A Plague Tale PlayStation Plus PS4 PS5

A Plague Tale: Innocence – dużo szczurów i trochę wad… (recenzja)

Skłamałbym mówiąc, że historia rodzeństwa, przedstawiona w A Plague Tale: Innocence, wciągnęła mnie w równym stopniu, co przygody Kratosa i jego syna Atreusa z God of War czy historia Joela i Ellie z The Last of Us. Nie znaczy to jednak, że fabuła recenzowanej dziś gry nie jest ciekawa – myślę, że warto ją poznać, ale musicie przygotować się na parę rzeczy, zanim rozpoczniecie rozgrywkę. A jakich dokładnie? Tego dowiecie się właśnie z tej recenzji.

Słowem wstępu

A Plague Tale: Innocence jest grą dość małą. Jest to ważna informacja, którą warto zapamiętać i mieć z tyłu głowy grając w ten tytuł. Twórcy w niektórych miejscach musieli iść na kompromisy – niekiedy nawet bardzo duże. Oczywiście nie wymagam od nich gry na poziomie Red Dead Redemption 2 czy Wiedźmina 3 – to zupełnie inna liga. Jednakże znam gry o podobnej skali, które wydają się po prostu bardziej przemyślane w niektórych kwestiach. Bo niestety, ale w A Plague Tale: Innocence moim zdaniem jest masa nietrafionych decyzji, takich jak na przykład dołożenie na siłę craftingu – bo to modne w dzisiejszych czasach. Zacznijmy jednak może pozytywnie – od niecodziennego świata i ciekawej fabuły.

Fabuła i świat

Rok 1348. Południowo-zachodnia Francja. W tle czuć zbliżającą się wielkimi krokami wojnę z Anglikami. Gracz wciela się w nastoletnią Amicie, która należy do bogatej rodziny lorda de Rune. Pierwszy rozdział opowieści to swoisty samouczek, który jak od linijki uczy nas podstawowych mechanik, jednak w tle ciągle rozwijana jest historia. Dowiadujemy się wiele o samej rodzinie, a także okolicach i dziwnej chorobie roznoszonej przez szczury. Fabuła jest tu przekazywana na kilka sposobów, po pierwsze dzięki dialogom prowadzonymi pomiędzy głównymi bohaterami. Te odgrywają się zarówno podczas cutscenek, jak i podczas gameplay’u, w trakcie zwiedzania poziomów. Prawdziwe szczegóły usłyszymy pomiędzy postaciami niezależnymi, które prowadzą między sobą luźne rozmowy. To z nich już na samym początku historii możemy dowiedzieć się, jak rozpowszechnia się choroba i jak próbować jej uniknąć. Dochodzi do tego jeszcze kwestia porozrzucanych po mapach znajdziek, dzięki którym możemy poznać wcześniejszą historię rodziny de Rune.

Wszystko rozpoczyna się od ataku templariuszy na dom rodzinny de Rune. Większość służby zostaje wybita w pień, także nasi najbliżsi podzielili ich los, tylko Amicii i Hugo udaje się uciec. Nie znamy dokładnych intencji atakujących, dlaczego to zrobili, ale wiemy, że zamieszany jest w to młody Hugo, który cierpi na tajemniczą chorobę. Teraz nasza dwójka próbuje przeżyć i znaleźć odpowiedź na to, czego dokładnie chce zakon.

Pierwsze 30 minut rozgrywki, które opisałem wyżej, możecie obejrzeć na poniższym filmie.

Fabuła gry jest dość długa i naprawdę ciekawa. Jest to zasługa zarówno oryginalnych realiów gry, jak i nieźle rozrysowanych postaci. Relacja pomiędzy Amicią a Hugo jest bardzo dobrze przedstawiona w trakcie gry. Nie jest to może poziom Ellie i Joela z The Last of Us, ale i tak wydarzenia oglądane na ekranie wciągają i są głównym motorem napędowym całej produkcji.

Rozgrywka

W grze sterujemy Amicią, która jest starszą siostrą Hugo. Nad naszym młodym podopiecznym nie mamy więc bezpośredniej kontroli, aczkolwiek możemy go poprosić o między innymi, przejście przez jakąś wąską szczelinę w celu otwarcia nam jakiegoś przejścia lub pozostania w miejscu i zaczekania na nas. W tym czasie możemy zrobić rekonesans, w czym pomoże nam szybsze poruszanie się, gdy jesteśmy w pojedynkę, jednak zbyt długie pozostawienie Hugo samego powoduje u niego panikę, co zwróci uwagę przeciwników. W większości przypadków jednak prowadzimy młodego za rękę.

