Motorola Pulse Escape – słuchawki, na które… brak mi słów (recenzja)

Jakość dźwięku i stabilność połączenia

Przyznam szczerze, że jest to aspekt urządzenia, który na swój sposób jest najważniejszy (choć przy tej półce cenowej, moim zdaniem bardziej liczy się komfort użytkowania), a przy tym nie sposób oceniać go zbyt surowo, jeżeli mamy na względzie cenę urządzenia. W tym przypadku jestem… dosyć zaskoczony. Oczywiście jakość reprodukowanego dźwięku nie stoi na poziomie reprezentowanym przez modele kilkukrotnie droższe, ale jest całkiem przyjemna dla ucha. Pulse Escape zdecydowanie chcą grać ciemno i mrocznie – niskie pasma odczuwalnie zalewają inne i przeważają, ale – ku mojemu zaskoczeniu – sam bas nie jest nadmiernie podbity, on po prostu jest troszeczkę… chamski i inwazyjny ;). Mając jednak na względzie to, że za słuchawki trzeba zapłacić mniej niż dwóch Jagiełłów, to nie jest źle. Szkoda tylko, że opisywane słuchawki mają stosunkowo nieobecną scenę, a wszystkie źródła dźwięku dobiegają do nas z jednego miejsca – trudno oddzielić od siebie różne ścieżki. Jednak czego tutaj oczekiwać? Słuchawki grają, grają rozrywkowo i w moim odczuciu, całkiem dobrze robią to, co powinny jak na tę cenę.

Podobnie jest ze stabilnością połączenia. Bluetooth w tych słuchawkach jest po prostu bezbłędny i nie mam nic więcej do dodania. Nieco gorzej jest jednak ze stabilnością pracy – oprócz opisanych wcześniej problemów, kilka razy zdarzyło mi się, że Pulse Escape się… zacięły. Po prostu nagle przestały odtwarzać muzykę i przez dobrych kilkadziesiąt sekund nie reagowały na żaden przycisk.

Warto jeszcze dodać, że słuchawki obsługują również odtwarzanie muzyki za pośrednictwem zwykłego gniazda jack. Wtedy nie musimy martwić się stanem akumulatora, a samo włączenie słuchawek nie wpływa w żaden sposób na jakość dźwięku. Według mojego odczucia, samo przerzucenie się na kabel również nie przynosi ze sobą jakichkolwiek znamiennych zmian.

Bateria

Druga strona tej recenzji będzie zdecydowanie bardziej przychylna słuchawkom, bowiem czas pracy na baterii jest bardzo przyzwoity. Podczas gdy wszystkie sklepy internetowe mówią o sześciu godzinach, to pudełka wspomina już o dziesięciu, zaś sprawdzenie stanu naładowania akumulatorów na słuchawkach używanych przez parę godzin skutkuje poinformowaniem, iż zostało nam jeszcze ponad dziesięć. Tutaj nie musicie martwić się absolutnie o nic. Warto jeszcze dodać, że podczas ładowania słuchawek przez port microUSB, umieszczona obok niego dioda informuje nas czy Pulse Escape jeszcze potrzebują prądu, czy już się „najadły”.

Podsumowanie

Ze smutkiem muszę powiedzieć, że mimo pozytywnych odczuć pod koniec, słuchawki są… nieużywalne. Ich użytkowanie sprawiło mi całkiem sporo problemów, a chęć puszczenia sobie muzyki na mniej niż kwadrans kończyła się wyłącznie irytacją, bo Pulse Escape nie chciały współpracować. Producent po prostu przesadził z mnogością funkcji, którymi chciał obdarzyć swoich użytkowników. Cóż nam po stabilnym połączeniu, długiej pracy na baterii, możliwości pracy przewodowej czy nawet przyzwoitej, jak na tę cenę, jakości odtwarzanego dźwięku, jak Pulse Escape czasem niechętnie się włączają, a jeszcze trudniej dają się sterować. Szkoda, że dobre chęci przyniosły rezultat odwrotny od oczekiwanego. Odbieram ten model jako wtopę i nie poleciłbym ich nikomu, jeśli tylko chciałbym mieć czyste sumienie. Mam jednak nadzieję, że w następnych modelach Motorola się zrehabilituje i będzie lepiej – ale nie wystarczy choć troszkę, bowiem produkt wymaga solidnego, ponownego przemyślenia.

Na samym końcu, należy się Wam jeszcze krótkie słówko wyjaśnienia. Nieco zdziwiło nas (a raczej mnie oraz Kasię, której zdałem relację z użytkowania słuchawek), że Motorola Pulse Escape wypadają w naszych testach dosyć… kiepsko. Wzięliśmy pod uwagę, że może to być problem danego egzemplarza, w końcu niejednemu producentowi zdarzają się błędy przy produkcji. Skontaktowaliśmy się zatem z producentem i w celu zachowania należytej rzetelności recenzji, udało się sprawdzić drugi egzemplarz słuchawek. Niestety, zachowywał się on dokładnie tak samo, jak pierwszy – najwyraźniej ten typ tak ma. Dodam jeszcze tylko, że na Motorola Pulse Escape patrzyłem dosyć krytycznym okiem recenzenta, nie zaś użytkownika, który od słuchawek wymaga tylko tego, żeby grały – mogę z doświadczenia powiedzieć, że takim osobom model ten wydaje się być całkowicie przyzwoity ;).

Spis treści:

  1. Wzornictwo i jakość wykonania. Obsługa i użytkowanie
  2. Jakość dźwięku i stabilność połączenia. Bateria. Podsumowanie
Motorola Pulse Escape – słuchawki, na które… brak mi słów (recenzja)
Wnioski
Producent chciał zaoferować swoim użytkownikom jak najwięcej w niewielkiej cenie, lecz niestety rzeczywistość nieco zweryfikowała teorię. Choć nie zabrakło tego, co potencjalnie najważniejsze, to wady na fundamentalnym poziomie skutecznie przyćmiły mocne strony Pulse Escape.
Zalety
cena
stabilność połączenia
jakość odtwarzanego dźwięku (w stosunku do ceny)
czas pracy na baterii
Wady
głośny pałąk i regulacja
nieistniejące dopasowanie do głowy
(dys)komfort użytkowania
niska jakość użytych materiałów
losowo reagujące przyciski
brak stabilności pracy / liczne artefakty (zacinanie się, losowe ściszanie muzyki)
jakość dołączonych kabli
4
OCENA