Po Godzinach: Ataki hakerskie, inteligentne gadżety i ekologiczne kosiarki

PO-GODZINACH

Witam serdecznie w kolejnej odsłonie cyklu Po Godzinach, stanowiącej naszą weekendową odskocznię od tematyki tabletów. Za nami kolejny tydzień pełen fascynujących nowinek ze świata współczesnych technologii. W dzisiejszym odcinku przyjrzymy się więc kilku kolejnym aferom związanym z działaniami hakerów, zbadamy jakim sprzętem posługują się zwycięzcy konkursu World Press Photo 2014, oraz sprawdzimy co nowego mogą nam zaproponować producenci inteligentnych elementów garderoby. Nie zabraknie też oczywiście solidnej porcji niecodziennych wynalazków, których pomysłodawcy bardzo starają się ułatwić nam życie… czasem w dość nietypowy sposób.

Z roku na rok coraz większa liczba osób przenosi kolejne elementy swojego życia (zarówno zawodowego, jak i prywatnego) w domenę cyfrową. Trudno dziwić się takim wyborom, gdyż rozwój technologii sprawił, że załatwianie wielu rzeczy przez internet stało się dziś niezwykle proste i, co najważniejsze, wygodne. Wszystko to sprawia jednak, że bardzo łatwo zapomnieć o licznych niebezpieczeństwach, które czekają na nas w sieci.

W poprzednim odcinku pisaliśmy o spektakularnej akcji niezidentyfikowanej grupy hakerskiej, której udało się ukraść równowartość 2,7 miliona dolarów z wirtualnych portfeli użytkowników kryptowaluty Bitcoin. Kolejny tydzień przyniósł nam natomiast dwie następne afery z cyberprzestępcami w tle. Na pierwszy ogień poszedł serwis Kickstarter, będący obecnie najpopularniejszą platformą finansowania społecznościowego. W wyniku przeprowadzonego ataku nieznanym sprawcom udało się wydobyć dane osób zarejestrowanych w serwisie, takie jak nazwa użytkownika, hasło (zaszyfrowane), adres e-mail, adres zamieszkania oraz numer telefonu. Nie udało im się na szczęście uzyskać dostępu do numerów kart kredytowych użytkowników, gdyż Kickstarter nie przechowuje ich w całości. Niedługo później ofiarą ataku hakerskiego padł amerykański magazyn biznesowy Forbes. Tym razem „straty” ograniczyła się jedynie do adresów e-mail i zaszyfrowanych haseł. O atak na Forbes podejrzewa się syryjską grupę hakerską Sirian Electronic Army.

Zorganizowana cyberprzestępczość nie jest jednak jedyną rzeczą, która skutecznie spędza sen z powiek współczesnych użytkowników internetu. Znaczna część z nich dużo bardziej niż hakerów boi się bowiem… amerykańskiej Agencji Bezpieczeństwa Krajowego, która według wszelkich doniesień nie waha się przed naruszeniem prywatności internautów całego świata. Wiele wskazuje jednak na to, że już niedługo obywatele Europy będą mogli poczuć się nieco bezpieczniej. Wszystko za sprawą kanclerz Niemiec i prezydenta Francji, którzy ogłosili niedawno, że zamierzają wspólnie rozpocząć pracę nad zwiększeniem bezpieczeństwa danych w obrębie naszego kontynentu. Angela Merkel wyraziła również głęboką dezaprobatę dla firm takich jak Facebook i Google, których działania zaniżają według niej europejskie standardy ochrony danych osobowych.

Należy jednak pamiętać, że nadmiar zabezpieczeń może czasami przynieść również niekorzystne skutki. Przekonała się o tym firma Apple, która postanowiła niedawno zaostrzyć nieco ochronę prywatnych danych swoich klientów. Na skutki uboczne tej decyzji nie trzeba było czekać zbyt długo. Najnowsze raporty wskazują na to, że niechęć firmy Apple do udostępniania swoim partnerom danych takich jak lokalizacja i historia zakupów użytkowników iUrządzeń zaowocowała znacznym obniżeniem zarobków płynących z iAd, platformy reklamowej uruchomionej przez Apple w 2010 roku. Wspomniana usługa, która już od samego początku nie należała do najbardziej dochodowych, przynosi obecnie zaledwie ułamek zysków generowanych przez podobne programy prowadzone przez konkurencje.

