Recenzja hulajnogi 4Swiss EX4 e-orange. 10-calowe koła i udźwig do 150 kg!

4Swiss EX4 e-orange

Przekazując nam hulajnogi do testów przedstawicielki marki 4Swiss stwierdziły, że nie musimy ich oszczędzać podczas jazdy. Gdy po dwóch tygodniach odbierały je od nas, chyba były w szoku, że aż tak mocno wzięliśmy sobie to do serca… Dziś pod lupę bierzemy hulajnogę 4Swiss EX4 e-orange, która przeznaczona jest dla osób ważących do – uwaga – aż 150 kg. Jest to jednocześnie model, który wyróżnia się na tle konkurencji 10-calowymi, pompowanymi kołami.

Kilka słów niezbędnego wprowadzenia

Wprawne oko stałych Czytelników Tabletowo dostrzeże, że podobną hulajnogę testowaliśmy już jakiś czas temu. No właśnie – podobną, ale jednak… inną. Diabeł bowiem tkwi w szczegółach. A te szczegóły, mówiąc “po młodzieżowemu”, robią tu robotę. I nie mam tu na myśli faktu, że kolorowe elementy w tym modelu są pomarańczowe, a w konkurencyjnym – błękitne ;)

EX4 e-orange od 4Swiss jest jedną z niewielu szeroko dostępnych na polskim rynku hulajnóg elektrycznych (o ile nie jedyną?), które mają 10-calowe koła (większość ma 8,5-calowe lub jeszcze mniejsze) – dlaczego to tak istotne, o tym za chwilę. Do tego nasza pomarańczka jest przeznaczona dla użytkowników ważących do 150 kg, co czyni ją przystępną dla większej grupy docelowej – zwłaszcza w przypadku osób dorosłych, które chcą dojeżdżać np. do pracy.

Większe, pompowane koła powinny przełożyć się nie tylko na wyższy komfort płynący z samej jazdy hulajnogą, ale również na możliwość pokonywania większych dystansów od hulajnóg z mniejszymi kołami. Czy tak jest – postanowiliśmy to sprawdzić, bazując na naszych dotychczasowych doświadczeniach i oczywiście testach nowej hulajnogi od 4Swiss.

Moja waga od poprzedniej recenzji hulajnogi stoi w miejscu (tj. 70 kg), Kuba z kolei jeździł z plecakiem z dwoma zapasowymi bateriami, więc jego wagę można określić na ok. 125 kg. Wspominam o tym, bo te parametry pełnią bardzo ważną rolę w testach hulajnóg elektrycznych – to właśnie one definiują maksymalny zasięg na jednym ładowaniu i oczywiście maksymalną prędkość.

Od strony technicznej, 4Swiss EX4 e-orange prezentuje się następująco:

A skoro teorię mamy już za sobą, czas na przyjrzenie się hulajnodze

Hulajnoga, jaka jest, każdy widzi. Dwa koła, co ważne, pompowane, a co jeszcze ważniejsze – 10-calowe. Do tego duży, pokryty gumą podest, w dodatku z prześwitem 12 cm bez zamontowanego pod nim akumulatora (co odgrywa dużą rolę podczas jazdy po deszczu). Kierownica na wysokości 115 cm (bez opcji regulacji). Lampka LED skierowana w dół. To wszystko składa się w jedną całość, która – już na pierwszy rzut oka – prezentuje się bardzo solidnie.

Kierownica zasługuje na nieco bliższe przyjrzenie się. Gumowe rączki nazwałabym standardowymi – trudno na ich temat powiedzieć cokolwiek więcej. Zamontowany dzwonek odpowiednio spełnia swoją rolę – jak dzwonek do roweru. Hamulec ręczny jest jeden, zamontowany przy lewej rączce. Przy prawej z kolei umieszczona została manetka gazu wraz z dwoma przyciskami – włącznikiem i tym od zmiany trybów jazdy.

A tryby jazdy są trzy: podstawowy, średni i power. Pierwszy z nich pozwala na jazdę hulajnogą bardzo mocno rekreacyjnie – do 10 km/h. Środkowy jest już nieco szybszy – do 18 km/h i ma zapewniać najlepszą wydajność przy optymalnym zużyciu baterii. Najwyższy z kolei rozpędza hulajnogę do prędkości, jakie fabryka dała – w teorii maksymalnie 25 km/h, w praktyce – w moim przypadku – 31 km/h (i to właśnie ten sprawia najwięcej frajdy), a Kuby 27 km/h.

Przechodząc nieco niżej, ale wciąż będąc w pobliżu kierownicy, w polu widzenia mamy ekran – zapewniający bardzo dobrą widoczność wieczorem, nieco gorszą, lecz wciąż dobrą, w ciągu dnia. Ekran wyświetla: prędkość jazdy, poziom naładowania baterii (w pięciostopniowej skali) oraz tryby jazdy. Tryb podstawowy nie jest sygnalizowany żadną ikoną, średni – D w białym kółku, a power – D w czerwonym kółku. Wszystko w przystępnej formie, łatwej do szybkiego przyswojenia.

