Recenzja fotela gamingowego Pro-Gamer Maveric – jakość czy bylejakość?

Od jakiegoś czasu staram się serwować na Tabletowo materiały, które dotykają technologii, ale nie są w nią bezpośrednio zaangażowane. Zaczęło się niewinnie, bo od inteligentnego portfela Woolet Woof Glow, aby po czasie do tej sekcji dołączyło coś jeszcze bardziej nietypowego, czyli inteligentna szczoteczka do zębów Philips Sonicare DiamondClean 9500 Smart. Dzisiejszy tekst nie jest aż tak nietypowy, ale na pewno na swój sposób przeciera szlaki na naszym portalu. Szlaki, którymi na pewno niejeden z nas jeszcze będzie się przemieszczał – przed Wami recenzja fotela gamingowego Pro-Gamer Maveric.

Słowem wstępu…

Jestem wręcz przekonany, że większość z Was kiedy tylko myśli o fotelu gamingowym, ma przed oczami konstrukcje najpopularniejszych firm, które kosztują co najmniej tysiąc złotych, nierzadko dobijając do dwukrotności tej kwoty. A przecież przeciętne krzesło biurowe da się kupić za równowartość dwóch Władysławów III Jagiełło, a dla bardziej wymagających dobrym kierunkiem na pewno jest wywodzący się z IKEI fotel Markus, za którego trzeba zapłacić trzy razy tyle, ale niejednokrotnie jest opisywany w sieci jako konstrukcja wygodna, ergonomiczna i godna polecenia. Niejeden na pewno zadaje sobie pytanie – o po co komu te krzesła gamingowe?

Postanowiłem się sam przekonać, choć na pierwszy rzut poszedł model, którego cena jest nieco mniej zawrotna – za Pro-Gamer Maveric w materiałowej wersji, którą przyszło mi testować, trzeba zapłacić 868 złotych. Warto nadmienić, że w tę cenę wliczona jest przesyłka oraz „gratis” w postaci podkładki pod mysz komputerową. Jeszcze mniej, bo 788 złotych, kosztuje wariant wykonany z ekoskóry.

Zestaw sprzedażowy

Jak nietrudno się domyślić, fotel gamingowy przychodzi do nas w edycji puzzle i zadaniem użytkownika jest złożenie go w całość i doprowadzenie do stanu użytkowego. Postanowiłem odpuścić sobie fotorelację z samego montażu oraz zawartości opakowania, gdyż sprawa ta gra tak naprawdę drugorzędną rolę. Mogę jednak z czystym sumieniem powiedzieć, że choć fotel dotarł do mnie w bardzo zniszczonym kartonie, to był zabezpieczony na tyle dobrze, że nic mu się nie stało.

Od razu podczas rozpakowywania fotela rzucił mi się w oczy fakt, że fotel to zwykła chińska, brandowana masówka. Takie rzeczy po prostu widać – śrubki i narzędzia, które są zapakowane w plastikowe opakowanie o kształcie zupełnie innych elementów, charakterystyczny zapach czy inne, zauważalnie uniwersalne elementy. Nie ma w tym absolutnie nic złego, jeżeli tylko całość zachowuje odpowiednią jakość wykonania. A jak jest w tym przypadku?

Zacznę może od tego, że dobrych kilka minut szukałem instrukcji, która okazała się być zwykłą kartką A4 upakowaną między elementami tak, że nie mogłem jej namierzyć. Kolejnym problemem okazał się zdekompletowany zestaw – w moim przypadku zabrakło plastikowego kółka, które prawdopodobnie służy do mocowania paska od górnej poduszki. Mówię prawdopodobnie, gdyż na niektórych zdjęciach produktowych nie udało mi się stwierdzić obecności takiego elementu. A żeby tego wszystkiego było mało, to ten sam pasek został naszyty tak, że skręca się przy prostym przebiegu i… nie da się temu zaradzić. Niemniej, załączam poniżej grafikę, jak to powinno wyglądać ;).

