Recenzja NVIDIA Shield Tablet 32 GB LTE – najlepszy tablet dla graczy?

NVIDIA to jeden z najpopularniejszych na świecie producentów układów graficznych. Od jakiegoś czasu próbuje jednak swoich sił również na rynku urządzeń mobilnych, czego efektem jest rodzina produktów zebranych pod wspólną nazwą – Shield. Mimo że marka ta jest jeszcze dość młoda, to jednak zdążyła już zaliczyć kilka dość głośnych wzlotów i upadków.

Pierwsze urządzenie wydane pod nazwą NVIDIA Shield, czyli niewielka konsola przenośna z systemem Android, potraktowana została przez graczy jako zaledwie ciekawostka i nie osiągnęła zbyt wielkiego sukcesu. Jej następca, czyli NVIDIA Shield Tablet, poradził sobie znacznie lepiej, robiąc wokół siebie dużo zamieszania jeszcze na długo przed oficjalną premierą, wwiercając się tym samym w świadomość graczy jako najciekawszy gameingowy tablet na rynku. Niestety, jakiś czas po rozpoczęciu sprzedaży w sieci pojawiła się fala krytyki dotycząca niskiej jakości wykonania tabletu, który – według niektórych – dosłownie rozpadał się w rękach. Mimo że problem ten dotyczył tak naprawdę jedynie niewielkiej części egzemplarzy, które trafiły do obiegu, to jednak zgodnie z panującą obecnie modą został on rozdmuchany przez internautów, co popsuło nieco wizerunek produktu. Całe to zamieszanie sprawiło, że najnowszy reprezentant rodziny Shield, czyli NVIDIA Shield Tablet 32 GB LTE, trafił do sprzedaży z miesięcznym poślizgiem. Po spędzeniu w jego towarzystwie kilkunastu dni mogę jednak powiedzieć z czystym sumieniem, że warto było czekać.

Parametry techniczne NVIDIA Shield Tablet LTE:

BUDOWA, WYKONANIE

Po wspomnianej we wstępie wpadce z pękającymi rogami, firma NVIDIA zadbała o to, by wykonanie najnowszego modelu ich tabletu stało na najwyższym możliwym poziomie. Urządzenie, które otrzymałem do testów, stanowiło więc solidną, sztywną bryłę, wyraźnie dającą nam do zrozumienia, że mamy do czynienia ze sprzętem z wyższej półki. Nie ma tu mowy o jakimkolwiek skrzypieniu czy wyginaniu się obudowy podczas użytkowania, ani tym bardziej o jakichkolwiek szczelinach wynikających ze złego spasowania elementów. Tablet ten wydawał się minimalnie cięższy od innych 8-calowców, z którymi miałem do czynienia, jednak nie na tyle, bym mógł uznać to za wadę (waga, razem z dołączoną osłoną ekranu, wynosiła około 460 g). „Plecy” urządzenia pokryte zostały gumowaną, całkiem przyjemną w dotyku powłoką, która zapobiega przypadkowemu wyślizgnięciu się tabletu z dłoni (a przy okazji nie zbiera tak mocno odcisków palców).

Pierwszą rzeczą, która rzuca się w oczy po wyjęciu tabletu z pudełka, są jego głośniki. Nie dość, że umieszczono je po bokach ekranu, dzięki czemu skierowane są prosto na użytkownika, to jeszcze wyposażono je w obudowę typu Bass-Reflex, posiadającą dwa otwory na bocznych krawędziach urządzenia, wykorzystujące drgania tylnej strony membrany głośnika do poszerzenia pasma przenoszenia. Przyznam szczerze, że z początku podchodziłem do tego rozwiązania nieco sceptycznie, gdyż obawiałem się, że trzymając tablet w pozycji horyzontalnej będę tłumił dźwięk dłońmi, jednak w praktyce okazało się, że nic takiego nie miało miejsca. Dźwięk jest całkiem głośny i klarowny, oczywiście jak na urządzenie o takich rozmiarach, chociaż muszę przyznać, że nie odczułem jakoś specjalnie zalet płynących z zastosowanej konstrukcji. Efektem ubocznym rozmieszczenia głośników są natomiast dość grube ramki po bokach ekranu, które nieco odbiegają od obecnych trendów na odchudzanie tabletów gdzie tylko się da.

