Predator Extreme – drugiej takiej hulajnogi nie znajdziesz!

Lokowanie produktu

Robi się coraz cieplej. To idealny moment, by zacząć rozglądać się za pojazdami, służącymi nam do przemieszczania się na krótsze lub dłuższe dystanse. Z racji tego, że jesteśmy w okresie sezonu komunijnego, a zaraz później zaczną się wakacje, z pewnością coraz częściej wyszukiwanym hasłem będzie: najlepsza hulajnoga do… lub dla… Jeśli to zapytanie zmienicie na “Jaka jest najlepiej wyglądająca hulajnoga dla nastolatka?” lub “Która hulajnoga daje fun w jeździe w trudniejszym terenie?”, mam dla Was odpowiedź. Jest nią Predator Extreme.

Wygląda jak bestia

Predator Extreme jest hulajnogą jak żadna inna. Nie ma na rynku drugiej konstrukcji o podobnym designie. Zwraca na siebie uwagę i z pewnością jest przeznaczona dla osób, które lubią zbierać na sobie spojrzenia innych. W przypadku Predator Extreme po prostu nie da się inaczej.

Wygląda świetnie – co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości. Jest charakterna, trochę agresywna, a nade wszystko – gamingowa. Tylko RGB brakuje :) Co jednak ważne, wszelkie światła ma, więc o bezpieczeństwo po zmroku nie trzeba się martwić. Ma też przydatne kierunkowskazy, które jednak trzeba zamontować samemu po złożeniu hulajnogi (przy okazji zwrócę uwagę na to, że trochę trudno transportować ją ze względu na brak opcji składania kierownicy).

Z rzeczy, które rzucają się w oczy, można zauważyć też miejsce przygotowane pod tablicę rejestracyjną (w niektórych krajach, jak np. w Niemczech, obowiązuje konieczność rejestrowania hulajnóg), jak również przestrzeń pod siodełko – przy czym w modelach na Polskę takowe nie jest dostępne ze względu na przepisy obowiązującego w kraju prawa.

Hulajnoga spod szyldu Predatora ma duże, 10-calowe opony terenowe ze znacznie zaakcentowanym bieżnikiem, dwa amortyzatory i dwa hamulce tarczowe. To wszystko spięte jest ze sobą konstrukcją, która wygląda naprawdę drapieżnie i zachęca, by sprawdzić jej maksymalne osiągi. Niestety, ogranicza ją (i nas), ponownie, prawo. Do tego jeszcze jednak wrócę za chwilę.

Konstrukcja spełnia normę odporności IPX5. Zdarzyło mi się ją myć pod niewielkim ciśnieniem, a i z deszczem miała kilka spotkań podczas testów – potwierdzam, nic jej się nie stało.

Jeździ się na niej inaczej niż na zwykłych hulajnogach

Wszystko za sprawą tego, że nie mamy tutaj tradycyjnego podestu, jak w większości hulajnóg elektrycznych – zamiast niego są dwa podnóżki, na których stajemy podczas jazdy. Automatycznie takie rozwiązanie wymusza na nas zupełnie inną postawę, przez co też musimy zmienić przyzwyczajenia. Począwszy od samego ruszania z miejsca.

W standardowej hulajnodze wystarczy stanąć na podest, wcisnąć przycisk odpowiadający za dodanie “gazu” i dostawić drugą nogę na podest. W przypadku Predator Extreme trzeba dbać o dobry balans i zachowanie równowagi, bo – ruszając z miejsca (hulajnoga nie startuje od zera, trzeba się odepchnąć) – należy postawić jedną nogę na podeście i przez krótką chwilę utrzymać ciężar całości (23 kg) właśnie na niej – dopóki nie dostawimy drugiej nogi. 

Dodatkowo hulajnoga startuje z ogromną mocą (maks. 960 W), przez co trzeba odpowiednio balansować ciałem tak, by nie wywinąć orła – aż się rwie, by jechać na tylnym kole. Niestety, radość z tej mocy szybko znika, bo prędkość sprzętu ograniczona została do 20 km/h (i moc spada do 350 W), zgodnie z panującymi w Polsce przepisami prawa w tym zakresie.

I – nie – nie da się w żaden sposób zdjąć tego ogranicznika, choć znalazłam w sieci informacje, że rzekomo powinno się dać, dzięki czemu hulajnoga rozpędza się do 40 km/h. Na drogach niepublicznych byłoby to zdecydowanie pożądane.