Wyświetlacz umieszczony jest na ruchomym elemencie kierownicy, który otwiera się w kierunku “od siebie”, by wyjąć / wymienić baterię. Samą baterię można ładować zarówno, gdy jest w hulajnodze (wtedy podłączamy ładowarkę w dolnej części ramy kierownicy), jak i gdy jest wyjęta – wtedy podłączamy (tą samą ładowarkę) bezpośrednio do baterii w jej dolnej części.

4Swiss EX4 e-orange

A skoro już o ruchomych częściach hulajnogi mowa, warto zwrócić uwagę na to, w jaki sposób można przenosić czy też przewozić hulajnogę. Podstawową rzeczą jest to, że kierownicę można złożyć tak, by leżała na podeście, a więc na płasko. Dodatkowo można odkręcić obie rączki i hamulec, by całość zajmowała nieco mniej miejsca na szerokość, co przy przewożeniu jej może mieć znaczenie. A propos przenoszenia jedna uwaga – EX4 e-orange waży 13 kg, a więc nie jakoś przesadnie dużo.

Testy praktyczne

Hulajnogi na minuty przyzwyczaiły nas do niewielkich, twardych kół, poprzez które komfort jazdy, umówmy się, pozostawia wiele do życzenia, gdy tylko zjedziemy z płaskiej ścieżki rowerowej na wyboisty chodnik czy kostkę brukową. W 4Swiss EX4 e-orange mamy koła 10-calowe, w dodatku pompowane, które dużo lepiej radzą sobie z najróżniejszymi nawierzchniami.

Testując EX4 e-orange, jeździliśmy z Kubą po ścieżkach rowerowych, chodnikach, kostce brukowej, piasku (choć może piasku to za dużo powiedziane – chodniku posypanym piaskiem), kamyczkach, wybojach. Hulajnoga nie miała w naszych rękach żadnej taryfy ulgowej. Ba, można powiedzieć, że nawet traktowaliśmy ją gorzej niż wszystkie dotychczas, bo już po pierwszej jeździe wiedzieliśmy, że możemy sobie na to pozwolić. Łącznie ze skakaniem, żeby podjechać na krawężnik.

Najwięcej frajdy sprawia jazda na najwyższym trybie, aczkolwiek będę powtarzać to każdemu – tylko z zachowaniem odpowiednich zasad bezpieczeństwa i oczywiście rozsądku. W końcu poza nami są też pozostali uczestnicy ruchu, z którymi należy się liczyć – zwłaszcza poruszając się po chodniku (gdy nie ma ścieżki rowerowej).

Podczas testów na jednym wypadzie, kiedy ja rozładowywałam jedną baterię, Kubie padały dwie. No dobra, to tak w uproszczeniu. A traktując temat bardziej szczegółowo: podczas gdy na najwyższym trybie mogłam przejechać 16,5-16,6 km, Kuba przejechał 11,1-11,5 km i wymieniał baterię na drugą – naładowaną i gdy ja dojeżdżałam do miejsca docelowego, Kuba jechał kawałek dalej, by rozładować hulajnogę. Jest to o tyle ciekawe, że były to dane bardzo mocno powtarzalne. Biorąc pod uwagę poprzednie testy modelu z 8,5-calowymi kołami, możemy wysnuć wniosek, że zastosowanie większych, 10-calowych kół, spowodowało wydłużenie zasięgu na jednym ładowaniu, przy tej samej wadze użytkownika, o ponad kilometr (a momentami o 1,5 km). To naprawdę sporo. Co ciekawe, w moim przypadku zasięg był identyczny.

Żeby było jeszcze ciekawiej, zmiana trybu jazdy z najszybszego na średni nie powodował wydłużenia przejechanego dystansu, co – nie ukrywam – trochę nas zdziwiło. Wydawać by się mogło, że skoro zmniejszamy prędkość, z jaką jedziemy, to zasięg, jaki zrobimy na jednym ładowaniu, będzie o ok. 10% większy. Tymczasem – nie był.

Z punktu widzenia użytkownika istotne wydają się trzy rzeczy. Pierwsza jest taka, że światło przednie nie włącza się automatycznie wraz z uruchomieniem hulajnogi (tylne już tak) – aby to zrobić, należy dwukrotnie wcisnąć górny klawisz na manetce. Światło jest mocne na tyle, że faktycznie jest w stanie oświetlić drogę przed nami. Druga rzecz – najlepiej hamować hamulcem ręcznym (tarczowym), który jest najbardziej skuteczny. Do naszej dyspozycji jest też elektroniczny (wystarczy puścić manetkę, czyli nie dodawać gazu) oraz dodatkowy, tylny (tak zwany “nożny”), ale ten ostatni traktuję jako awaryjny. Warto też dodać, że hulajnoga wyposażona jest w funkcję odzyskiwania energii podczas hamowania, ale trudno w rzeczywistości sprawdzić na ile jest to wydajna sprawa. Ostatnia z istotnych kwestii, ale nie najmniej ważna – hulajnoga ma tempomat, który uruchamia się automatycznie po przytrzymaniu manetki przez pięć sekund (aby go wyłączyć trzeba albo skorzystać z hamulca, albo dodać gazu).

