„Hej, karczmarzu! Polejcie, bo nie zdzierżę!” – szybka recenzja Crossroads Inn

„Wypijmy za błędy” – śpiewał niegdyś Ryszard Rynkowski. Oj, nie wiem czy wystarczyłoby alkoholu, żeby wypić za wszystkie niedoskonałości, którymi (niestety) naznaczona jest gra warszawskiego zespołu Kraken Unleashed Studio. Crossroads Inn to tytuł całościowo niezły, lecz z ogromnie niewykorzystanym potencjałem. To produkcja dla miłośników gier simsopodobnych oraz fanów strategii ekonomicznych. I w końcu jest to gra, którą naprawdę warto ograć, jeśli tylko ma się wystarczająco dużo cierpliwości. Zapraszam do recenzji.

Zamknijcie oczy i wyobraźcie sobie, że przemierzacie bezkresne połacie nieznanej krainy. Padacie już ze zmęczenia, gdy nagle na rozstaju dróg dostrzegacie gospodę, jawiącą się niby Ziemia Obiecana. Wchodzicie tam, wiedząc, że to dopiero początek wielkiej przygody… Wtem budzicie się, ubrani w ciasną koszulę i fartuch. Wasze dłonie pachną świeżo upieczonym chlebem, a w tle rozchodzi się zgiełk dziesiątek rozweselonych głosów. Szybko orientujecie się, że Wasza wyobraźnia spłatała Wam figla – to nie będzie jedna z przygód o wielkich bohaterach, smokach i królewskich wojnach. To nie będzie historia Hana Solo w kantynie w Mos Eisley, ani kolejna libacja w lokalnej oberży wraz z krasnoludzkimi kamratami. Nie, ta przygoda będzie inna niż wszystkie pozostałe.

Oto, w królestwie Delcrys, bezpotomnie umiera król. Na tron ma chrapkę wiele osób, ale żadna nie będzie chciała pójść na kompromis. W międzyczasie, my (tj. główny bohater) odziedziczymy po wujku karczmę, którą będzie trzeba się zająć. Wtedy jeszcze nie będziemy świadomi, jaką rolę przyjdzie nam odegrać w kształtowaniu królestwa.

I co dalej? – zapytacie. No właśnie niewiele. Karczma będzie wymagała gruntownego remontu, nowego wyposażenia, nowych pomieszczeń, pracowników itd. O wszystko będziemy musieli zadbać, mając na uwadze ograniczony budżet i całą masę zależności, które zaimplementowali twórcy. Brzmi ciekawie? W teorii może i tak, ale niestety w praktyce całość wypada dosyć słabo.

Cóż, rys fabularny znacie. Wiecie też, że nie spotkacie po drodze smoków, krasnoludów czy innych mitycznych stworzeń, bo gra skupia się wyłącznie na rozwoju naszego przybytku, niczym okrojona, niepełnowartościowa strategia ekonomiczna.

Co w tym takiego ekscytującego?

Gdy zaczniecie grę uderzy w Was dość specyficzny klimat okraszony genialną muzyką. Zachęceni tą piękną otoczką, ruszycie dalej i… Pojawią się pierwsze schody.

Okaże się, że macie przed sobą simsopodobną strategię ekonomiczną, imitującą symulator prowadzenia karczmy. Samouczek wprowadzi Was dość obszernie w mechanizmy gry i zabawa zacznie się na dobre.

Początek był dla mnie dość wciągający. Wiecie, rozbudowa oberży i projektowanie poszczególnych pomieszczeń sprawiały mi mnóstwo frajdy. Zwłaszcza, że te decyzje miały swoje konsekwencje, o czym jednak opowiem więcej przy omawianiu mechaniki rozgrywki.

Mnogość rzeczy, którymi możemy wyposażyć naszą gospodę, robi wrażenie. Kuchenki, beczki, dywany, ozdobne obrazy, rogi, stoły, krzesła, ziemianki, schody – cała masa przedmiotów dekorujących pomieszczenia i rzeczy koniecznych do prawidłowego funkcjonowania każdej oberży.

Oczywiście, nie wszystko dostajemy od razu. Większość rzeczy musimy odblokować, krok po kroku, rozwijając naszą piękną „wujcowiznę”.

