Recenzja Ecoflow Delta Max. Docenisz, gdy zabraknie prądu

Być może zauważyliście, że w ostatnim czasie moje zainteresowanie skierowałam w stronę stacji ładujących. Jakiś czas temu miałam okazję testować EcoFlow Delta 1300, a ostatnio – River Mini. Oba urządzenia były jednak dużo mniejsze i bardziej mobilne niż rozwiązanie, które biorę na tapet dziś. Na testy wpadła stacja zasilania Ecoflow Delta Max – czas sprawdzić, jak bardzo użyteczny jest to sprzęt.

W recenzji Ecoflow River Mini zapowiadałam, że niedługo przyjdzie czas na test czegoś dużo bardziej wydajnego. Dla przypomnienia, ta mobilna stacja ładowania miała pojemność 210 Wh. Dziś mam dla Was sprzęt sporo większych wymiarów (49,7 x 24,2 x 30,5 cm), o dużo większej masie (22 kg) i możliwościach (więcej portów, większy zestaw sprzedażowy – o tym za chwilę).

Zastosowany w nim akumulator jest prawie 10-krotnie większy niż w River Mini. W Ecoflow Delta Max akumulator ma bowiem pojemność aż 2016 Wh! To daje naprawdę ogromne możliwości wykorzystania – nie tylko na wypadek braku prądu, ale również wszelkich wypadów na biwak czy pod namiot.

Żywotność Delta Max określana jest na 800 cykli, co oznacza, że – ładując stację codziennie przez 800 dni (czyli przez dwa lata, dwa miesiące i kilka dni) – pojemność akumulatora spadnie do 80% względem początkowych 100%.

Pełne parametry techniczne EcoFlow Delta Max:

Wszystkie szczegóły na temat EcoFlow Delta Max znajdziecie na oficjalnej stronie producenta.

Rzut oka na Ecoflow Delta Max

Ecoflow Delta Max to solidna skrzynia, która do złudzenia przypomina wspomniany model Delta 1300, tyle że jest od niego jeszcze większy. Na uwagę zasługuje obecność uchwytów ułatwiających przenoszenie urządzenia, przy czym trzeba mieć sporo siły, by to zrobić – lub znaleźć kogoś, kto nam w tym pomoże.

Front stacji jest typowo reprezentacyjny – zawiera jedynie logo firmy Ecoflow i dwa otwory wentylacyjne (mały spojler: przydają się). Z tyłu urządzenia mamy natomiast lustrzane odbicie przodu, z tym, że już bez logo producenta, ale z dwoma portami umożliwiającymi ewentualne podpięcie dodatkowych stacji Delta Max (co oznacza potrojenie dostępnego zapasu energii! – do 6 kWh).

Na jednym boku umieszczony został wyświetlacz, z poziomu którego dowiemy się, jaki jest stan naładowania akumulatora, z jaką mocą jest ładowany lub jaką łączną moc oddaje w danej chwili i ile czasu pozostało do jego rozładowania. Co istotne, estymacje czasu pracy z ekranu potwierdzają się w rzeczywistości – jeśli widnieje tam informacja, że stacja rozładuje się za dwie godziny, to rzeczywiście tak będzie.

Pod ekranem mamy cztery pełnowymiarowe porty USB – dwa standardowe, dwa szybkie, a także dwa porty USB C. Jest też włącznik portów USB, bez wciśnięcia którego nie będą działać, jak również włącznik całego urządzenia.

Po przeciwnej stronie, czyli na drugim boku, umieszczone zostało gniazdo zapalniczki samochodowej, cztery gniazda sieciowe AC (230 V), a także – pod dość solidną zaślepką – gniazdo ładowania przenośnej stacji zasilania, port ładowania solarnego oraz przełącznik szybkości ładowania.

Co ważne, zestaw sprzedażowy jest bogaty. Poza samą stacją i przewodem do ładowania, w pudełku znajdziemy także przewody do podłączenia panelu solarnego (sprzedawanego oddzielnie) oraz przewód do gniazda zapalniczki.

