Recenzja Alcatela Plus 10

Prawie rok – tyle czasu minęło od mojego pierwszego spotkania z Alcatelem Plus 10 na targach MWC 2016 w Barcelonie. I od razu Wam powiem, że nie była to miłość od pierwszego wejrzenia. Zresztą, jeśli oglądaliście moją relację z przywołanego wydarzenia, doskonale wiecie, że miałam ku temu sprzętowi sporo zastrzeżeń – już podczas krótkiej wizyty na stoisku producenta. Teraz jednak miałam dwa tygodnie, by zrewidować swoją opinię na temat tego urządzenia. Jesteście ciekawi, co myślę o Alcatelu Plus 10? Czy ostatecznie mnie do siebie przekonał?

Parametry techniczne Alcatela Plus 10:

  • wyświetlacz IPS 10,1” o rozdzielczości 1280×800 pikseli,
  • czterordzeniowy procesor Intel Atom Z8350 (1,44-1,92GHz) z Intel HD Graphics,
  • 2GB RAM DDR3,
  • Windows 10,
  • 32GB pamięci wewnętrznej,
  • WiFi 802.11 b/g/n,
  • LTE,
  • GPS,
  • Bluetooth,
  • aparat 5 Mpix,
  • kamerka 2 Mpix,
  • wyjście microHDMI,
  • port microUSB,
  • slot kart microSD,
  • 3.5 mm jack audio,
  • frontowe głośniki,
  • akumulator o pojemności 5830 mAh,
  • wymiary: 263 x 166 x 15,5 mm,
  • waga: 825 g,
  • stacja dokująca: microUSB, pełnowymiarowe USB, akumulator o pojemności 2580 mAh.

Cena urządzenia w momencie publikacji recenzji: 1399 złotych

Wideorecenzja Alcatela Plus 10

Wzornictwo, jakość wykonania

Zacznijmy od tego, że Alcatel Plus 10 nie powstał po to, by ładnie wyglądać. Z założenia ma być to urządzenie względnie tanie (zwłaszcza w ofertach operatorskich), a przy tym maksymalnie funkcjonalne. I faktycznie, jest to jedna z niewielu hybryd (a na pewno najtańsza) spośród dostępnych na rynku, która może pochwalić się modemem LTE… I to jest niewątpliwie największy wyróżnik testowanego modelu – modem LTE, który – co ciekawe – umieszczony został nie w tablecie, a w klawiaturze, ale o tym później.

Nie spodziewajcie się tu wysokiej jakości materiałów, wysublimowanego wzornictwa i świetnego wykonania. Plus 10 jest przykładem urządzenia, którego zadaniem nie jest dobrze się prezentować, a po prostu działać. I faktycznie, wszystkie elementy testowanego produktu stworzone zostały z tworzywa sztucznego – niezależnie czy mowa jest tu o części tabletowej (ekranowej – nazywajmy to jak chcemy) czy o stacji dokującej. Dodatkowo po wzięciu zestawu w dłonie często można usłyszeć jego trzeszczenie.

W przypadku frontowej części tabletu w oczy rzuca się przede wszystkim przeogromnych rozmiarów ramka okalająca ekran – mam na myśli jego lewy i prawy bok. Nie tłumaczy tego wcale zastosowanie frontowych głośników skierowanych ku użytkownikowi, ani fakt, że ułatwia chwyt tabletu w trybie poziomym podczas oglądania wideo (zwłaszcza, że od tego jest specjalny tryb działania Plus 10 – wystarczy zadokować jego ekran w klawiaturze odwrotnie niż normalnie) czy grania w gry.

Sama stacja dokująca wzbudziła we mnie mieszane uczucia – już od pierwszego spotkania. Choć nie ukrywam, że o ile podczas MWC 2016 ekran chybotał się po podłączeniu do klawiatury, tak testowany model był chyba nieco mniej wymęczony, bo tu takiego mankamentu nie odnotowałam – i dobrze!

