Polski tablet. Co? – Nie kupuję!

 

Na świecie mamy setki marek urządzeń mobilnych, które w większym bądź mniejszym stopniu działają w tym sektorze. Choć część osób zapomina, że poza Samsungiem, Sony, LG istnieją jeszcze jakieś firmy, to faktycznie one są. I niektóre mają się całkiem dobrze. Jak to jest na naszym rodzimym rynku? Otóż, chyba Was nie zaskoczę. Każdy kraj, w tym również Polska, ma swoich lokalnych producentów, a może bardziej dystrybutorów sprzętu mobilnego. I choć rozpoznawalność tych marek jest mała nie można im odmówić chęci zgarnięcia kawałka rynkowego tortu dla siebie.

Odnoszę wrażenie, że po przeczytaniu tego leadu większość z Was będzie zdziwiona dlaczego poruszam taki temat. Dla mnie jest to jednak sprawa godna omówienia. W poprzednim wpisie unaoczniłem Wam jak chińska marka OnePlus One praktycznie od zera stworzyła produkt, który wzbudził zainteresowanie opinii publicznej. Ten artykuł możecie potraktować, jako nawiązanie do poprzedniego. Mianowicie, skoro Chińczycy potrafili, to dlaczego nie Polacy? Ja nie widzę przeszkód. Może firmy ojczyste nie są tak bogate, jak azjatyckie, jednak nie zmienia to faktu, że każdy ma prawo spróbować własnych sił na tym jakże wymagającym, ale i szalenie złotonośnym rynku urządzeń mobilnych. Słyszeliście zapewne o takich firmach jak Modecom, GoClever, Kruger & Matz. Może ich nazwy nie mają za wiele wspólnego z Polską, a sprzedawane przez nie urządzenia nie są robione z polskich części i w polskich fabrykach. To jednak nadal są to nasze ojczyste firmy. Prowadzone przez Polaków, w dodatku rodowitych. Nie ukrywam, że będą głosy typu: „co to za Polacy, skoro handlują chińszczyzną”, „to jakaś podróba nie polska firma” i tak dalej. To prawda. Argumenty są słuszne. Co jednak wcale nie dyskwalifikuje takich koncernów, by móc nazywać się polskimi. Po prostu rynek elektroniczny rządzi się swoimi prawami. Nie od dziś wiadomo, że najtańsza siła robocza znajduje się w Azji. Każdy orze jak może, a mali producenci szczególnie na wstępie powinni brać poprawkę na to, że jak szybko znaleźli się na tym rynku, tak szybko mogą zbankrutować i z niego zniknąć. Tym bardziej mając za przeciwników tak wielkie koncerny, jak Samsung, Sony, Lenovo, LG. Jak sobie radzą „polskie” tablety w gąszczu chińszczyzny i mocnej konkurencji? Czytajcie dalej.

Strategia rozwoju

Chyba nikt nie ma wątpliwości, że taka firma na wstępie ma ograniczony budżet i musi się liczyć z każdym groszem. Mimo, iż
nie jestem specem od marketingu, doskonale sobie zdaję sprawę, że Modecom czy GoClever nie mogą sobie pozwolić na tak szeroko pojętą reklamę, co Sony czy LG. Nie oszukujmy się. Na tym polu nie ma co rywalizować z najlepszymi, a za takiego uważa się przede wszystkim Samsunga. Jego nakłady finansowe jasno i wyraźnie mówią, że dobry marketing to podstawa handlu. Choć często spotykam się z opiniami, że urządzenia Koreańczyków to plastikowa tandeta, to wyniki sprzedaży nie podlegają dyskusji. Jak to wytłumaczyć? Skoro Samsung wypuszcza setki różnych modeli, które różnią się chyba jedynie nazwą. Po pierwsze kasa, po drugie kasa, a po trzecie niewiedza klienta. Tak pokrótce można wyjaśnić tajemnicę sukcesu koreańskiego giganta. Sam często przecieram oczy ze zdziwienia widząc kolejne wyniki za poszczególny kwartał. Na nic zdają się opinie specjalistów, blogerów, recenzentów. To, że sprzęt konkurencji jest lepszy, trafia do niewielkiej liczby użytkowników. Tak naprawdę ilość osób mająca jakiekolwiek pojęcie na temat komputerów, tabletów, smartfonów jest procentem znikomym. Jeśli czytasz ten artykuł zapewne należysz do tego wąskiego grona. I dzięki Bogu. Aż strach pomyśleć ile pieniędzy byś przetrwonił będąc zdanym na łaskę i niełaskę reklamujących sprzęt celebrytów, czy wciskających co popadnie konsultantów w salonie operatora. Cóż, tego niestety nie zmienimy. Po raz kolejny podkreślam. Udany marketing jest podstawą handlu. Koniec i kropka!