Tablet Shield wyposażony został w dość standardowy, jak na urządzenia tego typu, zestaw przycisków i złączy. Na górnej krawędzi urządzenia włącznik i dwa przyciski odpowiadające za regulację poziomu głośności. Obok nich znajdziemy dwa sloty: na kartę microSD (maks. 64 GB) oraz SIM. Na prawym skraju górnej krawędzi znalazło się zaś miejsce na rysik, o którym więcej napiszę w dalszej części recenzji. Zestaw ten uzupełniają złącza: microUSB i miniHDMI oraz wyjście słuchawkowe 3.5 mm, które umieszczono nad lewym otworem bass-reflex. Początkowo obawiałem się, że takie rozwiązanie utrudni np. obsługę tabletu w trybie horyzontalnym podczas ładowania, jednak na szczęście wszystkie złącza zostały umieszczone na tyle wysoko, że nie utrudniają nam korzystania z urządzenia.

WYŚWIETLACZ

Większość urządzeń reklamowanych jako tablety dla graczy charakteryzuje się ekranem o przekątnej 7 cali. Shield Tablet wyróżnia się więc na tle konkurencji nieco większym, bo aż 8-calowym wyświetlaczem. Mimo że jeden cal więcej teoretycznie nie powinien sprawiać zbyt wielkiej różnicy, to jednak w tym konkretnym przypadku rozmiar ekranu ma naprawdę spore znaczenie. Należy bowiem pamiętać, że tablet projektowany był pod kątem współpracy z padem, a co za tym idzie – oglądania go z nieco większej odległości niż zwykle. Cała koncepcja zestawu tablet + pad ległaby przecież w gruzach, gdyby użytkownik, siedząc wygodnie w fotelu, nie widział, co dzieje się na ekranie postawionym na stole lub trzymanym na kolanach. 8 cali sprawdza się w tym wypadku całkiem dobrze, chociaż nie obraziłbym się wcale, gdyby do sprzedaży trafiła również wersja 10-calowa.

Złego słowa nie można natomiast powiedzieć o jakości samego wyświetlacza. Rozdzielczość 1920 x 1200 pikseli, w połączeniu z dobrym odwzorowaniem kolorów sprawia, że niezależnie od tego czy gramy w grę, oglądamy film czy przeglądamy strony internetowe, wszystko wygląda naprawdę dobrze. Tablet oferuje też całkiem niezłe kąty widzenia i duży zakres kontroli nad poziomem jasności ekranu. Jedyną jego wadą jest fakt, iż dość przeciętnie radzi on sobie z ostrym światłem słonecznym.

AKCESORIA

Wraz z testowym egzemplarzem tabletu do naszej redakcji trafiły również oba dedykowane mu akcesoria, czyli osłona ekranu i pad. Mimo że sprzedawane są one oddzielnie, to jednak bez nich nie będziemy w stanie skorzystać z większości dodatkowych funkcji oferowanych przez tablet. Rozważając zakup warto więc wziąć pod uwagę dodatkowy koszt akcesoriów lub możliwość zakupu jednego z gotowych zestawów oferowanych przez polskie sklepy.

Pierwsze ze wspomnianych akcesoriów, czyli osłona ekranu, pełni również rolę podstawki, umożliwiającej nam ustawienie tabletu na płaskiej powierzchni, co przydaje się zwłaszcza gdy chcemy grać za pomocą pada. Akcesorium wykorzystuje magnesy zarówno do przytwierdzenia się do dolnej krawędzi tabletu, jak i przywierania do ekranu (wraz z funkcją usypiania i wybudzania tabletu przy zamykaniu i otwieraniu osłony) oraz składania się w podstawkę. W tym ostatnim wypadku możliwość swobodnego przesuwania końcówki osłony po plecach tabletu pozwala nam na całkiem swobodną regulację kątu nachylenia urządzenia względem podłoża. Jak przystało na dedykowane akcesorium, osłona całkiem ładnie i estetycznie komponuje się z tabletem, nie pogrubia go zbytnio i nie obciąża. Osobiście wolałbym jednak zastąpić ją jakimś pełnoprawnym etui chroniącym nie tylko ekran, ale i całą obudowę i nie zdziwiłbym się, gdyby wielu nabywców tego tabletu zdecydowało się na takie rozwiązanie. Należy pamiętać jednak o tym, że w przypadku Shielda bez podstawki ani rusz, dlatego też poszukując alternatywnej osłony warto sprawdzić, czy spełnia ona ten wymóg.

