Google Pixel 10 Pro recenzja tabletowo test opinia

Recenzja Google Pixel 10 Pro. Flagowiec, który nudzi perfekcją

Tegoroczna ofensywa flagowców Google zafundowała nam aż trzy różne urządzenia – podstawową „dziesiątkę”, wypasiony do granic możliwości model „Pro XL” i recenzowany tu swoisty pomost pomiędzy tymi światami: Google Pixel 10 Pro. Oferta giganta z Mountain View jest więc w tym roku wyjątkowo szeroka i w teorii każdy powinien znaleźć coś dla siebie. W moje ręce do testów trafiła wspomniana opcja środkowa, która wydaje się być złotym środkiem – ale czy faktycznie nim jest?

Przez wiele lat mojego czynnego zainteresowania rynkiem mobilnym, a także pisania dla Was na Tabletowo, jakoś tak się złożyło, że ani razu nie trafił do mnie na dłużej żaden Pixel. Ubolewałem nad tym szczerze, ponieważ smartfony tego producenta zawsze mnie intrygowały – czy to przez swoją specyficzną renomę, unikatowy design, czy po prostu przez fakt, że za urządzenia te odpowiada ta sama firma, która tworzy Androida. A to w teorii powinno skutkować najlepszą, wręcz wzorcową implementacją tego systemu w smartfonie, pozbawioną nakładkowego chaosu konkurencji.

I muszę przyznać: niezwykle miło było w końcu zaspokoić swoją wieloletnią ciekawość wobec tej marki. W większości było to naprawdę udane, momentami wręcz odświeżające doświadczenie, choć – żeby nie było tak słodko – koniec końców znalazło się też miejsce na pewne małe rozczarowania i potknięcia.

Google Pixel 10 Pro recenzja tabletowo test opinia

Specyfikacja Google Pixel 10 Pro i pudełko

Zacznijmy klasycznie, od tego, co dostajemy „na dzień dobry”. Zawartość pudełka Google Pixel 10 Pro nie odbiega w żadnym stopniu od dzisiejszych, mocno „ekologicznych” (czytaj: oszczędnych) standardów. W malutkim, dość niepozornym opakowaniu, znajdziemy jedynie niezbędne minimum: smartfon, metrowy kabel USB-C – USB-C, igłę do wysuwania tacki na kartę SIM i skromną dokumentację. O ładowarce w zestawie możecie oczywiście zapomnieć.

Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na to, jak Google rozegrało tegoroczną serię Pixel. „Dziesiątki” – jak już wiecie – dostępne są w aż trzech wariantach: testowanym tu Pixel 10 Pro, a także Pixel 10 i Pixel 10 Pro XL. Różnice pomiędzy tymi smartfonami – które są kluczowe przy decyzji zakupowej – możecie podejrzeć w poniższej tabeli.

modelPixel 10Pixel 10 ProPixel 10 Pro XL
Wyświetlacz6,3″ Actua Display, OLED, 2424×1080 pikseli, 60-120 Hz, jasność HDR do 2000 nitów, szczytowa do 3000 nitów, 24-bit6,3″ Super Actua, OLED LTPO, 2856×1280 pikseli, 1-120 Hz, jasność HDR do 2200 nitów, szczytowa do 3300 nitów, 24-bit6,8″ Super Actua, OLED LTPO, 2992×1344 pikseli, 1-120 Hz, jasność HDR do 2200 nitów, szczytowa do 3300 nitów, 24-bit
Procesor Google Tensor G5 z układem Titan M2Google Tensor G5 z układem Titan M2Google Tensor G5 z układem Titan M2
RAM12 GB16 GB16 GB
Pamięć wewnętrzna128/256 GB128/256/512 GB/1 TB, Zoned UFS256/512 GB/1 TB, Zoned UFS
SystemAndroid 16, 7 lat wsparciaAndroid 16, 7 lat wsparciaAndroid 16, 7 lat wsparcia
Aparat na tyległówny 48 Mpix (Quad PD, f/1.7, 1/2″, OIS+EIS) + ultraszerokokątny 13 Mpix (Quad PD, 120°, f/2.2) + teleobiektyw 10,8 Mpix (Dual PD, 5x zoom optyczny, maks. 20x, f/3.1, OIS+EIS), LDAFgłówny 50 Mpix (Octa PD, f/1.68, 1/1.3″, OIS+EIS) + ultraszerokokątny 48 Mpix (Quad PD, AF, 123°, f/1.7) + teleobiektyw 48 Mpix (Quad PD, 5x zoom optyczny, maks. 100x, f/2.8, OIS+EIS), LDAF główny 50 Mpix (Octa PD, f/1.68, 1/1.3″, OIS+EIS) + ultraszerokokątny 48 Mpix (Quad PD, AF, 123°, f/1.7) + teleobiektyw 48 Mpix (Quad PD, 5x zoom optyczny, maks. 100x, f/2.8, OIS+EIS), LDAF
Przedni aparat10,5 Mpix (Dual PD, AF, 95°, f/2.2)42 Mpix (Dual PD, AF, 103°, f/2.2)42 Mpix (Dual PD, AF, 103°, f/2.2)
ŁącznośćWiFi 6E (802.11ax), 5G, Bluetooth 6.0, NFC, GPS, GLONASS, Galileo,WiFi 7 (802.11be), 5G, Bluetooth 6.0, NFC, UWB, GPS, GLONASS, Galileo, Thread networkingWiFi 7 (802.11be), 5G, Bluetooth 6.0, NFC, UWB, GPS, GLONASS, Galileo, Thread networking
Akumulator4970 mAh, ładowanie przewodowe 30 W, bezprzewodowe Pixelsnap (Qi2) 15 W4870 mAh, ładowanie przewodowe 30 W, bezprzewodowe Pixelsnap (Qi2) 15 W5200 mAh, ładowanie przewodowe 45 W, bezprzewodowe Pixelsnap (Qi2.2) 25 W
KonstrukcjaGorilla Glass Victus 2, błyszczące plecki, aluminiowa matowa rama, IP68Gorilla Glass Victus 2, matowe plecki, aluminiowa polerowana rama, IP68 Gorilla Glass Victus 2, matowe plecki, aluminiowa polerowana rama, IP68
Wersje kolorystyczneobsydian (czarny),
jasnoliliowy,
indygo (niebieski),
limonkowy
obsydian (czarny),
porcelanowy,
księżycowy szary,
jadeitowy (zielony)
obsydian (czarny),
porcelanowy,
księżycowy szary,
jadeitowy (zielony)
Wymiary i waga152,8×72,0×8,6 mm, 204 g152,8×72,0×8,6 mm, 207 g162,8×76,6×8,5 mm, 232 g

Jak widać, dysproporcje pomiędzy poszczególnymi wariantami Pixela 10, dotyczą przede wszystkim zastosowanych ekranów (rozmiar), a także zestawu aparatów. Każdy z tych modeli doczekał się zresztą swojej własnej, dedykowanej recenzji na Tabletowo, autorstwa innego autora: o Google Pixel 10 Pro XL pisał dla Was Jakub, a „podstawowego” Pixela 10 wziął na warsztat Karol. Mnie przypadł zaszczyt sprawdzenia, jak na co dzień sprawdza się ten środkowy brat z całego trio.