A jak sobie na tym polu radzą „Polacy”? Z różnym skutkiem. Nie tak dawno rozglądałem się za tanim tabletem  hybrydowym, który pozwoliłby mi zastąpić dużego i ciężkiego laptopa w przysłowiowym „terenie”. I co się okazuje. W zasadzie jestem skazany na sprzęt rzędu 1,5 tysiąca złotych w górę. Faktyczną winę za to ponosi tzw. „podatek od nowości”. Nie możemy jednak być tak jednostronni. Oczywiście mam w planach kupno tabletu od Sony, który do tanich nie należy. Kwota w wysokości 4-5 tysięcy bywa dla niektórych stawką skutecznie odstraszającą od takich pomysłów. Jednak jako informatyk jestem zwolennikiem dobrych rozwiązań, półśrodki mnie nie interesują. Rozważam również opcjonalnie kupno lekkiego ultrabooka, póki jednak nie zdecyduję się na żadne z tych rozwiązań, chciałem na szybko kupić coś znacznie tańszego. Takie urządzenie wspaniale wpasowałoby się w moje, niekiedy zbyt dynamiczne życie. Są momenty, w których piszę artykuły na kolanie w trasie, kawiarni, na ławce. Laptop nie jest najlepszym rozwiązaniem. Jak więc zakończyły się moje poszukiwania? Niestety nic nie kupiłem. Pierwsze takie urządzenia Modecoma i GoClevera dopiero mają się pojawić. I chociaż ich oficjalna prezentacja nastąpiła już jakiś czas temu, to jedyna opcja, jaka wchodzi w grę to przedsprzedaż. Wielka szkoda, bo terminale tych producentów zostały wycenione za mniej niż tysiąc złotych. Rozumiecie już teraz do czego zmierzam? To nie były żadne przechwałki, tylko ujawnienie głównego czynnika, dzięki któremu takie tablety stają się atrakcyjne. W grę wchodzi cena urządzenia. Polskie firmy nie mogą rywalizować z gigantami na polu hardware czy wykonania, a już na pewno nie reklamą. Jedyny aspekt, który daje im przewagę, to cena. I myślę, że jest to nie lada argument, dzięki któremu polskie firmy mogą się jeszcze utrzymać na powierzchni. Dlaczego? Każdy mieszkający w Polsce człowiek, wie jak ciężko tu o pracę, a jeśli już ją ma, to dostaje za nią jakieś głodowe pensje. W takim wypadku kupno urządzenia za mniej niż tysiąc złotych, pomimo, że to i tak dużo dla statystycznego Kowalskiego, staje się realnym wyjściem z sytuacji. W przeciwnym razie nie mógłby nigdy sobie pozwolić na taki sprzęt, a co z konkurencją z Chin? Wybaczcie stwierdzenie, ale chińszczyzna na tle polskiego produktu wypada blado. I wcale nie chodzi tu o wykonanie, ono często bywa lepsze. I co z tego, gdy sprowadzając azjatycki produkt od nieznanej marki jesteśmy skazani na siebie w momencie, gdy urządzenie się zepsuje. O jakimkolwiek sensownym serwisie możemy zapomnieć. W przypadku polskiej marki usługi gwarancyjne mamy zapewnione na miejscu. Jaka by ona nie była, to i tak lepsza alternatywa, niż wysyłanie swojego sprzętu do dalekiej Azji. I kto teraz nie przyzna mi racji?