Drugim ważnym akcesorium jest bezprzewodowy pad zaprojektowany specjalnie z myślą o współpracy z tabletem Shield. Jako że na co dzień korzystam głównie z pada do X360 model zaprojektowany przez NVIDIĘ wydał mi się na początku nieco zbyt duży i toporny, jednak nie na tyle, by trzymanie go w dłoniach było niekomfortowe. Dość szybko okazało się zresztą, że powiększona obudowa mieści w sobie kilka naprawdę świetnych rozwiązań, których próżno szukać w produktach konkurencji. Zacznijmy jednak od podstaw: kontroler wyposażony został w dwa analogowe grzybki działające również jako przyciski, krzyżak i okrągłe przyciski wzorowane na X360 oraz dwie pary bumperów i triggerów. Krótko mówiąc: standard, do którego zdążył się już przyzwyczaić każdy, kto spędził chociaż kilka godzin z którąkolwiek z współczesnych konsol. Dużo ciekawiej prezentują się natomiast dwa trójkątne panele dotykowe umieszczone po środku pada. W górnym znajdziemy logo NVIDII pełniące rolę włącznika i przycisku funkcyjnego w wybranych aplikacjach, przycisk start oraz dwa przyciski charakterystyczne dla systemu Android (cofnij i home). Dłuższe przytrzymanie poszczególnych obszarów pozwala zaś na obsługę dodatkowych funkcji: Twitch, Game Stream i ShadowPlay (do których wrócimy za chwilę). Dolny trójkąt pełni natomiast rolę gładzika, po dotknięciu którego na ekranie tabletu pojawia się kursor myszy. Funkcja ta okazuje się naprawdę przydatna, gdy chcemy szybko skorzystać z typowo dotykowej aplikacji (np. przeglądarki internetowej) nie wypuszczając pada z rąk. Warto jednak zaznaczyć, że w ustawieniach kontrolera możemy aktywować również funkcję obsługi kursora za pomocą prawego analogu, co osobiście wydało mi się znacznie wygodniejszy rozwiązaniem. Pod touchpadem znajdziemy natomiast przyciski do regulacji głośności. Niestety, akurat ten element wykazywał czasami dziwne skłonności do kompletnego wyciszania dźwięku w momencie, w którym chciałem jedynie delikatnie zmniejszyć głośność. Problem ten występował jednak jedynie w wybranych grach, więc podejrzewam, że była to wina software, a nie samego kontrolera.

Na górnej krawędzi pada znajdziemy zaś złącze umożliwiające podłączenie słuchawek z mikrofonem, port USB służący do ładowania urządzenia oraz mikrofon, dzięki któremu możemy wydawać polecenia głosowe. Podsumowując, dedykowany pad ma w sobie wszystko, co trzeba, by można było wygodnie korzystać z tabletu bez dotykania go, co na pierwszy rzut oka może wydawać się nieco dziwacznym pomysłem, jednak w praktyce sprawdza się naprawdę świetnie.