A skoro mowa już o głównej konkurencji firmy Apple… W minionym tygodniu Google rozpoczęło proces zastępowania starej wersji usługi Google Maps jej nowym, bardziej rozbudowanym wcieleniem, zaprezentowanym światu po raz pierwszy podczas zeszłorocznej konferencji I/O. Oprócz nowego, bardziej przejrzystego interfejsu użytkownika przynosi ono ze sobą również całą masę ciekawych funkcji, takich jak mapy 3D, informacje o ruchu drogowym, poprawioną wyszukiwarkę czy natychmiastowy dostęp do zdjęć wybranego miejsca udostępnionych przez internautów. Niestety, mimo iż nowe wcielenie Google Maps najprawdopodobniej znacznie ułatwi życie użytkownikom sporadycznie korzystającym z tej usługi, to jednak osoby które dość aktywnie używały dotychczasowej wersji mogą poczuć się na początku nieco zagubione. Okazuje się bowiem, że wszystkie bardziej zaawansowane funkcje zostały w najnowszej odsłonie starannie ukryte, tak by nie zawracać głowy „niedzielnym” entuzjastom jeżdżenia palcem po mapie.

Utrudniony dostęp do niektórych funkcji to jednak niewielki mankamenty w porównaniu do problemów, z którymi muszą sobie radzić marynarze pływający u wybrzeży Wielkiej Brytanii. Okazuje się bowiem, że mapy głębokości dna morskiego tamtego rejonu w wielu miejscach świecą pustkami lub opierają się na danych zebranych ponad sto lat temu. Wszystko wskazuje jednak na to, że sytuacja ta już niedługo ulegnie zmianie za sprawą nowatorskiego projektu Teamsurv, który zakłada wykorzystanie techniki crowdsourcingu do uzupełnienia luk w istniejących mapach. Właściciele statków, którzy dobrowolnie zgodzą się udostępnić swoją jednostkę do celów naukowych otrzymują niewielkie narzędzie nieustannie zbierające dane dotyczące głębokości dna. Co ciekawe, zebrane w ten sposób informacje trafiają nie tylko do współczesnych kartografów, ale też do wszystkich innych osób i organizacji, które wyrażą zainteresowanie. Dane tego typu mogą okazać się nieocenione np. dla biologów, poszukujących gatunków zamieszkujących tylko rejony o określonej głębokości dna. Pierwsze statki biorące udział w programie Teamsurv wyruszyły już w morze, a dofinansowanie przyznane projektowi przez rząd brytyjski wskazuje na to, że niedługo dołączą do nich następne jednostki. Autorzy pomysłu wierzą, że za pomocą podobnych metod uda się kiedyś wykonać dokładną mapę całego dna oceanicznego.

Dokładnie siedem dni temu świat poznał zwycięzców tegorocznej edycji konkursu World Press Photo. Główną nagrodę zdobył tym razem John Stanmeyer, amerykański fotograf znany głównie ze współpracy z magazynami Time i National Geographic. Zwycięskie zdjęcie (widoczne powyżej) przedstawia grupę emigrantów znajdujących się na wybrzeżach Dżibuti, niewielkiego afrykańskiego państwa będącego częstym przystankiem na trasach migracji ludności, wyciągających telefony ku niebu w celu złapania zasięgu tanich sieci komórkowych znajdującej się po sąsiedzku Somali. Oprócz nagrody głównej jurorzy przyznali również kilkadziesiąt nagród w takich kategoriach jak portrety, sport, czy fotografia natury.