Ecoflow Delta Max w praktyce

Aby korzystać z możliwości ładowania za pomocą stacji Delta Max innych urządzeń, należy włączyć sprzęt oraz wcisnąć przycisk na obudowie, który odpowiada za działanie portów USB lub gniazdek – w zależności od tego, jaki sprzęt w danej chwili chcemy ładować.

A musicie wiedzieć, że wszechstronność testowanej stacji jest naprawdę ogromna – Producent zapewnia, że technologia X-Boost umożliwia naładowanie urządzeń gospodarstwa domowego o mocy do 3400 W, dzięki czemu właściwie trudno będzie znaleźć sprzęt, którego by nie uciągnęła.

Komputer stacjonarny i monitor? Żaden problem. Lodówka, pralka, zmywarka czy nawet czajnik i żelazko? Poradzi sobie. Lokówka, suszarka, telewizor? Też. Czas zatem na kilka testów praktycznych, ale niestety bez piekarnika, lodówki czy zmywarki, bo cały ten sprzęt mam w zabudowie.

Do testowej stacji podpięłam mój komputer stacjonarny oraz monitor. Podczas standardowej pracy biurowej, podczas której stałe zużycie prądu wynosiło ok. 130-140 W, mogłam tak pracować przez 12 godzin. Wynik podczas kilku prób był powtarzalny.

Podczas rozgrzewania żelazka, procent naładowania stacji spadł o 1, pobierając w piku 1591 W. Grzejąc wodę na kawę w czajniku, można było zauważyć większe zużycie – spadek naładowania o 4% i pobór w piku 1866 W. Podłączając włączony telewizor do stacji, zużycie jest podobne, jak w przypadku mojego komputera i monitora razem wziętych (ok. 130 W), co oznacza zasilanie przez ok. 12 godzin.

Dodam jeszcze, że Delta Max ma to do siebie, że na ostatnim procencie akumulatora jest w stanie działać nawet kilkadziesiąt minut. Z jednej strony super, z drugiej – nigdy nie wiadomo, kiedy się rozładuje do końca. Niestety, brakuje jakiegoś powiadomienia w aplikacji czy też powiadomienia dźwiękowego, które wydobywałoby się bezpośrednio ze stacji. Bez tego łatwo jest przegapić moment rozładowania i zostać bez prądu.

Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, by za pomocą Delta Max ładować smartfony – do naszej dyspozycji są dwa porty USB A (po 12 W), dwa szybkie porty USB A (po 18 W) oraz dwa porty USB-C – 100 W. Co ciekawe jednak, niezależnie od tego, do którego portu podłączyłam smartfon (w tym przypadku Samsung Galaxy S22 Ultra), niezależnie jakim przewodem (oryginalnym z zestawu USB C – USB C oraz USB C – USB A z konkurencyjnego modelu), był on ładowany maks. 15 W z wyłączonym ekranem i 6 W z włączonym.

Delta Max sprawdzi się również w roli EPS (nie mylić z UPS) – opóźnienie w jej przypadku wynosi 30 ms.

Jak długo trwa ładowanie stacji? Pozwalając jej się ładować z pełną mocą (w piku do ~2000 W), Delta Max naładuje się w niecałe dwie godziny (bez 15 minut), osiągając pierwsze 30% po pół godzinie, a 75% – po godzinie ładowania.

Kultura pracy

O ile przy River Mini i Delta 1300 nie zwracałam aż tak sporej uwagi głośności działania wentylatorów, tak przy Delta Max już się o to prosi. Wentylatory działają tak, że obok ich odgłosów trudno przejść obojętnie.

Jeśli chodzi o szczegóły związane z kulturą pracy, podczas oddawania energii innym urządzeniom, wentylator uruchamia się średnio co 45-60 minut na krótko – ok. minutę, schładza komponenty i się wyłącza. W przypadku ładowania samej stacji, wentylatory pracują cały czas. Pomiar wykazał stałe ok. 58 dB, natomiast w szczycie – 66 dB.

