Recenzja Roborock Saros 10R. Wjedzie wszędzie, posprząta wszystko?

Lokowanie produktu

Kiedy wydawać by się mogło, że roboty sprzątające osiągnęły sufit swoich możliwości, na rynku pojawiają się kolejne modele, które tą tezę chcą obalić. Bo kto powiedział, że taki sprzęt musi mieć wieżyczkę z LiDAR-em i nie mieścić się pod meblami? Albo że nie może wspinać się na niewysokie progi? Roborock o takich ograniczeniach nie słyszał, co udowadnia premierowym modelem Roborock Saros 10R. Sprawdziłam jak sobie radzi w codziennym użytkowaniu.

Jak już być może wiecie z moich poprzednich recenzji odkurzaczy, moje mieszkanie to swego rodzaju pobojowisko – pełne kociego żwirku, sierści i moich długich włosów. Codzienne odkurzanie to właściwie mus, a i dwukrotnie by nie zaszkodziło. Wyzwanie, by utrzymać podłogi w czystości, jest duże – dzięki temu roboty sprzątające nie mają u mnie łatwo. Tym bardziej, że ciągle “pod nogami” plączą się kociaki, wchodząc odkurzaczom w drogę czy wrzucając przed nie swoje zabawki – a co, przecież nie może być zbyt łatwo.

Temu zadaniu tym razem postanowił sprostać Roborock Saros 10R. Jak sobie poradził?

Dość niewielka, a mimo to rozbudowana stacja bazowa 10 w 1

Stacja bazowa zdecydowanie zasługuje na uwagę. Jest dość niewielkich wymiarów (381 x 475 x 488 mm) jak na to, co oferuje. Znajdziemy tu bowiem dwa pojemniki – jeden na wodę czystą (4 l), drugi na wodę brudną (3 l). Następnie błyszcząca powierzchnia, mogąca stanowić wyzwanie w utrzymaniu w czystości mając sierściuchy (i nie mam tu na myśli potrzeby sięgania w jej kierunku, bo ta ograniczona jest do minimum, ale wszelkie drobinki kurzu czy kocią sierść po prostu do siebie przyciąga).

Poniżej znajduje się przegroda na worek na nieczystości (o pojemności 2,5 l), do którego stacja automatycznie je odsysa po zakończonym odkurzaniu. Według producenta worek ma wystarczyć na siedem tygodni zbierania nieczystości. Tuż obok, po jego lewej stronie, umieszczony jest pojemnik na detergent (590 ml) – to spory krok naprzód w stosunku do Roborock Qrevo MaxV, gdzie zwracałam uwagę na to, że takowego bajeru zabrakło. Niestety, samego detergentu nie ma w zestawie sprzedażowym – nawet w postaci jakiejś próbki o niewielkiej pojemności.

Schodząc jeszcze niżej mamy miejsce dokowania robota, w którym odkurzacz zostawia podkładki mopujące, gdy ich w danej chwili nie używa, ale też moczy je, a po zakończeniu mopowania myje w temperaturze 80 stopni i suszy w temperaturze 55 stopni. Sama tacka też myje się i suszy bez naszego udziału. Można ją jednak zdemontować i umyć pod bieżącą wodą, jeśli uznamy, że zachodzi taka potrzeba (raz na jakiś czas i tak polecam to zrobić).

Dzięki tak zaawansowanej stacji bazowej (aż 10 w 1) robot staje się praktycznie bezobsługowy. Wymaga od nas kontrolowania poziomu wody czystej i opróżniania wody brudnej, jak również wymieniania worka na nieczystości, gdy ten się zapełni. A reszta? Reszta dzieje się sama, bez naszego udziału.

Główna gwiazda zestawu – robot Roborock Saros 10R

Sam robot ma wymiary 35 x 35,3 x 7,98 cm. To, co rzuca się w oczy w pierwszej chwili, to brak wieżyczki z LiDAR-em, dzięki czemu sprzęt jest naprawdę niski, zapewniając możliwość wjeżdżania w trudnodostępne miejsca pod kanapami czy podwieszanymi szafkami RTV.

Design Roborocka Saros 10R też jest interesujący i, co ciekawe, koresponduje z wzornictwem stacji bazowej. Pokrywa robota w większej części jest matowa, a w mniejszej – błyszcząca, przez co prezentuje się naprawdę dobrze. Niestety, idzie to w parze z podatnością na zbieranie odcisków palców i wszelkich mniejszych zabrudzeń.  Na szczęście wystarczy przejechać go ściereczką, by się ich pozbyć.

Wewnątrz robota, pod pokrywą, znajduje się zbiornik na wodę o pojemności 69 ml (uzupełniany automatycznie w stacji bazowej) oraz pojemnik na nieczystości 270 ml (z którego odsysane są automatycznie po zakończeniu sprzątania w stacji bazowej).

