Po Godzinach: Latający motocykl, moralność robotów i szpiegowskie torebki

Witam serdecznie w kolejnej odsłonie cyklu Po Godzinach, w którym jak co tydzień staramy się odpocząć nieco od otaczającej nas na co dzień tematyki tabletów, przyglądając się jednocześnie rozmaitym nowinkom ze świata nauki i techniki. W dzisiejszym odcinku sprawdzimy między innymi, jakie problemy eksperci z ONZ dostrzegają w ciągłym rozwoju robotyki. Przyjrzymy się też bliżej kilku nowym narzędziom skierowanym do osób obsesyjnie dzielących się w sieci wszystkimi szczegółami ze swojego życia. Najpierw jednak poznamy projekt pojazdu, który być może już niedługo pozwoli garstce bogatych szczęśliwców poczuć się jak bohaterowie filmu Science Fiction.

aero-x-hoverbike-on-sale-140513-670[1]

Pamiętacie jeszcze kultową scenę z szóstego epizodu Gwiezdnych Wojen, w której Luke i Leia przemierzają lasy planety Endor poruszając się na latających motocyklach? Wszystko wskazuje na to, że już za trzy lata fani kosmicznej sagi będą mogli odtworzyć ten fragment w rzeczywistości… jeśli tylko będą w stanie wydać na to osiemdziesiąt pięć tysięcy dolarów.

Tyle właśnie będzie wynosić bowiem cena Aero-X, latającego pojazdu widocznego na zdjęciu powyżej, który według najnowszych doniesień trafi do sprzedaży już w 2017 roku. Urządzenie to jest w stanie poruszać się z prędkością siedemdziesięciu dwóch kilometrów na godzinę, a maksymalna wysokość na którą może się wznieść wynosi niespełna cztery metry (dzięki czemu nadal mieści się ono w granicach dopuszczalnej wysokości dla pojazdów naziemnych obowiązującej w większości krajów). Twórcy projektu zastosowali w nim też wiele innowacyjnych rozwiązań, które sprawiają, że sterowanie pojazdem bardziej przypomina jazdę motocyklem niż np. pilotowanie helikoptera. Osoby które nie mogą się już doczekać powietrznych wojaży za sterami prywatnej maszyny latającej mogą już zaklepać sobie miejsce w kolejce, wpłacając na konto producenta zaliczkę w wysokości pięciu tysięcy dolarów.

Campaign-to-stop-KR[1]

Mimo iż ostatnie lata przyniosły ze sobą znaczny postęp w dziedzinie robotyki, to jednak wciąż daleko nam do stworzenia inteligentnych maszyn przypominających te z książek i filmów Science-Fiction. Nawet gdyby obecnej generacji robotów jakimś cudem udało się zbuntować przeciwko swoim stwórcom, to jednak powstanie to najprawdopodobniej poległo by szybko w dość komiczny sposób np. po napotkaniu przez buntowników pierwszych schodów. Reprezentanci Organizacji Narodów Zjednoczonych doszli jednak najwyraźniej do wniosku, iż lepiej dmuchać na zimne, czego efektem jest debata na temat przyszłości autonomicznych, uzbrojonych robotów, która rozpoczęła się trzy dni temu w Genewie. Głos w sprawie zabrali między innymi profesor Ronald Arkin, reprezentujący pogląd, iż wprowadzenie na pola bitew maszyn tego typu przyczyni się do zmniejszenia strat w ludziach, oraz profesor Noel Sharkey, który uważa, że wyposażenie robotów w broń może na dłuższą metę stanowić zagrożenie dla ludzkości. W chwili gdy czytacie te słowa ostatni dzień debaty powinien już dobiec końca, jednak podsumowujący ją raport zostanie opublikowany dopiero w listopadzie.

