazwać aktywną redukcją szumów. A to z tego powodu, że choć dobra, ignoruje często dźwięki nagłe, odcinające się gwałtownie od reszty. Zatem algorytmy bezbłędnie wyeliminują dźwięk kręcącego się wiatraka, rzęsistego deszczu, zgiełku ulicy, monotonnego szumu panującego w wagonie kolejowym czy niemiłosiernego wycia pralki zablokowanej na programie wirowania (hm, trzeba chyba już wymienić łożysko bębna). Z drugiej strony bywa, że redukcja hałasów „przepuści” odgłosy głośnej rozmowy, przejeżdżającego obok nas samochodu lub myszki komputerowej spadającej z biurka na podłogę.

Są i tego plusy: dzięki temu, że redukcja hałasu nie jest tak agresywna, jak na przykład w Bose QuietComfort 35, nie mamy wrażenia zatykania uszu ani uczucia kompletnej izolacji od otoczenia. Zakochać się w tej technologii można jednak tylko raz i nadal uważam, że Bose, a nawet samo Sony w modelu MDR-1000X, robi to lepiej.

Jest jedna rzecz, czego ze słuchawkami h.ear ON nie możecie robić

To znaczy – możecie, ale jeśli choć raz Wam się to przydarzy, to gwarantuję, że będzie to ostatni raz. Nie polecam słuchania muzyki z wyłączonym zasilaniem, polegając tylko na tym dostępnym przez kabel audio jack. W ten sposób zapraszacie do siebie zło, tak się rodzą potwory. Impedancja spada wtedy do 16 omów, razem z maksymalną głośnością, która osiąga wtedy max. 98 dB. Gdyby była to jeszcze tylko kwestia mocy, nie byłoby sprawy. Ale cały przetwornik cyfrowo-analogowy nie dostaje wtedy odżywczych elektronów, więc dźwięk jest gorszy o dwie klasy. Przyjemność ze słuchania muzyki w takich okolicznościach jest praktycznie żadna. Na szczęście braki w zasilaniu DAC-a to rzadkość z jednego prostego powodu: Sony MDR-100ABN mają doskonały akumulator.

Nie wnikałem, jak Sony to zrobiło, ale zastosowano tutaj chyba najbardziej wydajny system zasilania, jaki widziałem w słuchawkach Bluetooth. Wygodne nauszniki, które mają niecałe 300g, potrafiły grać podczas moich testów nawet ponad 24 godziny! Sony podaje w swoich materiałach 20 godzin działania, ale ja nawet katując je najgłośniejszymi kawałkami, ani razu nie zszedłem poniżej 21 godzin. A pamiętajmy, że mówię o sprzęcie, który ma za sobą już dziesiątki cykli rozładowania-naładowania. Autentyczny szacunek i duży plus.

Podsumowanie

Jest powód, dla którego po tak długim czasie testowałem te słuchawki. W końcu od ich pojawienia się na rynku minął prawie rok. Sony MDR-100ABN są jednak nadal bardzo dobre. Przetrwały próbę czasu, grają znakomicie i mają baterię nie do zajechania.

Co prawda na rynku znajdziemy słuchawki z lepszą aktywną redukcją hałasu, ale jeśli Wasz budżet ma swoje granice, to właściwie nie ma się nad czym zastanawiać. Sony h.ear ON są jednym z najlepszych wyborów, jakie można podjąć w temacie słuchawek Bluetooth. Pewnie sam bym się już za jakimiś rozglądał, gdyby nie moja kwadratowa głowa…

Sony MDR100-ABN nie znajdziecie w Komputroniku, ale i tak warto przejrzeć ich ofertę w poszukiwaniu słuchawek.

Spis treści:

1. Specyfikacja. Wygląd i komfort użytkowania
2. Jak grają? Aktywna redukcja hałasu. Bateria. Podsumowanie

Recenzja słuchawek bezprzewodowych Sony MDR-100ABN. Dobre decyzje brzmią właśnie w ten sposób
Wnioski
Trudno znaleźć coś wyraźnie lepszego w tej cenie. Wyglądają świetnie, grają znakomicie, są wygodne i mają bezkonkurencyjną baterię.
Zalety
świetna jakość dźwięku
dobra aktywna redukcja hałasu
kapitalny czas pracy na baterii
sensowne ceny na rynku wtórnym
wysoki komfort użytkowania...
Wady
...ale nie dla jajogłowych
tryb "zagrajmy to źle" po odłączeniu zasilania
niektórzy woleliby mniej plastiku a więcej metalu
8
OCENA