Motorola Moto G7 Play, fot: Krzysztof Swoboda (Tabletowo.pl)

Recenzja Motoroli Moto G7 Play – czy to najlepszy smartfon do 700 złotych?

Są takie urządzenia, w których nie pokładamy raczej zbyt wielkich nadziei. Patrzymy na cenę, potem na specyfikację i wydajemy pierwszy osąd. W tym wypadku ów osąd brzmiał następująco: „to nie będzie działać dobrze”. Miło mi Was poinformować, że byłem w błędzie. Choć – niestety – nie do końca. Czy warto kupić Moto G7 Play? Ta recenzja powinna udzielić na to pytanie dość jednoznacznej odpowiedzi.

Specyfikacja Motoroli Moto G7 Play

Ekran 5,7″, HD+
Procesor Snapdragon 632 z Adreno 506
RAM 2 GB
Pamięć wewnętrzna 32 GB
System Android 9 Pie
Aparat główny 13 Mpix, f/2.0
Aparat frontowy 8 Mpix, f/2.2
Akumulator 3000 mAh
Łączność Wi-Fi 802.11 a/b/g/n/ac, Bluetooth 4.2,
Porty USB-C, audio 3,5 mm
Wymiary 147,31 x 71,5 x 7,99 mm
Waga 149 g

Cena w chwili pisania recenzji: ok. 650 złotych.

Obudowa

Podejrzewam, że raczej nie będziecie zdziwieni informacją o tym, że dominuje tu plastik. Niska cena urządzenia nie wzięła się znikąd, dlatego też wybór tego tworzywa jest jak najbardziej zasadny. Pozwolę sobie jednak zauważyć, że niby archaiczny plastik ma wiele rozległych zalet, o których zdążyliśmy już zapomnieć, bo szklane obudowy umiejętnie zdominowały rynek. Nie są one zbyt podatne na palcowanie się, zwykle zapewniają pewny chwyt, a ich wymiana – w razie potencjalnego uszkodzenia smartfona – kosztuje mniej niż w przypadku droższych, szklanych urządzeń.

Motorola Moto G7 Play, fot: Krzysztof Swoboda (Tabletowo.pl)

Motorola rozwinęła koncepcję plastikowej obudowy jeszcze odrobinę szerzej. Mamy tutaj mikro-fakturę, która (przynajmniej w teorii) zapobiega ślizganiu się urządzenia w naszych dłoniach. To stara jak świat zagrywka, jednak z pewną satysfakcją wypada odnotować, że przynosi ona pewne efekty. Oczywiście, „szorstkość” urządzenia jest rzeczą dość mocno umowną, jednak uznaję zastosowanie tej faktury za mały atut Motoroli Moto G7 Play.

Dla porządku dopowiem tu jeszcze, że na lewej ramce czeka slot na karty nanoSIM oraz na kartę microSD, na górze odnajdziecie wejście na port słuchawkowy 3,5 mm, a z prawej strony mamy klawisz regulacji głośności oraz dobrze ulokowany przycisk Power. Jak na urządzenie z dopiskiem Play (czyli po prostu Lite ;) ) całkiem dobrze wygląda też obecność portu ładowarki USB-C. Bardzo ucieszyło mnie to, że tańsze urządzenie stara się równać do czołówki choćby w tym aspekcie. Czy tego chcemy czy nie, microUSB to już przeżytek. Dobrze wiedzieć, że producent zdaje sobie z tego sprawę.

Z tyłu odnajdziemy tylko odrobinę wystający, 13-Mpix aparat główny. Producent zachował charakterystyczną obudowę na bazie okręgu, w którym znalazło się też miejsce dla diody doświetlającej. Poniżej mamy świetnie działający skaner z wygrawerowanym logo Motoroli oraz znaki handlowe producenta. Na przedniej tafli, zgodnie z tradycją, którą Motka wyznacza już od dłuższego czasu, znajdziemy główny głośnik. Stale i niezmiennie stoję na stanowisku, wedle którego jest to najlepsza możliwa lokacja dla tego modułu, jeśli firma – z sobie znanych względów – nie chce zaimplementować układu stereofonicznego.

