O ile Asusa ROG Ally X testował dla Was Konrad, który można powiedzieć, że żyje w giereczkowym świecie, tak Asus Xbox Ally X w udziale przypadł… mi. Będzie to zatem dość świeże podejście do handhelda, zwłaszcza, że zmian – względem wspomnianego modelu – wcale nie ma tak dużo. Ale jedna jest tak duża, że właściwie zmienia zasady gry.
Asus ROG Ally X vs Asus ROG Xbox X – czym się od siebie różnią?
Jeśli spodziewacie się długiej listy różnic, to – cóż – będziecie zdziwieni. Prawda jest bowiem taka, że więcej ten sprzęt łączy niż dzieli. Sami musicie uznać czy to dobrze, czy źle. Biorąc pod uwagę, że Konrad bardzo pozytywnie wypowiadał się na temat testowanej przez niego konsoli i ostatecznie przyznał jej ocenę 8,5/10, nowszy wariant powinien być jeszcze lepszy.
Pod kątem parametrów, wersja Xbox – względem ROG – różni się zastosowanym procesorem. To wciąż jednostka AMD, ale już nie Ryzen Z1 Extreme, a Ryzen AI Z2 Extreme. Siłą rzeczy inne jest też GPU. Ale… to tyle, jeśli chodzi o różnice w specyfikacji.
Zdecydowanie więcej dzieje się pod względem wizualnym. Największa zmiana zaszła w budowie konsoli. Bo choć podstawa kontrukcji jest identyczna, bo stanowi ją solidnie obudowany, 7-calowy ekran (do niego jeszcze wrócimy), tak kształt i profil samych kontrolerów jest zupełnie inny.
Dodatkowo, na froncie konsoli zaszły dwie znaczące zmiany. Pierwsza to oczywiście dodanie przycisku Xbox, odpowiedzialnego za odpalanie usług Xboksowych. Druga natomiast to coś, co osobiście bardzo przypadło mi do gustu i przypomina zabieg zastosowany w kontrolerze DualSense Edge – tyle że tu, zamiast tła w postaci trójkątów, kwadratów, kółek i iksów – są naprzemiennie literki, składające się w napis XBOX ROG. Fajne!
Co fajne zdecydowanie nie jest, to zwiększona waga (do 715 g z 678 g) i wymiary (do 290,8 x 121,5 x 50,7 mm z 280,2 x 114 x 36,9 mm). Nie było to małe urządzenie, a teraz tym bardziej takowe nie jest.
Zmiana – i to ogromna – zaszła w oprogramowaniu. I to jest ta rzecz, która zmienia zasady gry i o której musimy pogadać. Bo o ile ROG Ally X działa pod kontrolą Windowsa 11 i… tyle, tak ROG Xbox Ally X ma specjalny tryb xboksowy, w którym korzystanie z konsoli jest czystą przyjemnością (ale z pełnego Windowsa dalej nie – do tego jednak jeszcze wrócimy ;)).
No nic, przyjrzyjmy się specce i lećmy do konkretów.
Specyfikacja techniczna Asus ROG Xbox Ally X:
- CPU: AMD Ryzen AI Z2 Extreme (8 rdzeni i 16 wątków) z taktowaniem do 5 GHz,
- GPU: RDNA 3.5,
- RAM: 24 GB LPDDR5X-8000,
- SSD: M.2 1 TB 2280,
- wyświetlacz: 7 cali, rozdzielczość 1920 x 1080 pikseli, 120 Hz, VRR, 500 nitów,
- głośniki: 2 ze wsparciem dla Dolby Atmos,
- łączność: Wi-Fi 6E, Bluetooth 5.4,
- gniazda: USB 4 typu C (40 Gbps), USB 3.2 gen. 2 typu C, minijack 3,5 mm, microSD,
- akumulator: 80 Wh,
- wymiary: 290,8 x 121,5 x 50,7 mm,
- waga: 715 g,
- system: Windows 11 Home.
Cena Asus ROG Xbox Ally X wynosi 3799 złotych (dokładnie tyle samo, ile w dniu premiery kosztował Asus ROG Ally X).
Asus ROG Xbox X
W obliczu tak wysokiej ceny w zestawie sprzedażowym spodziewałam się chociaż jakiegoś woreczka podróżnego, nie wspominając już o jakimś porządnym etui. Niestety, nic takiego w pudełku nie znalazłam. Znalazłam za to ładowarkę 65-watową, podpórkę do postawienia konsoli na biurku, a także dostęp do Xbox Game Pass Ultimate na 3 miesiące.