Nieco odmienne podejście do tematu zaprezentował natomiast Departament Obrony Stanów Zjednoczonych, który postanowił przyznać grant w wysokości siedmiu i pół miliona dolarów naukowcom mającym za zadanie zaprogramować swego rodzaju „kompas moralny” dla robotów. Co ciekawe, efekt ich pracy ma w przyszłości posłużyć nie tylko wspomnianym wcześniej autonomicznym robotom militarnym (których produkcja jest w Ameryce jak na razie zakazana) ale też np. robotom zaprojektowanym z myślą o akcjach ratunkowych, które w przyszłości mogą być zmuszone do dokonania wyboru, którą osobę uratować.

prostheticswebfeature2[1]

Dean Kamen to amerykański wynalazca, znany szerszej publiczności głównie jako projektant charakterystycznych, dwukołowych pojazdów z serii Segway. Niewiele osób wie jednak o tym, że zanim na dobre zajął się on propagowaniem nowych środków transportu, jego głównym zajęciem było projektowanie sprzętów medycznych, takich jak automatyczna strzykawka dla chorych na cukrzycę, aparat do dializy, czy zaawansowany technologicznie wózek inwalidzki. Jakiś czas temu Kamen zdecydował się na powrót do dawnej specjalizacji, czego efektem jest projekt nowoczesnej protezy ramienia, który w minionym tygodniu otrzymał zielone światło od amerykańskiej agencji FDA (która, swoją drogą, zaakceptowała też Kinect jako narzędzie rehabilitacyjne).

Wspomniane urządzenie, noszące nazwę DEKA Arm System, wyposażone zostało w czujniki EMG wykrywające impulsy elektryczne w mięśniach i zamieniające je na komendy dla poszczególnych elementów kończyny. Dodatkowe sensory, umieszczone na stopach użytkownika, pozwalają natomiast na zwiększenie palety dostępnych dla niego ruchów dłoni, dzięki czemu może on wykonywać bardziej precyzyjne czynności. Aktualny model protezy (noszący roboczą nazwę „Luke”) daje użytkownikowi dostęp do sześciu rodzajów chwytu i zestawu dziesięciu zmotoryzowanych „gestów”. Badania przeprowadzone na grupie trzydziestu sześciu użytkowników wykazały, że system ten pozwolił aż dziewięćdziesięciu procent z nich na wykonywanie szeregu codziennych czynności, które sprawiały im trudności podczas korzystania z starszych typów protez, takich jak chociażby używanie kluczy i zamków błyskawicznych czy czesanie włosów. Niestety, przewidywana cena tej nowoczesnej protezy nie jest jeszcze znana.

Inny ciekawy pomysł na zwiększenie możliwości oferowanych przez sztuczne kończyny zaprezentowała w zeszłą środę firma Touch Bionics. Opracowane przez nią rozwiązanie opiera się na zastosowaniu niewielkich, wyposażonych w nadajnik Bluetooth urządzeń noszących nazwę „Grip Chips”. Użytkownik może zaprogramować protezę dłoni tak, by po zbliżeniu się do jednego z „Chipów” wykonywała ona automatycznie jeden z 36 zdefiniowanych wcześniej gestów. Wspomniane urządzenia są następnie przyczepiane do rozmaitych przedmiotów codziennego użytku, dzięki czemu możliwe jest np. zaprogramowanie protezy tak, by wystawiała do przodu jeden palec gdy przybliżymy ją do klawiatury bądź telefonu (protezy firmy Touch Bionics pokryte są sztuczną skórą, umożliwiającą bezproblemowe korzystanie z ekranów dotykowych).

tumblr_inline_n5imm3J9KY1ri3xd7[1]

W miniony czwartek amerykańska Federalna Komisja Łączności odbyła jedno z najważniejszych głosowań w krótkiej acz burzliwej historii internetu. Dotyczyło ono projektu nowej ustawy, której wprowadzenie w życie mogłoby umożliwić dostawcom usług internetowych na uprzywilejowane traktowanie danych pochodzących z serwisów, których właściciele zdecydują się ponieść dodatkowe opłaty, co na dłuższą metę mogłoby zniszczyć tak zwaną „neutralność sieci”, utrudniając jednocześnie młodym serwisom przebicie się na rynku zdominowanym przez bogatszą konkurencję. Mimo iż pomysł ten, jak łatwo się zresztą domyślić, spotkał się z krytyką zarówno ze strony internautów jak i właścicieli potężnych serwisów internetowych, to jednak ostatecznie głosowanie zakończyło się przewagą jednego głosu na korzyść projektu. Przewodniczący komisji zaznaczył jednak, że możliwość uprzywilejowanego traktowania niektórych serwisów nie oznacza, że dostawcy internetu będą mogli celowo spowalniać lub blokować dostęp do pozostałych stron internetowych.

