Recenzja Asusa Zenfone Max Pro M1 – NFC i czysty Android za niewielkie pieniądze

Największa wada smartfonów Asusa w oczach potencjalnych klientów? Cukierkowa nakładka ZenUI, która – choć z roku na rok wygląda coraz lepiej – ma tyle samo zwolenników, co i przeciwników. Dla tych drugich idealną propozycją jest zatem Asus Zenfone Max Pro M1, pierwszy telefon tej firmy z czystym Androidem. Co najważniejsze, nie jest to jego jedyna zaleta.

Parametry techniczne Asusa Zenfone Max Pro M1:

Cena Asusa Zenfone Max Pro M1 w momencie publikacji recenzji: 1099 złotych

Wzornictwo, jakość wykonania

W cenie do 1000 złotych najmocniej na tle konkurencji wybija się Xiaomi Redmi Note 5. Wspominam o nim, bo gdy spojrzymy na Asusa Zenfone Max Pro M1, trudno nie zauważyć wizualnego podobieństwa do tego modelu (zresztą, same parametry też mają zbliżone). Skupmy się jednak na sprzęcie od tajwańskiego koncernu.

Aluminiowa obudowa, plastikowe wstawki w miejscach anten – właśnie tak, w skrócie, prezentuje się smartfon Asusa. Nie ma tu żadnych udziwnień, bryła jest przewidywalna, ale trudno stwierdzić, by był to jej minus. Do tego dobrze leży w dłoni, a za sprawą aluminium nie brudzi się i nie zbiera odcisków palców. Pod tym względem zasługuje na plus. Podobnie zresztą, jak ogólna jakość wykonania.

Nie ukrywam, że zaskoczeniem było dla mnie, że Asus wciąż zdecydował się na wykorzystanie portu microUSB zamiast iść w USB typu C. Pozytywny jest natomiast fakt, że nie zrezygnował z diody powiadomień.

Rozmieszczenie portów i złączy jest raczej standardowe. Na prawej krawędzi znajdziemy przyciski do regulacji głośności i włącznik, na przeciwległej – szufladkę z dwoma slotami kart nanoSIM i dodatkowo microSD. U góry jeden mikrofon, na dole – drugi mikrofon, port microUSB, głośnik mono i 3.5 mm jack audio.

Z tyłu telefonu podwójny obiektyw aparatu z diodą doświetlającą i czytnik linii papilarnych. Z przodu z kolei, nad ekranem (bez notcha!), znajdziemy czujnik światła, obiektyw aparatu, głośnik do połączeń telefonicznych i wspomnianą diodę powiadomień. I to tyle.

Wyświetlacz

W Asusie Zenfone Max Pro M1 zastosowano ekran IPS o przekątnej 6 cali i rozdzielczości 2160 x 1080 pikseli (Full HD+), co przekłada się na zagęszczenie pikseli na poziomie 402 punktów. To z kolei powoduje, że z czytelnością treści nie ma najmniejszych problemów. Jasne, rozdzielczość mogłaby być wyższa, ale w tej cenie QHD nie ma co się spodziewać.

Do tego kolejne kwestie. Kąty widzenia – bardzo dobre. Jasność ekranu, zarówno minimalna, jak i maksymalna – bez zarzutu. Reakcja na polecenia wydawane przez użytkownika – bezproblemowa i szybka. Trudno mieć tutaj jakiekolwiek zastrzeżenia.

W ustawieniach ekranu znajdziemy tryb światła niebieskiego (tutaj jako: podświetlenie nocne), który można ustawić zgodnie z harmonogramem, automatyczną regulację jasności ekranu, rozmiar czcionki i interfejsu, temperaturę barwową ekranu oraz funkcję odpowiedzialną za utrzymywanie podświetlonego ekranu, gdy na niego patrzymy (jako ciekawostkę dodam tylko, że jest to jedna z niewielu nieprzetłumaczonych na polski rzeczy w interfejsie).

Działanie, oprogramowanie

Zenfone Max Pro M1 jest pierwszym smartfonem w ofercie Asusa z czystym Androidem, przez co, nie ukrywam, byłam bardzo ciekawa, jak będzie sobie radził w codziennym użytkowaniu. Okazuje się, że jest całkowicie przyzwoicie, choć nie można o nim powiedzieć, by za jego działanie odpowiadały nad wyraz dobre komponenty. Mamy tu przecież zaledwie Snapdragona 636 z Adreno 512 i 4 GB RAM oraz Androida 8.1 Oreo właśnie w czystej postaci. Okazuje się jednak, że ten zestaw bardzo poprawnie sprawdza się podczas typowego użytkowania telefonu. Jasne, widać, że jest to telefon z niższej półki, ale nie zawiesza się na każdym kroku i po prostu dobrze działa.