Ktoś chyba robi grilla…

Do dyspozycji naszej protagonistki oddano nam kilka przedmiotów, głównie miotanych. Przeróżnego rodzaju dzbanki pozwalają nam odwrócić uwagę strażników, możemy również użyć do tego kamieni, ale w tym wypadku kamień musi uderzyć w jakiś specjalny przedmiot, jak metalowy strach na wróble czy skrzynia z żelastwem. Przedmiotami możemy zarówno rzucać z ręki (co jest bezgłośne) lub użyć do tego procy (która zwraca już uwagę strażników). Proca posłuży nam do wystrzelenia jakiegoś przedmiotu dalej lub mocniej. W niektórych przypadkach doprowadzi to nawet do śmierci przeciwnika, jeśli dobrze strzelimy „headshota”. Z czasem liczba rodzajów „amunicji” do procy zwiększy się o np. łatwopalne zawiniątka, które pomogą nam w walce ze szczurami lub rozwiązania jakiejś zagadki.

Znajdźki są podzielone na 3 kategorię (te widoczne na zrzucie ekranu + zielnik Hugo).

Gameplay A Plague Tale z grubsza możemy podzielić na 3 różne segmenty.

Pierwszy z nich to część eksploracyjna – moja ulubiona – w której gra powoli przedstawia graczowi fabułę i pozwala wczuć się w niecodzienny klimat produkcji. Dodatkowo poznajemy tu również poboczne postacie, zbieramy przedmioty do craftingu (wspomnę o nim szerzej trochę później), znajdujemy porozrzucane po etapach znajdźki czy po prostu zwiedzamy lokacje. Często zdarzy nam się również rozwiązać tu jakąś zagadkę… choć to chyba zbyt mocne słowo. Większość z nich zajmie wam góra kilka sekund, bo polegają w głównej mierze na strzeleniu z procy w podświetlony element lub przesunięciu jakiejś skrzyni.

Często podczas eksploracji możemy na trafić na skrzynki z materiałami.

Drugim segmentem jest część skradankowa, podczas której staramy się unikać ludzkich przeciwników. Jest to element gry, który jest po prostu słaby. Wszystko odbywa się w sposób tak liniowy, że czułem się jakbym przechodził od jednego skryptu do kolejnego. Monotonnie czuć już po drugim takim poziomie, bo wszystko skłania się praktycznie do kilku powtarzalnych i nudnych mechanik, takich jak „rzuć kamień/dzbanek w coś i odwróć dzięki temu uwagę strażnika” lub łażeniu po jakiś chaszczach, unikając patrolujących ludzi. Nie czuć tu żadnej satysfakcji z przechodzenia takiego poziomu.

Oczywiście wskaźniki zainteresowania przeciwników są obecne.

Trzeci, ostatni segment, polega na walce i unikaniu szczurów, które są, można powiedzieć, wizytówką gry. I fakt, gryzoni na ekranie może być naprawdę dużo i małe hordy wyglądają nawet nieźle, ale przechodzenie poziomów, podobnie jak etapy skradankowe, szybko się nudzą. Nowe mechaniki pojawiają się rzadko i są nieciekawe, przez co też trudno nie ziewać przechodząc dany etap. Moim zdaniem jest to niewykorzystany potencjał i twórcy mogli pokusić się o jakieś ciekawsze rozwiązania, które dałyby graczom większą swobodę.

W ruchu ta mała armia szczurów robi jeszcze większe wrażenie.

I tak te różne od siebie segmenty następują po sobie w określonej kolejności. Czasami twórcy pokuszą się o na przykład połączenie skradankowej mechaniki z etapem ze szczurami, dzięki czemu możemy pozbyć się strażników przy pomocy małej hordzie gryzoni. Na plus kilka małych etapów, takich jak pościgi czy walki z mini bossami – ale nie będę ich opisywał i wymieniał, by nie psuć wam zabawy. Jest to fajne urozmaicanie tej niekiedy naprawdę nudnej rozgrywki.

Niestety, tak jak już wspominałem, gra jest do bólu liniowa, nawet etapy skradankowe, które aż proszą się o jakieś małe otwarte poziomy, pozwalające na większą swobodę i zabawę, są strasznie ciasne w swojej konstrukcji. Gra jakoś stara się stopniować niektóre mechaniki, ale niestety nie robi tego w satysfakcjonujący sposób. Kwestia tworzenia przedmiotów też jest dla mnie niezrozumiała. Tworzenie nowego ekwipunku jest tu w sumie zbędne i progresja przebiega tak wolno, że kompletnie nie czuć tego, by nasze przedmioty stawały się jakoś szczególnie lepsze. W dodatku materiały, z których tworzymy nowy ekwipunek, są po mapie porozrzucane w taki sposób, że w większości wypadków kolejność ulepszeń jest taką, jaką zażyczyli sobie twórcy. Finalnie, craftingu mogłoby tu nie być, a nowy ekwipunek mógłby być nam po darowywany w przerywnikach filmowych lub w skrzyniach – nie odczulibyście żadnej różnicy.

