Plantronics BackBeat Fit 3100 – słuchawki, które pozwolą wam usłyszeć nie tylko muzykę

Plantronics BackBeat Fit 3100 to słuchawki bardzo specyficzne. A dzięki swojej jednej wyjątkowej cesze mogą być dobrym wyborem dla pewnej grupy odbiorców. Czy do niej należycie? Czy są to słuchawki dobre i warte polecenia? I czy są one warte swojej ceny? Na te i parę innych pytań spróbuje odpowiedzieć w tej właśnie recenzji.

Specyfikacja techniczna

Tak samo, jak Paweł w swojej recenzji słuchawek Plantronics BackBeat GO 810, ja również spróbowałem swoich sił w odszukaniu, chociażby podstawowych informacji na temat recenzowanego dziś produktu na polskiej stronie producenta. Niezbyt skutecznie, tak więc poniższa specyfikacja techniczna jest skonstruowana z tego, co udało mi się znaleźć w innych miejscach.

Co w pudełeczku?

Rozpakowanie pudełka przebiegło bez szczególnych zaskoczeń, słuchawki wraz z etui ładującym, trochę przydatnej makulatury no i on, kabel microUSB. Aż żal nie byłoby się nad nim pochylić, a jest nad czym. Nigdy w życiu nie widziałem krótszego i bardziej bezużytecznego kabla microUSB. W pudełku nie znajdziemy wymiennych końcówek, ale to zabieg celowy, o tym będzie w dalszej części recenzji.

Podczas testów nie ucierpiało żadne zwierze ;)

Wygląd i jakość wykonania

Zacznę od etui, bo tu nie mam się do czego przyczepić… no, prawie. Jest świetnie wykonane, miłe w dotyku i czuć, że jest to naprawdę kawał wytrzymałego tworzywa sztucznego, które w dodatku aż tak bardzo się nie brudzi. Sam zamek również nie sprawiał nawet najmniejszych problemów i powinien bez problemu sprawować się przez lata. Gdy otworzymy pokrowiec, w środku, na dolnej części ujrzymy sloty ładujące słuchawki, wykonane z wysokiej jakości plastiku. Pomiędzy nimi znajdują się 4 jasne diody informujące o stanie naładowania baterii. Powyżej diod, na drugiej połowie etui, argument ku śmiesznie krótkiej długości kabla ładującego, mała kieszonka właśnie na niego. Z tyłu etui znajduje się gniazdo microUSB, niestety o USB typu C musimy zapomnieć, kto by pomyślał o takim luksusie w sprzęcie za 600 zł. Gdyby nie to ostatnie, naprawdę nie miałbym się do czego przyczepić w kwestii etui – dobrze wygląda, jest praktyczne i wytrzymałe, a tego właśnie oczekiwałem.

Trochę gorzej jest, gdy przyjrzymy się samym słuchawkom. Na pierwszy rzut oka wyglądają naprawdę nieźle, niestety, efekt psują okrągłe plastikowe części służące obsłudze pchełek. Nazwać je tandetnymi to jak nic nie powiedzieć, sam wygląd to jednak nie wszystko. Ich klik również pozostawia wiele do życzenia i strasznie zbierają odciski palców. Wymienne… niewymienne końcówki są wygodne i dobrze wpasowują się w ucho, pomimo tego, że początkowo materiał ten wydawał mi się nieprzyjemny w dotyku – po chwili zmieniłem swoje zdanie. Najjaśniejszym punktem są jednak elementy, które utrzymują słuchawki na uszach – zaczep, który dajemy za ucho, jest wykonany z bardzo wytrzymałej gumy, świetnie leży, ale co najważniejsze, sprawdza się w swoim zadaniu idealnie. Ani razu nie miałem sytuacji, by słuchawki miały zlecieć z mojej głowy – za to ogromny plus. Plantronics BackBeat Fit 3100 posiadają również IP57, więc woda im nie jest straszna.

Co w nich takiego szczególnego?

Plantronics BackBeat Fit 3100 to słuchawki douszne, ale z funkcją Always Aware (w luźnym tłumaczeniu: zawsze świadomy), która sprawia, że do naszego ucha, oprócz muzyki, trafia również sporo dźwięków z otoczenia. Po co? Ano po to, żeby nie odcinać się całkowicie od otaczającej nas rzeczywistości, co może być przydatne np. podczas jazdy na rowerze w ruchliwym mieście. Na papierze pomysł wydaje się całkiem ciekawy i nawet trochę pasujący do mojego stylu życia, bo ostatnio bardzo często zdarza mi się jeździć po ruchliwych ulicach Katowic rowerem miejskim. Niestety, tutaj od razu spojler, rozwiązanie Always Aware to miecz obusieczny i pozostawia u mnie mieszane uczucia, o czym przeczytacie w dalszej części recenzji.

