Quo Vadis Androidzie, czyli krótka rozprawa o tym, jak Google marnuje potencjał dużego ekranu w tabletach

Samsung-P1000-Galaxy-Tab
Galaxy Tab p1000 – jedna z pierwszych alternatyw dla iPada

Jakie były pierwsze tablety z Androidem pamiętamy: Android 2.3 całkowicie niedostosowany do ekranów 7-calowych i większych, przyciski pod ekranem utrudniające używanie sprzętu w pozycji horyzontalnej, no i oczywiście całkowity brak sensownych aplikacji dla ekranów, których przekątna była średnio około dwukrotnie większa niż ówczesnych smartfonów.

Mówiąc krótko – szału nie było. Nastała zima 2011 roku i firma Google pokazała, że nadąża za trendami rynku i zaprezentowała nową wariację na temat Androida, która nie była jednoczesnym następcą Gingerbreada, tylko idącą z nim równolegle nową wersją systemu – Honeycomb, która tchnęła życie w bezsensowne, przerośnięte smartfony, zmieniając je w pełnoprawne tablety.

Android 3.0 wręcz emanował futurystycznym designem na tle konkurencji

O ile za samo odświeżenie wyglądu platformy Google zarobiło u mnie dużego plusa, o tyle nowa filozofia interfejsu nie urzekła mnie. Nie podobało mi się zwłaszcza to, jak wiele przestrzeni u dołu ekranu marnuje się, jednak trzeba było przyznać, że całość – generalnie – była przemyślana i efektowna, zwłaszcza system dodawania widgetów.

Na uwagę zasługiwało intuicyjne umieszczenie przycisków nawigacyjnych tuż przy lewym kciuku, oraz panel powiadomień po przeciwnej stronie – w zasięgu drugiej ręki.

Były jeszcze dwie wersje Androida serii 3 dodające ostatecznego szlifu nowemu dziecku programistów, tymczasem pod koniec tego samego roku zostaliśmy uraczeni Androidem 4.0 Ice Cream Sandwich, którego główną misją była unifikacja systemów na telefonach i tabletach. Z jednej strony dobrze, z drugiej zapoczątkowało to coś, co chyba mało osób zauważa – co zresztą bardzo mnie dziwi. Mianowicie zaczęła się kastracja tego świetnego interfejsu. W ICS w zasadzie oznaczało to zrezygnowanie z genialnej szuflady z widgetami na rzecz tego, co znamy z obecnego systemu.

Nieco ponad pół roku później pojawia się Android 4.1 wraz z pierwszym tabletem spod znaku Nexus. Ku mojemu zdziwieniu  jest on pozbawiony interfejsu dla tabletów, zamiast tego oferuje rozciągnięty tryb rodem ze smartfona, z jedyną różnicą polegającą na podzieleniu centrum powiadomień na dwa paski, co również przetrwało do dzisiaj. W tym momencie moje zdziwienie marnotrawstwem przestrzeni wzrosło wykładniczo. Były głosy, że postąpiono tak z powodu niewielkiego rozmiaru tabletu i faktycznie można było takie uzasadnienie przyjąć. Na szczęście custom ROM-y załatwiały sprawę i tablet UI dało się bez problemu przywrócić. W międzyczasie Google wbija kolejny nóż w plecy tabletom, rezygnując z designu aplikacji YouTube dla tabletów, która dla mnie do dzisiaj pozostaje najładniejszą aplikacją na tablety z Androidem.

Takiej aplikacji YouTube zazdrościł chyba każdy użytkownik iPada

Mijały kolejne miesiące i pojawiały się informacje o nadchodzącym 10-calowym tablecie od Google, ja wciąż zauroczony tablet UI zacierałem już ręce na nowy nabytek, i łatwo się można domyśleć jakie było moje rozczarowanie, kiedy zobaczyłem, że jednak duże tablety też zostały wykastrowane z tego świetnego interfejsu. Te hektary czarnych, całkowicie niewykorzystywanych pasów, po prostu kłuły w oczy, miałem wrażenie, że to jakiś żart. Na szczęście dalej istniały custom ROM-y i problem dało się rozwiązać.

Połacie czarnych przestrzeni, launcher ze smartfona i kilometrowej długości skrót do wyszukiwarki google i po co to?

Mija kolejny rok, w którym Google deklaruje, że zamierza promować aplikacje na tablety i chce, aby ich liczba zaczęła być atutem, a nie wadą przy wyborze platformy, z którą chcemy kupić urządzenie. Przy pracach nad KitKatem ktoś musiał stwierdzić, że da się jeszcze bardziej zepsuć Androida na tablety, więc postanowili usunąć podzieloną na dwie kolumny aplikację ustawień zastępując ją, zgadnijcie czym? Właśnie: wersją ze smartfonów.

Oddam królestwo za choćby jeden argument za tym, że rozwiązanie powyżej jest lepsze niż to:

Poza tym, deweloperzy, którzy – dzięki Bogu – wcześniej przywracali tablet UI do najnowszych edycji Androida, po otwarciu kodu źródłowego wersji 4.4 na powitanie dostają mokrą ścierą w twarz. Tablet UI zostało wycięte z kodu Androida. Już go nigdy nie uświadczycie na żadnym nowym urządzeniu z Androidem – nieważne w jakie czeluście xda developers byście się nie zapuszczali. Po prostu przepadło permanentnie i nikt nie podejmie się przywrócenia tego, bo jest zbyt pracochłonne.

A wszystko to Google usprawiedliwia ułatwieniem posiadaczom telefonów Nexus przesiadki na tablet. Idąc tym tokiem rozumowania można pomyśleć, że według Google przeciętny użytkownik, np. Nexusa 4 jest zbyt głupi, żeby wpaść na to, że klikając menu po lewej stronie ustawień podmenu pojawi się po prawej? Nie mówiąc już o tym, że kliknięcie w godzinę na dole ekranu pokaże powiadomienia. Z pewnością użytkownik Nexusa godzinami ścierałby sobie opuszki palców usiłując wydobyć panel powiadomień z górnej krawędzi ekranu. Jak Google już idzie tym tokiem rozumowania, to ja proponuję w przyszłym roku wypuścić tablet z 5-calowym ekranem, tak na wszelki wypadek, dla ujednolicenia doświadczeń z tabletów i smartfonów z Androidem na pokładzie.

Jak powinna wyglądać ewolucja interfejsu Androida w tabletach? Tak jak opisałem ją w tym felietonie, tylko że od dołu do góry. Nikt nie zaprzeczy, że szczytem funkcjonalności był Honeycomb, później tylko kawałek po kawałku wycinano to, co ułatwiało wykorzystywanie dużych ekranów bardziej efektywnie, sprowadzając tablety z Androidem do nijakich, niefunkcjonalnych urządzeń. A przecież ten pas u dołu ekranu można było zagospodarować… Mogło powstać coś na wzór paska zadań z Windowsa pozwalającego przełączać się miedzy aktywnymi aplikacjami jednym dotknięciem… Niestety Google poszło inną drogą.

Exit mobile version