Egzemplarz, który do mnie trafił, to Google Pixel 10 Pro w kolorze jadeitowym, wyposażony w 256 GB pamięci wbudowanej. W oficjalnym sklepie Google cena tego konkretnego modelu to 5249 złotych – co jest kwotą niemałą, choć warto zaznaczyć, że w polskich sklepach z elektroniką, w dniu pisania tego tekstu, model ten można „wyrwać” zauważalnie taniej, bo nawet za 4599 złotych.

Google Pixel 10 Pro recenzja tabletowo test opinia

Oprócz samego smartfona, producent wypożyczył mi również na czas trwania testów dedykowane etui Pixelsnap w kolorze obsydianowym. Kosztuje ono całkiem sporo, bo 249 złotych, ale trzeba przyznać, że jest świetnie spasowane i dobrze wykonane.

Dla porządku dodam, że Google Pixel 10 Pro jest dostępny w czterech różnych kolorach: księżycowym szarym, testowanym tu jadeitowym, porcelanowym i obsydianowym. W zależności od wybranej wersji kolorystycznej, dostępne są cztery różne warianty pamięciowe: 128 GB (na ten wariant lepiej uważać, ale o tym później), 256 GB, 512 GB, a – dla najbardziej wymagających – także 1 TB. Rozpiętość cenowa w oficjalnym sklepie Google jest całkiem spora, bo od 4849 do 6999 złotych, choć – jak wspomniałem – polski rynek rządzi się swoimi prawami i, polując na promocje, można te ceny obniżyć nawet o tysiąc złotych.

Gdzie kupić?

Google Pixel 10 Pro

ok. 4499 zł
(Przybliżona cena z dnia: 30 grudnia 2025)
Zawiera linki afiliacyjne.

Wzornictwo i jakość wykonania

Wyciągając Pixela 10 Pro z pudełka, od razu wiemy, że mamy do czynienia z urządzeniem klasy premium. Czuć to nie tylko w samej jakości użytych materiałów czy spasowaniu elementów, ale i w doskonałym wyważeniu tego smartfona – a to jest coś, o czym często zapominają (lub nie są w stanie technologicznie zagwarantować) inni, celujący w bardziej budżetowe rozwiązania producenci. Telefon leży w dłoni pewnie, dając to przyjemne poczucie „ciężaru gatunkowego”.

Wizualnie może i nie mamy do czynienia z jakimś rewolucyjnym czy szczególnie ekstrawaganckim projektem, ale trudno też narzekać na to minimalistyczne podejście Google – ja po prostu lubię ten styl. W pełni symetryczny przód smartfona, wraz z kanciastymi, ale jednocześnie świetnie wyprofilowanymi ramkami, przywołuje mi nieco skojarzenia z nowszymi iPhone’ami. I jest to komplement, wynikający pewnie ze wspomnianego bardzo dobrego wyważenia konstrukcji i ogólnego wrażenia solidności, jakie sprawia ta bryła.

Jest jednak jedna rzecz, która od razu rzuciła mi się w oczy i – nie będę ukrywał – przeszkadzała mi właściwie do samego końca testów. Mowa oczywiście o tej charakterystycznej, mocno wystającej wyspie aparatów na pleckach. Może powinienem się już przyzwyczaić do tego elementu, bo Google i inni producenci forsują ten design od lat, ale wciąż nie potrafię tego w pełni zaakceptować. Trudno przejść obojętnie obok tego „garba” w Pixelu 10 Pro, bo jest on naprawdę sporych rozmiarów, mocno wyróżnia się na tle obudowy i agresywnie skupia na sobie uwagę. Nie dla każdego musi być to wada, niektórzy uznają to za cechę rozpoznawalną Pixeli, ale dla mnie to element, który nieco psuje harmonię całości.

Moje narzekanie delikatnie ucisza fakt, że ta wyspa skrywa w sobie m.in. peryskopowy teleobiektyw – a fizyki tak łatwo nie da się oszukać, taka optyka potrzebuje miejsca. Ale to tylko częściowe usprawiedliwienie; wciąż nie jestem fanem tego, jak smartfon ten wygląda z tak masywnym wizjerem z tyłu.

Część osób może też kręcić nosem na ramki recenzowanego Pixela – wykonane z metalu na wysoki połysk. Wyglądają one co prawda niezwykle elegancko, ale wiem, że wielu z Was nie jest fanami tego rozwiązania ze względu na palcowanie czy rysy. Na szczęście oba te mankamenty – wystającą wyspę i błyszczące ramki – świetnie kamufluje dedykowane etui z obsługą akcesoriów MagSafe. Szkoda tylko, że trzeba za nie dopłacić, zamiast znaleźć je w zestawie.

Google Pixel 10 Pro recenzja tabletowo test opinia

Ignorując jednak tę kontrowersyjną wyspę aparatów… trudno przyczepić się do czegoś jeszcze, bo w sumie – zgodnie z filozofią Google – niewiele więcej tu jest. Nie znajdziemy żadnych zbędnych ozdobników, migających światełek Glyph, znanych ze smartfonów Nothing, ani też żadnych skomplikowanych faktur na tylnej obudowie. Mamy po prostu gładką taflę przyjemnego w dotyku, matowego szkła z błyszczącym logo producenta. Cieszy też dość bogaty, choć utrzymany w stonowanej stylistyce, pakiet kolorów do wyboru.

Producent oczywiście zadbał o pełną odporność na działanie pyłu i wody zgodnie z normą IP68, co w tej cenie jest absolutnym obowiązkiem. Co ciekawe, sam smartfon zaskakująco łatwo utrzymać w czystości. Plecki nie łapią jakoś bardzo widocznych odcisków palców czy innych tłustych śladów, co jest miłą odmianą po wielu „szklanych” flagowcach. Jedynie wokół i na samej wyspie aparatów potrafi zbierać się kurz, który lubi tam zostawać na dłużej – ale jest to raczej cecha konstrukcyjna, do której powinny nas już przyzwyczaić inne smartfony z rozbudowaną optyką.

Wyświetlacz

Patrząc na rynek smartfonów można odnieść wrażenie, że w ostatnich latach ogólna jakość wyświetlaczy bardzo się poprawiła. I mam tu na myśli właściwie wszystkie półki cenowe, choć oczywiście w przypadku urządzeń stricte flagowych, mowa już o kompletnych wyżynach technologicznych. Na żaden wyświetlacz w recenzowanych przeze mnie w tym roku smartfonach nie mogłem sobie szczerze ponarzekać – i nie inaczej będzie w przypadku Google Pixel 10 Pro.

A tak właściwie będzie nawet kompletnie odwrotnie, bo zaryzykuję stwierdzenie, że „dziesiątka pro” ma jeden z absolutnie najlepszych wyświetlaczy, z jakimi kiedykolwiek miałem do czynienia w smartfonie. To, co wyróżnia dla mnie ekran w Pixelu 10 Pro, to przede wszystkim bezkompromisowa jasność. I, tak, biorę pod uwagę aktualną, jesienno-zimową porę roku i ogólnie niższe nasłonecznienie, ale nawet w tych rzadkich momentach ostrego słońca, ekran radził sobie wybitnie. Producent deklaruje aż 2200 nitów w trybie „zwykłym” i aż 3300 nitów jasności szczytowej.