 

Późny debiut na rynku

„Polskie” firmy serwujące sprzęt mobilny, to zwykle młode, dopiero co rozwijające się marki. Ich przyszłość jest jeszcze niepewna. Pomimo tego próbują swych sił i walczą o klienta z „grubymi rybami” tego sektora. Chwała im za to, że w ogóle próbują, choć przyznam szczerze, do końca nie wierzyłem, że jakiś „polski” produkt ma szansę się przebić przez mocną konkurencję. W Polsce panuje dziwna maniera. Wiele osób ocenia sprzęt zanim jeszcze zdąży wziąć go w dłonie. Liczy się jedynie topowa marka. Wraz z nią idzie wysoka cena. Często różne osoby przechwalają się w towarzystwie, ile to oni na coś nie wydali. Czy chodzi tu o osławionego Lexusa, czy też buty Gino Rossi. Szczerze? Ja tego nie kupuję. Mentalność ludzi nie ma na mnie żadnego wpływu. A jakość urządzenia mogę stwierdzić po wnikliwych oględzinach. Kupowanie sprzętu, bo coś jest drogie i markowe, to istna ignorancja. W jakiej sytuacji stawiane są debiutujące firmy, skoro według wielu Polaków tylko znany potentat może mieć sensowny sprzęt? W zasadzie nie mają żadnego startu. Z tego też powodu ojczyste firmy późno zaczęły przygodę w tym młodym sektorze, bojąc się o druzgocącą porażkę. I wcale im się nie dziwię. Stawić czoła Samsungowi czy Sony, które swoją tradycję rekultywują od wielu, wielu lat jest niezwykle ciężko. Na szczęście powoli się to zmienia i nowa „polska jakość” oferowana jest na sklepowych półkach. Pewnie miną dekady zanim firmy te złapią rozgłos. To jednak nieistotne. Lepiej późno niż wcale.

 

Jak to w końcu jest z tymi „polskimi” urządzeniami mobilnymi?

Ci, którzy sądzili, że tablet od naszej rodzimej firmy będzie z „krwi i kości” czysto polski, srogo się zawiodą. Na początku wpisu jasno podkreśliłem powody, dla których elektronikę po prostu nie produkuje się w kraju. Koszty prowadzenia takiej działalności w Europie są nieporównywalnie większe. Po pierwsze do produkcji części potrzebna jest siła robocza. Pracownik w Europie zwykle ceni się znacznie bardziej, niż jego odpowiednik w Azji. Oczywiście wszystko zależy od kraju. Jednak każdy doskonale wie, że Chińczycy od lat mają najtańszą siłę roboczą i trudno z nimi konkurować. Aby uzmysłowić Wam bardziej tę rację, przytoczę historię przejętej niedawno przez Microsoft – Nokii. Koncern długi czas produkował elektronikę, szczególnie telefony komórkowe przy użyciu fabryk zarówno w Chinach, jak w Europie. Pamiętacie może osławioną niegdyś biznesową serię Nokia „N”? Tak, to ta sama, której przedstawicielami były modele N95 czy N8. Podczas, gdy cała reszta oferowanego portfolio była produkowana w Azji, topową serię urządzeń Finów tworzono w Europie. Pamiętacie zapewne ceny takich urządzeń Premium. Ja pamiętam. Byłem posiadaczem, Nokii N8, za którą musiałem wydać fortunę. Podczas gdy smartfony konkurencji robione na dalekim wschodzie były przy „inteligentnych” słuchawkach Nokii śmiesznie tanie. Oto cała prawda na temat produkcji sprzętu elektronicznego. Gdyby polskie firmy chciały być samowystarczalne musiałyby posiadać budżet samego Samsunga. Chwileczkę, przecież nawet Koreańczycy nie są tak rozrzutni, by płacić spore sumy swoim rodakom, skoro mogą zrobić więcej urządzeń za mniejsze pieniądze w Chinach. Często słyszę niesprawiedliwą opinię na temat „polskich” producentów urządzeń mobilnych, że to nie są wcale Polacy, bo ich sprzęt nie jest polski. To po części istna dyskryminacja. Ciekawe czy w obliczu możliwości zaoszczędzenia sporych sum pieniędzy, któryś z tych „krzykaczy” zdecydowałby się prowadzić „czysto” polską firmę. Nie sądzę.