Każde spośród nagrodzonych zdjęć oprócz krótkiego opisu zawierało podstawowe dane techniczne, takie jak model aparatu czy czas naświetlenia, co zainspirowało pewnego hiszpańskiego blogera do stworzenia krótkiego przeglądu sprzętu z jakiego korzystają obecnie najlepsi fotografowie prasowi. Najpopularniejszym aparatem okazał się być Canon EOS-1DX, który jedynie o włos wyprzedził modele EOS-5D MKII i MKIII tego samego producenta. Produkty firmy Canon wyraźnie zdominowały zresztą konkurs, przyczyniając się do powstania ponad połowy z nagrodzonych zdjęć (chociaż należy tu wziąć poprawkę na fakt, iż była ona jednym z głównych sponsorów imprezy). Warto również wspomnieć o tym, że wśród zwycięskich obrazów znalazły się również zdjęcia wykonane prostymi, kompaktowymi cyfrówkami oraz aparatami korzystającymi z błony fotograficznej.

Już w zeszłym roku dość dużo mówiło się o tym, że 2014 będzie należeć do tak zwanych Wearable Technologies, czyli zaawansowanych technologicznie elementów garderoby, wśród których prym wieść mają inteligentne okulary, zegarki i biżuteria. Miniony tydzień przyniósł nam kilka kolejnych interesujących nowinek dotyczących tej kategorii gadżetów.

W zeszły wtorek firma Laforge zaprezentowała światu projekt inteligentnych okularów Icis, mających stanowić alternatywę dla coraz popularniejszych Google Glass. Głównymi cechami odróżniającymi Icis od produktów konkurencji mają być bardziej tradycyjny design, upodobniający je do normalnych okularów, oraz możliwość zainstalowania w nich szkieł przepisanych przez lekarza, co jak na razie nie jest możliwe w przypadku propozycji firmy Google. Co więcej, zastosowana technologia pozwoli na wyświetlanie obrazu po obu stronach naszego pola widzenia, a nie tylko w rogu, co daje większe możliwości twórcom aplikacji przeznaczonych do współpracy z inteligentnymi okularami. Projekt Icis znajduje się aktualnie na etapie zbiórki funduszy na platformie finansowania społecznościowego Indiegogo. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, akcesorium powinno trafić do sprzedaży już na początku przyszłego roku.

Amerykańska agencja prasowa Bloomberg donosi natomiast, że firma HTC ma zamiar wprowadzić do swojej oferty aż trzy urządzenia należące do kategorii Wearable Technologies. Mówiąc konkretniej: mają to być dwa różne modele elektronicznych zegarków (jeden oparty na referencyjnym modelu Qualcomm Toq i kolejny przeznaczony do współpracy z aplikacją Google Now) oraz prosta, muzyczna bransoletka. Pierwsze z urządzeń ma zostać zaprezentowane podczas zamkniętej konferencji na odbywających się właśnie targach MWC w Barcelonie.

Niestety, mimo iż inteligentne elementy garderoby cieszą się coraz większym zainteresowaniem zarówno ze strony producentów jak i potencjalnych nabywców, to jednak wiele wskazuje na to, że na dłuższą metę mogą one okazać się po prostu kolejną chwilową modą. Najnowsze badania firmy Endeavour Partners wykazały bowiem, że ponad połowa osób, które zakupiły akcesorium tego typu w ciągu ostatnich 18 miesięcy przestała już z niego korzystać (jedna trzecia nabywców straciła zainteresowanie produktem przed upływem 6 miesięcy). Proponowanym przez firmę sposobem na poprawę zaistniałej sytuacji jest projektowanie akcesoriów nastawionych na bardziej specyficzne grupy odbiorców, dostosowanych do konkretnych potrzeb i dających natychmiastowe, łatwo zauważalne korzyści.