SHIELD JAKO KONSOLA PRZENOŚNA

Zupełnie inny temat stanowi jednak sama idea używania pełnowymiarowego pada w połączeniu z urządzeniem mobilnym. Do niedawna praktycznie wszystkie tablety dla graczy oferowały nam przyciski wbudowane w obudowę urządzenia. Rozwiązanie to miało wprawdzie kilka wad, takie jak zwiększone rozmiary tabletu i pewne kompromisy w konstrukcji (takie jak dziwne, miniaturowe analogi w recenzowanym niedawno na naszych łamach Archos Gamepad 2), ale też jedną kolosalną zaletę: pozwalały na granie w dowolnym miejscu i pozycji, pozwalającej nam na trzymanie tabletu oburącz. W przypadku Shielda sprawa wygląda niestety nieco inaczej. Duet pad + podstawka rządzi, gdy mamy do dyspozycji chociaż odrobinę sztywnej, płaskiej powierzchni w postaci biurka, stolika czy taboretu. Schody zaczynają się wtedy, gdy wokół brak czegokolwiek, na czym można by wygodnie postawić nasz tablet. Pół biedy jeśli mamy przynajmniej wygodne miejsce do siedzenia, gdyż wtedy można położyć tablet na udach. Znalezienie wygodnej pozycji do grania na kanapie bądź w łóżku wymagało już jednak ode mnie nieco gimnastyki i ostatecznie zaowocowało wynalezieniem sposobu polegającego na postawieniu tabletu na brzuchu i trzymaniu pada za ekranem, dzięki czemu własne dłonie nie zasłaniały mi widoku, a nadgarstki dodatkowo stabilizowały całe urządzenie. Podejrzewam, że przy odrobinie wprawy dałoby się podobnym sposobem grać na stojąco, jednak taka zabawa wiązałaby się ze sporym ryzykiem upuszczenia tabletu.

Co tu dużo mówić, wszystko to wypada nieco blado na tle produktów konkurencji, których filozofia działania zamyka się w zdaniu „weź tablet w ręce i graj”. I tu właśnie leży pies pogrzebany. Kluczowe pytania, na które musimy odpowiedzieć sobie przed zakupem zestawu Tablet + pad + etui to nie tylko JAK, ale też GDZIE chcemy z niego korzystać. Traktowanie Shielda jak typowej przenośnej konsoli, którą wyciągniemy z kieszeni, by zagrać w coś „na szybko” czekając na autobus, przyniesie nam tylko rozczarowanie. Jeśli jednak wspomniane niedogodności nie stanowią dla nas problemu, to NVIDIA Shield Tablet może okazać się najlepszym przyjacielem mobilnego gracza.

Zacznijmy od rzeczy oczywistej: w obudowie Shielda chowają się naprawdę potężne wnętrzności. Nikogo raczej nie zaskoczy więc fakt, że tablet ten nie miał problemów z odpaleniem żadnej spośród „zwykłych” gier ze sklepu Google Play. Wszystkie topowe produkcje wykorzystywane przez nas do testowania wydajności urządzeń mobilnych (Dead Trigger 2, Asphalt 8, GTA San Andreas, itd.) śmigały tu bez zająknięcia na najwyższych ustawieniach. Co więcej, wysokie parametry techniczne urządzenia pozwoliły twórcom przygotować kilka tytułów dostępnych obecnie wyłącznie na Shielda i jego krewniaków. Prym wśród nich wiodą konsolowo-pecetowe hity, takie jak Half-Life 2, Portal czy Trine 2. Produkcje te prezentują się naprawdę świetnie, a po podłączeniu tabletu do telewizora trudno zauważyć różnicę między tabletowym a konsolowym wcieleniem danej gry. W wyszukiwaniu produkcji stworzonych z myślą o urządzeniach z serii Shield (a także „zwykłych” gier ze wsparciem dla dedykowanego kontrolera) pomoże nam aplikacja Shield Hub, która została wykonana jasno i przejrzyście. Jeśli jednak okaże się, że interesująca nas gra nie współpracuje z kontrolerem, NVIDIA przygotowała dla nas narzędzie do ręcznego mapowania przycisków kontrolera pod wybrane fragmenty ekranu. Jak to zwykle bywa w przypadku takich rozwiązań, samodzielne ustawianie sterowania wymaga odrobiny praktyki, jednak znacznie zwiększa nam paletę gier, w które możemy zagrać korzystając z pada.

Kwestie sporną może natomiast stanowić ilość pamięci, w jaką wyposażono tablet. Testowany model posiadał jej 32 GB, z czego 25,63 GB dostępne dla użytkownika. Teoretycznie daje nam to więc możliwość zapisania od kilku do kilkunastu „dużych” gier lub kilkudziesięciu mniejszych produkcji, co moim zdaniem powinno zaspokoić potrzeby znacznej większości użytkowników. Bardziej wymagający mogą natomiast rozszerzyć pamięć korzystając z kart micro SD o maksymalnej pojemności 64 GB (z możliwością przenoszenia aplikacji na kartę). Nadal nie jest to więc 128 GB oferowanych przez niektóre produkty konkurencji, jednak szczerze mówiąc uważam, że tego typu urządzenie wcale nie potrzebuje tak dużego „magazynu”.