Nawigacja po systemie jest standardowa, a zatem po lewej stronie od ekranu domowego mamy karty Google Now (w których szukajcie Tabletowo!). Przejście z ekranu głównego do listy aplikacji odbywa się przez przesunięcie palcem w górę ekranu (przesunięcie w dół w tym widoku nic nie powoduje). I to tak naprawdę tyle filozofii.

Zastosowanie czystego Androida wiąże się z jedną wadą: jest czysty (tak, a masło jest maślane). Chodzi mi o to, że Asus przyzwyczaił nas do masy (bardziej lub mniej przydatnych) dodatków w interfejsie. Tymczasem tutaj… nie znajdziemy zupełnie żadnych dodatków systemowych, przy których warto by było się chwilę zatrzymać, poza kilkoma gestami. Jest na przykład wybudzanie (i wygaszanie) ekranu podwójnym tapnięciem, uruchamianie aparatu przez dwukrotne wciśnięcie przycisku zasilania oraz włączanie aplikacji przez narysowaną na ekranie przypisaną do niej litery.

Benchmarki:
AnTuTu: 115422
Geekbench 4:
single core: 1342
multi core: 4920
3DMark:
Ice Storm Unlimited: 19696

Jeśli będziecie chcieli pograć, nie ma większego problemu – spędziłam trochę czasu na graniu z takie tytuły, jak Real Racing 3 czy Asphalt 8: Airborne, więc mogę potwierdzić, że są jak najbardziej grywalne, choć niekoniecznie na najwyższych detalach.

Spis treści:

1. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz. Działanie, oprogramowanie
2. Zaplecze komunikacyjne. Audio. Czas pracy. Aparat. Podsumowanie


Zaplecze komunikacyjne:
LTE, jakość rozmów: brak uwag zarówno do zasięgu, jak i do samych rozmów telefonicznych – wszystko OK,
dual SIM: nieaktywny, niehybrydowy, co oznacza, że można jednocześnie korzystać z dwóch kart nanoSIM i dodatkowo rozszerzyć pamięć wewnętrzną telefonu, dzięki niezależnemu slotowi kart microSD,
NFC: jest obecne na pokładzie egzemplarzy sprzedawanych w Polsce, aczkolwiek muszę zaznaczyć, że mój testowy model tego modułu nie miał, gdyż pochodził z innej dystrybucji,
GPS, Bluetooth, WiFi: brak problemów; WiFi jest jednozakresowe,
microUSB: cóż, spodziewałam się tu jednak – wreszcie – USB typu C, tymczasem wciąż jest tylko starszy standard,
microSD: wspominałam już, że jest niezależnie od dwóch gniazd na karty nanoSIM. Za jego pomocą możemy zwiększyć przestrzeń na pliki w telefonie, gdzie standardowo dostajemy 64 GB pamięci, z czego do wykorzystania zostaje 50,6 GB.

Test pamięci systemowej – AndroBench:
– szybkość ciągłego odczytu danych: 277,55 MB/s,
– szybkość ciągłego zapisu danych: 198,21 MB/s,
– szybkość losowego odczytu danych: 52,68 MB/s,
– szybkość losowego zapisu danych: 14,5 MB/s.

Audio. Określę to dwoma słowami: nic nadzwyczajnego. Dźwięk wydobywający się z głośnika mono jest płytki, charakteryzuje się wąską sceną, ale za to ma dużą zaletę – jest donośny.

Z pozytywów na pewno fakt, że Zenfone Max Pro M1 jest wyposażony w 3.5 mm jack audio, co oznacza, że można do niego podłączyć swoje ulubione słuchawki. Sama jakość jednak jest podobna jak dźwięku z głośnika – po prostu przeciętna.

Czytnik linii papilarnych

Chciałabym pozytywnie wypowiedzieć się na temat skanera odcisków palców w Zenfonie Max Pro M1, ale – niestety – nie mogę. Wszystko za sprawą tego, że, przynajmniej w moim egzemplarzu testowym, był mocno problematyczny. Objawiało się to tym, że bardzo często za pierwszym razem w ogóle nie reagował na przyłożenie do niego palca – dopiero kolejna próba kończyła się sukcesem. Dodatkowo muszę zauważyć, że najpierw pojawia się dźwięk odblokowania, dopiero chwilę później ekran faktycznie zostaje odblokowany – nie jest to ze sobą zgrane.

Pochwalić natomiast muszę samo ulokowanie czytnika. Znajduje się bowiem z tyłu obudowy, w miejscu, w które domyślnie wędruje palec wskazujący po wzięciu telefonu w dłoń.