Podsumowując obudowę, jest naprawdę dobrze. Może i plastik nie jest zbyt szlachetnym budulcem, jednak – w ostatecznym rozrachunku – Motorola Moto G7 Play nie wygląda tandetnie. Wręcz przeciwnie. Powiedziałbym, że konstruktorzy wykonali kawał dobrej roboty, pokazując jednocześnie, że nawet w przypadku tych najtańszych urządzeń nie trzeba szukać zbyt daleko idących kompromisów. Brawo, Motorolo!

Wyświetlacz i dźwięk w Moto G7 Play

Najmniejszy smartfon z rodziny Moto G7 oferuje ekran o przekątnej 5,7 cala, który pracuje w rozdzielczości HD+. Zgodnie z rynkowymi trendami, firma postawiła na format 18:9 (2:1) i trzeba oddać, że była to słuszna decyzja. Ramki na pewno nie należą do najcieńszych, jednak z drugiej strony urządzenie nie wygląda też jakoś topornie. Szkoda, że szramą na tej konstrukcji pozostaje spory i – w mojej subiektywnej opinii – całkowicie niepotrzebny, notch.

Żeby było jeszcze zabawniej, notcha nie można wyłączyć z poziomu ustawień urządzenia. Trzeba nauczyć się z nim funkcjonować. Oczywiście, jest to jak najbardziej wykonalne, ale czy w smartfonie za sześć-siedem stówek ten element naprawdę był niezbędny? Zwłaszcza teraz, kiedy niemal cała branża z uporem godnym lepszej sprawy wycofuje się z notcha, przekształcając go w łezki, dziurki w ekranie czy moduły peryskopowe, które wysuwają się z obudowy. Na to pytanie odpowiedź zna tylko Motka.

Motorola Moto G7 Play, fot: Krzysztof Swoboda (Tabletowo.pl)

Sam wyświetlacz oferuje poprawną jakość emitowanych barw. Nie jest to najjaśniejszy ekran na rynku, ale też trudno mu na tym polu coś zarzucić. Odwzorowanie barw uznaję za naturalne. Kolory nie są przekłamane, efektem czego konsumpcja treści VOD przebiega całkiem przyjemnie. Ze względu na bardzo kompaktowe gabaryty urządzenia, spokojnie można nawigować po ekranie tylko z wykorzystaniem jednej dłoni. To spory atut. Tak samo, jak obecność warstwy ochronnej Gorilla Glass 3.

Pozytywnie zaskoczy Was również ulokowany na froncie głośnik. Może i nie oferuje on zbyt wielu zaawansowanych ustawień, ale gra naprawdę czysto. Jak sugerowałem już wcześniej, największą robotę robi tu jednak jego lokalizacja. Jeśli gracie w gry lub często oglądacie jakieś filmy bądź seriale, to pokochacie ten moduł zwłaszcza za jego umiejscowienie. Przez dwa lata oglądałem multimedia i grałem w gry na smartfonie z pojedynczym, ulokowanym na dolnej ramce, głośnikiem. Zwykle zakrywałem moduł dłonią i cała frajda z rozrywki szybko nikła. W Motoroli niemal nigdy nie uświadczycie tego zjawiska. Świetna sprawa.

System operacyjny

Producent postawił na niemal czystego Androida Pie. Niemal, ponieważ Motorola instaluje swoją aplikację o nazwie Moto. Można tam znaleźć gesty, skróty do zarządzania akumulatorem czy część ustawień naszego wyświetlacza. Pomijając ten program, cała reszta to niemal czysty Android, choć na obudowie na próżno będziecie szukać certyfikacji Android One. Nie ma jej tam. Oznacza to, że trzyletnie wsparcie polityką aktualizacji stoi pod znakiem zapytania.