Podwozie AdaptiLift i niska obudowa

Patrząc na spód Roborocka Saros 10R od razu rzucają się w oczy spore podnoszone koła, które potrafią unieść robota, dzięki czemu pokonuje pojedyncze przeszkody o wysokości 3 cm lub nawet 4 cm w przypadku progów dwustopniowych – to system adaptacyjnego podwozia AdaptiLift. Niestety, nie mam w domu krzeseł na płozach czy wysokich progów, więc zorganizowałam prowizoryczny próg.

W jego roli wystąpił… blat deski skateboradingowej. To przeszkoda mocno nieoczywista, a kształt blatu jest tak nieregularny, że nawet nie sądziłam, że Saros 10R podejmie wyzwanie. Tymczasem… podjął i, w efekcie, ten “próg” pokonał. Nie za pierwszą próbą, która była dość nieudolna, ale za drugą czy trzecią wziął solidny rozbieg (znacznie się cofnął od przeszkody), wjechał na nią i przejechał. Jestem pod wrażeniem. A skoro poradził sobie z takim “progiem”, to ze standardowymi nie powinien mieć najmniejszych problemów. Tym bardziej, że odkurzacz uczy się przeszkód, dzięki czemu z każdym kolejnym razem powinien poradzić sobie z ich pokonaniem lepiej i, co też istotne, szybciej.

Sam odkurzacz, jak już wiecie, ma niecałe 8 cm grubości – dzięki temu, że nie ma wieżyczki z LiDAR-em, może wjeżdżać nawet pod niskie meble. Nie musicie się jednak obawiać o skuteczność nawigacji. Ta wykorzystuje system StarSight 2.0, który oparty jest na czujniku 3D ToF, kamerze RGB i AI. Z jazdą po mieszkaniu, jak i wykrywaniem przeszkód (nawet tych o wymiarach zaledwie 2×2 cm), radzi sobie doskonale. Również z tymi, które pojawiają się nagle – typu koty czy ich zabawki.

Swoją drogą, moje koty nie mają najmniejszych problemów z tym, że Roborock Saros 10R jeździ po domu i sprząta – nawet w trybie maksymalnym jest na tyle cichy, by im nie przeszkadzał. Potrafią koło niego stać jak gdyby nigdy nic, skakać nad nim czy po prostu wchodzić mu w drogę, bo taki mają kaprys. Oczywiście odkurzacz wykrywa zwierzęta i, jeśli sytuacja tego wymaga, omija je. Robi im też zdjęcia, dzięki czemu możemy je zobaczyć później jako wykryte przeszkody na mapie. Fajny bajer.

Oczywiście nie zabrakło też możliwości korzystania z kamery robota i podglądu na żywo, jak również dwustronnej komunikacji. Oznacza to, że możemy nie tylko podejrzeć, co dzieje się w domu podczas naszej nieobecności, ale też podsłuchać. I – oczywiście – mówić do swoich stęsknionych pupili.

Dodam jeszcze, że z robota można korzystać zarówno w dzień, jak i wieczorami – nawet, gdy nie jest zapalone światło. W warunkach słabego oświetlenia robot doświetla sobie przestrzenie, dzięki czemu nie ma problemu ani z nawigacją po mieszkaniu, ani z rozpoznawaniem i omijaniem przeszkód. Pomaga mu w tym również technologia bocznego unikania przeszkód VertiBeam, oparta na pionowym świetle strukturalnym. W rzeczywistości sporadycznie zdarza mu się bardzo blisko podjechać np. do podstawy krzesła obrotowego, ale odbija się od niej lekko i kontynuuje pracę.

Szczotka główna DuoDivide vs masa sierści i włosów

Pierwszy raz ze szczotką DuoDivide, będącą częścią systemu zapobiegającego plątaniu się włosów wokół szczotek Dual Anti-Tangle, miałam do czynienia podczas IFA 2024 w Berlinie – szczotka ta składa się z dwóch równoległych wałków o krótkim włosiu i spiralnych łopatkach, które obracają się z różną prędkością. Już wtedy moduł ten zwrócił moją uwagę, bo na stoisku firmy w fajny sposób prezentowano, jak skutecznie kieruje włosy w przestrzeń pomiędzy szczotkami, zapobiegając tym samym plątaniu się na niej włosów i sierści. Wiadomo jednak, że prezentacja prezentacją, a codzienne użytkowanie może przynieść zgoła odmienne rezultaty. Ale nie tym razem.