Google Pixel 10 Pro recenzja tabletowo test opinia

Co jednak najważniejsze dla nas, użytkowników – te „cyferki” z tabelki rzeczywiście przekładają się na realną użyteczność. Wyświetlacz pozostaje czytelny w każdych warunkach, gdy tego potrzebujemy, nawet w pełnym słońcu. Również w drugą stronę – jasność minimalna stoi na idealnym poziomie, nie oślepiając nas podczas nocnego przeglądania sieci w łóżku.

Całość dopełnia coś, co rzadko chwalę, czyli bardzo dobrze skalibrowane automatyczne dobieranie jasności ekranu. Zwykle w recenzowanych sprzętach walczę z suwakiem, poprawiając oprogramowanie, bo mam wrażenie, że większość smartfonów robi to błędnie, zbyt agresywnie i skokowo zmieniając parametry. Pixel 10 Pro jest pierwszym od bardzo dawna urządzeniem, w którym kompletnie zapomniałem o istnieniu paska jasności, w pełni ufając automatyce.

To, w połączeniu z pozostałymi, wybitnymi wręcz parametrami obrazu, składa się w obraz praktycznie idealnego panelu. Mamy oczywiście moją ulubioną technologię OLED z płynnym, adaptacyjnym odświeżaniem w zakresie od 1 do 120 Hz, co zapewnia oczekiwaną płynność animacji. Kontrast jest nieskończony, czerń głęboka, a odwzorowanie kolorów to absolutna pierwsza liga – obraz jest soczysty, ale naturalny. Nawet nie potrzebowałem zaglądać do ustawień, by zmieniać domyślną temperaturę barw, co zdarza mi się niezwykle rzadko.

Na pokładzie mamy oczywiście również funkcję Always on Display, a fizyczną ochronę zapewnia szkło Corning Gorilla Glass Victus 2 – które swoją drogą też mam wrażenie „macza palce” w tak dobrym odbiorze całości, gwarantując świetną przejrzystość i doskonałe kąty widzenia.

Chciałbym jednak podkreślić, że moja opinia jest czysto organoleptyczna i, jak zawsze, mocno subiektywna. Mowa tu bowiem o tak wyśrubowanym poziomie wyświetlaczy w tegorocznych i zeszłorocznych flagowcach, że ich ocena bardziej podlega już naszym prywatnym gustom i preferencjom co do nasycenia barw niż twardym danym technicznym. Dla części osób ekran w najnowszym Samsungu Galaxy może wydawać się lepszy – i nie będę się z tym kłócił. Jesteśmy w tym szczęśliwym momencie rozwoju technologii, gdzie bardzo dużo producentów prezentuje mistrzowski poziom wyświetlaczy, a Pixel 10 Pro zasiada w tej loży honorowej w pierwszym rzędzie.

Sucha specyfikacja a rzeczywista wydajność

O kontrowersjach związanych z procesorem Google Tensor G5, wspieranym przez układ Titan M2, mogliście już poczytać w recenzjach pozostałych tegorocznych Pixeli autorstwa Karola i Jakuba. Mi w tej materii przyjdzie się tylko z kolegami z redakcji zgodzić i powtórzyć z grubsza tamte wnioski.

Autorski procesor, będący sercem Pixela 10 Pro, na papierze z pewnością nie zrobi na nikim wrażenia – a przynajmniej nie pozytywnego, gdy spojrzy się na cenę tego urządzenia i zestawi ją z aktualną konkurencją. Numerki w specyfikacji są bowiem bezlitosne i wyraźnie widać technologiczną przepaść, chociażby zestawiając tegorocznego Tensora z potworem wydajności, jakim jest Qualcomm Snapdragon 8 Elite. Benchmarki również nie zwiastują niczego dobrego, oczywiście przy założeniu, że ciągle jesteśmy świadomi, iż w ręku trzymamy smartfon flagowy, a nie budżetowego średniaka.

Google Pixel 10 Pro recenzja tabletowo test opinia

Jak się jednak okazuje w praktyce, to całe cyferkowe zamieszanie nie ma – przynajmniej dla mnie – najmniejszego znaczenia, bo Pixel 10 Pro działa w większości przypadków po prostu wyśmienicie, kompletnie ignorując swoje „braki” w tabelkach. Nie ma mowy o żadnych zacięciach, chrupnięciach czy spadkach płynności w korzystaniu z systemu czy aplikacji – zarówno tych natywnych prosto od Google, jak i tych autorstwa zewnętrznych deweloperów. Animacje są płynne i responsywne, a samo przełączanie się między zadaniami następuje praktycznie natychmiastowo.

Kultura pracy również stoi na bardzo wysokim, zaskakującym wręcz poziomie, biorąc pod uwagę dość niechlubną historię procesorów Tensor. Smartfonowi zdarzało się co prawda czasem zrobić cieplejszym, ale tylko w spodziewanych, uzasadnionych momentach – na przykład wtedy, kiedy rzeczywiście mocno go „przycisnąłem”, odpalając bardziej wymagającą grę 3D lub zapętlony benchmark.

Krótko: pomimo tego, że specyfikacja na papierze może wzbudzać pewne uzasadnione obawy u entuzjastów cyferek, to rzeczywista wydajność i kultura pracy tegorocznego „Pixela Pro” jest po prostu flagowa i w codziennym użytkowaniu nieodróżnialna od konkurencji.

Słówko jeszcze o pamięci, bo tu Google zastawiło na nas małą pułapkę. Każdy z wariantów Pixela 10 Pro ma co prawda 16 GB pamięci operacyjnej – co jest raczej oczekiwanym standardem w tej półce cenowej i gwarantuje spokój na lata. Schody zaczynają się przy wyborze pojemności pamięci wewnętrznej. Warto mieć świadomość jednej, kluczowej rzeczy – najtańsza wersja z 128 GB pamięci korzysta ze starszego i wolniejszego standardu UFS 3.1, a nie szybkiego UFS 4.0, który znajdziemy w wersjach 256, 512 GB i 1 TB. I to niestety może mieć duże znaczenie w kontekście szybkości działania smartfona, wczytywania gier czy kopiowania plików, o czym wspominał Karol w swojej recenzji „podstawowego” Pixela 10, który uzbrojony był właśnie w ten wolniejszy typ pamięci.

Mój testowy wariant (256 GB) nie miał żadnych, nawet najmniejszych problemów w zarządzaniu pamięcią, a – co za tym idzie – agresywnym ubijaniem aplikacji w tle. Większość moich „apek” długo pozostawała włączona w pamięci podręcznej, gotowa do natychmiastowego wznowienia pracy. Oczywiście spore znaczenie w tej kwestii ma jeszcze nieco wyższa ilość pamięci RAM w wersji Pro (16 vs 12 GB w modelu podstawowym), ale i tak z czystym sumieniem rekomendowałbym kupowanie wersji z minimum 256 GB pamięci wbudowanej. Różnica w cenie nie jest aż tak drastyczna, a zysk w wydajności i komforcie psychicznym w perspektywie kilku lat użytkowania może być już znaczący.