Kilka słów o wykonaniu i komforcie grania
Skoro mamy do czynienia z handheldem, najważniejsze są wszelakie przyciski, analogi, triggery, etc. Idąc od góry, mamy fajne, teksturowane spusty, na których palce się nie ślizgają, a także… przyciski regulacji głośności i włącznik, w którym zaszyty został czytnik linii papilarnych (fajne!).
Niżej – kilka przycisków funkcyjnych. Po lewej stronie: przycisk Xbox, Centrum sterowania i przycisk podglądu, a po prawej: biblioteka gier oraz menu. Dalej – po lewej: D-pad, po prawej – A B X Y. I, oczywiście, analogi – lewy i prawy, z przyjemnym dla oka podświetleniem (choć można je regulować tylko w zakresie 33%, 66% i 100% – nie można przygasić, żeby świeciły ciut-ciut, szkoda).
Warto też pamiętać o dwóch przyciskach umieszczonych z tyłu, które – trzymając konsolę w rękach – mamy na wyciągnięcie palców wskazujących. Z ich pomocą można na przykład robić screenshoty w grach (M1 + A).
Trzeba też dodać, że na górnej krawędzi mamy dwa złącza USB C, slot kart microSD i 3.5 mm jacka audio. Na obudowie jest też kilka – jakże potrzebnych – otworów wentylacyjnych oraz głośniki, które – co już zaspojleruję – grają naprawdę świetnie, czego się po nich kompletnie nie spodziewałam.





Asus ROG Xbox Ally X wykonany jest z tworzywa sztucznego, który w ogólnym rozrachunku jest bardzo dobrej jakości i sprawia wrażenie solidnego. Wrażenie to nie mija po wzięciu go w dłonie i użytkowaniu, przy czym muszę odnotować, że raz na kilka dni (serio, nie częściej) potrafi wystąpić delikatne, ale bardzo krótkotrwałe trzeszczenie. Nie jest to jednak moim zdaniem nic, co powinno wzbudzić jakiś większy niepokój, bo poszczególne elementy zdają się być ze sobą bardzo dobrze spasowane.
Ergonomia zastosowanego chwytu konsoli, moim zdaniem, stoi na wysokim poziomie. Rzeczywiście, podczas grania zapewnia odpowiednio wygodny chwyt, by mieć swobodny dostęp do wszystkich przycisków, analogów, triggerów i całej reszty.
Jakość wykonania tych wszystkich przycisków też oceniam pozytywnie, choć… w tej beczce miodu jest łyżka dziegciu, a jest nim przycisk B. O ile przez większość czasu funkcjonuje prawidłowo, tak raz na jakiś czas potrafi się wcisnąć i nie odkliknąć do końca. Takiego psikusa robi mi tylko on – pozostałe przyciski działają bezproblemowo.
Inną kwestią jest waga konsoli. 715 g to dużo i nikt mi nie wmówi, że jest inaczej. Przez to nie byłam w stanie grać na niej dłużej niż godzinę. Jasne, mogę też postawić ją na biurku czy innej płaskiej powierzchni i podłączyć zewnętrzny kontroler, ale np. w tramwaju, pociągu czy samolocie raczej nie będę mieć tych akcesoriów ze sobą.


Wyświetlacz
Ależ ten ekran ma ogromne ramki dookoła! Solidny pas startowy nad i pod wyświetlaczem to coś, co nieco mnie kłuje w oczy, ale jednocześnie rozumiem skąd się to wzięło. Chodziło po prostu o wypełnienie przestrzeni tak, by zapewnić pozostałym komponentom (przyciskom i analogom) wystarczająco dużo miejsca, by były wygodne podczas użytkowania. Gdyby producent zmniejszył ramki nad i pod ekranem, przyciski musiałyby zostać bardziej zbite ze sobą, co z pewnością odbiłoby się na ergonomii i komforcie grania.
Czy zatem wizualnie mi się to podoba? Zdecydowanie nie. Ale jednocześnie rozumiem genezę i… zapytam: dlaczego zatem ekran nie jest większy tak, by wypełnić tą przestrzeń? Tu – znowu – trzeba znaleźć złoty środek pomiędzy wielkością ekranu i całego urządzenia, jego wagi, ale też cen poszczególnych komponentów. Temat pozostawiam pod dyskusję – jestem ciekawa, co myślicie.
A tymczasem kilka słów należy się aspektom technicznym wyświetlacza. Ten został wykonany w technologii IPS, co oznacza, że znów gracze będą podzieleni na zwolenników i przeciwników tego rozwiązania. AMOLED-owy ekran z pewnością byłby pożądany, bo nie dość, że zapewniłby dużo lepszą czerń, to i kolory byłyby bardziej nasycone. Ekran, zastosowany w ROG Xbox Ally X, nie jest zły, ale… zawsze można znaleźć jakieś “ale”.
Przekątna wyświetlacza to 7 cali, rozdzielczość 1920×1080 pikseli (Full HD), a częstotliwość odświeżania – 120 Hz. Największe zastrzeżenia można mieć do jasności maksymalnej, która dobija do 500 nitów, co oznacza, że niestety w słoneczne dni w ogródku będziecie musieli poszukać cienia.
Ekran oczywiście jest dotykowy i z obsługą dotykiem nie ma najmniejszych problemów. Chroniony jest szkłem Corning Gorilla Glass Victus. Co ciekawe, producent w materiałach prasowych wspomina o jakiejś technologii antyrefleksyjnej, ale w rzeczywistości nie zauważyłam, by ekran odbijał w sobie mniej mnie i tego, co znajduje się wokół, niż standardowo.