W trakcie moich testów pojawiła się jedna aktualizacja, która przyniosła m.in. nowe łatki bezpieczeństwa. Co jednak najważniejsze, system operacyjny, mimo zastosowania zaledwie dwóch gigabajtów pamięci RAM, zwykle działa bardzo dobrze. Telefon nie przejawia większych tendencji do łapania zadyszki, nieźle radząc sobie nawet z wielogodzinnym przeglądaniem YouTube’a.

Problematyczne będą dla Was złożone graficznie gry. Nie ma co się oszukiwać, nawet dość wydajny procesor, za jaki uchodzi Snapdragona 632 z grafiką Adreno 506, nie zastąpi tego kluczowego, trzeciego GB pamięci. W prostsze gry spokojnie pogracie, jednak w tytułach, takich jak PUBG Mobile, a nawet Galimulator (sporo obliczeń w trakcie gry w dużych galaktykach) czy Age of Civilizations 2, zdarzają się spowolnienia przy wczytywaniu tekstur.

Nie mogę powiedzieć złego słowa na kulturę działania samych gestów Moto, Chrome’a, usług Google, a nawet wybranych aplikacji VOD, jednak zaawansowane gry i Moto G7 Play to nie jest najlepszy wybór, jakiego możecie dokonać. Raczej zarekomendowałbym Wam Motorolę Moto G6 lub Moto One, które czasem można nabyć w niewiele wyższych kwotach. W każdym innym scenariuszu optymalizacja w wykonaniu Motoroli jest bliska doskonałej.

Zabezpieczenia biometryczne

Będzie krótko, bo trudno stworzyć wielką historię do skanera linii papilarnych, który działa po prostu rewelacyjnie. Jest to rasowy sprinter, który może zawstydzić wiele droższych urządzeń. Naprawdę, czas odblokowania idzie w ułamki sekund. Co ważne, moduł nie ma też tendencji do tego, żeby się mylić. W wielu telefonach muszę dodawać jeden palec jako dwa odciski wzorcowe, by cieszyć się z szybkiego odblokowania smartfona.

Motorola Moto G7 Play, fot: Krzysztof Swoboda (Tabletowo.pl)

W Motce wystarczył jeden. Co ważne, skaner jest świetnie ulokowany. Odnajdziemy go na tylnej ścianie konstrukcji, w niedużym wgłębieniu, co jest lokalizacją bardzo intuicyjną zarówno dla osób praworęcznych, jak i dla leworęcznych. Kończąc, pozwolę sobie docenić subtelny smaczek w postaci wygrawerowanego logo Moto, które wygląda po prostu stylowo, nowocześnie. Naprawdę, jak na budżetowca, nie sposób się do czegoś przyczepić.

Akumulator

Producent zdecydował się na akumulator o pojemności 3000 mAh. Niby niewiele, ale pamiętajcie o tym, że Snapdragon 632 to układ energooszczędny. Do tego dochodzi nam rozdzielczość HD+, więc nagle może okazać się, że ogniwo o takiej pojemności wystarczy na naprawdę długo. Tak było w moim przypadku. Oczywiście, wiele zależy od tego czy surfujemy po sieci z wykorzystaniem LTE czy WiFi, jednak SoT (screen on time, czas na ekranie) zwykle bez większego trudu przekraczał sześć godzin.

Powiem więcej. Gdy odpuściłem sobie treści multimedialne i gry a zacząłem traktować Motorolę zadaniowo, SoT czasem ocierał się nawet o siedem godzin. Nie będę zdziwiony, jeśli dla wielu z Was Moto G7 Play zapewni nawet dwa dni z dala od ładowarki.

Dobre wrażenie zostawia też po sobie obecność USB-C oraz wsparcie dla technologii szybkiego ładowania (10 W). Ładowarka dołączona do zestawu pozwoli naładować Moto G7 Play w niecałe dwie godziny. W tej cenie jest to czas jak najbardziej akceptowalny.