Benchmarki:

  • GeekBench 6:
    • single core: 2281
    • multi core: 6159
  • 3DMark:
    • Sling Shot: Maxed Out!
    • Sling Shot Extreme: Maxed Out!
    • Wild Life: Maxed Out!
    • Wild Life Extreme: 3103
    • Wild Life Extreme Stress Test: 3 252 / 3238 / 99,6%
    • Steel Nomad Light: 996
    • Steel Nomad Light Stress Test: 1002 / 934 / 93,2%

Szybkość pamięci przetestowana w aplikacji CPDT:

  • szybkość ciągłego odczytu danych: 670,23 MB/s
  • szybkość ciągłego zapisu danych: 795,47 MB/s
  • szybkość losowego odczytu danych: 26,93 MB/s
  • szybkość losowego zapisu danych: 25,59 MB/s

System operacyjny i AI

Z racji tego, że zarówno sprzęt (czyli smartfon), jak i oprogramowanie (system operacyjny Android) opracowuje ta sama firma, można – a wręcz należy – oczekiwać od Google Pixel 10 Pro wzorowego, wręcz pokazowego działania. I, cóż, nie będę owijał w bawełnę: dokładnie tak właśnie jest. Mamy oczywiście do czynienia z najnowszym, kompletnie czystym od zbędnych nakładek producentów Androidem w wersji 16, z aktualizacjami zabezpieczeń z 5 listopada 2025 (stan na dzień publikacji tej recenzji).

Całość interfejsu jest niesamowicie przemyślana wizualnie i sprawia wrażenie sterylnej wręcz „czystości”. Wszystkie preinstalowane aplikacje mają sens i swoje miejsce, a warstwa graficzna jest niezwykle spójna – co niestety czasem kuleje w innych smartfonach korzystających z niby-czystego Androida, do którego producent dorzucił garść swoich, niepasujących stylem dodatków. Nie ma tu też oczywiście miejsca na żadne irytujące potknięcia związane z lokalizacją językową – to może detal, ale mnie osobiście bardzo irytuje, kiedy w teoretycznie w pełni spolszczonym systemie pojawiają się jakieś drobne literówki, “krzaczki” albo braki tłumaczeniowe. Tutaj wszystko jest dopięte na ostatni guzik.

Choć nie ma mowy o jakiejś drastycznej rewolucji wizualnej względem poprzedników, to drobne szlify i zmiany interfejsowe sprawiają, że całość wygląda teraz jeszcze schludniej, nowocześniej i po prostu lżej. Co ważne, Google wreszcie posłuchało głosu ludu w kwestii personalizacji wizualnej. Użytkownicy dostali wreszcie zauważalnie większą swobodę w zmianie wyglądu ekranu blokady, zegarów i innych elementów systemowych. Całość pozostaje jednak wciąż wierna filozofii minimalizmu, za co niezwykle szanuję zespół projektowy Google.

Jak przystało na flagowy smartfon z rocznika 2025, Pixel 10 Pro wypchany jest po brzegi modnymi ostatnio narzędziami AI. Większość z nich – a przynajmniej ta część, która mi rzuca się najbardziej w oczy – dotyczy kwestii aparatu i magicznej edycji wykonywanych przez nas zdjęć, ale o nich opowiem szerzej w dalszej części recenzji.

Pozostałe funkcje sztucznej inteligencji to oczywiście między innymi wbudowany od startu wirtualny asystent w postaci Gemini, z zaskakująco rozbudowaną i płynną możliwością rozmawiania z nim na żywo. Piszę „zaskakującą”, bo ostatni raz, gdy sprawdzałem tę funkcję w Gemini na innym urządzeniu, była ona mocno ograniczona i działała dość topornie.

Oprócz tego, znajdziemy też w systemie takie – moim skromnym zdaniem mało przydatne na co dzień – bajery, jak tworzenie własnej muzyki w dyktafonie (ciekawostka na raz) czy generowanie wyjątkowo szpetnych i dziwacznych tapet na podstawie prostych wytycznych tekstowych. Niestety, łyżką dziegciu w tej beczce miodu jest fakt, że część tych najciekawszych i najbardziej promowanych funkcji AI wciąż nie jest dostępna dla nas w języku polskim. Mowa chociażby o tym sławnym Asystencie Połączeń, który jakiś czas temu podbił internet podczas swojej prezentacji, filtrując spam i umawiając wizyty, ale który niestety nadal nie dotarł do naszego kraju w pełni funkcjonalnej formie.

Bardzo miłym i wartym odnotowania dodatkiem jest za to aż roczny okres próbny pakietu Google AI Premium, na który składają się chociażby takie benefity, jak rozszerzone, bardziej zaawansowane funkcje Gemini, tworzenie filmów przy pomocy narzędzia Veo 3.1 Fast czy aż 2 TB pamięci na dysku Google w chmurze i wiele więcej. Biorąc pod uwagę, że miesięczny koszt tej usługi to aż 97,99 złotych, to jeśli ktoś rzeczywiście planuje korzystać z tych funkcji na co dzień, w ciągu tych darmowych 12 miesięcy może zaoszczędzić prawie tysiąc złotych.

Co chyba jednak najważniejsze w kontekście długowieczności sprzętu, Google gwarantuje aż 7 lat pełnego wsparcia aktualizacjami dla wszystkich smartfonów z serii Pixel 10. I spodziewać się tu można nie tyle zwykłych, nudnych poprawek bezpieczeństwa, a pełnoprawnych aktualizacji systemowych do kolejnych wersji Androida, rzekomo wraz z nowymi funkcjonalnościami (tzw. Pixel Drops). Patrząc wstecz na dotychczasowe wsparcie urządzeń Pixel przez Google – raczej spałbym spokojnie o przyszłość tego modelu. Gigant z Mountain View już udowodnił, że wie, jak dbać o swoje urządzenia długo po ich premierze.

Zaplecze komunikacyjne i audio

Obsługa najnowszych sieci 5G, superszybkie Wi-Fi 7, Bluetooth w wersji 6.0, NFC do płatności zbliżeniowych, precyzyjny GPS, a także standardy rozmów WiFi Calling, VoLTE i wreszcie eSIM z pełną obsługą dual SIM (1 karta fizyczna + eSIM lub konfiguracja podwójnego eSIM) – Google Pixel 10 Pro ma na pokładzie absolutnie wszystko to, co flagowy smartfon w 2025 roku mieć powinien. To kompletny pakiet komunikacyjny.

Na żadną z łączności podczas całych, trwających ponad trzy tygodnie testów, nie miałem okazji nawet raz narzekać. Wi-Fi było stabilne, 5G łapało zasięg błyskawicznie, GPS prowadził jak po sznurku, a Bluetooth parował się z akcesoriami bez najmniejszego zająknięcia. Ba, zaryzykuję nawet stwierdzenie, że w przypadku sieci komórkowej, Pixel ma delikatną przewagę nad moim prywatnym iPhonem w niektórych, bardziej niedostępnych miejscach, gdzie produkt Apple lubił czasem gubić kreski zasięgu. Na jakość rozmów nie mogłem zarówno narzekać ja, jak i moi rozmówcy.