Bogata oferta tytułów ze sklepu Google Play stanowi bowiem dopiero przystawkę przed daniem głównym, czyli dwiema dodatkowymi usługami związanymi ze strumieniowaniem gier. Pierwsza z nich to NVIDIA GRID, czyli znajdująca się obecnie w fazie testów Beta usługa pozwalająca na odpalanie na tablecie konsolowych i pecetowych tytułów korzystając z mocy obliczeniowej chmury. Przyznam szczerze, że początkowo podchodziłem do testów z maksymalną rezerwą, gdyż wszystko wskazywało na to, że funkcja ta najzwyczajniej w świecie nie ma prawa u mnie działać. Jedyny serwer obsługujący wspomnianą usługę znajduje się bowiem w Kalifornii, co wróżyło duże opóźnienia. Jakby na domiar złego mój domowy router nie spełniał minimalnych wymagań aplikacji, o czym zresztą poinformowała mnie ona zaraz po odpaleniu. Niezrażony tym faktem wybrałem jednak opcję „continue anyway”, a moim oczom ukazała się lista kilkunastu tytułów dostępnych obecnie za darmo dla testujących usługę. Trzeba przyznać, że dostępna paleta gier została dobrana naprawdę świetnie, dzięki czemu każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Wielbiciele FPS-ów mogą zagrać w dwie części Borderlands i Dead Island, fani wyścigów mają GRID i Gas Guzzlers Extreme, zwolennicy TPP wybiorą dwie części Darksiders i Saints Row the Third, a dla maniaków bijatyk przygotowano Street Fighter IV i Street Fighter X Tekken.

Nie licząc na zbyt wiele wybrałem spośród nich Wiedźmina 2, po czym cierpliwie czekałem na pokaz slajdów, który utwierdziłby mnie w przekonaniu, że GRID nie jest usługą przystosowaną do polskich realiów. Nawiązanie połączenia z serwerem zajęło jej wprawdzie nieco czasu, jednak gdy już ruszyła okazało się, że gra działa zupełnie płynnie, chociaż w nieco niższej rozdzielczości niż oryginał. Co więcej, przez cały okres testów nie miałem ani jednego przypadku zerwania połączenia, zacięcia aplikacji czy nieudanej próby odpalenia gry. Oczywiście nie oznacza to jeszcze, że usługa działa u nas idealnie. W niektórych tytułach zdarzały się wyraźne opóźnienia w sterowaniu, co najłatwiej było odczuć w grach Borderlands i Saints Row, w których precyzyjne celowanie graniczyło z cudem. Część gier strumieniowana zaś była w zauważalnie niższej rozdzielczości. Znaczna większość oferowanych tytułów była jednak w pełni grywalna i prezentowała się po prostu świetnie, co jest naprawdę godnym podziwu wynikiem, jak na usługę, która teoretycznie nie powinna nawet działać. Próbowałem podpytać przedstawicieli NVIDI o przyszłość Grid i udało mi się dowiedzieć dwóch ważnych rzeczy. Po pierwsze, już niedługo uruchomiony zostanie europejski serwer, co w pewnym stopniu wyeliminuje opóźnienia i zapewni jeszcze lepszą jakość strumieniowania. Po drugie, jak na razie nie ma żadnych planów dotyczących wprowadzania dodatkowych opłat, co oznacza, że każdy, kto nabędzie Shielda, otrzymuje niejako za darmo dwanaście dużych hitów (a wiele wskazuje też na to, że liczba ta jeszcze urośnie).

Druga usługa związana ze strumieniowaniem nosi nazwę Game Stream i polega na wykorzystywaniu tabletu w roli zdalnego ekranu dla gier odpalanych na PC (również za pośrednictwem Steam Big Picture). Do poprawnego działania wymaga ona jednak posiadania komputera wyposażonego w jedną z kilkunastu dedykowanych kart graficznych z rodziny GTX. Niestety, brak dostępu do kompatybilnego urządzenia nie pozwolił mi na przetestowanie tej funkcji.