Idealnym przykładem takiego podejścia do tematu Wearable Technologies jest FingerReader, inteligentny pierścień zdolny do rozpoznawania tekstu i odczytywania go na głos za pomocą wbudowanego syntezatora mowy. Pozwala on osobom niewidomym i niedowidzącym „czytać” drukowany tekst przejeżdżając po nim palcem w sposób przypominający czytanie alfabetu Braille’a. Innym ciekawym pomysłem na wykorzystanie mody na inteligentne elementy garderoby jest Armatix iP1, czyli zestaw składający się z pistoletu i sparowanego z nim inteligentnego zegarka, który musi znajdować się w odpowiedniej odległości, by broń mogła zostać odbezpieczona, co w teorii ma zapobiec wykorzystaniu jej przez niepowołane osoby.

Na koniec tradycyjny już przegląd najdziwniejszych wynalazków mających na celu ułatwienie nam życia, którym w minionym tygodniu udało się wypłynąć na powierzchnie internetu.

Urządzenie, które widzicie na zdjęciu powyżej, to Ecomow, czyli prawdopodobnie najbardziej przyjazna środowisku automatyczna kosiarka, jaka kiedykolwiek została stworzona przez człowieka. Jako źródło zasilania wykorzystuje ona bowiem samodzielnie skoszoną trawę, przetwarzaną wewnątrz urządzenia na tak zwane pellety, które następnie zamieniane są w paliwo poprzez proces zgazowania. Niewykorzystana biomasa trafia natomiast do specjalnego pojemnika znajdującego się z tyłu kosiarki, co pozwala na użycie jej np. do ogrzewania domu lub zasilania innych „zielonych” urządzeń. Jeśli dodamy do tego fakt, iż dzięki wbudowanemu komputerowi i modułowi GPS Ecomow potrafi samodzielnie skosić wybrany obszar bez konieczności nadzoru ze strony człowieka, to może okazać się ono dobrym źródłem oszczędności, zwłaszcza w przypadku obiektów takich jak pola golfowe, stadiony czy parki.

Z racji tego, że nieuchronnie zbliżamy się do daty wydarzeń przedstawionych w filmie Powrót do przyszłości II, firma Nike postanowiła zadbać o to, by niektóre elementy przedstawionego w nim świata mogły stać się rzeczywistością. Tinker Hatfield, jeden z głównych projektantów firmy, zapowiedział bowiem, że już niedługo doczekamy się modelu butów wyposażonych w znany z filmu system automatycznego wiązania sznurowadeł. Mimo iż na pierwszy rzut oka wygląda to jak zwykła przechwałka gwiazdy świata mody, to jednak po bliższym przyjrzeniu się sprawie szanse na powodzenie tego pomysłu wydają się być naprawdę realne. Pierwszy projekt samowiążących się butów zadebiutował bowiem w serwisie Kickstarter już niemal cztery lata temu i chociaż nie odniósł zawrotnego sukcesu, to jednak pokazał, że stworzenie takiej technologii jest jak najbardziej możliwe.

Elektroniczne papierosy zyskały w ciągu ostatnich lat znaczną popularność, głównie dzięki wygodzie użytkowania, niewielkim kosztom, oraz mniejszej szkodliwości dla zdrowia (przynajmniej w porównaniu do normalnych wyrobów tytoniowych). Niestety, dość prosta konstrukcja tych urządzeń pozostawiła ich projektantom dość niewielkie pole do popisu, przez co czasami chwytają się oni naprawdę dziwacznych pomysłów, by wyróżnić swój model na tle bliźniaczo podobnej konkurencji. Idealnym przykładem takiej sytuacji jest najnowszy produkt firmy Supersmoker, będący pierwszym E-Papierosem stanowiącym jednocześnie… słuchawkę bluetooth. Co więcej, urządzenie pozwala nam nie tylko wykonywać rozmowy bez wyciągania telefonu z kieszeni, ale też pełni funkcję bezprzewodowego głośnika… tak na wypadek gdyby ten znajdujący się na wyposażeniu telefonu porażał słuchaczy zbyt wysoką jakością dźwięku.

I to by było tyle na dziś, miłego weekendu i do zobaczenia za tydzień.

Exit mobile version