Google Pixel 10 Pro zaskakująco dobrze prezentuje się również w kwestii audio. Mamy tu oczywiście dwa głośniki, które składają się na pełnoprawne stereo – jeden przetwornik umieszczono na górze smartfona (nad ekranem, w szczelinie głośnika rozmów), a drugi klasycznie na dole, obok portu USB-C. Co niezwykle ważne, oba głośniki prezentują mniej więcej tą samą głośność i barwę, dzięki czemu nie ma mowy o nierównym, irytującym brzmieniu stereo, z jakim często mamy do czynienia w tańszych, niezwracających na ten aspekt większej uwagi, urządzeniach.

Maksymalny poziom głośności jest w pełni zadowalający i wystarczy nawet w głośniejszym otoczeniu. Dodatkowo, nawet przy najwyższych wartościach głośności, dźwięk wydobywający się z Pixela 10 Pro jest czysty, mięsisty i zaskakująco dobrej jakości, nie wpadając w nieprzyjemne trzeszczenie. Nie jest to może absolutnie najlepszy muzyczny smartfon na rynku, ale z pewnością nie ma potrzeby nerwowego szukania słuchawek albo głośnika Bluetooth, kiedy chcemy na szybko coś obejrzeć na YouTube czy posłuchać podcastu podczas sprzątania.

Na osobne, wielkie słowa pochwały, recenzowany Pixel zasługuje w kwestii wibracji. To kolejna, po ogólnym wyważeniu smartfona cecha, która często niesłusznie umyka większości producentów, nawet tych aspirujących do miana topowych. „Dziesiątka Pro” ma absolutnie fenomenalną haptykę, która jest precyzyjna, punktowa i przyjemna. W mojej opinii ten poziom dopracowania silniczka wibracyjnego może konkurować jedynie z urządzeniami Apple, które od lat są tu wzorem.

Dla wielu osób może być to mało znaczący detal, ale dla mnie to kolejna z kluczowych części doświadczenia „premium” w każdym flagowym smartfonie. Każde powiadomienie, każde tapnięcie w klawiaturę to czysta i różnordona, haptyczna przyjemność.

Google Pixel 10 Pro recenzja tabletowo test opinia

Bateria

Niestety, żeby nie było zbyt idealnie – bolesnym rozczarowaniem, jeśli chodzi o Google Pixel 10 Pro, jest bateria. Po ogniwie o pojemności 4870 mAh i owianej legendami, mitycznej wręcz optymalizacji Google swoich sprzętów, spodziewałem się co najmniej przyzwoitego, solidnego czasu pracy na jednym ładowaniu. Ten jednak, z bólem serca, mogę jedynie opisać słowem „okej” – a i to momentami wydaje się być oceną na wyrost. Zbyt często zdarzało mi się nerwowo szukać ładowarki lub doładowywać ten smartfon pod koniec dnia, ratując się chociażby magnetycznym powerbankiem, żeby dotrwać do wieczora.

Mowa co prawda o moich dość intensywnych dniach, jeśli chodzi o korzystanie z telefonu (dużo zdjęć, social media, nawigacja), ale nawet w tych bardziej „standardowych”, biurowych scenariuszach, na koniec dnia zostawało mi najczęściej zaledwie od 5 do 10% baterii. Margines błędu jest więc tu żaden.

Co gorsza, mowa tu o pracy nie w maksymalnej, pełnej rozdzielczości wyświetlacza (1280 x 2856), a tej niższej: 1080 na 2410 pikseli. O ile z wyższej rozdzielczości byłem jeszcze skłonny zrezygnować na rzecz energii, tak nie wyłączałem wysokiego odświeżania obrazu – choć przełączenie się na sztywne 60 Hz zamiast 120 Hz, pewnie również mogłoby nieco pomóc w osiągnięciu lepszych wyników.

Wychodzę jednak z prostego założenia, że kupując smartfon z najwyższej półki cenowej, nie chcę od razu (albo i w ogóle) iść na wszystkie możliwe kompromisy. Nie po to płacę tyle pieniędzy, żeby pozbawiać się już na starcie takich kluczowych cech urządzenia jak świetnej jakości, płynny ekran czy wysoka wydajność, tylko po to, by uzyskać jak najlepszy (a w tym przypadku i tak nie jakoś rekordowy) czas pracy na baterii.

Nie jestem też fanem panicznego używania codziennie trybu oszczędzania energii – jeśli od razu po wyciągnięciu nowiutkiego smartfona z pudełka muszę to robić, żeby ten wytrzymał pełny dzień z dala od gniazdka, to mam nieodparte wrażenie, że coś poszło tu mocno nie tak przy procesie projektowania i optymalizowania tego urządzenia.

Kompletnie nieakceptowalnym jest dla mnie też „szybkie” (a przynajmniej szybkie z samej nazwy) ładowanie, które – jak na smartfon flagowy w 2025 roku – jest po prostu więcej niż rozczarowujące. O ile ładowanie bezprzewodowe na poziomie 15 W jest jeszcze dla mnie do przełknięcia (choć większa wersja Pixela 10 Pro XL może się pochwalić wartością 25 W), tak ładowanie po kablu o maksymalnej wartości zaledwie 30 W w przypadku flagowego smartfona za niespełna 5000 złotych jest czymś, obok czego trudno jest mi przejść obojętnie bez kręcenia głową z politowaniem.

Ładując ten smartfon różnymi, mocnymi kostkami o maksymalnej mocy od 45 do 100 W, bateria od krytycznych 5% do pełnych 100% napełniała się w mniej więcej 85 minut. Do wartości 50%, smartfon ładował się w około 35 minut. Raczej większość z Was przyzna, że liczby te są mocno przeciętne, by nie rzec – słabe, tym bardziej, że mowa też o nie jakoś rekordowo dużej wbudowanej baterii, jak na 6,3-calowy smartfon. Konkurencja z Chin i nie tylko odjeżdża tu Google o kilka długości.

Zabezpieczenia biometryczne

Przechodząc do kwestii bezpieczeństwa i dostępu do urządzenia – prywatnie jestem ogromnym fanem rozwiązania w postaci FaceID. Weryfikacja twarzy poprzez zaawansowane skanery 3D, a nie samą płaską fotkę z przedniej kamerki, to dla mnie najwygodniejsze i najbardziej naturalne rozwiązanie, które wolę nawet bardziej od skanowania linii papilarnych. Pixel 10 Pro jednak kompletnie mnie zaskoczył i – muszę to przyznać – nieco zmienił moje nastawienie. Wszystko za sprawą zastosowanego skanera odcisków palców, który zaimplementowany został w ekranie.

W teorii nie jest to moje ulubione miejsce na czytnik, ale Google postawiło tutaj na technologię ultradźwiękową, a nie optyczną, co deklasuje sporą część konkurencji na rynku. Nie dość, że czytnik ten jest wprost niewiarygodnie szybki (wystarczy muśnięcie), to dodatkowo jest piekielnie celny, praktycznie zawsze bezbłędnie odczytując palce właściciela, nawet gdy te są lekko wilgotne czy brudne. To zupełnie inna liga niż tańsze skanery optyczne, które potrafią przy okazji oślepić w nocy. Chyba tylko flagowe smartfony Samsunga przychodzą mi jeszcze do głowy, gdybym miał wskazać inny tak precyzyjny i niezawodny czytnik linii papilarnych zaszyty pod taflą wyświetlacza.