Na koniec warto też dodać, że osoby mające ambicje, by zostać gwiazdami internetu, znajdą tu również pełną integrację z serwisem Twitch, ułatwiającym jednoczesny streaming tego, co dzieje się na ekranie i twarzy gracza (przednia kamerka wyposażona została w matrycę 5 Mpix) ku uciesze internautów, którzy z jakiegoś powodu chcą obserwować na żywo nasze zmagania. Osoby prowadzące np. vlogi poświęcone grom ucieszy natomiast z pewnością fakt, że Shield Tablet wyposażony został również w funkcję nagrywania tego, co dzieje się na ekranie (funkcja ShadowPlay), co stanowi nieocenioną pomoc dla ludzi chcących publikować wszelkiej maści gameplaye, wideorecenzje i inne nagrania związane z grami. Obie funkcje można aktywować za pomocą pada, dzięki czemu zawsze jesteśmy w stanie rozpocząć nagrywanie/streaming od razu, gdy na ekranie zacznie się dziać coś ciekawego. Niestety, w praktyce okazuje się, że nagrywanie nawet w najniższej jakości wyraźnie spowalnia działanie gier odpalanych na tablecie, przez co cała funkcja jak na razie mija się nieco z celem. Próby ustawienia wyższej jakości przy bardziej wymagających grach kończyły się zaś zamknięciem aplikacji. Pozostaje więc mieć nadzieję, że firmie NVIDII uda się rozwiązać ten problem wraz z którąś z nadchodzących aktualizacji, gdyż funkcja ta zapowiada się naprawdę obiecująco.

SHIELD JAKO DOMOWE CENTRUM ROZRYWKI

Wszystkie wspomniane wcześniej możliwości oferowane przez Shield Tablet nabierają jednak zupełnie nowego wymiaru, gdy podłączymy tablet do telewizora, korzystając z wbudowanego złącza miniHDMI. Urządzenie zostało bowiem wyposażone w specjalny tryb konsolowy, przystosowany do oglądania na dużym ekranie i obsługi za pomocą pada. Zarówno tytuły z Nvidia Shield Hub, jak i „duże” produkcje strumieniowane przez usługi Grid i Gamestream zyskują wiele, gdy obcujemy z nimi siedząc w wygodnym fotelu przed słusznych rozmiarów ekranem (chociaż w tym drugim przypadku dodawanie tabletu do równania nieco mija się z celem). Wtedy też możemy wreszcie w pełni docenić wszystkie dodatkowe zalety dedykowanego kontrolera, takie jak wbudowany gładzik, wyszukiwanie głosowe czy nawet możliwość podłączenia do niego słuchawek. Wszystko to sprawia bowiem, że pad idealnie nadaje się nie tylko do grania, ale też np. sterowania odtwarzaczem multimedialnym, przeglądania Youtube, przewijania zdjęć i wielu innych rzeczy, do których wykorzystuje się obecnie tak zwane Smart TV. Tablet NVIDII nie jest jeszcze wprawdzie w stanie zastąpić pełnowymiarowej konsoli, jednak znajduje się on na dobrej drodze, by tego dokonać. Jeśli twórcom urządzenia uda się rozwinąć usługę Grid i nakłonić większe grono deweloperów do produkcji nowych gier wykorzystujących moc Shielda (bo nie oszukujmy się, porty hitów sprzed kilku lat, jakkolwiek udane by nie były, nie przekonają nikogo do zakupu nowej platformy do gier) to może się on stać naprawdę realną alternatywą dla obecnych gigantów konsolowego rynku. Oczywiście mam świadomość, że jest to mocno optymistyczne podejście do tematu, jednak usługa Grid utwierdziła mnie ostatecznie w przekonaniu, że granie w chmurze ma przed sobą naprawdę świetlaną przyszłość.