Pierwszy plus klawiatury: gumowe nóżki, dzięki którym naprawdę bardzo stabilnie trzyma się na płaskich powierzchniach, np. na biurku i nie przesuwa się, czego bardzo nie lubię podczas pisania. Drugi plus klawiatury – ekran można zadokować na dwa sposoby: przodem do użytkownika z opcją korzystania z klawiatury i gładzika lub tyłem do użytkownika, w tak zwanym trybie multimedialnym – idealnym do oglądania wideo, gdy tablet stoi postawiony w podstawce. Trzeci plus stacji dokującej – ma pełnowymiarowy port USB, za pomocą którego można podłączyć myszkę lub jakiekolwiek akcesoria peryferyjne bez potrzeby kombinowania. A kolejny, chyba największy plus klawiatury, to… LTE. Tak, dobrze czytacie, to właśnie w stacji dokującej znajdziemy gniazdo na kartę microSIM.

Było trochę superlatyw, to może teraz zejdźmy na ziemię. Czas na listę minusów Plus 10 – a jest ona dość długa. Pierwsze zastrzeżenie mam do kąta, pod którym możemy postawić ekran w stacji dokującej – jest jeden, nie można go zmieniać, co znacznie utrudnia pracę w różnych pozycjach i ogranicza zastosowania urządzenia.

Idąc dalej, klawisze są małe, odległości pomiędzy nimi – również do największych nie należą. Najbardziej jednak trudno przyzwyczaić się do tego, że klawisze w górnym rzędzie są najwęższe, przez co nagminnie wciskałam „`” zamiast „1”, tak samo jak delete zamiast back space. Często też zdarzało się, że zamiast przecinka wciskał mi się odruchowo klawisz „m”, bo znajdował się tam, gdzie przyzwyczajona jestem do przecinka. Ogólnie pisanie na rzeczonej klawiaturze wymaga dużo wprawy, choć i tak po długim czasie spędzonym z nią twierdzę, by była ona, niestety, zbyt wygodna. W ogólnym rozrachunku zbyt często zdarzały mi się pomyłki, kliknięcia w inny przycisk niż chciałam, a i sam komfort pisania na klawiaturze Plus 10 jest dużo niższy niż w przypadku innych hybryd, również tych z podobnej półki cenowej.

Touchpad, mimo że mikroskopijnych rozmiarów, zaskoczył mnie swoim działaniem – myślałam, że będę nim mocno rozczarowana, tymczasem jest całkiem używalny – działa gładko i bezproblemowo. A do tego oferuje obsługę gestów typu powiększanie/pomniejszanie treści czy przewijanie stron internetowych/dokumentów, ale akurat ich obsługa jest nieco utrudniona, właśnie ze względu na fakt, że touchpad jest bardzo mały. W płaską powierzchnię gładzika zaimplementowane zostały oczywiście przyciski – lewy i prawy, odpowiadające przyciskom myszy.

Podsumowując, recenzja, którą aktualnie czytasz, powstała w całości na Alcatelu Plus 10. Ale nie powiem, niestety, że było to przyjemne doświadczenie – klawiatura jest po prostu zbyt mała, by pisanie na niej można było uznać za komfortowe, a kąt widzenia ogranicza pole manewru i ilość zastosowań hybrydy podczas pracy w różnych pozycjach.

Wyświetlacz

Podczas MWC 2016 i wizyty na stoisku Alcatela, jednym z pierwszych zdań, które padły z moich ust, było podsumowanie wyświetlacza, co zresztą jest nagrane na pierwszych wrażeniach z targów. Stwierdziłam wtedy, że matryca nie jest najwyższych lotów, oczywiście pod względem rozdzielczości, którą wtedy jako jedyną mogłam ocenić. Dziś, do marnej rozdzielczości, aczkolwiek w przypadku tej półki cenowej całkowicie zrozumiałej – 1280×800 pikseli przy przekątnej 10,1” (co przekłada się na zagęszczenie pikseli na cal wynoszące 149 ppi), dokładam wysoką jasność minimalną ekranu, która skutecznie uprzykrza życie użytkownikowi chcącemu popracować w nocy lub wieczorem przy zgaszonym świetle.

Oczywiście matryca jest dotykowa, bo mamy przecież do czynienia z urządzeniem, którego część ekranową można wykorzystywać jak normalny tablet z Windowsem. Ekran dobrze reaguje na dotyk palca, odpowiednio i szybko interpretuje polecenia użytkownika. Ku temu nie mam żadnych zastrzeżeń.

Spis treści:

1. Wzornictwo, jakość wykonania. Klawiatura. Wyświetlacz
2. Działanie. Zaplecze komunikacyjne. Czas pracy. Podsumowanie