Dodatkowym zabezpieczeniem biometrycznym jest rozpoznawanie twarzy, ale jest to rozwiązanie typowo software’owe, ukryte w Androidzie, które – niestety również – działa jak chce i zależnie od warunków oświetleniowych.

Akumulator

Pojemność akumulatora z cyfrą większą niż 3 z przodu zawsze powoduje uśmiech na mojej twarzy. I to nie politowania, a wprost przeciwnie – zadowolenia. W testowanym dziś smartfonie mamy ogniwo o pojemności aż 5000 mAh, co oznacza, że możemy liczyć na możliwość korzystania z telefonu przez dłuższy czas niż w przypadku większości konkurencyjnych rozwiązań. A przynajmniej w teorii tak być powinno.

Praktyka pokazuje, że tak jest w rzeczywistości. Dwie doby działania z daleka od ładowarki nie stanowią dla tego modelu wyzwania, a – jak wiecie – bardzo rzadko mam okazję pisać te słowa. To oznacza, że w przypadku osób mniej wymagających, czas ten spokojnie może się wydłużyć do trzech dni.

Czas na włączonym ekranie (czyli SoT, Screen on Time) wynosi średnio 7-8,5 godziny podczas korzystania z LTE lub w trybie mieszany, natomiast potrafi dojść nawet do 10 godzin przy niższej jasności ekranu i w domowym zaciszu (na WiFi).

Ładowanie telefonu trwa niecałe trzy godziny.

Aparat

Ważna uwaga z mojej strony dotyczy nie samego aparatu – bo jakość zdjęć z niego jest taka, jakiej można oczekiwać w jego cenie – ale samego interfejsu. Gdy pierwszy raz włączyłam aparat, nie ukrywam, trochę się przeraziłam, bo tym, co ujrzały moje oczy, była stara androidowa aplikacja aparatu. Niestety, kolejne aktualizacje oprogramowania, jakie w międzyczasie trafiały na testowany sprzęt (a było ich, jeśli dobrze liczę, cztery lub pięć!), nic w tej kwestii nie zmieniły i – kolejne niestety – mam potwierdzenie, że zmiana domyślnej aplikacji aparatu (ani jej aktualizacja) nie jest planowana. Szkoda. Ale jednocześnie warto pamiętać, że Google Play jest pełen alternatywnych aplikacji tego typu.

Nauczona doświadczeniem, do możliwości fotograficznych smartfonów za ok. 1000 złotych podchodzę zawsze z dużym dystansem i raczej niewielkimi wymaganiami. I chyba słusznie, bo każdy kolejny sprzęt w tej półce cenowej wyłącznie potwierdza regułę: w dzień zdjęcia wychodzą w porządku (ale bez szału), natomiast im mniej światła, tym większe szumy i spadek szczegółowości. Przypadek Zenfone’a Max Pro M1 również to potwierdza, o czym możecie przekonać się sami, oglądając załączone przeze mnie przykładowe zdjęcia zrobione za pomocą duetu 13 Mpix + 5 Mpix z tyłu oraz 8 Mpix z przodu. Na pochwałę zasługuje świetnie działający HDR.

Jeśli chodzi o wideo, możemy je nagrywać maksymalnie w 4K. Faktem jest jednak, że o ile ogólna jakość jest OK, tak brakuje stabilizacji obrazu.

To jaki w końcu jest ten Asus Zenfone Max Pro M1? Podsumujmy

Asus Zenfone Max Pro M1 to propozycja z niższej-średniej półki cenowej dla wszystkich, którzy szukają poprawnie działającego telefonu. Urządzenie to ma wiele zalet, wśród których na czele trzeba wymienić NFC, 64 GB pamięci wewnętrznej, czystego Androida, niehybrydowy dual SIM i oczywiście ponadprzeciętny czas działania. Gdy popatrzycie na sprzęt dostępny za podobne pieniądze, nagle okaże się, że Zenfone Max Pro M1 jest bezkonkurencyjny, gdy mówimy o smartfonach z NFC do 1100 złotych.

Jeśli miałabym Zenfone’a Max Pro M1 podsumować jednym zdaniem, stwierdziłabym, że jest to solidny smartfon dla średnio-wymagających osób, które nie zwracają uwagi na detale w postaci aplikacji aparatu (czy samego aparatu, bo ten jest tu przeciętny) czy portu microUSB. Bo prawda jest taka, że cała reszta, w cenie wynoszącej ok. 1100 złotych, stoi po prostu na bardzo dobrym poziomie – a na pewno na takim, którego można się spodziewać.

A co Wy myślicie na temat Asusa Zenfone Max Pro M1? Dajcie znać w komentarzach!

Spis treści:

1. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz. Działanie, oprogramowanie
2. Zaplecze komunikacyjne. Audio. Czas pracy. Aparat. Podsumowanie

Exit mobile version