Mała dygresja ode mnie: rozumiem, że te 20 km/h to bezpieczna prędkość, zwłaszcza w mieście, ale optymalną do poruszania się hulajnogami jest moim zdaniem 30-35 km/h (wyższa wartość to taka już maksymalna). Taka prędkość pozwala zachować odpowiednią ostrożność, a jednocześnie nie daje poczucia znużenia podczas pokonywania dłuższych tras. Przy 20 km/h potrafią wyprzedzać nas nawet małe dzieci jadące na rowerze. Nie pytajcie, miałam tak wielokrotnie ;)

Druga dygresja: pamiętajcie, by jeżdżąc hulajnogami mieć odpowiednio zabezpieczoną głowę (kask to podstawa!).

@tabletowo.pl

Hulajnoga Predator Extreme – jak Wam się podoba?

♬ dźwięk oryginalny – Tabletowo

Wracając jednak do Predator Extreme. Na podnóżkach przybiera się pozycję trochę motocyklową, a aby odpowiednio balansować ciałem, trzeba zapewnić sobie elastyczność w postaci lekko ugiętych kolan. Niestety, ze względu na brak tempomatu, prawa dłoń (czy też może głównie nadgarstek) mocno odczuwa konieczność ciągłego wciskania przycisku odpowiedzialnego za jazdę.

Nie pogniewałabym się również za umieszczenie kierownicy na wyższej wysokości, bo przy 178 cm wzrostu jest ona dla mnie nieco za nisko. Jeśli chodzi o zasięg, ten deklarowany przez producenta wynosi 35 kilometrów, a odpowiada za niego akumulator o pojemności 10500 mAh. 

W moim przypadku (80 kg; maksymalny udźwig to 100 kg) po przejechaniu 25 km w najwyższym trybie (maks. 20 km/h), po ścieżkach rowerowych, na ekranie widoczna była jeszcze kreska zasięgu, ale trudno powiedzieć jak blisko było jej do rozładowania się. Obstawiam, że jeszcze kilka km mogłabym zrobić zanim by się rozładowała.

Największy pazur Predator Extreme pokazuje w warunkach, nazwijmy to, terenowych. Jazda po pobliskim lesie to czysta przyjemność – tam wcale nie jest potrzebna niezwykle wysoka prędkość, bo liczy się przede wszystkim amortyzowanie przejazdów po wszelkich górkach-dołkach-górkach, czyli nierównym leśnym szlaku. Bałabym się jeździć szybciej, gdy pod nogami co chwilę pojawia się kolejny konar czy masa rozsypanych, mniejszych lub większych patyków.

Pokonywanie takich tras na Predator Extreme było czystą przyjemnością – po lesie jeździło mi się na tej hulajnodze o wiele przyjemniej niż po mieście. Miałam z tego ogromną dawkę funu, a przy okazji potrafiłam wychillować i oczyścić głowę. Radość sprawiało pokonywanie kolejnych kilometrów, podczas gdy w mieście – na płaskiej nawierzchni – było to po prostu nużące. 

Dla kogo jest Predator Extreme?

Predator Extreme kosztuje 5499 złotych (do 31 maja można ją kupić o 500 złotych taniej!), co oznacza, że jest jedną z droższych hulajnóg elektrycznych, dostępnych na polskim rynku. Przejechałam na niej kilkadziesiąt kilometrów (ok. 60 km) i szybko znalazłam grupę docelową, do której skierowany jest to sprzęt. A właściwie dwie.

Pierwszą są osoby, które szukają kozacko wyglądającej hulajnogi elektrycznej do dojazdów do pracy w mieście, gdzie prędkość nie stanowi większego znaczenia. Drugą natomiast, jak pewnie możecie się domyślać zwłaszcza po wstępie niniejszego materiału, są nastolatkowie – zwłaszcza ci, którzy lubią spędzać czas w terenie niekoniecznie pokrytym płaskim asfaltem. Zwłaszcza w lasach, które aż roją się od terenu idealnego wręcz do pokonywania przez Predator Extreme.

Pamiętajcie jednak, kupując hulajnogę elektryczną osobom nieletnim, z przedziału 10-18 lat, muszą posiadać identyczne uprawnienia, co w przypadku rowerów – kartę rowerową lub prawo jazdy kategorii AM, A1, B1 lub T. Bez tego jazda na hulajnodze elektrycznej przez nieletnich jest łamaniem prawa.

Materiał powstał przy współpracy z Acer Polska