Z czasem jednak element ten robi się monotonny i powtarzalny. Nie ratuje tego fabuła kampanii, bo jej praktycznie nie ma – stanowi ona jedynie skromne tło rozgrywki. Bohaterowie są przerysowani i charakterystyczni, co można uznać za pewną zaletę, gdyby współgrało to z opowiadaną historią.

Reasumując, początki wciągają, ale szybko okazuje się, że Crossroads Inn nie oferuje wiele więcej i… po paru godzinach odechciewa się grać. Szkoda, bo potencjał był ogromny, a sam pomysł z pewnością wypełniłby pewną lukę w historii gamingu.

Gdzie tu strategia, a gdzie simsy?

Pierwszym skojarzeniem, które uderzy w Was po odpaleniu gry, będzie „o rany, przecież to są Simsy w średniowieczu”. I będzie w tym odrobina prawdy, bo rzeczywiście sposób budowania naszej karczmy do złudzenia przypomina tworzenie domu w Simsach. Tym niemniej nie jest to 100-procentowa kalka okraszona średniowieczno-fantastycznym klimatem.

Crossroads Inn to przede wszystkim strategia ekonomiczna, w której każdy poszczególny etap rozwoju naszej gospody, musimy odpowiednio zaplanować.

Począwszy od wspomnianego wcześniej zagospodarowania terenu i postawienia fundamentów, aż po udekorowanie sali biesiadnej, poszczególnych pokojów i urozmaicanie menu.

W naszych działaniach pomagać nam będą wynajęci pracownicy fizyczni, służki czy wreszcie kucharze. Oczywiście nie będą pracować za darmo, więc zanim kogoś zatrudnimy, to musimy obliczyć czy nas w ogóle na niego stać.

W trakcie kampanii popełniłem właśnie taki błąd – zatrudniłem od razu wszystkich dostępnych pracowników i mgnieniu oka… zbankrutowałem. Niestety, nie umiałem się z owego kryzysu finansowego podnieść, więc byłem zmuszony wczytać grę o dobre dwie godziny wstecz.

Z jednej strony twórcy chcieli wykazać się na tym polu kreatywnością, ale z drugiej zabrakło tu odpowiedniej mechaniki. Przykładowo, każdemu z naszych pracowników możemy nadać priorytet na wykonanie konkretnej czynności. Powiedzmy, że służka musi posprzątać stolik, bo goście się żalą, że trochę u nas brudno. Nadajemy jej priorytet sprzątania i… idzie się położyć spać albo zrobić sobie przerwę.

Powtarzanie komunikatu zdaje się na nic, a w przeciągu około 10 godzin zabawy, sztuki tej udało mi się dokonać zaledwie kilka razy. Co więcej, próbowałem nawet skarcić służącą albo zmotywować ją bonusem finansowym albo komplementem, ale to wszystko na nic! Jak się powaliła do łóżka, to w sali obok rozległo się tylko głośne chrapanie.

Swoją drogą system motywacji pracowników też działa kiepsko. Naszych podwładnych możemy nagrodzić bonusem od firmy, pochwalić ich działania albo skarcić czy nawet wyrzucić z pracy. Wszystkie te mechaniki działają jednak nijako i w zasadzie nie wpływają na rozgrywkę. Trochę szkoda, bo pomysł był naprawdę fajny.

Panie, z czym do ludzi?

Wspomniałem też o przygotowywaniu posiłków dla gości. No właśnie, to element iście strategiczny! W naszym menu możemy stopniowo odblokowywać poszczególne dania, do których będziemy potrzebować określonych składników. Rozumiecie – do zupy chlebowej potrzebujemy m.in. chleba i tak dalej, i tak dalej.

Poza tym, nasze kulinarne wojaże nie spełnią oczekiwań gości bez odpowiedniego sprzętu kuchennego. Musimy więc zainwestować w kuchenkę, stół, piec, zmywak i inne akcesoria kuchenne oraz zatrudnić kogoś, kto nam te wszystkie pyszne dania przygotuje.

Kupujemy potrzebny sprzęt licząc się z każdym wydanym groszem i zastanawiamy się skąd wziąć składniki do naszych potraw.

Tutaj twórcy zaimplementowali bardzo przyjemne i ciekawe rozwiązanie. Mięso, warzywa, owoce, mydło, wino, piwo i wszystko czego dusza zapragnie możemy kupić od innych miast, wiosek czy nawet obozów bandytów – oczywiście za określoną cenę.