Handheld z Windowsem to dziwny twór. Xbox UI ratuje temat
Przeczytałam jakiś czas temu na Tabletowo jeden komentarz, z którym zasadniczo się zgadzam. Każdy handheld, który działa w oparciu o Windowsa, to bardziej wymyślny komputer przenośny z topornym systemem i masą przycisków jak na kontrolerach do gier niż pełnoprawna konsola, powstała z myślą o zapewnieniu świetnego doświadczenia graczom.
Ciągłe sięganie palcem w stronę – jakby nie było – małego ekranu, to mordęga (a spróbujcie trafić w malutki krzyżyk, by zamknąć jakąś apkę…), a obsługa analogami często jest niedostępna lub niemożliwa. Jasne, mogę podłączyć myszkę i klawiaturę, ale wtedy chyba jednak idea mobilności tego sprzętu legnie w gruzach.
Windows na konsolach przenośnych jest dla mnie nieintuicyjny i trudny w obsłudze. Zwłaszcza, gdy chcemy coś skonfigurować lub zrobić cokolwiek innego niż granie. Bo – halo – skoro to komputery z Windowsem, można je wykorzystywać również do przeróżnych innych zadań, jak przeglądanie internetu czy nawet oglądanie filmów (oczywiście, że mi się to zdarzyło). To przecież bardziej uniwersalny sprzęt, choć zamknięty w konstrukcji przenośnej konsoli.
Na szczęście, testowanej dziś konsoli możemy używać w dwóch trybach – z pulpitem systemu Windows lub w trybie pełnoekranowym konsoli Xbox (nazywanym przeze mnie roboczo Xbox UI). Drugi z nich określiłabym mianem osobnej przestrzeni na urządzeniu, dedykowanej wyłącznie środowisku growemu, gdzie obsługa analogami i przyciskami jest czystą przyjemnością (w przeciwieństwie do pulpitu), a i urządzenie skierowane jest wyłącznie na te funkcje, ograniczając pozostałe procesy w tle do minimum. Co ważne, mamy tu dostęp nie tylko do gier z Xbox Game Pass, ale też pozostałych usług – typu Steam.




Tutaj obsługiwane są też gesty – przesunięcie palcem od lewej strony ekranu ku środkowi odpowiada naciśnięciu przycisku Xbox (trochę dziwne, że jest to zdublowane), natomiast od prawej strony ku środkowi – pokazuje powiadomienia i kalendarz. Przejście do pełnego pulpitu Windowsa możliwe jest po wysunięciu belki z dolnej części ekranu.
Ogromny plus Asusowi należy się za oprogramowanie Armoury Crate SE, które pozwala nam wiele opcji spersonalizować i ustawić. I, co najważniejsze, również zaktualizować wszelkie sterowniki, potrzebne do sprawnego działania konsoli. Oczywiście wszelkie aktualizacje Windowsa należy pobierać z zakładki Windows Update w ustawieniach systemowych urządzenia.
Podkreślę to raz jeszcze, bo to niesamowicie ważne: Windows na Asusie ROG Xbox Ally X oznacza, że możemy na konsoli instalować gry z przeróżnych źródeł – oczywiście kluczowym dla tego modelu jest sklep Microsoftu i katalog tytułów dostępnych w ramach abonamentu Xbox Game Pass, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by zainstalować sobie np. Steam i młócić w pecetowe gry pochodzące z tego źródła.
Ah, i muszę dodać jeszcze jedną rzecz, bo – skoro, jak już ustaliliśmy, jest to komputer z Windowsem – trzeba wziąć poprawkę na przyzwyczajenia smartfonowe. Za każdym razem, pobierając gry, ekran musi być włączony – uśpienie urządzenia oznacza przerwanie pobierania. Ile razy się na to nacięłam… tylko ja wiem ;).
A skoro już o przyzwyczajeniach mowa, gry nie uruchamiają się tak szybko, jak na smartfonach – to, jak już ustaliliśmy – komputer, więc i na włączenie pełnych gier trzeba poczekać (momentami dość długo). Co do samej płynności działania systemu – jest naprawdę dobrze, ale odnotowuję, że momentami nawet nakładka growa potrafi się lekko przywiesić.