Moduły i łączność

Największym – i chyba jedynym – brakiem jest nieobecny moduł NFC. Tym samym, Moto G7 Play nie będzie idealnym wyborem dla osób, które liczą na płatności zbliżeniowe. Jeśli chcecie cieszyć się tą technologią, czeka na Was Moto G6, G6 Plus, a także nowsza G-siódemka, G7 Plus oraz G7 Power. Jest w czym wybierać. Docenicie wsparcie dla dwóch kart SIM. Jak zawsze u Motoroli, nie mówimy o slocie hybrydowym, który działa naprzemiennie z wejściem na kartę microSD. To pełnoprawny Dual SIM, co bez wątpienia należy uznać za wartość dodaną.

Motorola Moto G7 Play, fot: Krzysztof Swoboda (Tabletowo.pl)

Motorola postawiła na Bluetooth 4.2, a przywołany w poprzednim akapicie slot na kartę microSD obsłuży kartę o maksymalnej pojemności 512 GB. Mamy też USB-OTG oraz ceniony przez wiele osób port słuchawkowy 3,5 mm. Smartfon poprawnie radzi sobie z trzymaniem łączności bezprzewodowej. Trudno też ponarzekać na jakość sygnału od operatora. Podczas moich testów wszystko było tutaj w jak najlepszym porządku.

Aparat

Mamy tu 13-Mpix moduł główny ze światłem f/2.0. Jeśli gdzieś wychodzi, że mówimy o smartfonie w wersji Lite Play, to właśnie tutaj. Z oczywistych względów, nie ma co liczyć na fajerwerki po zmroku. Nie oznacza to jednak, że zdjęcia generowane w ciągu dnia są słabe. Powiedziałbym, że są one całkiem niezłe, cechując się przy tym naturalnym odwzorowaniem barw. Producent od pewnego czasu rozwija aplikację Aparat, gdzie możemy znaleźć takie niespodzianki, jak zwolnione tempo czy tryb „Kolor spotowy”.

Ów tryb pozwala zarówno na wykonywanie zdjęć czarno białych, jak i na zaznaczenie koloru, który ma pozostać niezmieniony. Dobrze to obrazuje jedno ze zdjęć drzew, które odnajdziecie poniżej. Zaznaczyłem, by oprogramowanie aparatu zachowało zieleń, a pozostałe kolory zamieniło na tryb czarno-biały. Efekty działania nie są może tak dobre, jak w Moto G7 Power, ale jest całkiem nieźle. Trzeba trochę popracować nad tym trybem, jednak widać tu spory potencjał.

Po zmroku lub w gorszym świetle liczcie się z wystąpieniem ziarnistości czy artefaktów, ale przecież mówimy tu o budżetowcu. Naprawdę, to było do przewidzenia. Pewnego rodzaju ciekawostką jest możliwość nagrywania materiałów wideo w 4K. Nie powiem, obecność tej rozdzielczości mocno mnie zaskoczyła. Nie mamy tu jednak funkcji optycznego stabilizowania obrazu, dlatego też bardzo łatwo o drgania. Lepiej przemyślcie dokupienie selfie-sticka i postawienie na Full HD w 60 klatkach na sekundę. Efekty są wtenczas nieco lepsze, choć wciąż daleko im do ideału.

8-Mpix kamerka selfie umożliwia wykonanie niezłych fotek, jednak kluczową rolę odgrywa światło. Mamy lato, więc na przestrzeni najbliższych miesięcy nie powinno to wyglądać źle ;) Gorzej, jeśli przypomnicie sobie, że przecież trzeba zrobić fotkę swojej facjaty po zmroku. Wtedy efekty raczej Was nie zachwycą. Mógłbym tu w zasadzie skopiować opis, jaki przedstawiłem Wam w poprzednich akapitach. Zamiast to robić, pozwólcie, że zaproszę Was do galerii zdjęć.