Czy to koniec problemów? Nie. Jedna z osłon nieestetycznych zawiasów trzyma się wyłącznie na słowo honoru, gdyż w oparciu zabrakło gwintu na stosowną śrubę (lub ten jest za duży/niespasowany – w każdym razie, nie da się wkręcić wspomnianej śrubki). A żeby tego wszystkiego było mało, jeden z metalowych elementów trzymających materiał pod siedziskiem na miejscu nie jest odpowiednio zagięty, przez co nasze palce mogą natrafić na nieprzyjemny, ostry przedmiot, kiedy będziemy chcieli obniżyć fotel.

Przyznam szczerze, że po tej części miałem bardzo, bardzo mieszane odczucia co do Pro-Gamer Maveric. Jak najbardziej wybaczalny jest zniszczony karton (choć szkoda, że producent nie zdecydował się opakować całości w dodatkową warstwę folii stretch), bo fotel się nie zniszczył. Wybaczyć można również charakterystyczny zapach chińskiej fabryki czy nawet pewne niedokładności, takie jak śruby niepasujące do plastikowego, zgrzewanego pudełka, a nawet ubogą i nieoczywistą w odnalezieniu instrukcję.

Jednak pasek, wybrakowany element, brak gwintu i niedogięty metalowy drut to błędy, których nie da się ot tak wyjaśnić „niską” ceną. A i trudno nazywać tę cenę niską – owszem, niespełna 900 złotych wydaje się być dosyć atrakcyjne na tle innych foteli gamingowych, ale za równowartość Pro-Gamer Maveric spokojnie można wyposażyć się w bezkompromisowy fotel nie-kubełkowy, a jeszcze zostanie na zupełnie przyzwoitą myszkę oraz podkładkę, która tutaj jest dorzucana gratis ;).

Wzornictwo i jakość wykonania

Sam fotel ma kształt charakterystyczny dla foteli gamingowych, więc nie planuję mówić zbyt wiele na temat samej konstrukcji – ogólne przemyślenia na ten temat będą się jeszcze przewijać przez cały tekst. Do testów trafiła materiałowa wersja fotela, w szaro-czarnym wariancie kolorystycznym. Muszę przyznać, że do samego obicia nie mogę się przyczepić pod żadnym kątem – jest przyjemne, przewiewne, nie brudzi się w nadmiernym stopniu i nie dopatrzyłem się niedociągnięć. Jeżeli chodzi o design, to jak na fotel gamingowy, jest całkiem nie najgorzej – na pewno nie jest to mój rynkowy faworyt, ale kolor szary skutecznie przełamuje mrok fotela, a jest przy tym wystarczająco neutralny, żeby zapewnić całości przyzwoity wygląd. Myślę, że w tym przypadku dużo lepiej będzie, jeżeli sami przejrzycie zdjęcia i wyciągnięcie wnioski z całości tekstu.

Jeżeli chodzi o jakość wykonania, to pod kątem ogółu wypada ona dosyć dobrze, ale pojedyncze miejsca są na tyle zaniedbane, że trudno mówić tu o bardzo dobrym poziomie. Biorąc pod uwagę cenę, trudno nawet mówić o poziomie zadowalającym.

Codzienne użytkowanie

Zacznę może od tego, że do fotela o kubełkowym charakterze trzeba się przede wszystkim przyzwyczaić. Pierwsze kilka godzin siedzenia na tym fotelu, po przesiadce ze zwykłego fotela biurowego, było dla mnie udręką. Pro-Gamer Maveric dotarł do mnie 24 grudnia i jeszcze przed końcem roku miałem ochotę napisać recenzję zwieńczoną oceną nie polecam, 2/10. Tylko „problem” w tym, że jeszcze przed końcem świąt na tyle przyzwyczaiłem się do tej konstrukcji, że teraz nie wyobrażam sobie siedzenia na zwykłym fotelu. Sęk w tym, że fotel gamingowy ma kształt niejako wymuszający na nas prawidłową postawę – nogi trzeba trzymać w miarę równolegle względem siebie, wyginanie pleców na boki też jest bardzo utrudnione przez sztywne „skrzydełka”. Czy muszę teraz dodawać, że Pro-Gamer Maveric to pierwszy fotel gamingowy, z jakim mam styczność na więcej niż kilkadziesiąt minut?