Ekwipunek możemy ulepszać tylko przy specjalnych warsztatach – przynajmniej na początku naszej przygody.

Grafika

Gdybym miał opisać grafikę w A Plague Tale: Innocence w jednym wyrazie, to brzmiałyby ono – nierówno. Technicznie gra miejscami trochę zawodzi, aczkolwiek artystycznie w niektórych momentach tytuł ten potrafi pokazać pazur. Największą bolączką dla mnie jest straszny recykling obiektów – niektóre z nich powtarzają się wręcz aż do przesady i rzuca się to mocno w oczy, ale też krótki zasięg widzenia czy przeciętna szczegółowość nie pomagają. No i cienie bardzo często przypominają erę PlayStation 3. Zaznaczę jednak, że są od tej reguły wyjątki, niektóre z poziomów wyglądają bardzo źle, ale za to kolejne wręcz zapierają dech w piersiach. No i nie mogę nie wspomnieć o faunie i florze, która w większości wypadków wypada naprawdę nieźle.

Grałem na podstawowej wersji PlayStation 4 i A Plague Tale: Innocence próbowało trzymać się stabilnych 30 FPS. Może była to kwestia przedpremierowej wersji gry, ale niekiedy gra zaliczała małe spadki klatek na sekundę. Produkcja posiada tryb HDR, a także rozszerzone funkcję graficzne w przypadku PlayStation 4 Pro. Niestety gra nie ma trybu fotograficznego, ale i tak kilka ciekawszych moim zdaniem ujęć możecie znaleźć poniżej. Oczywiście trzymam się swojej zasady i są to screenshoty z pierwszych etapów gry, wyrwanych z kontekstów, dzięki czemu unikniecie większych spojlerów.

Udźwiękowienie

Najważniejsza jest tu kwestia dubbingu. Polska wersja językowa jest tylko w formie kinowej – do naszej dyspozycji oddano język angielski i francuski. Oba stają na wysokości zadania, aczkolwiek dla lepszego klimatu większość z was pewnie przychyli się do wersji francuskiej. Wiecie, to tak jak z Metro lub Wiedźminem – warto grać w oryginalną wersję językową. Ja sam jednak przechodziłem większość gry po angielsku – po prostu nie przepadam za francuskim.

Muzyka i dźwięki to również bardzo wysoki poziom i trudno się tu do czegoś przyczepić. Utwory muzyczne w A Plague Tale: Innocence są naprawdę świetne i tylko potęgują klimat, jaki jest tworzony przez wirtualny świat gry. Dźwięku również pomagają wczuć się w przeżywaną historię.

Podsumowanie

Jestem trochę rozdarty w końcowej ocenie tego tytułu. A Plague Tale: Innocence to gra z przestarzałymi mechanikami i niekiedy błędnymi decyzjami deweloperskimi, co sprawia, że gameplay gry jest miejscami po prostu nudny. Widać, że twórcą przydałby się większy budżet, by wykonać wiele elementów tytułu lepiej i ciekawiej. Jednak z drugiej strony świat gry i przedstawiona historia są na tyle ciekawe, że rekompensuję to trochę „drewniany” gameplay produkcji.

Moim zdaniem musicie sobie zadać jedno ważne pytanie – czy jesteście w stanie przymknąć oko na kilka dość dużych niedociągnięć w rozgrywce w zamian za całkiem niezłą historię i bardzo nietuzinkowy świat. Ja nie żałuję czasu spędzonego w tej grze, aczkolwiek trudno mi z czystym sumieniem polecić ten tytuł każdemu. Dużo zależy tu od waszego nastawienia i oczekiwań wobec tej gry – ale jeśli pogodzicie się z niektórymi problemami, to A Plague Tale: Innocence powinno być grą, przy której miło spędzicie kilka wieczorów.

Gra jest dostępna od 14 maja 2019 roku na PC, PlayStation 4 i Xbox One.

A Plague Tale PlayStation Plus PS4 PS5
A Plague Tale: Innocence – dużo szczurów i trochę wad… (recenzja)
Wnioski
A Plague Tale: Innocence jest moim zdaniem najlepszą grą w portfolio Asobo Studio. Jednak do produkcji bardzo dobrej niestety jeszcze trochę brakuje. Co nie znaczy że nie warto dać tej grze szanse.
Fabuła
8.5
Grywalność
5
Grafika
7
Audio
8.5
Wykonanie
6
Ocena użytkownika1 głos
10
Zalety
Świetny klimat
Wciągająca historia
Dość długa
Bardzo dobre udźwiękowienie
I jeszcze lepsza muzyka
Szczury ilościowo robią wrażenie
Wady
Czasem mocno nierówna grafika
Nudna rozgrywka na wielu frontach
Zbędny crafting
W kilku miejscach trochę jednak zbyt liniowa
Powtarzalne zagadki
Czuć niekiedy niewykorzystany potencjał niektórych elementów
7
OCENA