Oczywiście wciąż pozostawiono opcję alternatywnego (lub jednoczesnego) korzystania z rozpoznawania twarzy. Niestety, w przeciwieństwie do Apple, opiera się ono na samej przedniej kamerce, co nie zawsze jest tak bezpieczne, jak i wygodne – chociażby w złych warunkach oświetleniowych, gdzie telefon musi doświetlać nas ekranem. Ja, pomimo tego, że miałem to dodatkowe zabezpieczenie włączone z przyzwyczajenia, to i tak prawie w ogóle z niego nie korzystałem. Ultradźwiękowy czytnik tak mnie do siebie przekonał, że skanowanie twarzy stało się zbędne. Dosłownie tylko kilka razy zdarzyło się, że na przestrzeni ponad trzech tygodni testów czytnik linii papilarnych źle odczytał moje opuszki. Brawo Google!

Google Pixel 10 Pro recenzja tabletowo test opinia

Możliwości fotograficzne Pixela 10 Pro

Nie będzie przesadą, jeśli stwierdzę, że lwia część tych wszystkich „magicznych” funkcji AI w Pixelu 10 Pro kręci się wokół fotografii – zarówno samego procesu wykonywania zdjęć, jak i ich późniejszej edycji. Google od lat stawia na oprogramowanie bardziej niż na sprzęt, a w tym roku widać to wyraźniej niż kiedykolwiek.

Jedną z najbardziej eksponowanych nowości jest cyfrowy fotoasystent. W praktyce oznacza to, że smartfon na bieżąco, w wizjerze aplikacji aparatu, podrzuca nam subtelne podpowiedzi, jak poprawić ujęcie. I muszę uderzyć się w pierś – początkowo uważałem to za zbędny bajer dla amatorów, ale szybko zmieniłem zdanie. To całkiem udany przykład mądrego zastosowania AI, bo umówmy się: wiele osób nie jest świadomych, że niekiedy bardzo prostymi zmianami – przesunięciem kadru o centymetr, zmianą kąta czy podejściem bliżej – są w stanie diametralnie poprawić kompozycję i odbiór całego zdjęcia. Pixel pełni tu rolę takiego cierpliwego nauczyciela fotografii.

Prawdziwa zabawa – i kontrowersje – zaczynają się jednak po wciśnięciu spustu migawki. Mamy tu bowiem ogromne, wręcz nieograniczone pole do popisu w kwestii edycji przy pomocy generatywnej sztucznej inteligencji. Magic Editor pozwala na rzeczy, które jeszcze niedawno wymagałyby godzin w Photoshopie: możemy usunąć niechciany element (turystę, śmietnik czy uliczny słup) lub wręcz przeciwnie – dodać, a raczej wygenerować od zera coś kompletnie nowego na podstawie naszego tekstowego opisu. Nic nie stoi też na przeszkodzie, żeby oddać stery automatowi i pozwolić, by smartfon sam „pobawił się” suwakami, upiększając nasze dzieło według własnego „gustu”.

I chyba pierwszy raz testując smartfon, miałem w głowie myśl: „kurcze, sporo tego… może nawet za dużo?”. Bo rzeczywiście, Pixel 10 Pro w bardzo wielu miejscach wręcz agresywnie wspomaga się sztuczną inteligencją. Robi to zarówno dyskretnie podczas robienia zdjęcia (np. zwiększając jego rozdzielczość i detale przy dużym przybliżeniu), jak i jawnie już po fakcie, podkręcając rzeczywistość. Póki jako użytkownik mam nad tym pełną kontrolę i to ja decyduję, co jest prawdą, a co kreacją – nie mam z tym większego problemu. Mam jednak nieodparte wrażenie, że granica zaczyna się zacierać i coraz częściej dochodzi do sporych przekłamań rzeczywistego obrazu.

Muszę też, z kronikarskiego obowiązku, wspomnieć o pewnym zgrzycie. Aplikacja aparatu to jedyne miejsce w całym systemie, gdzie Pixel 10 Pro złapał zadyszkę i zaciął mi się na dobre. Zdarzyło się to co prawda tylko raz, podczas bardzo intensywnej sesji, gdy robiłem serię zdjęć o różnym przybliżeniu (co mocno angażuje procesor i AI do pracy w tle), ale skończyło się to tak, że musiałem ręcznie „ubić” i zrestartować zamrożoną aplikację. Była to sytuacja incydentalna, której mimo prób nie udało mi się powtórzyć, ale niesmak na moment pozostał – we flagowcu takie rzeczy nie powinny mieć miejsca.

Google Pixel 10 Pro recenzja tabletowo test opinia

Aparaty główne

Gdybyśmy chcieli postawić obok siebie specyfikację aparatów Pixela 10 Pro i zeszłorocznej generacji, to moglibyśmy bawić się w grę „znajdź 10 różnic” i… przegrać. Nie znajdziemy tu bowiem żadnych rewolucyjnych zmian sprzętowych. Ciągle mowa o zestawie trzech oczek, który stał się rynkowym standardem: główny sensor o rozdzielczości 50 megapikseli z solidną optyczną stabilizacją obrazu, 48-megapikselowy ultraszeroki kąt o polu widzenia 123° oraz – mój faworyt – peryskopowy teleobiektyw (również 48 Mpix) z OIS i 5-krotnym przybliżeniem optycznym.

Główny aparat to definicja solidności. Cechuje się bardzo dobrą szczegółowością i przyjemnymi dla oka kolorami, które – co w świecie Androida nie jest oczywiste – nie są przesadnie, „cukierkowo” nasycone. Google od lat słynie ze świetnego HDR-u i tutaj również rozpiętość tonalna robi robotę, wyciągając detale z cieni i ratując przepalone niebo. Co dla mnie kluczowe, aparat ten jest po prostu niesamowicie „pewny”. Wyciągając telefon z kieszeni i robiąc zdjęcie, praktycznie zawsze miałem gwarancję, że nie muszę robić dubli czy poprawek. Pierwsza fotka jest ostra, dobrze naświetlona i po prostu udana. Autofocus działa błyskawicznie i bezbłędnie. To taka nudna perfekcja, którą w codziennym życiu bardzo się docenia.

Jednak moim absolutnie ulubionym obiektywem w tym smartfonie jest teleobiektyw peryskopowy z 5-krotnym zoomem optycznym. W mojej ocenie to obecnie najciekawsza, najbardziej plastyczna, choć oczywiście nie zawsze najbardziej praktyczna perspektywa w fotografii mobilnej. Ogniskową tego obiektywu (ekwiwalent ok. 110 mm) można wykorzystać w wielu kreatywnych sytuacjach. W portretach daje fantastyczne efekty, naturalnie kompresując tło, a w fotografii miejskiej pozwala wyłowić detale architektury, kompletnie zmieniając perspektywę i spłaszczając plany względem „zwykłego” obiektywu.

