Plaga błękitnych wielorybów

Postrzeganie internetu jako medium zmieniało się wraz z jego rozwojem. Początkowa sieć kontaktowa dla naukowców i wojska dość szybko przekształciła się w swoisty katalog informacyjny, a później w miejsce spotkań pomiędzy ludźmi z różnych części świata, pozwalające na zawieranie przyjaźni, wymianę doświadczeń czy wreszcie poszerzanie zainteresowań. Dzisiaj te socjalizujące funkcje zostały rozbudowane wręcz ponad miarę, czego skutkiem jest pojawienie się takich akcji jak „błękitny wieloryb”.

Zacznijmy może od wyjaśnienia, o czym mówimy. Błękitny wieloryb to nazwa gry dla dzieci i nastolatków wymyślonej prawdopodobnie w Rosji a rozpropagowanej za pomocą serwisu Facebook i forów internetowych. Wyszukiwane są dzieci samotne, z problemami, a następnie zachęca się je do włączenia się do gry. Jak to zwykle bywa w przypadku takich internetowych legend, popularność sprawia, że młodzi są zwyczajnie zaciekawieni i chcą spróbować. Oznaczają się specjalnymi hashtagami, dzięki czemu mogą je odnaleźć „mistrzowie gry”. Niezależnie od sposobu dołączenia, gracz otrzymuje kilkadziesiąt zadań, które kończą się złożeniem uroczystej przysięgi popełnienia samobójstwa. Jednym z pierwszych „zleceń” jest umieszczenie na swoim ciele (najczęściej przedramieniu) wizerunku wieloryba, niektórzy otrzymują je w rozszerzonej i bardziej perwersyjnej wersji, mianowicie muszą wyciąć go żyletką. Bardzo ciekawa jest geneza nazwy, którą niektórzy wywodzą od skłonności samobójczych wielorybów, które dość często wypływają na płytkie wody, pomimo tego, że zdają sobie sprawę z braku możliwości powrotu i śmierci. To paradoksalne zachowanie jest bardzo podobne do ludzkiego, zamiast opowiedzieć o swoich problemach specjaliście czy rodzinie, wybierajmy ocean internetu, wpływając tym samym na mieliznę.

Ten jakże drastyczny przypadek jest doskonałym wstępem do krótkiej refleksji na temat spustoszenia, jakie uczynił w naszych relacjach oraz kontaktach internet. Paradoksalnie wielość wyborów, które nam oferuje, jest też największą pułapką. To tak, jakbyśmy usiedli w eleganckiej restauracji, pełnej ludzi, dostali bogate, grube menu, niestety, napisane w zupełnie obcym nam języku. Mamy przecież możliwość wyboru, cóż z tego, że nie możemy go dokonać ze względu na nieumiejętność zrozumienia jego zawartości.

Moim zdaniem podstawowym problemem, jeśli chodzi o rozwój współczesnych technologii jest to, że nie nadąża za nimi filozofia. Od samego początku jej zadaniem, oprócz objaśniania świata i jego zjawisk, było poszukiwanie w nim miejsca dla człowieka i jego bytności. Dzisiaj, kiedy praktycznie codziennie jesteśmy zaskakiwani nowymi wynalazkami i pomysłami, filozofia zwyczajnie pogubiła się. Pozbawieni narracji ludzie, zaczęli traktować nowoczesne technologie jako remedium na wszystkie problemy współczesności, takie jak wyobcowanie, nieumiejętność nawiązywania długotrwałych relacji, zagubienie. Internet, który miał być dla wielu „oknem na świat”, stał się nim w istocie, niestety, okno to ma kraty, a „pod celą” czają się jakieś podejrzane typki.

Tą drogą doszliśmy ponownie do problemu naszego tytułowego wieloryba, którego system (bo chyba tak należałoby to nazwać) opiera się właśnie na nieograniczonej ludzkiej wierze w to, że w sieci nic złego spotkać ich nie może. Nie bez znaczenia jest też naiwność, która rozwinęła się w konsekwencji zatracenia umiejętności komunikacji werbalnej. Właściwie można powiedzieć, że wszyscy jesteśmy niebieskimi wielorybami. Zagubieni w oceanach komunikacji, z zaburzonymi busolami poznania, dryfujemy z ochotą ku cyfrowej zgubie.

Jako że jest weekend nie chciałbym zostawiać Was z tymi ponurymi myślami, dlatego też na koniec rzucę odrobinę nadziei. Niech będzie nią coraz większa liczba ludzi, którzy zauważają samotność w świecie prostej komunikacji i próbują jej przeciwdziałać, organizując spotkania, pomagając ludziom znającym się tylko z sieciowych rozmów poznać się w realnym życiu.

Exit mobile version