Postawiłam przed Roborockiem Saros 10R wyzwanie – tydzień bez zaglądania do jego szczotki głównej. Wyzwanie to o tyle duże, że w moim mieszkaniu, jak już wiecie, robot musi jeździć codziennie, a najlepiej, żeby robił to dwa razy na dobę, bo po porannym odkurzaniu już po kilku godzinach nie ma śladu – tak to jest z czterema kociakami. Oznacza to ogrom sierści i kociego żwirku wszędzie. A do tego dochodzą moje długie włosy.

Po tygodniu zajrzałam pod spód robota. Co się okazało, a co mnie w ogóle nie zaskoczyło, szczotki radzą sobie świetnie, w efekcie czego nie osadzają się na nich włosy ani sierść. Jedynie na ich końcach, przy systemie montażu, można znaleźć niewielką ilość włosów, ale jak na tyle cykli sprzątania, to jest ich naprawdę mało. W dodatku są bardzo łatwe do usunięcia. Przez moje wymagające testowe ręce przeszło już sporo odkurzaczy automatycznych i na ich tle Roborock Saros 10R wypada pod tym względem naprawdę dobrze.

Skuteczność sprzątania i szczotka boczna FlexiArm

Odkurzacz może pracować w przeróżnych trybach – może odkurzać i mopować jednocześnie, wyłącznie odkurzać, wyłącznie mopować lub działać w trybie inteligentnym Roborock SmartPlan 2.0, gdzie sam decyduje, również na podstawie zabrudzeń, jaką trasę obrać i z jaką intensywnością sprzątać.

Z racji sporej dawki zabrudzeń najczęściej sprzątam z wykorzystaniem maksymalnego trybu odkurzania (wyżej jest jeszcze Max+ z maksymalną mocą ssania HyperForce na poziomie ok. 20 000 Pa), w dodatku podwójnego, bo wtedy widoczne są najlepsze efekty.

A skoro o nich mowa. Cóż – wszelkiego rodzaju powierzchnie płaskie, typu panele czy gres, Roborock Saros 10R sprząta bez najmniejszych problemów – tym bardziej korzystając z wysuwanej szczotki bocznej, która jest wręcz nieoceniona. Ta ma asymetryczną konstrukcję w kształcie łuku i długie włosie, co zwiększa zasięg jej działania.

Najbardziej zagadkowa w przypadku szczotki bocznej jest kwestia jej zachowania na dywanach i wykładzinach. Robot potrafi na tym samym dywanie działać i… nie działać, czyli obracać szczotkę lub nie. Odkurzacz wykrywa dywan i automatycznie wyłącza szczotkę boczną, ale po chwili zjeżdża z niego, odkurza kawałek paneli, wraca na dywan i, jak gdyby nigdy nic, szczotka działała. Po czym znowu zjeżdża, znowu wykrywa dywan i… znowu wyłącza szczotkę boczną. Tak jest w salonie.

Analogiczna sytuacja ma jednak miejsce na wykładzinie w moim biurze. Robot wjeżdża na nią z obracającą się szczotką boczną, przez chwilę sprząta, po czym orientuje się, że to wykładzina i ją wyłącza. Innym razem, w tym samym miejscu, wykrycie wykładziny następuje już na progu, przez co szczotka boczna przestaje się obracać zanim na nią wjedzie.

Uczepiłam się tego tematu, bo – skoro nie ma się do czego przyczepić – to do czegoś trzeba ;) Ale faktem jest, że w moim przypadku jest to dość problematyczne, bo po odkurzeniu biura są miejsca, zwłaszcza przy krawędziach mebli czy przy podstawie drapaka (a w salonie przy łączeniu dywanu z panelami), które pozostają nieposprzątane.

W aplikacji nie znalazłam żadnej możliwości włączenia działania szczotki na dywanach i wykładzinach, a szkoda. Można to jednak rozwiązać aktualizacją oprogramowania, którą – jak udało mi się dowiedzieć – Roborock już szykuje. Kto wie, być może dołożyłam do tego małą cegiełkę. Ale to świetne wieści, bo tylko tego mi w tym sprzęcie brakuje. Spodziewajcie się jej w połowie kwietnia.

Mopowanie

Jeśli chodzi o mopowanie, Roborock Saros 10R ma dwa obrotowe pady mopujące, montowane magnetycznie. Co jednak najważniejsze, jeden z nich jest wysuwany, dzięki czemu po zakończeniu mopowania nie zostają suche pasy przy krawędziach.

Oczywiście tym, jak dużo wody będzie używać robot podczas mopowania, możemy sterować z poziomu aplikacji mobilnej – poziomów jest aż 30. Możemy też wybrać, jakiego rodzaju trasę ma obrać robot – te oznaczone są jako: szybka, ogólna, intensywna oraz intensywna+ (głębokie czyszczenie).