Niemniej jednak, chciałem zwrócić uwagę na jeszcze jeden istotny aspekt. Często firmy zajmujące się sprzedażą urządzeń mobilnych są nazywani producentami. Oczywiście w pewnym sensie ich terminale są tworzone przez daną firmę. Na dodatek desygnowane są logiem takiej marki. Zatem w pewnym stopniu są twórcami takich urządzeń. Jest to jednak tylko pół prawdy. Szczerze to nasze rodzime firmy trudnią się jedynie dystrybucją takiego sprzętu na ojczystym rynku. Choć w takim wypadku dużą część mobilnego sektora moglibyśmy nazwać w ten sposób. Suma summarum, każde ze stwierdzeń jest po części prawdziwe. Z racji powyższego polskie firmy są zarówno producentami, jak i dystrybutorami.

 

Niechęć Polaka do „polskiego” sprzętu

Klient w naszym kraju jest dość specyficzny. Z reguły nastawiony jest na wieczne narzekanie. Najzwyczajniej w świecie ciężko mu dogodzić. Żeby tego było mało, jest zdecydowanie biedniejszy od swojego zachodniego sąsiada. Szara polska rzeczywistość zwykle daje popalić. Nic dziwnego, że z reguły zakup drogiego sprzętu jest obarczony wieloma wyrzeczeniami i wnikliwymi analizami. Szkoda tylko, że znamienita część naszej populacji słucha nie tego doradcy, co trzeba. W dobie internetu zdobycie odpowiedniej wiedzy nie jest już tak trudne jak kiedyś. Wystarczy wpisać w wyszukiwarkę interesujące nas hasła i wyskoczy nam odpowiedź. Co sprytniejszy użytkownik odwiedzi również fora tematyczne i portale technologiczne. To w nich znajdzie sensowną lekturę. Tak moi drodzy. To po to by było wam łatwiej, piszemy dla was te artykuły. Zwykle blogerzy i recenzenci są bardziej miarodajnym źródłem informacji niż sprzedawca w popularnej „sieciówce”. Wracając do tematu. Z takim zasobem wiedzy spokojnie możemy zabrać się za zakup upragnionego sprzętu. Zwykle wybieramy te bardziej sprawdzony firmy. Praktycznie szerokim łukiem omijając mało znane „wynalazki”. To pewnie, dlatego „polski” koncern nie jest w stanie rywalizować o klienta z potentatami rynku. Ach, ta słynna polska zatwardziałość. Na szczęście istnieje jeszcze ta druga grupa klientów, choć zdecydowanie mniejsza. To ci bardziej sprytni i otwarci użytkownicy, którzy będą się kierować obiektywnymi argumentami, a nie tylko ślepą wiarą w markowy produkt. Aby poprzeć tą tezę, możemy rozejrzeć się po rynku mobilnym. Coraz częściej urządzenia mniejszych firm stają się konkurencyjne. Różnica pomiędzy terminalami Sony czy Apple a „polskimi” tabletami powoli się zaciera. Już dziś możemy wyrwać całkiem ciekawy sprzęt od naszego rodaka. Na dodatek ceny takiego urządzenia są nierzadko dwukrotnie bądź trzykrotnie niższe. Oczywiście sprzęt oferowany przez liderów rynku nie jest zły. Wręcz przeciwnie. Jest warty polecenia. Lecz statystyczny Kowalski wcale nie musi wydać więcej, skoro może płacić mniej. I na dodatek być zadowolonym z zakupu. Czasy gdzie swoje rekordy popularności bił iPad już dawno odeszły. Obecnie coraz częściej można kupić coś sensownego za niewielkie pieniądze. Szkoda tylko, że mentalność Polaka przeszkadza w podjęciu rozsądnych wyborów. To główna przyczyna, dlaczego w naszym kraju, gdy proponuje się sprzęt „polskiego” producenta, klient zdecydowanie odmawia. Być może winę za to ponosi sama „polskość” takich urządzeń. Wątpię jednak, by każdy przychodzący do sklepu klient wiedział o tym, gdzie produkowany jest dany sprzęt.

„Polskie” firmy

Już od ładnych paru zdań ciągle piszę o tych rodzimych koncernach zajmujących się sprzedażą urządzeń mobilnych. Pora byśmy jednak osobiście je poznali. W naszym kraju jest klika marek, którym zdecydowanie warto się przyjrzeć.