Aplikacja mobilna

Podobnie, jak przy River Mini, także w przypadku Delta Max mamy możliwość korzystania z aplikacji EcoFlow, która jest dostępna zarówno na Androida, jak i iOS. Konfiguracja jest analogiczna – wystarczy zalogować się do aplikacji (można Facebookiem lub kontem Google), nacisnąć przycisk IOT na obudowie urządzenia do chwili, gdy usłyszymy zwrotne beepnięcie, co poskutkuje podłączeniem sprzętu do sieci lokalnej, a następnie do domowego WiFi. I gotowe!

Właściwie pisząc o aplikacji i jej funkcjonalności, mogłabym przekleić wszystko, co napisałam przy okazji recenzji River Mini – tu nic się nie zmieniło. Jest przejrzysta i intuicyjna, dostępna w języku angielskim. Szkoda braku polskiego, ale program jest na tyle prosty, a wszelkie jednostki przecież uniwersalne, więc łatwo się w nim odnaleźć. Musicie też pamiętać, by każdorazowo odświeżyć aplikację po wejściu w nią, bo – niestety – dane nie odświeżają się automatycznie.

Głównym zastosowaniem aplikacji jest możliwość podpatrzenia z poziomu smartfona ogólnego statusu stacji zasilania – jej poziomu naładowania, stanu pracy poszczególnych portów (czy są włączone lub nie – USB / gniazdo zapalniczki czy gniazdo AC mają osobne włączniki, również fizyczne na obudowie), a także ile mocy pobiera lub oddaje w danej chwili urządzenie.

Korzystając z Delta Max warto też zajrzeć do ustawień, bo tam kryje się sporo ciekawych opcji. Możemy ustawić górną granicę poziomu ładowania stacji (niekoniecznie musi być to maks. 100%), natężenie prądu dla gniazda zapalniczki (4, 6 lub 8 A) czy szybkość ładowania gniazdem AC (maks. 2000 W).

Nie obeszło się również bez opcji wyłączania dźwięków urządzenia (a te są naprawdę donośne), wygaszania wyświetlacza (od 10 sekund do nigdy) czy określenia czasu, po którym wyłączone zostaną gniazda AC po przejściu w tryb czuwania. Nie zabrakło też pełnej specyfikacji EcoFlow Delta Max, gdyby ktoś chciał ją sobie podejrzeć.

Podsumowanie

Stacja ładowania EcoFlow Delta Max określana jest domowym magazynem energii czy też awaryjnym źródłem zasilania. I to wszystko prawda. Ja dodałabym do tego jeszcze jedną kwestię – jest to sprzęt, który docenimy, gdy zabraknie prądu lub jedziemy na plenerową sesję zdjęciową, camping, biwak czy po prostu w dłuższą podróż, podczas której dostępność prądu stoi pod znakiem zapytania. Uniwersalność stacji ładowania jest ogromna – każdy znajdzie dla niej masę zastosowań.

Pozostaje kwestia ceny, którą najchętniej bym przemilczała. Ta jest bowiem wysoka – wynosi ok. 10000 złotych. Czy warto tyle wydać na tego typu sprzęt? To już pozostawiam Waszej ocenie.

_
Sprzęt do testów dostarczył INNPRO – dystrybutor EcoFlow Delta Max. Firma nie miała jednak wpływu na moją ocenę urządzenia.

Recenzja Ecoflow Delta Max. Docenisz, gdy zabraknie prądu
Zalety
uniwersalność - mnogość zastosowań
różnorodność portów
czytelny wyświetlacz
przejrzysta aplikacja mobilna
zestaw sprzedażowy
rączki ułatwiające przenoszenie
Wady
obudowa podatna na odciski palców trudne do usunięcia
momentami głośne działanie
cena
8.8
Ocena
Gdzie kupić?
Exit mobile version