Warto też mieć świadomość tego, że jadąc na najwyższym trybie – power – na końcowym etapie rozładowywania baterii konieczna jest stopniowa zmiana trybów jazdy. Warto to prześledzić na moim przykładzie. Po przejechaniu 13 km na ekranie EX4 e-orange pojawiła się jedna kreska, a hulajnoga z miejsca dała znać, że dalej na tym trybie nie pojedzie – zmiana na tryb niższy (środkowy) umożliwiła ujechanie kolejnych 3 km, po czym wymuszona zmiana na najniższy tryb pozwoliła dojechać końcowe 500 m do miejsca zamieszkania.

A jak jest z tym wzniesieniami? Firma 4Swiss deklaruje, że jej hulajnoga bez problemu pokonuje wzniesienia o kącie nachylenia 10°. I faktycznie, z takimi sobie radzi, choć faktem jest, że Kubie wjechanie na taką górkę zajmuje więcej czasu, bo automatycznie jedzie z mniejszą prędkością – dobrym przykładem jest podjazd pod wzniesienie na moście na Cybernetyki, gdzie ja na szczycie zdążyłam zrobić dwa zdjęcia dwoma telefonami, a Kuba dopiero pojawił się na szczycie.

Ściągawka:

model 4Swiss EX4 e-orange
deklarowany zasięg ~20 km
zasięg – Kasia 16,6 km
zasięg – Kuba 11,5 km
deklarowana prędkość 25 km/h
V maks. Kasi 37 km/h z górki, 31 km/h na prostej
V maks. Kuby 36 km/h z górki, 26 km/h na prostej

Podsumowując

Hulajnoga 4Swiss EX4 e-orange sprawiła mi mnóstwo frajdy. Kuba podziela moje zdanie. Zwłaszcza, że szalał na niej bez większych ograniczeń – skakał, wjeżdżał łukiem w zakręty i jeździł po przeróżnych powierzchniach, po których normalnie jego kręgosłup wołałby o pomoc.

Wydawać by się mogło, że to niewielka pierdółka, ale 10-calowe koła to jest jednak rzecz, która sprawia, że komfort jazdy niesamowicie rośnie. Zwłaszcza w połączeniu z podwyższonym podestem, pod którym nie ma baterii, co pozwala też na lepszą ochronę podzespołów przed uszkodzeniem. Przejechanie po nawet wyższym krawężniku nie stanowi dla tej hulajnogi problemu, w przeciwieństwie do modeli miejskich, którym często zdarza się zawisnąć – małe koła i niewielki prześwit sprawiają, że o takie zdarzenie nie jest trudno. A zatem nie tylko wyższy komfort jazdy, ale też poprawa bezpieczeństwa użytkownika.

Do tego musimy pamiętać o wymiennej baterii. Rozwiązanie to ma szereg plusów – nie tylko w postaci wydłużenia zasięgu (biorąc ze sobą na przejażdżkę zapasową baterię), ale też braku konieczności oddawania do naprawy całej hulajnogi w przypadku, gdyby jakiegoś rodzaju uszkodzeniu uległ zamontowany na stałe akumulator.

Podsumowując to wszystko doszłam do wniosku, że trudno nie przyznać hulajnodze 4Swiss EX4 e-orange naszej rekomendacji. Znacznie wyróżnia się na tle innych hulajnóg elektrycznych dostępnych w podobnej cenie, choć na pierwszy rzut oka wcale tego po niej nie widać.

Hulajnogę możecie znaleźć w ofercie sklepu 4Swiss.

Poniżej możecie jeszcze zobaczyć na wideo wygłupy Kuby na hulajnodze, a jeśli macie jakieś pytania odnośnie testowanego modelu, śmiało, jesteśmy do Waszej dyspozycji.

4Swiss EX4 e-orange
Recenzja hulajnogi 4Swiss EX4 e-orange. 10-calowe koła i udźwig do 150 kg!
Wnioski
Podsumowując nasze testy, trudno nie przyznać hulajnodze 4Swiss EX4 e-orange rekomendacji. Znacznie wyróżnia się na tle innych hulajnóg elektrycznych dostępnych w podobnej cenie, choć na pierwszy rzut oka wcale tego po niej nie widać.
9
OCENA
Exit mobile version