Dobrze zrobić sobie wcześniej research, gdzie jest taniej i skąd dany towar trafi do nas szybciej i bezpieczniej. Tutaj zależności jest sporo, a jeśli dołożymy do tego nieustanne spoglądanie do portfela naszego karczmarza… No można sobie ugotować neurony.

Nie oznacza to jednak, że Crossroads Inn to strategia wymagająca. Zapewniam Was, że w ciągu godziny każdy załapie większość mechanik i od tej pory gra stopniowo zacznie wchodzić w niebezpieczny dla niej schemat.

Nasze działania staną się powtarzalne, tj. menu -> dodaj obiad -> kup składniki -> kup sprzęt -> obsłuż gości -> zainwestuj pieniądze. Koło się zamyka i lecimy od nowa – w skrócie nuda i nic szczególnego.

Na szczęście są jeszcze wymagający goście! Arystokrata nie napije się piwa dla motłochu, z kolei banita będzie szukać obiadu w cenie typowej dla Baru Mlecznego. Naszym zadaniem jest dostosować klimat karczmy oraz podawane dania pod wymogi konkretnej grupy społecznej. A to już wymaga czasu i zaangażowania.

Ucieszył mnie też fakt, że przez większość czasu gra stara się nam wyjaśniać, co powinniśmy zrobić, żeby nasz skromny przybytek kulinarnej rozkoszy prężniej i szybciej się rozwijał.

Informują nas o tym mini questy w dzienniku, za których wykonanie dostajemy rozmaite wynagrodzenie. Mogą to być pieniądze, nowi pracownicy, jakieś składniki itd.

Poza tym, nasz karczmarz nieustannie do nas pokrzykuje zza lady szynkwasu, informując, że coś trzeba posprzątać, coś oświetlić albo coś dokupić, żeby uszczęśliwić gości.

Niestety, gra nie oferuje wiele więcej. Po kilku godzinach zapoznawania się z jej mechaniką zaczyna wkradać się monotonia i powtarzalność.

Czego zabrakło i czy będzie lepiej?

Twórcy Crossroads Inn mieli kapitalny pomysł na nieprzeciętną produkcję. Niestety, grze brakuje szlifów i contentu. Oj, ilość treści jest powalająco niezadowalająca.

Brakowało mi tutaj przede wszystkim większej odpowiedzialności za swoje wybory. Wiecie, coś na zasadzie, że niezadowolony klient zaczyna nas wyklinać, rozbija talerze i trzeba nad tą sytuacją jakoś zapanować, albo, że ktoś umiera od źle przygotowanego gulaszu i musimy się gęsto tłumaczyć przed strażą miejską.

Co prawda, co jakiś czas zdarzy się rozmowa z klientem, który będzie się domagać szybszego przygotowania posiłku albo zarzuci nam, że kiepski z nas gospodarz, ale i tak jest tego zdecydowanie za mało.

Fajnie by też było, gdyby od czasu do czasu do naszej karczmy zaglądały jakieś postaci ze świata fantasy – krasnoludy, elfy, magowie. W ten sposób rozgrywka nabrałaby odpowiedniego kolorytu.

Na szczęście, twórcom ewidentnie zależy na rozwoju Crossroads Inn, bo ciągle aktualizują swoje małe dzieło, więc być może za jakiś czas gra stanie się ciekawą alternatywą dla klasycznych strategii ekonomicznych.

Kilka słów o fabule i grafice

Zanim przejdziemy do najważniejszej części recenzji, czyli błędów i związanego z nimi pojęcia „grywalności”, to rzućmy jeszcze okiem na fabułę i grafikę.

Główny wątek kampanii jest potraktowany jako tło rozgrywki. Nie jest ona ani ciekawa, ani dobrze napisana. Jest po to, żeby było cokolwiek i chyba twórcy specjalnie się z tym nie kryli.

Król umiera bezdzietnie, królestwo ogarnia mały chaos, a nam przyjdzie w tym wszystkim odegrać niemałą rolę. Ba! Zostaniemy nawet wplątani w kilka intryg, gdzie przyjdzie nam się posłużyć nabytymi wcześniej umiejętnościami (tj. zastraszaniem i perswazją – tak, tak, mamy tutaj drobne elementy RPG).