Po przebrnięciu przez pierwsze kilka(naście) godzin użytkowania fotela, które było istną udręką i dopasowaniu do siebie wszystkich elementów, muszę przyznać, że… zachwyciła mnie sama konstrukcja fotela. Niczym zaskakującym nie jest to, że pod siedziskiem, po prawej stronie obecna jest dźwignia służąca do obniżania i podwyższania fotela – ta niczym się nie różni od podobnych rozwiązań obecnych w zwykłych fotelach, więc powiedzieć mogę tylko, że działa tak, jak powinna i jest wykonana całkiem przyzwoicie. Nadmienię tylko, że choć posturą znacznie bliżej mi do misia Yogi niż Boo Boo, to przez niemal dwumiesięczny okres użytkowania fotela podnośnik nie sprawiał mi żadnych kłopotów. Według zapewnień producenta, jest on w stanie znieść nawet 150 kilogramów i choć tak skrajnych przypadków nie sprawdzałem, to myślę, że nikt z Was nie musi martwić się potencjalnymi kłopotami na tym tle.

Jeżeli już znajdujemy się pod siedziskiem, to warto byłoby powiedzieć dwa słowa o kółkach – te są nieco większe niż klasyczne kółka z foteli biurowych, choć niespecjalnie masywne i nie sprawiły mi żadnych problemów podczas przesuwania się po podłodze. Nadmienię jednak, że fotel cały czas pracował na panelach, więc trudno mi powiedzieć, jak kółka zachowają się na wykładzinach czy dywanach. Zapewniam jednak, że radzi sobie z przypadkowym przejeżdżaniem przez kable ;).

Po drugiej stronie znajduje się druga wajcha, bardziej masywna, która odpowiada za zarządzanie funkcją MULTI BLOCK. Pociągnięcie tej dźwigni w górę powoduje, że zwalnia się blokada odchylania i możemy dowolnie „bujać się” na fotelu. Interesujące jest jednak to, że w przeciwieństwie do tanich rozwiązań biurowych, Pro-Gamer Maveric możemy zablokować w dowolnej pozycji odchyłu. Nie wierzyłem, że ta funkcja przyda mi się aż tak, ale ci z Was, którzy nie mieli styczności z takim fotelem, muszą mi uwierzyć, że to naprawdę bardzo wygodne.

Pewną niespotykaną w zwykłych, biurowych fotelach rzeczą jest niewielka dźwignia przy połączeniu siedziska z oparciem, która umożliwia odchylanie samego oparcia do tyłu, przy zdefiniowanej pozycji siedziska. W połączeniu z funkcją MULTI BLOCK sprawia to, że recenzowany fotel możemy dowolnie ustawić pod siebie. Co bardziej odważni mogą oczywiście pokusić się o ustalanie fotela w pozycji poziomej (da się!), jednak mylne wrażenie braku równowagi sprawia, że to raczej ciekawostka, aniżeli potencjalne miejsca na drzemkę. Przypomnę tylko w tym momencie, że taka kombinacja nie jest niczym niezwykłym na tle wszystkich foteli gamingowych ;).

Kolejnym aspektem, któremu warto poświęcić kilka słów, są podłokietniki. Oczywiście sama ich obecność nie jest zaskakująca, ale rzecz w tym, że tutaj podłokietniki można regulować w płaszczyźnie góra-dół, przód-tył, a także obracać o 45 stopni w obie strony. Szkoda tylko, że blokowane poprzez przycisk jest wyłącznie podwyższanie i obniżanie podłokietników, gdyż niejednokrotnie zdarzyło mi się tak, że po prostu przesuwam ten element łokciem, mimo, że chciałem się wyłącznie oprzeć.