A jak osiągnięto ten specyficzny rodzaj konstrukcji? Bardzo prosto. Wspomniane końcówki mają odmienny od konkurencyjnych słuchawek kształt i nie pozwalają „wcisnąć się” do środka ucha. Powoduje to, że całe słuchawki na dobrą sprawę trzymają się tylko na pałąkach, które umieszczamy za uchem. Ma to też dodatkową zaletę – przez to, że nie mamy niczego bezpośrednio w uchu, Plantronics BackBeat Fit 3100 są bardziej wygodne od typowych słuchawek dousznych. Niestety, ma to też swoje konsekwencje.

Jakość dźwięku i rozmów

Tymi konsekwencjami jest właśnie jakość odtwarzanego dźwięku – jest średnio, a gdy spojrzymy na cenę, możemy nawet powiedzieć, że bardzo kiepsko. Plantronics BackBeat Fit 3100, tak jak wspominałem przed chwilą, nie pozwalają odizolować nas w żadnym stopniu od otoczenia, co wpływa bardzo negatywnie na jakość muzyki. Dźwięk, który do nas dociera, jest praktycznie pozbawiony basu, brakuje mu szczegółów i raczej bliżej mu do konstrukcji przewodowych za 30 – 50 zł niż do czegoś chociaż trochę z wyższej półki. No i do tego wszystkiego dochodzi jeszcze przeciętna maksymalna głośność słuchawek. A warto dodać, że ostatnie dwa stopnie głośności słuchawek dodatkowo rażąco zmniejszają jakość dźwięku – co jeszcze bardziej odstrasza od tej konstrukcji.

Jednak muzyka to jeszcze pół biedy, o audiobookach i podcastach możecie praktycznie zapomnieć, chyba że będziecie ich słuchać w kompletnej ciszy. Ja, nawet we względnie cichych elektrycznych autobusach miejskich czy lekko zaludnionych pomieszczeniach, miałem problem, by wychwycić tekst dochodzący ze słuchawek. Nawet podczas spaceru obok średnio ruchliwej ulicy, o komfortowym i zrozumiałym słuchaniu książek musiałem niestety zapomnieć. Tak więc często byłem zmuszony sięgać po zapasowe słuchawki przewodowe, co trochę świadczy o praktyczności i uniwersalności Plantronics BackBeat Fit 3100.

A jak się przez recenzowane słuchawki się rozmawia? Zaskakująco dobrze. Zdarzyło mi się kilka razy odebrać połączenie poprzez Plantronics BackBeat Fit 3100 i jeśli chodzi o odbierany dźwięk, tu nie mam żadnych zastrzeżeń, no może oprócz tej nieszczęsnej głośności. Gorzej było, jeśli chodzi o mój głos, ale słuchawki i tak nie najgorzej radziły sobie z jego wychwytywaniem, jak na tego rodzaju sprzętu – do sporadycznych rozmów się sprawdzą.

Przyciski i aplikacja

Sterowanie odbywa się za pomocą „pacania” lub wciskania tych trochę tandetnych okrągłych przycisków. Prawa słuchawka jest „klikalna” i jedno kliknięcie powoduje zatrzymanie/odtworzenie utworu (z uwaga – prawie 3-SEKUNDOWYM lagiem). Inne kombinacje pozwalają nam odebrać połączenie przychodzące lub przełączyć utwór. Lewa zaś posłuży nam do zmiany głośności (która jest kompletnie nieprecyzyjna i ślimacza) i tu już dla urozmaicenia nie klikamy, a tylko dotykamy. Jeśli chcemy zmienić sterowanie niektórych funkcji, to możemy to zrobić w dedykowanej temu aplikacji.

Bo tak jak każde szanujące się urządzenie w 2019 roku i Plantronics BackBeat Fit 3100 posiadają swoją aplikację. Apka ta zbyt dużo do recenzowanych słuchawek nie wnosi, co podkreśla jej przeciętna ocena na Google Play. Jednak możemy przy jej pomocy zaktualizować sprzęt (co warto zrobić jak najszybciej), zmienić niektóre funkcje „pacania” czy zobaczyć, jaki jest stan naładowania baterii. W skrócie nic ciekawego czy przesadnie przydatnego.

Czas pracy na baterii i ładowanie

Na pudełku producent deklaruje aż 15h działania na baterii – choć oczywiście nie ciągiem. Same słuchawki powinny wystarczyć nam na 5 h ciągłego słuchania muzyki, a dołączone do nich etui powinno dwukrotnie naładować je do pełna, co razem rzeczywiście w sumie dawałoby to upragnione 15 godzin. Ani dla mnie, ani też najpewniej dla was nie jest zaskoczeniem to, że nie jest to prawda. Producent, tak jak i większość konkurencji, zawyżył delikatnie czas działania na baterii (lub obliczył go w bardzo specyficznych warunkach, np. głośność ustawiona na bardzo niskim poziomie). U mnie maksymalny czas, jaki osiągnąłem, to ok. 11 h, zanim i słuchawki i etui „wyzionęły ducha”, co dawało jednorazowo ok. 3,5-4 h godziny słuchania muzyki non stop. Dla mnie jest to wynik akceptowalny, ponieważ jednorazowe słuchanie muzyki/podcastów/audiobooków nie przekracza u mnie zwykle 3 godzin. Ładowanie samego etui, jak i słuchawek, odbywa się natomiast w naprawdę szybkim tempie, co działa na korzyść, bo 15 min sesja ładowania pozwalała na około godzinę słuchania muzyki.