Wydajność i kultura pracy
Czy Battlefield 6 pójdzie na Asusie ROG Xbox Ally X? Tego pytania spodziewam się jako pierwszego pod niniejszą recenzją, więc od razu pozwólcie, że odpowiem – tak, ta najnowsza gierka AAA pójdzie. I w dodatku pozytywnie zaskakuje, bo na automatycznych ustawieniach grafiki, z włączonym generowaniem klatek FSR i skalowaniem FSR, gra jest stabilna, generując między 60 a 75 FPS. Ładnie!
Wszystkie tytuły ogrywaliśmy z Kubą w maksymalnym trybie wydajności (25 W) w rozdzielczości Full HD (1920 x 1080 pikseli). Oto, jakie średnie wyniki uzyskiwaliśmy w poszczególnych grach (dzięki, mężu, za pomoc! :)):
- Battlefield 6: ustawienia grafiki automatyczne, generowanie klatek FSR, skalowanie FSR – między 60 a 75 FPS,
- Grand Theft Auto V Online: średnie ustawienia graficzne, generator klatek FSR 3 – 85-110 FPS,
- Monster Energy Supercross 4: ustawienia graficzne niskie / średnie – 75-90 FPS,
- War Thunder: średnie ustawienia graficzne – 130-150 FPS,
- Wiedźmin 3: Dziki Gon: niskie / średnie ustawienia graficzne – 60-70 FPS,
- War of Warships: grafika wysokie – 55-70 FPS.
Oczywiście – płynność rozgrywki i liczbę FPS-ów można zwiększyć kombinując z ustawieniami grafiki, jak i samej konsoli (choćby zmieniając rozdzielczość z Full HD na HD lub HD+, ale na takie kompromisy nie każdy będzie chciał iść).







Dodam jeszcze ważną rzecz – wszystkie gry testowaliśmy na baterii konsoli. Osiągnięcie wyższych wyników jest możliwe podpinając sprzęt do ładowania. Przy czym uważam, że skoro mamy do czynienia z urządzeniem przenośnym, to największy sens ma podawanie osiągów bez podłączania go do prądu i tak też jest w niniejszym tekście.
Ah, bo mało brakło, a by mi to umknęło. Konsola podczas działania nie jest bezgłośna. Jasne, podczas pobierania gier, gdy stoi na stojaczku, podłączona do ładowania, w trybie cichym, potrafi być rzeczywiście dość cicha, ale i tak działające wentylatory są słyszalne. Uruchamiając grę, zwłaszcza w wyższych trybach wydajności, konsola generuje znacznie odczuwalny szum.

Jako że przez moje ręce przeszło sporo handheldów, Kasia poprosiła mnie, bym napisał parę słów o moim “feelingu” korzystania z tej konsolki… Cóż mogę powiedzieć – jest to ogromna moc zamknięta w stosunkowo mobilnej konstrukcji, która umożliwia nam dostęp do ulubionych tytułów w trasie czy gdziekolwiek indziej, gdzie nie ma naszego łóżka (i kibelka – każdy wie, że twój dom tam, gdzie kibelek twój :P).
Zacznijmy od samego manuala – jest w porządku! Dlaczego nie napiszę “jest super” albo “mega wygodnie”? Bo nie jest. Jedyna konsola, którą mi się dobrze trzyma w rękach, to Nintendo Switch, bo… ma odpinane joycony! ;) Całą resztą konsol można ćwiczyć kalistenikę podczas podróży.
Co do wydajności – jest naprawdę fajnie. Wyżej mogliście zobaczyć, jakie realne osiągi was czekają przy tym sprzęcie. Ale sam od siebie dodam, wrażenia z grania są bardzo przyjemne. Konsola idealnie odwzorowywuje układ i uczucie korzystania z pada do Xboksa. Jeżeli ktoś lubi ten układ, będzie zadowolony.
Największe zaskoczenie? Wbudowane głośniki! Dźwięk stoi na naprawdę wysokim poziomie! Grają mniej więcej tak, jak najlepsze audio, jakie słyszałem w smartfonach. Czyli nie dość, że idealnie budują scenę wokół użytkownika, to znajdziemy tu wszystko – od czystych wysokich tonów po głęboki bas wybuchu, który po prostu nas przenika.