Modecomfirma zajmują się głównie produkcją akcesoriów i komponentów komputerowych. W tej branży w zasadzie jest jednym z liderów. Jej początki sięgają 1999 roku, kiedy to z firmy projektującej i produkującej jedynie obudowy komputerowe, stali się pełnoprawnymi producentami elektroniki. W 2003 roku rozszerzyli swoje, portfolio o zestawy głośnikowe, urządzenia sieciowe i peryferia komputerowe. Cztery lata później do tego grona dołączyły notebooki, nawigacje, futerały, czytniki a także karty pamięci. Do niedawna firma z powodzeniem trudni się produkcją smartfonów i tabletów.

GoClever – koncern ten na polskim rynku znajduje się od stosunkowo niedawna. Liczy sobie zaledwie 7 lat. Swoje działania GoClever skupia na produkcji serii urządzeń do: nawigacji samochodowej – GoClever NAVIO, wielofunkcyjnych tabletów – GoClever TAB, dekoderów i urządzeń multimedialnych GoClever Cineo oraz akcesoriów do tabletów i nawigacji GPS – GoClever Essentials. Firma dystrybuuje swoje produkty również w wielu krajach Europy. Podobnie jak w przypadku Modecoma, produkcja urządzeń odbywa się na terenie Chin.

Kruger & Matz – choć patrząc na nazwę nigdy byśmy nie powiedzieli, że to polska firma to w praktyce właśnie tak jest. Właścicielem marki jest firma Lechpol, która zajmuje się oficjalną dystrybucją elektroniki. Na rynku znajduje się od 1990 roku. Do tej pory Kruger & Matz kojarzony był, jako producent świetnej jakości sprzętu audio. Nie tak dawno firma postanowiła rozszerzyć swoje portfolio o urządzenia mobilne. W ich skład wchodzą smartfony i tablety. Lechpol oczywiście nie wyróżnia się na tle wyżej wymienionej dwójki. Produkcja urządzeń odbywa w Azji.

myPhone – nie można ulec wrażeniu, że marka ta kojarzy się głównie z telefonami. Jednak od pewnego czasu producent
postanowił rozszerzyć swoją działalność. Obecnie w portfolio firmy są zarówno proste komórki, smartfony jak i tablety –  myTab. Produkuje również akcesoria do tych urządzeń. Marka zasłynęła głównie z tworzenia dual-simów, które zdobywają coraz większą popularność na rynku mobilnym. Chociaż jest to zdecydowanie mniejsza firma niż wyżej wymienione swoją dystrybucje odbywa również poza granicami kraju.

SiGarden – w zestawieniu nie mogłem pominąć firmy, której działalność zdecydowanie wyróżnia się od reszty. Spółkę tworzą w głównej mierze byli pracownicy polskiego oddziału Intela. SiGarden w odróżnieniu od pozostałych polskich graczy, skupia swoją pracę wokół przenośnych urządzeń przemysłowych i zaawansowanych technologii. Zdecydowanie nie są to produkty tanie, zwykle kierowane bardziej do klienta biznesowego niż indywidualnego. Urządzenia firmy SiGarden dedykowane jest na rynki automatyki przemysłowej, infotainment, medycyny i wojska. Oprócz tego marka ta oferuje zaawansowane oprogramowanie do obsługi tych urządzeń. Można powiedzieć, że SiGarden to jedyna w pełni polska firma zajmująca się produkcją urządzeń mobilnych na terenie naszego kraju.