Sprostowanie – do dwóch razy sztuka

Recenzję, którą tu czytacie, opracowałem na podstawie dwóch par egzemplarzy Plantronics BackBeat Fit 3100. Dlaczego? Pierwotnie, co oczywiste, dostałem do testów jedną parę słuchawek, te jednak miewały dziwny problem z zasięgiem, a także podczas ładowania (głównie na początku, gdy etui i same słuchawki były prawie całkowicie rozładowane) wydobywał się z nich dość głośny pisk. Naturalnie pierwsze, co zrobiłem, to ponownie sparowałem słuchawki, zaktualizowałem je poprzez wspomnianą wcześniej aplikację, a na koniec sprawdziłem, czy problem z zasięgiem występuje z innymi urządzeniami. Niestety, występował, niezależnie od tego, czy łączyłem słuchawki z Xiaomi Mi 9 SE, iPhonem SE czy nawet iPadem.

Na problemy z zasięgiem mógłbym machnąć jeszcze ręką, choć dodam, że problem ten występował głównie w takich miejscach, jak galeria handlowa czy przystanek autobusowy (w przypadku innych słuchawek bezprzewodowych, z których korzystam, miejsca te nie powodowały żadnych zakłóceń). Jednak najbardziej martwił mnie ten dźwięk wydobywający się z etui podczas ładowania. Na tyle, że poprosiłem o kolejny egzemplarz, bo przecież różnie z tym jest, czasem trafi się na tę jedną wadliwą sztukę (choć zapewniano mnie mailowo, że wysyłane do mnie słuchawki były wcześniej sprawdzane). Niestety, nowa para Plantronics BackBeat Fit 3100 powtórzyła oba wyżej wymienione problemy, choć wydaje mi się, że zasięg był rzadziej przerywany. Co do pisku podczas ładowania – początkowo wydawało mi się, że jestem może przewrażliwiony, ale gdy jeden z domowników zwrócił mi uwagę, że coś piszczy w moim pokoju, pozbyłem się wszelkich złudzeń – coś było i jest nie tak.

Podsumowanie

Gdy kończę testy jakiegoś sprzętu, zadaję sobie jedno bardzo proste i ważne pytanie: czy chciałbym z niego korzystać na co dzień? Gdy już to ustalę, wtedy zastanawiam się nad tym, czy jest to urządzenie dobrze wycenione, czy ma jakieś kluczowe wady i zalety i tak dalej. Zadając sobie to pierwsze pytanie w przypadku Plantronics BackBeat Fit 3100 ciśnie mi się na usta tylko jedno: nie. I już tłumaczę dlaczego.

Gdy biegałem (ale głównie jeździłem na rowerze po mieście) doceniłem główny atut testowanych dziś słuchawek. Rzeczywiście, czułem się bezpieczniej mając je na uszach w miejscach ruchliwych i nie wątpię, że dużo osób również to doceni. Niestety, ale ta ich nazwijmy to – otwarta konstrukcja – w większości przypadków jest jednak bardziej wadą niż zaletą, a ja jestem tylko biednym studentem ze śląska, którego nie stać na dodatkowe, osobne słuchawki za 600 zł specjalnie na rower, bo w komunikacji miejskiej czy na mieście się już one nie sprawdzą.

Celuję w bardziej uniwersalne konstrukcje, których mogę użyć wszędzie (a do tej kwoty nie będzie z tym ŻADNEGO problemu, nawet ze słuchawkami bezprzewodowymi) – Plantronics BackBeat Fit 3100 niestety takie nie są. Doceniam pomysł, szanuję za oryginalność, ale jest to sprzęt raczej dla bardzo wąskiej grupy odbiorców, która dla jednej cechy potrafi się pogodzić z wieloma wadami.

Recenzja Plantronics BackBeat GO 810 – rozrywkowe słuchawki biznesowego producenta

Plantronics BackBeat Fit 3100 – słuchawki, które pozwolą wam usłyszeć nie tylko muzykę
Wnioski
choć w niektórych wypadkach będą niezastąpione.
Zalety
bardzo dobrze wykonane etui
dobre wykonanie słuchawek
wygodne i dobrze trzymające się na uszach
IP57
wystarczający czas działania na baterii
specyficzna konstrukcja sprawdza się w niektórych warunkach...
Wady
...ale w większości wypadków niestety nie
mało konkurencyjna cena
mógłby być trochę głośniejsze
sporadyczne problemy z zasięgiem
wiem, że przy tym rodzaju konstrukcji słuchawek to trudne, ale... oczekiwałbym sporo lepszej jakości dźwięku
gniazdo microUSB zamiast USB typu C
czasami dziwne i dość głośne syczenie etui podczas ładowania
6
OCENA
Exit mobile version