Wynik wczorajszego głosowania nie oznacza jeszcze na szczęście, że nowa ustawa ostatecznie wejdzie w życie. Aktualnie rozpoczął się trwający dwa miesiące okres, w trakcie którego internauci mogą zgłaszać swoje uwagi odnośnie ustawy. Zebrane w ten sposób opinie posłużą komisji do wprowadzenia ewentualnych poprawek w projekcie, którego nowa wersja zostanie zaprezentowana we wrześniu.

1ff239310ec34098696d86ababe104aa_large[1]

W dzisiejszych czasach, w których globalna wymiana informacji stała się łatwiejsza niż kiedykolwiek wcześniej, coraz więcej osób zaczyna odczuwać potrzebę publicznego dzielenia się wszystkimi szczegółami swego życia z resztą internautów. Zjawisko te postanowili wykorzystać twórcy elektronicznych gadżetów, którzy w minionym tygodniu zaprezentowali kilka nowych narzędzi skierowanych do „cyber-ekshibicjonistów”.

Jednym z nich jest Lifelogger – miniaturowa kamera przystosowana do noszenia za uchem, stworzona z myślą o rejestrowaniu wszystkiego co nas otacza. Urządzenie te wyposażone zostało nie tylko w moduł WiFi, pozwalający na strumieniowanie nagrań na żywo i automatyczne zapisywanie wszystkiego w chmurze, ale też GPS stale zapisujący koordynaty miejsc w których znajdywaliśmy się podczas nagrywania. Wszystko to uzupełnia zaś specjalna aplikacja, ułatwiająca użytkowni katalogowanie i przeglądanie wspomnień uchwyconych przez kamerę. Projekt Lifelogger znajduje się obecnie na etapie zbiórki funduszy za pośrednictwem serwisu Kickstarter. Jeśli wszystko pójdzie po myśli twórców, pierwsze egzemplarze akcesorium trafią do sprzedaży w grudniu tego roku. Przewidywana cena urządzenia wynosi 289 dolarów.

Bardziej dyskretną alternatywę dla ciągłego noszenia kamery za uchem zaprezentowała natomiast brytyjska projektantka mody Lulu Guinness. Jej najnowsza torebka, będąca wynikiem współpracy z firmą OMG Life, wyposażona została bowiem w ukryty aparat, mogący wykonać nawet dwa tysiące zdjęć w ciągu doby.  Urządzenie posiada pięć wbudowanych sensorów, wśród których znajdziemy między innymi czujniki ruchu, koloru i temperatury, nieustannie skanujące otoczenie i wykonujące zdjęcie za każdym razem gdy uznają, że wokół właścicielki torebki dzieje się coś ciekawego. Podobnie jak w przypadku wspomnianej wcześniej kamery, również i tutaj producent dokłada do zestawu specjalną aplikację na smartfony, ułatwiającą katalogowanie zdjęć uchwyconych przez „szpiegowski” obiektyw. Torebka trafi do sprzedaży pod koniec lipca, w cenie 395 funtów szterlingów (istnieje też możliwość nabycia samego aparatu za 299 funtów).

Naszą chęć do dzielenia się ze światem wszystkim co nas otacza postanowiła wykorzystać również stacja CNN, która jakiś czas temu uruchomiła iReport – platformę dziennikarstwa obywatelskiego pozwalającą wszystkim dzielić się ze światem krótkimi reportażami wykonywanymi najczęściej za pomocą telefonów komórkowych. W minionym tygodniu usługa ta zyskała nową funkcjonalność za sprawą wprowadzonej integracji z inteligentnymi okularami Google Glass, które swoją drogą stały się ostatnio nieco łatwiej dostępne. Od teraz każdy posiadacz wspomnianego akcesorium może zarejestrować się w CNN jako reporter, by po pobraniu specjalnej aplikacji umieszczać materiały nagrane za pomocą okularów bezpośrednio na stronie internetowej serwisu.

I to by było tyle na dziś. Miłego weekendu i do zobaczenia za tydzień!