Podsumowanie

Motorola Moto G7 Play zostawia po sobie bardzo dobre wrażenia. Miałem możliwość spędzić z tym smartfonem niemal miesiąc, dlatego też poznałem je dość dobrze. Telefon ma swoje mankamenty, jednak nigdy nie uznałbym go za słaby czy źle zoptymalizowany. Naprawdę, to, jaką robotę wykonała Motka na przestrzeni ostatnich trzech lat, to istny majstersztyk. Firma chyba wreszcie znalazła na siebie sposób. W mojej opinii, tym sposobem nie są flagowce, ale właśnie średniaki. Produkty z wyższej i niższej półki średniej.

Recenzowany smartfon zdaje się być jednym z ciekawszych smartfonów, jaki możecie wybrać w kwocie zbliżonej do siedmiuset złotych. Oczywiście, wiele zależy od Waszych preferencji, jednak jeśli jesteście w stanie wybaczyć szramę w postaci notcha, brak NFC, a zależy Wam na zakupie produktu, który debiutował na rynku zaledwie kilka miesięcy temu, to warto przemyśleć sens zakupu tej Motoroli. W każdym innym przypadku, zapoznajcie się z recenzją Motoroli Moto G6, która ma więcej pamięci RAM, oferując przy tym moduł NFC.

Motorola Moto G7 Play, fot: Krzysztof Swoboda (Tabletowo.pl)

Nie jest to smartfon dla każdego, jednak wydaje mi się, że w ostatecznym rozrachunku producent stworzył bardzo ciekawy pomost między low-endami mid-endami, które zwykle kosztują odrobinę więcej. Nie ma co się bać plastikowej obudowy. Tak samo – jeśli nie jesteście graczami – spokojnie poradzicie sobie z zaledwie dwoma GB pamięci RAM. Kończąc, pozwolę sobie zachęcić Was do kliknięcia w ten link. Znajdziecie tam nasze zestawienie ciekawych urządzeń do 700 złotych (z maja). Jeśli nie jesteście przekonani co do tego, że Moto G7 Play to smartfon dla Was, na pewno znajdziecie tam sensowną alternatywę.

Gdy tylko Moto G7 Play potanieje do kwoty zbliżonej do 550-600 złotych – a według mnie stanie się to już w trakcie najbliższych miesięcy – to jej zakup nabierze o wiele więcej zasadności, choć – jak pisałem wcześniej – już teraz jest to jedna z ciekawszych opcji na rynku.

Recenzja Motoroli Moto G7 Play – czy to najlepszy smartfon do 700 złotych?
JAKOŚĆ WYKONANIA, WZORNICTWO, PORTY
8.5
WYŚWIETLACZ
8
DŹWIĘK
8.5
OPROGRAMOWANIE
8.5
DZIAŁANIE, PŁYNNOŚĆ, WYDAJNOŚĆ
7.5
ŁĄCZNOŚĆ
8
ZABEZPIECZENIA
9
BATERIA
8.5
APARAT
7
Ocena użytkownika0 głosów
0
Zalety
bardzo dobra jakość wykonania,
podoba mi się "faktura" na tylnej ścianie, dzięki czemu urządzenie jest nieco stabilniejsze w dłoni,
kompaktowe wymiary,
zaskakująco dobra kultura pracy,
błyskawiczny skaner linii papilarnych,
świetna lokacja głównego głośnika,
obecność USB-C,
dobra bateria
Wady
szrama w postaci notcha,
2 GB pamięci RAM nie czynią z Moto G7 Play urządzenia rozwojowego,
cena powinna być o sto złotych niższa, zwłaszcza mając na uwadze wycenę i specyfikację starszej Moto G6,
możliwe lagi w zaawansowanych graficznie grach (i nigdzie poza nimi)
8.2
OCENA