Jeżeli jesteśmy już w temacie, to warto byłoby powiedzieć co nieco o jakości wykonania. Same podłokietniki oparte są na czymś w rodzaju metalowego stelażu, który pokryty jest plastikiem przyzwoitej jakości. Na środku podparcia, w miejscu wygodnym pod kątem dostępu, znajduje się plastikowy guzik, który – na moje oko – nie powinien się urwać, co podobno zdarza się w niektórych tanich konstrukcjach. Jeżeli chodzi o same podłokietniki, to są one wykonane z miękkiego, przyjemnego w dotyku materiału, który opisałbym jako połączenie pianki z gumą. Nareszcie coś, co można bez wyrzutów sumienia pochwalić! ;)

Czas przejść do najbardziej istotnych części, czyli siedziska i oparcia, a także poduszek, w które jest wyposażone to drugie. Oba główne elementy są oparte na stalowym, dosyć odczuwalnym stelażu, który jest na tyle twardy, że ogranicza ruchy, a jednocześnie na tyle dobrze wyprofilowany, że siedzi się na nim całkiem wygodnie. Sam nie wierzę w to, co piszę, gdyż na początku bardzo denerwowała mnie konieczność równoległego ułożenia nóg, ale odrobina przyzwyczajenia sprawiła, że na fotelu gamingowym siedzi mi się znacznie wygodniej niż na konstrukcjach biurowych. Niemniej, warto zaznaczyć, że nie każdemu taki stan rzeczy może odpowiadać i nie zdziwię się, jeżeli niejedna osoba powie, że na takim fotelu usiedzieć zwyczajnie nie umie.

Jeżeli chodzi o siedzisko, to to jest dosyć miękkie i lekko się zapada, pomijając oczywiście sztywne „skrzydełka” po jego bokach. Od spodu całość zabezpieczona jest pasami, które sprawiają, że nie upadamy zbyt nisko oraz jedną płaską aluminiową poprzeczką. Element ten jest na tyle plastyczny, że od czasu do czasu przy siadaniu słyszalnie „odgina” się w drugą stronę. Dodam tylko, że ta część jest na tyle delikatna, że wystarczy delikatny nacisk dłoni na siedzisko, aby całość odskoczyła w drugą stronę.

Wraz z upływem czasu element wyrobił się i coraz bardziej polubił się z wariantem odgiętym, więc przy siadaniu nie czuć już charakterystycznego przeskoku, co nie zmienia faktu, że taki problem nie powinien występować. Mimo wszystko, samo siedzisko oceniam dosyć pozytywnie – jest ono stosunkowo wąskie, ale siedzi mi się na nim wygodnie i nawet wiele godzin spędzonych bez ruchu nie sprawia, że czuję dyskomfort. No, chyba, że psychiczny – kiedy przypomnę sobie o tych niedokładnościach wykonania ;).

Kolejnym elementem jest oparcie, któremu od strony komfortu nie mogę tak naprawdę nic zarzucić, a w każdym razie bezpośrednio. Nawet regulacja odchylenia działa tak, jak należy i nie sprawia mi żadnych kłopotów. Nieco inaczej jest jednak z poduszkami, które uniemożliwiają perfekcyjne ułożenie się w fotelu. Nadmienię, że nie dzieje się tak bez powodu – liczę sobie ponad 190 centymetrów wzrostu i dopasowanie się do niektórych uniwersalnych krzeseł nie jest takie oczywiste, jak może się niektórym wydawać.

Oparcie w Pro-Gamer Maveric hipotetycznie ma odpowiednią długość nawet dla ludzi wyższych niż ja, jednak umiejscowienie paska na poduszce pod głowę sprawia, że podciągnięcie jej na wygodną wysokość jest niemożliwe, gdyż ta po prostu upada, Pewnym rozwiązaniem jest ułożenie poduszki do góry nogami (lecz wtedy „rogi” sprawiają dyskomfort w okolicach ramion) lub… potraktowanie jej jako podparcie pod szyję. To całkiem wygodne, ale nieco rozbieżne z ergonomią. Nie wspominam już nawet o tym, że w moich oczach poduszka pod głowę w fotelach gamingowych ma niejako zastępować zagłówek obecny w samochodach? No, ale nie każdy użytkownik fotela będzie borykał się z tym problemem, po prostu wysokie osoby muszą mieć na względzie ten aspekt. Żeby nie było zbyt kolorowo, dodam, że wypełnienie tej poduszki jest po prostu fatalne. Włókna są w niej wręcz ordynarnie upchane, miękkość poduszki w różnych miejscach jest różna i trudno tu mówić o wygodnym dopasowywaniu się do głowy.