Maksymalny zoom cyfrowy Pixela 10 Pro to aż 100-krotne przybliżenie i tu wchodzimy na grząski grunt. Smartfon w takiej sytuacji bardzo mocno, wręcz desperacko wspomaga się generatywnym AI, próbując „zgadnąć”, co widzi matryca. I, nie powiem, efekty czasem są zaskakująco dobre – głównie wtedy, kiedy fotografujemy coś powtarzalnego i „geometrycznego”, jak np. okna nowoczesnego biurowca. To jednak tylko iluzja. Czar pryska, kiedy spróbujemy zrobić zdjęcie czemuś bardziej unikalnemu, np. odległym napisom. Wtedy na jaw wychodzi duże „zmyślanie” i halucynacje algorytmów. Ten negatywny efekt jest oczywiście tym mniejszy, im mniejszego zoomu używamy. Przy wartościach rzędu 10x czy 20x – które wciąż są imponujące jak na telefon – pomoc AI jest widoczna, wyostrza krawędzie, ale nie jest jeszcze na tyle nachalna, żeby zniechęcić mnie do korzystania z tej funkcji.

Tylne trio dopełnia aparat ultraszerokokątny. Ten oferuje pole widzenia 123 stopnie i w mojej opinii najbardziej odstaje jakościowo od reszty stawki, zwłaszcza jeśli chodzi o szczegółowość na brzegach kadru. Wcale to jednak nie oznacza, że robi on złe zdjęcia – to wciąż bardzo użyteczne narzędzie, a fotki nim wykonane spokojnie obronią się w mediach społecznościowych. Najważniejsze dla mnie jest to, że inżynierowie Google zadbali o spójność: tak samo jak teleobiektyw, tak i ten szeroki kąt mają bardzo zbliżoną kolorystykę i balans bieli do głównego aparatu. Dzięki temu reportaż z wakacji, robiony na przemian różnymi obiektywami, wygląda jak spójna całość, a nie zlepek przypadkowych kadrów.

Na osobny akapit zasługuje tryb nocny (Night Sight). Tutaj również potrafi wyciągnąć niesamowicie dużo z niemal kompletnej ciemności. Co na duży plus – smartfon bardzo sprawnie sam rozpoznaje warunki i automatycznie aktywuje dłuższy czas naświetlania. Możemy to wymusić ręcznie, ale automatyka działa tak dobrze, że przestałem o tym myśleć. Zdjęcia nocne są ostre, czytelne i – co ważne – klimatyczne.

Co ciekawe, Pixel często zaskakująco odważnie i trafnie podkręca kolorystykę nocnych ujęć, nadając im charakteru. Inne smartfony, które testowałem w ostatnim czasie, mają tendencję do robienia z nocy dnia, zabijając nastrój. Telefon Google idzie inną drogą i pozytywnie się tym wyróżnia. Na pochwałę zasługuje też odszumianie – algorytmy świetnie radzą sobie z cyfrowym ziarnem, nie zamieniając jednocześnie zdjęcia w pozbawioną detali plastelinę, co jest częstym grzechem konkurencji.

Podsumowując ten wątek: z pewnością nie nazwałbym Pixela 10 Pro najlepszym fotosmartfonem na rynku. Prawdopodobnie nie ustawiłbym go nawet na ścisłym podium w takim rankingu. Niemniej jednak, jest to aparat na tyle uniwersalny, inteligentny i przewidywalny, że trudno mu zarzucić coś dyskwalifikującego. Jest po prostu bardzo dobry, godny zaufania, ale nie wybitny w każdym calu.

Przedni aparat i wideo

Oczko aparatu do „selfie” ma aż 42 megapiksele i dość szeroki kąt widzenia (103 stopnie) – to świetna wiadomość dla osób towarzyskich, bo bez problemu zmieścimy w kadrze jeszcze jedną, albo i dwie osoby, bez konieczności nienaturalnego wyciągania ręki. Jakość zdjęć stoi na dobrym poziomie, a szczegółowość i odcień skóry nie rozczarowują. Nawet w gorszych warunkach, np. w restauracji, jest solidnie, dzięki dedykowanemu trybowi nocnemu, który faktycznie naświetla klatkę, a nie tylko „wali” jasnym ekranem po oczach.

Jeśli chodzi o wideo, Pixel 10 Pro to trochę gra pozorów kontra użyteczność. „Cyferkami” smartfon imponuje: mamy tu nagrywanie w 8K przy 30 klatkach na sekundę i – co najciekawsze – taka rozdzielczość dostępna jest nie tylko w głównym aparacie, ale też w teleobiektywie i szerokim kącie. Możemy się nawet przełączać między obiektywami w trakcie nagrywania w 8K, co jest rzadkością w smartfonach!

Traktowałbym to jednak jako techniczną ciekawostkę i prężenie muskułów. Znacznie lepszym, rozsądniejszym pomysłem, jest nagrywanie w klasycznym 4K i 60 klatkach na sekundę. Szczegółowość wcale nie jest drastycznie gorsza, a płynność 60 klatek sprawia, że wideo ogląda się o niebo lepiej. Samą jakość obrazka oceniam bardzo pozytywnie – jest szczegółowo, kolory są nasycone, a ostrość nie „pływa”. Zadowalająco działa też stabilizacja obrazu, choć – wiadomo – fizyki nie oszukamy. Gimbala i pewnej ręki w pełni ona nie zastąpi, nawet w najbardziej agresywnym trybie „Active Stabilization”. Ciekawostką dla fanów postprodukcji może być tryb ulepszonej jakości wideo, zauważalnie poprawiając kolory i dynamikę.

Uważam, że dla osób zajmujących się zawodowo tworzeniem treści do sieci, taka „zapasowa” kamera w kieszeni byłaby bardzo pomocna i w wielu sytuacjach może z powodzeniem zastąpić główny, duży sprzęt. Na koniec słowo o mikrofonach – te w Pixelu 10 Pro to cisi bohaterowie. Dźwięk jest czysty, dobrze odseparowany od tła i w pełni używalny nawet w surowym nagraniu „z ręki”.

Google Pixel 10 Pro recenzja tabletowo test opinia

Podsumowanie

Gdy zgłosiłem się do testów Google Pixel 10 Pro, nie mogłem się wręcz doczekać kuriera z pudełkiem – w końcu na własnej skórze mogłem spróbować tej osławionej, niemal mitycznej „magii Pixeli”. Jak wspomniałem we wstępie, do tej pory los sprawiał, że nie miałem dłuższej styczności z tą serią sprzętów, a pewnie wielu z Was słyszało – lub może nawet aktywnie rozpowszechniało – legendy o renomie smartfonów Google.

Moje oczekiwania były więc tak samo gigantyczne, jak i… zupełnie niepotrzebne. Nadmierny „hype” to broń obosieczna, która potrafi zabić koniec końców radość z obcowania ze sprzętem lub dowolnym innym dziełem popkultury, takim jak wyczekiwana latami gra wideo, premiera filmu czy książka. Google Pixel 10 Pro jest jednak na tyle solidnym smartfonem, że zdołał przetrwać to brutalne zderzenie z moimi wyśrubowanymi oczekiwaniami.

Pierwsze wrażenia z użytkowania były bardzo pozytywne, bo to urządzenie doskonale wie, jak zrobić dobre pierwsze wrażenie. Później jednak mój początkowy entuzjazm, napędzany nowością, co prawda nieco osłabł i ustąpił miejsca rutynie, przez co mogłem czuć pewnego rodzaju rozczarowanie. Brakowało mi fajerwerków.