SHIELD JAKO „ZWYKŁY” TABLET

W komentarzach do poprzednich artykułów dotyczących Shielda wiele osób pytało się, jak tablet NVIDII sprawdza się z punktu widzenia „normalnego” użytkownika, którego niezbyt interesuje cała ta gamingowa otoczka (i który nie myśli nawet o zakupie dedykowanego pada). W tym przypadku wiele zależy jednak od tego, czego właściwie oczekujecie od urządzenia. Jeśli zależy wam głównie na szybkości i płynności działania, możecie brać go w ciemno, gdyż pod tym względem naprawdę miażdży on większość konkurencji. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że jest to najpłynniej działający tablet z Androidem, jaki kiedykolwiek miałem w ręku. Pozytywne zaskoczenie stanowią też kamerki wbudowane w urządzenie. Zarówno przednia, jak i tylna wyposażona została w taką samą matrycę 5 Mpix  (jedyna różnica to brak funkcji autofocus w przedniej), co z pewnością ucieszy osoby korzystające np. z komunikatora Skype. Nie wyobrażam sobie też, by ktokolwiek mógł narzekać tu na jakieś braki w temacie łączności. Testowany przeze mnie model wyposażony był bowiem w moduły WiFi, LTE, GPS i Bluetooth, co powinno w zupełności wystarczyć do zaspokojenia potrzeb nawet najbardziej wymagających użytkowników.

Jedyną rzeczą, która dość poważnie mnie rozczarowała, było odtwarzanie filmów. Domyślny odtwarzacz nie radził sobie z niemal połową testowych plików. Sytuacja poprawiła się znacznie po zainstalowaniu MX Player, jednak nie wyeliminowała wszystkich problemów. Szczegółowe wyniki testów za pomocą wspomnianej aplikacji prezentują się następująco:

Pomijając ten jeden mankament, konsumpcja treści w rozmaitych formach we wszelkich formach sprawdza się wyśmienicie, zwłaszcza że, jak już wcześniej wspomniałem, tablet ten może pochwalić się porządnym ekranem i całkiem niezłymi głośnikami. Sprawa komplikuje się nieco, gdy zależy nam na czymś więcej niż rozrywce. 8 cali to jednak nieco zbyt mała powierzchnia robocza, by można było myśleć o jakimś sensownym wykorzystaniu mocy drzemiącej w tym urządzeniu, a jednocześnie zbyt duży rozmiar, by można było traktować je jako „kieszonkowy” tablet. Oczywiście rozumiem, że ile ludzi tyle różnych potrzeb i z pewnością znajdzie się wiele osób, dla których 8 cali stanowi optymalny rozmiar ekranu, jednak osobiście uważam, że na rynku dostępne są lepsze rozwiązania dla osób, którym naprawdę zależy na urządzeniu służącym głównie do pracy.

RYSIK

Rysik dołączony do tabletu stanowił jedną z niewielu jego cech niezwiązanych bezpośrednio z grami, wykorzystywanych przez producenta do promowania tego urządzenia. W zapowiedziach prezentował się on całkiem imponująco, dlatego też do testów podchodziłem dość optymistycznie, ale też ze sporymi oczekiwaniami. Trzeba przyznać, że akcesorium to robi na pierwszy rzut oka naprawdę pozytywne wrażenie. Domyślnie, po wyjęciu go ze schowka znajdującego się w prawym górnym rogu tabletu, naszym oczom ukazuje się okienko z ikonami aplikacji współpracujących z rysikiem. Szybka wycieczka do panelu ustawień informuje nas o tym, że możemy nie tylko dowolnie dodawać i usuwać aplikacje z tej listy, ale też wybrać jeden program automatycznie odpalający się po wyciągnięciu rysika, co jest niezwykle przydatną opcją, jeśli np. korzystamy z tabletu w roli elektronicznego notatnika. Wśród innych opcji znajdziemy też możliwość dodania dwóch nowych przycisków do dolnej belki systemu Android. Pierwszy z nich pozwala wykonywać szybkie zrzuty ekranu z możliwością zaznaczenia rysikiem interesujących nas fragmentów. Drugi aktywuje funkcję palm rejection, dzięki której tablet przestaje reagować na dotyk (alternatywą jest brak palm rejection lub automatyczna aktywacja tej funkcji po dotknięciu rysikiem ekranu, z możliwością utrzymania jej przez kilka sekund po odjęciu). Od strony software’owej wszystko wygląda więc całkiem sensownie, przejrzyście i użytecznie. Niestety, czar pryska, gdy przychodzi nam wykorzystać rysik w praktyce.