Skoro już przy poduszkach jesteśmy, to nie sposób nie wspomnieć o poduszce lędźwiowej – tutaj coś poszło nie tak na całej linii. Nie jestem fizjoterapeutą i moje spostrzeżenia będą raczej oparte na ogólnej wiedzy na ten temat i subiektywnych odczuciach, ale… ta poduszka jest zdecydowanie za gruba. Do tego stopnia, że nawet nie da się jej ułożyć w odcinku lędźwiowym kręgosłupa, jeżeli chcemy mieć więcej niż jeden punkt podparcia podczas opierania się. Jeżeli chcemy, żeby nasze łopatki dotykały krzesła, to poduszkę „lędźwiową” należy ułożyć bardzo nisko, już w okolicach odcinka krzyżowego. Nie wiem, na ile sposób ten przeczy zasadom ergonomii (bo założeniom konstrukcyjnym w stu procentach), ale jest względnie wygodne. Gorzej tylko, że poduszkę pod głową układamy sobie wtedy przy szyi, a poduszkę pod lędźwia przy krzyżu.

Wtórnym problemem do grubości jest to, że materiał, z którego wykonano poduszkę lędźwiową, jest zatrważająco twardy – nie ma mowy, że ustąpi choć trochę. Wydaje mi się, że w celu zapewnienia użytkownikowi komfortu konieczne byłoby odchudzenie tej poduszki o kilka centymetrów i zastąpienie dziwnej, bardzo sztywnej gąbki, pianką MemoryFoam. Taka kombinacja czyniłaby wykonalnym wygodne podparcie sobie kręgosłupa w części lędźwiowej, bez zbytniego odpychania od pozostałych punktów podparcia. Kończąc już o tej poduszce – trzyma się ona fotela na dwóch długich paskach zakończonych klipsem, co jest bardzo wygodnym rozwiązaniem, znacznie lepszym niż to przy poduszce pod głowę. Szkoda tylko, że pasek ten wydaje się być za krótki i naciąga poduszkę do tego stopnia, że ta wygląda jakby miała się rozerwać.

Kończąc już rozważania o oparciu, muszę powiedzieć, że to „na surowo” jest całkiem dobrze wyprofilowane i zupełnie nie najgorzej siedzi się na nim po pozbyciu się obu poduszek. Niemniej, wyraźnie czuć w konstrukcji, że ktoś ją zaplanował (a co najmniej chciał zaplanować) pod użytkowanie z poduszkami – całość, choć ma całkiem przemyślany kształt, to jest dosyć twarda, przez co dłuższe posiadówki przed grami na pewno kończyłyby się bólami pleców tu i ówdzie. Szkoda tylko, że te niezbędne poduszki są wręcz synonimem nieporozumienia.

O mechanizmach słów kilka

W ogóle tego tekstu kilkukrotnie pojawiły się wzmianki o mechanizmach. Element ten wydaje mi się być na tyle istotną częścią foteli gamingowych, że postanowiłem kilka słów poświęcić im w osobnym akapicie. Pro-Gamer Maveric został wyposażony w podnośnik, który można regulować w płaszczyźnie góra-dół, system MULTI BLOCK, który umożliwia odchylanie siedziska wraz z oparciem i blokowanie go w dowolnej pozycji, a także możliwość odchylania całego oparcia oraz podłokietniki. Wszystkie systemy, sumarycznie, sprawują się dosyć dobrze i przez cały okres użytkowania nie miałem z nimi żadnych większych problemów. Bardzo doceniam to, że kiedy potrzebowałem się zrelaksować, fotel z łatwością można ułożyć w pozycji wypoczynkowej, którą niektórzy być może będą chcieli wykorzystać podczas grania na konsoli – sprawdzałem, polecam ;)