Po czasie jednak, na chłodno analizując ten sprzęt na tle aktualnego rynku i najbliższej konkurencji, uświadomiłem sobie coś ważnego: Pixel 10 Pro wcale nie jest rozczarowującym smartfonem w negatywnym sensie. On jest po prostu wybitnie dobry w większości kategorii, ale nie powoduje nigdzie spektakularnego opadu szczęki, bo i nie musi – to już tak wysoki, rzemieślniczy poziom, że trudno tu o rewolucję.

Google Pixel 10 Pro recenzja tabletowo test opinia

Smartfon ten jest w ten sam specyficzny sposób dla mnie „nudny”, jak ostatnie generacje iPhone’ów. A to komplement. Apple od lat prezentuje w mojej opinii smartfony nudne, przewidywalne, ale jednocześnie świetne – one w większości nie zawodzą na żadnej płaszczyźnie, oferując wysoki, równy poziom w każdym aspekcie, który dla użytkownika jest kluczowy. I Google również idzie tą drogą ze swoimi smartfonami.

Tak więc po tych niespełna czterech tygodniach intensywnych testów, mogę z pełną świadomością i odpowiedzialnością stwierdzić – Google Pixel 10 Pro pozytywnie mnie rozczarował. Rozczarował, bo odarł mnie z iluzji, ale pozytywnie, bo okazał się piekielnie dobrym, dojrzałym smartfonem. Uświadomił mi przy tym moją własną, niepotrzebną pogoń za efektami „wow”, które w 2025 roku coraz rzadziej mają realne przełożenie na codzienne użytkowanie.

Pixel 10 Pro nie próbuje na siłę redefiniować rynku ani epatować cyrkowymi nowinkami, które po tygodniu przestają robić wrażenie i stają się irytujące. Zamiast tego oferuje dopracowane, spokojne doświadczenie, świetną spójność systemu i poczucie obcowania z produktem przemyślanym od początku do końca. To smartfon, który nie musi krzyczeć, że jest flagowcem – on po prostu nim jest, w każdym swoim calu.

Nie jestem tylko do końca przekonany co do dwóch rzeczy, ale ostateczną odpowiedź na te dwa zagadnienia pozostawiam już Wam – potencjalnym kupującym, bo to kwestie mocno indywidualne. Pierwsza rzecz to wspomniane już wcześniej (i szerzej omówione w sekcji foto) podejście Google do tematu fotografii obliczeniowej. Pixel nie jest co prawda pierwszym smartfonem, który tak otwarcie i bezwstydnie korzysta z dobroci AI, ale nie da się ukryć, że wykorzystywanie w nim sztucznej inteligencji jest bardzo zaawansowane, wręcz agresywne, i potrafi ono drastycznie wpłynąć na końcowy wygląd fotografii.

Google Pixel 10 Pro recenzja tabletowo test opinia

Jako osoba, która dość ortodoksyjnie, może wręcz staroświecko podchodzi do tematu wykonywania zdjęć i ich późniejszej obróbki, mam z tym pewien wewnętrzny problem. Zdaję sobie jednocześnie sprawę, że jest to trend, który obrał już bezpowrotnie prawie cały rynek smartfonów i w kolejnych latach będzie tego tylko więcej. Nie mówię też kategorycznie, że to coś złego – to raczej kwestia prywatnych preferencji każdego z nas. Ja jednak nie potrafię przejść obojętnie obok sytuacji, gdzie dochodzi do nadmiernego nadinterpretowania rzeczywistości przez algorytmy – czy to poprzez sztuczne podnoszenie szczegółowości przy wysokim przybliżeniu (gdzie AI „domyśla się” detali, których obiektyw nie widział), czy też poprzez zbyt mocny, plastikowy retusz twarzy osób na zdjęciach.

Drugą rzeczą, budzącą pewne wątpliwości, jest oczywiście kwestia ceny. Ta z pewnością nie wydaje się niska i jakoś szczególnie atrakcyjna na start – a przynajmniej na pierwszy rzut oka, gdy patrzymy na samą metkę w sklepie. Tu znów muszę jednak nawiązać do urządzeń z logo nadgryzionego jabłka, bo uważam, że iPhone’y są w tym temacie idealnym punktem odniesienia. Te urządzenia również potrafią początkowo odstraszyć swoją ceną, ale jednak gdy weźmiemy pod uwagę szerszy kontekst – to, jak długo są one wspierane, jak wolno tracą na wartości i jak dobrze działają wraz z upływem czasu – to okazuje się, że są całkiem opłacalną, długoterminową inwestycją. O ile oczywiście ktoś lubi się wiązać ze smartfonem na dłużej niż rok czy dwa lata.

Google Pixel 10 Pro recenzja tabletowo test opinia

I mam nieodparte wrażenie, że z Pixelem 10 Pro będzie dokładnie tak samo. Google, kładąc karty na stół, deklaruje długie wsparcie aktualizacjami systemu – bo aż 7 lat. Oznacza to, że teoretycznie jeszcze w 2032 roku Wasza „dziesiątka” dostanie nowego Androida. To szmat czasu w świecie technologii. Patrząc też po poprzednich generacjach urządzeń z serii Pixel, można podejrzewać, że wsparcie to nie będzie się odbywać „po macoszemu”, bo urządzenia Google całkiem dobrze i z godnością się starzeją. Może więc ta początkowo wysoka cena, po rozłożeniu jej na lata spokoju, wcale nie jest aż tak nieatrakcyjna?

Na to pytanie, jak już wspominałem, każdy odpowiedzieć musi sobie sam, zaglądając w głąb własnego portfela i sumienia. Ja zapamiętam ten grudzień z Google Pixel 10 Pro bardzo pozytywnie – bez cienia wątpliwości był to jeden z najlepszych, najbardziej kompletnych smartfonów, jakie miałem w rękach w całym 2025 roku. I nie ukrywam: moja ciekawość została rozbudzona.

Już teraz zastanawiam się, co Google pokaże w następnych miesiącach i w kolejnej generacji swoich smartfonów oraz czy zdoła utrzymać ten wysoki, „pozytywnie nudny” poziom.

Google Pixel 10 Pro recenzja tabletowo test opinia
Google Pixel 10 Pro
Google Pixel 10 Pro to...
...smartfon nudny, ale w najlepszym tego słowa znaczeniu. Zachwyca wybitnym ekranem i genialną kulturą pracy, choć irytuje wolnym ładowaniem. To sprzęt kompletny, który docenia się w codziennym użytkowaniu, a nie w tabelkach.
JAKOŚĆ WYKONANIA
9.5
DESIGN
9
EKRAN
9.5
APARATY
8
WYDAJNOŚĆ
8
BATERIA
6.5
Zalety
fenomenalny wyświetlacz
bardzo wysoka jakość wykonania
minimalistyczny design
IP68
świetna haptyka i wbudowane głośniki
bardzo dobry (choć z pewnością nie najlepszy na rynku) aparat
długie wsparcie aktualizacjami systemowymi
kompatybilność z częścią akcesoriów MagSafe
rok darmowego Google AI Pro w zestawie...
Wady
...ale część funkcji AI wciąż nie jest dostępna w Polsce
wyraźnie wystająca wyspa z aparatami
wolne "szybkie" ładowanie
przeciętny czas pracy na baterii
brak slotu kart microSD
8.5
Ocena