Trudna przyszłość

Jak widzimy na naszym rynku z powodzeniem działa kilka lokalnych koncernów. Co prawda ich urządzenia nie są tak popularne jak produkty bardziej znanej, azjatyckiej konkurencji, jednak ich działalność jest autentyczna. Choć „polskie” firmy nie mogą konkurować na międzynarodowym rynku mobilnym z gigantami, to jako lokalny producent stanowią świetną alternatywę dla klienta o mniej zasobnym portfelu. Terminale „polskich” firm często możemy spotkać w sieciach sklepów dyskontowych np. Biedronka. Ich wielką zaletą jest wręcz ekstremalnie niska cena. Nie zawsze są to urządzenia najwyższej jakości. Jednak firmy te przykładają wielkich starań do tego, by ich produkt stawał się coraz bardziej konkurencyjny. Przyznam szczerze, że do tej pory nie miałem do czynienia z żadnym urządzeniem naszych lokalnych producentów. Nie dlatego, że są kiepskie, bo można znaleźć ciekawe propozycje u każdej z tych firm. Chodzi o to, że z reguły jestem estetą. Zależy mi na każdym, najmniejszym szczególe. Nie bez znaczenia dla mnie jest również wygląd. Do tej pory żadna z „polskich” marek nie trafiła w moje gusta. Choć chciałem zakupić hybrydę na ten moment z przyczyn niezależnych ode mnie nie jest to możliwe. Nie ukrywam. Coraz częściej z uwagą przyglądam się nowym terminalom tych firm. Można powiedzieć, że często jestem zdumiony postępem, jaki robią nasi producenci.

Dla kogo w takim razie jest ten sprzęt? Myślę, że wymagający klient wybierze zdecydowanie bardziej znaną markę. Produkty Sony, Samsunga czy LG są zwykle lepiej dopracowane. Za gigantami rynku mobilnego przemawia również doświadczenie na arenie międzynarodowej. Niestety wraz, z jakością idzie także wysoka cena, która często stanowi mur nie do przejścia dla statystycznego Kowalskiego. To właśnie na tym polu „polski” produkt może rywalizować. Przeciętny mieszkaniec naszego kraju nie pozwoli sobie na sprzęt, który kosztuje nie rzadko dwie miesięczne pensje. Natomiast za kilkaset złotych może nabyć jakąś tam namiastkę tego, co oferują giganci tego sektora. Oczywiście trzeba brać poprawkę na to, że Modecom czy GoClever w żadnym calu nie może mierzyć się z Samsungiem czy Apple. Po pierwsze nie dysponują takim budżetem, a po drugie ludzie mają większe zaufanie do sprawdzonych rozwiązań. Pomimo niskiej ceny urządzeń, nasz lokalny producent nie jest w stanie rywalizować z nakładami finansowymi, które giganci pompują w reklamę. W takim razie gdzie mogą szukać szansy małe „polskie” firmy? Oczywiście w sektorze budżetowym, gdzie bezpośrednim konkurentem okażą się chińskie terminale. W takiej sytuacji za kupnem „polskiego” tabletu przemawia serwis gwarancyjny, który odbywa się na terenie naszego kraju. W przypadku urządzeń z Chin, musimy wysłać je do dalekiej Azji, z której nie wiadomo czy kiedykolwiek do nas wrócą.

Podsumowując pragnę wyjaśnić, czemu w samym tekście obejmuje przymiotnik „polskie” w cudzysłów. Otóż sam sprzęt nie jest ani trochę polski. To, co dostajemy od lokalnych firm składane jest w Chinach z części, które pochodzą z Azji. Wyjątkiem jest tu SiGarden. Jednak jego targetem nie jest klient indywidualny. Zabieg ten, jak już wyjaśniłem w innym akapicie, jest podyktowany cięciem kosztów produkcji. Aby firma była konkurencyjna musi wyważyć cenę swojego produktu. Mało znane „polskie” koncerny muszą mierzyć swoje siły na zamiary, a aspekt cen tworzenia urządzeń jest tu kluczowy. Kupując taki tablet, musimy brać pod uwagę ten fakt. Jeśli nie jesteśmy w stanie zaakceptować tanich, chińskich „bebechów” najlepiej będzie, jeśli rozejrzymy się za produktem bardziej znanej konkurencji.

A teraz chciałbym poznać wasze opinie na ten temat. Czy jesteście skorzy zaryzykować kupnem takiego sprzętu, wiedząc, że jest to urządzenie mniej znanej marki? Zapraszam serdecznie do dyskusji.

 

Fot. by modecom.pl- FreeTab 7004HD, biuro Modecom, FreeTab 1020, FreeTab 1010 3G, Kārlis Dambrāns-Galaxy Note 3 (CC), GoClever.com- Insignia 785 Pro, Orion 102, krugermatz.com- KM974, myphone.pl- Fun 2, myTab 10, sigarden.com- Xtreme XT-200.

 

Exit mobile version