Świetne głośniki to spore zaskoczenie
Gdy Konrad, przy okazji recenzji Asusa ROG Ally X, pisał o wręcz fenomenalnych głośnikach (serio użył tego słowa) zdziwiłam się, że tak dobrze je ocenił. Nie miałam jednak okazji trzymać w rękach tamtej edycji konsoli, więc jedyne, co mi pozostało, to uwierzyć mu na słowo.
Jeśli głośniki w tamtej konsoli są takie same, jak w ROG Xbox Ally X, a wszystko na to wskazuje, to teraz już doskonale wiem, o czym wtedy pisał. Są naprawdę rewelacyjne. Choć może granie w tramwaju bez słuchawek nie przejdzie, to jednak w domowym zaciszu, gdy będziecie mogli pozwolić sobie na granie na głośnikach, nie będziecie rozczarowani. Muzyka, doskonale brzmiące dialogi – tu wszystko gra.

Czas pracy
To jest aspekt, który przetestowałam w przypadku Asusa ROG Xbox Ally X w najmniejszym stopniu, a to za sprawą tego, o czym wspomniałam wyżej – trudno było mi grać na konsoli dłużej niż godzinę, ze względu na ciężar sprzętu.
I w tą godzinę, grając w Forza Horizon 5, w trybie turbo i na ustawieniach wysokich (jasność ekranu: maksymalna), konsola traciła ok. 37% na godzinę, co oznaczałoby możliwość grania non stop przez ok. 2,5-3 godziny. Jasne, czas ten można wydłużyć, obniżając wymagania graficzne i tryb działania konsoli, jak również – siłą rzeczy – grając w starsze tytuły o niższych wymaganiach samych w sobie.
Z ciekawości sprawdziłam Asusa ROG Xbox Ally X w zupełnie innym scenariuszu – jako tablet odtwarzający serial z maksymalną jasnością ekranu i działającym w trybie cichym. Konsola rozładowała się w połowie dziesiątego odcinka serialu, którego odcinki trwają po ok. 42 minut (oglądane było od pierwszego odcinka, czyli sprzęt podczas takiego zastosowania działał ok. 6,5 godziny!).
Pełne ładowanie urządzenia, z wykorzystaniem ładowarki dołączonej do pudełka (65 W), zajmuje dokładnie 1,5 godziny.



Podsumowanie
Ostatnie dwa tygodnie to była fajna przygoda z Asusem ROG Xbox Ally X. Nie lubię go za Windowsa i… lubię go za Windowsa. Wbrew pozorom – ma to sens. Z jednej strony – nie lubię, bo system Microsoftu jest strasznie toporny na tego typu sprzęcie. Z drugiej jednak – lubię, bo oddaje nam szereg możliwości wykorzystania, nie tylko do gier (a, jeśli już, to z przeróżnych platform).
Gdy jednak ograniczymy się do korzystania z urządzenia w trybie pełnoekranowym konsoli Xbox i będziemy przełączać się do pełnego pulpitu Windowsa tylko sporadycznie, komfort korzystania z tego sprzętu może wzrosnąć wręcz nieporównywalnie. Można zatem przejść nad tym do porządku dziennego.
Inna rzecz, że trzeba być świadomym wagi handhelda. To generalnie cecha większości tego typu konsol, a nie tylko tej asusowej, ale warto brać poprawkę na to, że to po prostu ciężki sprzęt i, chcąc grać na nim dłuższe sesje, trzeba potrenować bicki ;). Może dałoby się pomyśleć o konstrukcji z odczepianymi kontrolerami, na zasadzie podobnej do Nintendo Switcha 2? To by był dopiero szał!
Cokolwiek bym nie napisała, fakt jest jeden: Asus ROG Xbox Ally X to może i ciężka, może i droga, i może i z IPS-owym ekranem, ale naprawdę wydajna konsola, którą warto się zainteresować, chcąc giereczkować w terenie.