Trudno mi rozwodzić się zbyt długo na temat zastosowanych mechanizmów – chciałbym po prostu w wyraźny sposób zasygnalizować ich obecność, a także to, że są one zupełnie nieproblematyczne w użytkowaniu i spełniają one przy tym swoje założenia. Podnośnik nie wykazuje żadnych cech szybkiego zużywania się, odchylanie się jest płynne i wygodne, podobnie jak możliwość regulacji oparcia. Zauważyłem jednak, że od czasu do czasu Pro-Gamer Maveric lubi sobie zaskrzypieć – są to cichutkie wręcz sygnały dźwiękowe, które występują od czasu do czasu i na ten moment mogę je bez stresu zbagatelizować, ale obawiam się że po upływie kilkunastu miesięcy może się to przeistoczyć w istną kakofonię, od której nie będzie dało się uciec.

Podsumowanie

Przyznam szczerze, że chyba żaden dotychczas recenzowany sprzęt nie wzbudził we mnie tak skrajnych emocji – mam wrażenie, że nie po raz pierwszy w historii Tabletowo używam tego określenia, ale z razu na raz pojawia się kolejne urządzenie czy też przedmiot, który przebije poprzednika. Pierwsze kilka dni z Pro-Gamer Maveric były dla mnie istną udręką i kompletnie nie umiałem się z nim polubić, jednak nagle przyszedł dzień, kiedy uświadomiłem sobie, że obcowanie z fotelem zupełnie mi nie przeszkadza.

Kolejnym zaskoczeniem był dzień, kiedy dosłownie na chwilę usiadłem na fotelu, którego używałem wcześniej – natychmiast zerwałem się z niego i zacząłem uważnie sprawdzać czy to ten sam egzemplarz, na którym spędziłem dwa ubiegłe lata. Kubełkowe konstrukcje, choć początkowo niewygodne, mocno do siebie przyzwyczajają i jestem niemal pewien, że nieprędko przed komputerem usiądę na zwykłym krześle biurowym.

Mimo że aktualnie na fotelu siedzi mi się dobrze i nie chcę już przesiadać się na poprzednika, to na Pro-Gamer Maveric muszę spojrzeć z pewną surowością. Jestem świadomy, że niecałe 900 złotych to nie jest najwyższa półka, jeżeli chodzi o krzesła gamingowe, jednak patrząc nieco szerzej – to naprawdę potężna kwota i należałoby oczekiwać za nią wyższej jakości.

Za niedopuszczalne uważam niespasowania, które wytknąłem w tekście i z tego powodu Pro-Gamer Maveric zwyczajnie nie zasługuje na wysoką ocenę. A te przeszkadzajki są bardzo wzmocnione przez pewne rzeczy, których producent również powinien uniknąć – twarda i zbyt gruba poduszka lędźwiowa czy kiepskiej jakości wzmocnienia siedziska. Dorzucenie do tego drobnostek, takich jak tragiczny wygląd obszycia wewnątrz poduszki, który ujawnił się przy sprawdzaniu rodzaju wypełnienia sprawiają, że fotel – choć będę wspominał go dosyć dobrze – na pewno nie przeszedł solidnych testów na etapie projektowania, o kontrolach jakości nawet nie wspominając.

Wydaje mi się po prostu, że od pewnego progu cenowego należy wymagać jakości i tępić bylejakość. A niestety, na różnych etapach tworzenia tego fotela, zbyt wiele rzeczy zostało zrobione byle jak.

[AKTUALIZACJA] Drugi fotel, czyli jak próbować zdobyć pozytywną recenzję

Jak zapewne widzicie po ogólnym wydźwięku recenzji oraz ocenie sumarycznej – Pro-Gamer Maveric mnie, delikatnie rzecz ujmując, nie zachwycił. Swój duży udział w takiej, a nie innej ocenie, miało wiele niedoróbek na etapie produkcyjnym, gdyż to przede wszystkim one obniżyły w moich oczach wartość fotela – znacznie mniejszy wpływ miały tutaj rozwiązania konstrukcyjne. Nie minęło wiele czasu, a dotarła do mnie druga paczka, a w niej między innymi krótki, odręczny liścik

[…] niedopatrzenia, o których pisałeś nie powinny mieć miejsca! Dlatego przesyłamy Ci drugi fotel, byś przekonał się, że był to zaledwie „wypadek przy pracy”!