W trakcie opowiadanej historii nasza karczma będzie święciła wielkie sukcesy, stając się miejscem spotkań całego przekroju społeczeństwa. Ponadto, nasze decyzje będą miały decydujący wpływ na przebieg gry i jej zakończenie.

Niestety, ładnie wygląda to tylko w teorii, bo w praktyce większość elementów została potraktowana po macoszemu.

Od strony graficznej jest nieźle. Crossroads Inn nie wyznacza nowych standardów, ale całość ogląda się nawet przyjemnie. Raziły mnie natomiast liczne niedociągnięcia, jak chociażby rozmyte twarze albo dziwne i niewyjaśnione animacje postaci, no ale takie drobnostki zawsze się zdarzają.

Świat oglądamy przede wszystkim z lotu ptaka, choć możemy swobodnie manewrować kamerą, obracając ją wedle naszego uznania. Jest plastycznie i komfortowo – tutaj spory plus.

Muszę przy okazji pochwalić fenomenalny soundtrack, który wprost idealnie oddaje klimat średniowiecznej karczmy. Czasami specjalnie zostawiałem działającą grę w tle, byleby tylko nacieszyć uszy tą wyśmienitą kompozycją dźwięków. No, ale gdy twórcą muzyki jest osoba, która współtworzyła soundtrack do Wiedźmina 3, to wszystko staje się jasne.

Wypijmy w końcu za te błędy

Największą bolączką Crossroads Inn są liczne błędy – w tym także te całkowicie uniemożliwiające rozgrywkę.

Miałem sporo sytuacji, gdy mój karczmarz po prostu stawał w miejscu i nie reagował na żadne z wydawanych poleceń. Problem rozwiązywał dopiero wczytany wcześniejszy zapis gry.

Innym razem jeden z moich pracowników siłował się z kamieniem blokującym mi dostęp do toalety. Normalnie wystarczało mu kilka szybkich ruchów i po kamieniu nie było śladu, ale z tym sobie jakoś poradzić nie mógł. Podobnie jak w poprzedniej sytuacji, pomogło dopiero wczytanie wcześniejszego zapisu gry.

Poza tym nasi pracownicy bardzo często blokują się, nie chcą pracować, nie reagują na wydawane polecenia i potrafią doprowadzić do białej gorączki. Mam nadzieję, że twórcy poprawią ten „szczegół” przy okazji następnych aktualizacji.

Czy w Crossroads Inn warto zagrać?

Jeśli jesteście fanami strategii ekonomicznych i ciekawi Was, jak mogłoby wyglądać prowadzenie średniowiecznej karmy, to tak – Crossroads Inn powinno Wam się spodobać.

Tym niemniej bądźcie gotowi na to, że przy tak skromnej treści, gra dość szybko się nudzi. Ja po około 10 godzinach zabawy nie miałem pojęcia, co jeszcze mógłbym z tej gry wykrzesać.

I gdybym miał do czynienia z grą, która stawia na fabułę – machnąłbym ręką. W końcu za 10 godzin świetnej historii warto zapłacić, ale od strategii ekonomicznej okraszonej elementami RPG oczekuję trochę więcej.

No nic, być może z czasem twórcy dodadzą więcej treści, wyeliminują błędy i zachęcą mnie do wybudowania nowej karczmy, o której będzie głośno w całej Delcrys.

Grę oceniam na 6/10 z nadzieją na więcej w przyszłości.

Do następnego!

„Hej, karczmarzu! Polejcie, bo nie zdzierżę!” – szybka recenzja Crossroads Inn
Wnioski
Ocena użytkownika0 głosów
0
Zalety
ciekawa koncepcja strategii ekonomicznej
fenomenalny soundtrack
satysfakcjonujące realizowanie wyznaczonych celów
komfortowy ruch kamery
przyjemna dla oka oprawa graficzna
projektowanie pomieszczeń sprawiało mi sporo frajdy
rozbudowany samouczek
Wady
słaba, krótka ścieżka fabularna
znikome elementy RPG
brak klimatycznych elementów fantasy
zbyt mało zależności jak na strategię ekonomiczną
wkradająca się po paru godzinach nuda
sporo błędów uniemożliwiających dalszą rozgrywkę
nieintuicyjny interfejs
6
OCENA