W ustawieniach możemy zdecydować, by robot – po wykryciu brudnego obszaru w trakcie mopowania – automatycznie wrócił do stacji dokującej w celu umycia mopa, a następnie przeprowadził podwójne mopowanie tego obszaru. Sprawdza się to naprawdę dobrze, bo obrotowe mopy potrafią sobie w takim ustawieniu poradzić nawet z lekko zaschniętymi plamami.

Co ważne, wjeżdżając na dywany, pady mopujące się podnoszą, by ich nie zmoczyć. Z tego samego powodu podczas mopowania podnosi się też szczotka boczna.

Czas działania

Roborock Saros 10R jest wyposażony w akumulator o pojemności 6400 mAh, który – według zapewnień producenta – może odkurzać przez nawet 180 minut w trybie cichym. Przy czym jest to tryb do takiego codziennego utrzymywania czystości w mieszkaniach bez zwierząt. Im wyższy tryb, tym czas pracy będzie krótszy. Co na to praktyka?

W trybie SmartPlan robot po odkurzeniu 23 m2 w 48 minut miał jeszcze zapas 65%. Gdy zakończył mopowanie 14 m2 (reszta to dywany) w 35 minut zostało mu 56% baterii.

W trybie Max+ wiadomo, że odkurzacz będzie wykorzystywał maksymalną moc ssania, jaką oferuje, i – siłą rzeczy – zwiększy zapotrzebowanie na energię. I tak też jest w rzeczywistości – po odkurzeniu 29 m2 w 67 minut zostało mu 35% baterii.

Standardowo jednak, jak już wspomniałam, odkurzacz odkurzał u mnie w trybie maksymalnym (bez plusa). W ok. 42 minuty sprzątnął ok. 20 m2 i zostawało mu jeszcze 69% zapasu.

Nigdy zatem intencjonalnie nie udało mi się rozładować robota całkowicie, stąd też brak sprawdzenia jak długo się ładuje. Z danych producenta wynika, że dość szybko – ok. 2,5 godziny.

Podsumowanie

Roborock Saros 10R to z całą pewnością jeden z najbardziej zaawansowanych odkurzaczy automatycznych dostępnych na rynku. Ma wszystko, czego można oczekiwać od flagowego modelu – wysoką siłę ssania, zapewniającą skuteczność odkurzania, wysuwaną szczotkę boczną i ramię mopa, podnoszoną konstrukcję, niski profil obudowy, szczotkę, która radzi sobie z plątaniną włosów i sierści zwierząt czy wreszcie wszechstronną stację bazową, dzięki której korzystanie z urządzenia jest maksymalnie bezobsługowe (wymaga od nas dolewania wody czystej i opróżniania wody brudnej, jak i wymiany worka na kurz raz na ok. 1,5 miesiąca).

Osobiście brakuje mi w nim tylko jednej rzeczy, którą można dodać w aktualizacji oprogramowania i która zostanie dodana – by szczotka boczna obracała się na dywanach i wykładzinach. Właściwie tylko ten jeden aspekt jest dla mnie problematyczny – oprócz tego robot spisuje się świetnie.

Są też mniejsze rzeczy, do których można mieć jakieś “ale”. Asystent głosowy Rocky nie działa w języku polskim, zestaw sprzedażowy jest ubogi (poza zapasowym workiem na nieczystości nie ma nic więcej), a i obudowa, przez zastosowanie lustrzanej powierzchni, jest trudna w utrzymaniu czystości.

Aktualna, premierowa cena Roborock Saros 10R, wynosi 5299 złotych. Po 23 marca cena wzrośnie do standardowej, czyli do 5699 złotych.

_

Lojalnie oznaczam niniejszy tekst jako lokowanie produktu, bo pojawia się w ramach współpracy płatnej z producentem. Roborock nie miał jednak wpływu na moją opinię na temat urządzenia.

Recenzja Roborock Saros 10R. Wjedzie wszędzie, posprząta wszystko?
Zalety
niska konstrukcja bez wieżyczki
pokonywanie progów do 3 cm (podwójnych do 4 cm)
skuteczność sprzątania i mopowania
bezproblemowe wykrywanie i omijanie przeszkód
szczotka DuoDivide zapobiegająca plątaniu się włosów i sierści
wysuwana szczotka boczna
wysuwane ramię mopa
moc ssania ok. 20000 Pa
mycie podkładek mopa w 80℃ i suszenie w 55℃
intuicyjna aplikacja w języku polskim
możliwość wykorzystania podglądu z kamery robota
stacja bazowa o ogromnej funkcjonalności
Wady
boczna szczotka nie działa na dywanach
asystent głosowy Rocky nie jest dostępny po polsku
piano black na obudowie stacji
w zestawie sprzedażowym tylko zapasowy worek na kurz
8.8
Ocena