Muszę przyznać, że w tym momencie uznałem, że producent stanął na wysokości zadania i – kto wie – być może rzeczywiście Pro-Gamer Maveric to fotel znacznie lepszy niż ten, który do mnie trafił? Już na pierwszy rzut oka było widać, że ktoś czytał moją recenzję – ot, chociażby dlatego, że zwrócono uwagę jedną z sugestii i karton został owinięty folią stretch. Pełen nadziei rozpakowałem fotel, który – według mojej wiedzy – został osobiście sprawdzony przed wysyłką. Muszę przyznać, że jest lepiej.

Pod siedziskiem nie uświadczyłem żadnych ostrych elementów, udało mi się wkręcić wszystkie śruby, pasek od poduszki nie był skręcony, wraz z nim dotarł do mnie brakujący wcześniej kawałek plastiku, a nawet instrukcja była ułożona na samym wierzchu pudełka tak, że każdy znalazłby ją bez żadnego problemu. Wraz z biegiem czasu odkryłem jednak, że niezupełnie myliłem się odnośnie pierwszego recenzowanego egzemplarza.

Przede wszystkim, drugi egzemplarz niesamowicie skrzypi. Nie odczułem tego w pierwszych dniach użytkowania, gdyż problem pojawił się po kilka dniach, lecz teraz każde siadanie, opieranie się czy bujanie skutkuje głośnym dźwiękiem rozbrzmiewającym po pokoju. Sprawdziłem na starym egzemplarzu – raczej cicho mimo kilku(nasto) krotnie dłuższego okresu eksploatacji. Kolejną rzeczą, która zwróciła moją uwagę jest lewy podłokietnik – ten zupełnie bezpardonowo obraca się na boki, kompletnie nie zważając na to czy ten kontakt z ludzkim ciałem jest spowodowany chęcią podparcia ręki, czy też zmiany pozycji. Sprawdziłem prawy, porównałem ze starym fotelem – tam wszystko w porządku.

Przyznam szczerze, że byłem już gotów pisać tę aktualizację i rozważałem nawet minimalne podwyższenie oceny fotela (cóż, jakby nie patrzeć drugi egzemplarz jest dużo lepszy), kiedy… wyszło szydło z worka. Kiedy do producenta dotarła informacja, że mimo ogólnych pozytywnych wrażeń podłokietnik jest ewidentnie „rozjechany”, do mnie dotarła informacja, że… z miłą chęcią zostanie wysłany kolejny egzemplarz.

W redakcji zapaliła nam się czerwona lampka – hej, przecież mieliśmy sprawdzić drugi fotel, a nie kilka następnych wariantów i modyfikacji. Poinformowaliśmy, że jeżeli taka jest wola Pro-Gamer to możemy przyjąć nowy podłokietnik, ale – co, mam nadzieję, że oczywiste dla wszystkich – poinformujemy o tym w tekście. W międzyczasie zaczęliśmy po cichu śmiać się, że jeżeli mamy komuś zarekomendować zakup Pro-Gamer Maveric, to wypadałoby od razu doradzić zakup trzech egzemplarzy – ot, wtedy pewnie wreszcie udałoby się złożyć jeden, w pełni sprawny. Tylko wiecie co?

Tylko producent wysłał mi zły podłokietnik. Teoretycznie możliwy do zamontowania, ale jednak kompletnie inny. Cóż, położyłem go na szafie i poinformowaliśmy producenta, że dotarł do nas zły podłokietnik. Poprosiliśmy też, żeby zostawić sprawę na takim etapie, jakim jest – recenzja początkowo jednego egzemplarza zaczyna składać się z coraz większej liczby wymienianych podzespołów, a ich jakość nie jest główną składową oceny fotela. Potężne wątpliwości zaczęło też budzić to, czy pierwszy fotel rzeczywiście był „wypadkiem przy pracy”. No bo żeby dwa na dwa egzemplarze były wadliwe?