Mimo że akcesorium całkiem wygodnie leży w dłoni, to jednak nie da się ukryć faktu, że jest to po prostu nieco lepiej zaprojektowany pasywny rysik, który wcale nie różni się aż tak bardzo od swoich niemarkowych kuzynów leżących na sklepowych półkach. Kilka dedykowanych aplikacji posiada wprawdzie funkcję symulowania zmiany siły nacisku (prawdopodobnie poprzez rozpoznawanie, jak bardzo spłaszczyła się końcówka), jednak są to bardziej ciekawostki niż chociażby półprofesjonalne narzędzia.

Bez rewelacji wypada też pisanie notatek. Wprawdzie funkcja palm rejection działa sprawnie, co pozwala nam wykorzystywać rysik w praktycznie każdym z popularnych notatników, jednak w większości z nich opóźnienia podczas pisania są odrobinę zbyt duże, by można było mówić o pełnym komforcie użytkowania. Mimo najszczerszych chęci nie mógłbym polecić tego rozwiązania osobom korzystającym na co dzień z programów OneNote lub Evernote. Dedykowane notatniki zainstalowane fabrycznie w pamięci urządzenia sprawują się nieco lepiej, ale nie są na tyle dobre, by skłonić kogoś do przesiadki z jego ulubionych aplikacji. Nie zrozumcie mnie źle, wbudowany rysik jest bez wątpienia cennym dodatkiem, a sposób, w jaki współpracuje on z tabletem sprawia, że jest on znacznie bardziej funkcjonalny niż inne pasywne alternatywy, jednak z pewnością nie ma on szans, by dorównać konkurentom wyposażonym w rozwiązania aktywne.

AKUMULATOR

Każdy kto choć raz próbował wykorzystać tablet w roli konsoli do gier wie o tym, że czas pracy na baterii odgrywa tutaj kluczową rolę. Nawet najlepszy wybór gier i świetna wydajność nie uratują urządzenia, które osusza baterię po dwóch godzinach gry. NVIDIA Shield Tablet na szczęście sprawuje się pod tym względem naprawdę nieźle, chociaż nie wybitnie. Podczas grania przy włączonym WiFi i jasnością ekranu ustawioną w połowie skali, akumulator tabletu wytrzymywał przeważnie od 5 do 6 godzin, w zależności od rodzaju uruchamianych gier. Warto też zaznaczyć, że bezprzewodowy kontroler zawsze dotrzymywał mu kroku, dzięki czemu nigdy nie zdarzyło mi się, by rozładował się on podczas gry. Podczas bardziej standardowego użytkowania, polegającego na przeglądaniu stron internetowych, oglądaniu filmów i korzystaniu z aplikacji, bateria Shielda wytrzymywała około 9 godzin, co nie jest może idealnym wynikiem, ale też nie stanowi żadnego powodu do wstydu.

Pełne naładowanie tabletu za pomocą dołączonej ładowarki zajmuje około trzech godzin.

Benchmarki

Internet (Chrome)

PODSUMOWANIE

NVIDIA Shield Tablet to bez wątpienia bardzo dobry tablet, rzekłbym nawet, że jeden z najlepszych reprezentantów Zielonego Robota, z jakimi miałem styczność. Pod względem wydajności, płynności działania i dodatkowych usług dla graczy wyprzedza on konkurencję o kilka klas i prawdopodobnie jeszcze przez jakiś czas nie doczeka się godnego rywala. Urządzenie to prezentuje też fenomenalny stosunek jakości do ceny. Niestety, jego największa zaleta stanowi również jego piętę achillesową. Konieczność korzystania z pada czyni ten sprzęt znacznie mniej mobilnym niż rozwiązania proponowane przez konkurencję, przez co nie można go traktować jak typowej przenośnej konsoli. Po odjęciu wszystkich funkcji związanych z grami zostajemy zaś z porządnym, lecz niczym niewyróżniającym się tabletem, wyposażonym w wiele opcji, z których nie będzie nam dane skorzystać. Jest to więc urządzenie nastawione stricte na rozrywkę i kupując je z takim podejściem z pewnością nie będziecie zawiedzeni. Jeśli jednak poszukujecie tabletu mającego służyć głównie do pracy, polecałbym rozejrzeć się za czymś innym.

Exit mobile version