Cóż, producent nie zrobił sobie nic z naszej prośby i… właśnie siedzę na Pro-Gamer Maveric by Yumisu, obok mnie stoi drugi taki sam fotel, a na biurku leżą dwa podłokietniki – jeden pasujący do tych, które mam w obu fotelach, a drugi „zupełnie z innej parafii”. Piszę ten tekst i muszę z żalem powiedzieć, że nie jestem w stanie w żaden sposób zmienić podjętej na początku decyzji, a zwyczajnie podtrzymać poprzednią.

Reasumując – pierwszy fotel został przeze mnie oceniony na 4,5 w dziesięciostopniowej skali. Producent uznał, że musiał do mnie dotrzeć wadliwy egzemplarz, więc podesłał kolejny. Ten kolejny, jak się okazało, również był wadliwy (mimo jego sprawdzenia przed wysłaniem!), a więc Pro-Gamer chciało za wszelką cenę pomóc mi skompletować w pełni sprawny fotel tak, aby jego ostateczna ocena wzrosła. Niestety, to niemożliwe. Cóż z tego, że pod siedziskiem nie ma odstających elementów, skoro wychodzi z niego pianka? Cóż z tego, że poduszkę da się poprawnie zamontować i jest dokładniej wypchana, skoro do użytkownika trafia „rozjechany” podłokietnik?

Drogie Pro-Gamer – naprawdę jest mi przykro, że to robię. Ale muszę publicznie powiedzieć, że dobrych foteli nie tworzy się recenzjami, których oceny sztucznie zawyża się podsyłaniem coraz to bardziej przejrzanych elementów. Dobry fotel musi być dobry po wyjściu z fabryki. Jest mi bardzo miło, że zechcieliście udostępnić nam swoje produkty do testów, ale umowa między producentem a redakcją polega na rzetelnym opisaniu fotela. Na pewno nie tworzycie najgorszych foteli gamingowych na rynku – wystarczy obejrzeć kilka odcinków o tej tematyce u Ziemniaka, aby przekonać się, że inni producenci borykają się z podobnymi problemami (złośliwość podpowiada, że być może powodem jest wspólna fabryka? ;)), a do tego dokładają swoje. Jednak uszanujmy bez wzajemnej urazy to, że Pro-Gamer Maveric na Tabletowo pozostanie z oceną 4,5/10 – jak każdy z nas pamięta ze szkoły, jedna dwója to nie koniec świata. Baza nie jest zła – teraz wystarczy, że dopracujecie kilka elementów, a całość zacznie nabierać coraz bardziej pozytywny wydźwięk. I wiecie co? Trzymam za Was kciuki. Ale proszę, puśćmy tego Maverica w niepamięć ;).

Recenzja fotela gamingowego Pro-Gamer Maveric – jakość czy bylejakość?
Wnioski
Pro-Gamer Maveric to fotel, który budzi we mnie pozytywne wrażenia użytkowe, ale tylko wtedy, kiedy zapominam o jego cenie. (Byle)jakość, jaką serwuje nam producent, daleko odbiega od tego, czego można oczekiwać za niespełna 900 złotych. Szkoda tylko, że poprawa tych błędów wcale nie byłaby problematyczna, gdyby tylko ktoś się nad nimi pochylił...
Zalety
kubełkowa konstrukcja
mechanizmy odchylania, podłokietniki
wygodne siedzisko
obicie fotela
stylistyka
Wady
zbyt wysoka cena
jakość, czy raczej bylejakość, wykończenia
niekompletny zestaw
liczne niedopatrzenia (ostre, wystające elementy; brak gwintu)
poduszka lędźwiowa jest za duża
poduszka lędźwiowa jest również zbyt twarda
a poduszka pod głowę ma kiepskie wypełnienie ;)
4.5
OCENA