Orange światłowód

Sprawdziłam Orange Światłowód. Żałuję, że dopiero teraz

Artykuł sponsorowany

Dwóch geeków pod jednym dachem. Dwie osoby nagminnie korzystające z internetu i maksymalnie eksploatujące jego możliwości. Wreszcie dwóch wymagających użytkowników sieci, do której jednocześnie potrafią podłączyć kilkanaście urządzeń. Jak poradził sobie w starciu z nimi Orange Światłowód?

Podłączenie światłowodu zaplanowałam na 12 kwietnia tego roku. Jako że po drodze były święta i różne wyjazdy, przyjmijmy, że korzystam z niego od miesiąca. To jest bardzo dobry moment, by podsumować sobie ten czas. Zwłaszcza, że wcześniej wiele dobrego na temat światłowodu słyszałam, a nigdy nie miałam okazji z niego korzystać – nigdy nie był dostępny tam, gdzie to akurat przebywałam.

Dostępność światłowodu z miesiąca na miesiąc rośnie

I to wydaje mi się, że warto wskazać od samego początku – światłowód nie jest dostępny dla wszystkich i wszędzie. Dostępność usługi zależy od lokalizacji, więc jeśli jesteście zainteresowani usługami Orange w tym zakresie, najpierw musicie się upewnić, że w ogóle możecie z nich skorzystać (a możecie to zrobić na tej stronie). W Kielcach, tam, gdzie spędziłam prawie całe moje dotychczasowe życie, niestety nie było takiej możliwości. Po przeprowadzce do Warszawy otworzyły się dla mnie różne drzwi, w tym właśnie szybkiego internetu od Orange.

To idealny moment, by wspomnieć (za Wojtkiem Jabczyńskim, rzecznikiem Orange Polska), że światłowód aktualnie dostępny jest w ponad 3,5 mln gospodarstw domowych w kraju. Z ciekawych liczb warto przywołać choćby fakt, że w ciągu roku w zasięgu światłowodu znajduje się kolejny prawie milion. A kolejne inwestycje trwają.

Żeby sprawdzić jak to wygląda w rzeczywistości, zapytałam dziesięciu najbardziej aktywnych członków redakcji Tabletowo – rozsianych po całej Polsce – o to, czy w ich miejscach zamieszkania jest dostępny światłowód od Orange. Okazało się, że może z niego aktualnie korzystać tylko czterech moich redakcyjnych kolegów. To świetnie obrazuje, że jeszcze jest nad czym popracować.

Najważniejsze technikalia w skrócie

Na temat dotychczasowego dostawcy internetu stacjonarnego nie chciałabym się wypowiadać. Niech wystarczy Wam fakt, że raz na jakiś czas zdarzały mu się mniejsze lub większe awarie, uniemożliwiające mi spokojną pracę. Do tego prędkość ledwo wystarczająca do komfortowej pracy i mamy mieszankę, która mogła powodować pewien niedosyt. Gdy padła propozycja przetestowania przeze mnie Światłowodu Orange, długo się nie zastanawiałam. A właściwie zgodziłam się od razu. Na szczęście okazało się, że wszelka infrastruktura pod podłączenie go do mnie znajduje się tam, gdzie być powinna, i kilka dni później miałam już podłączony światłowód.

Sam montaż światłowodu trwa dosłownie kilka godzin – w moim przypadku zamknęło się to w około trzech. Całość polegała na, w uproszczeniu oczywiście, “podciągnięciu” odpowiedniego przewodu do mieszkania, wywierceniu dziury w ścianie i założeniu na niej niewielkiej wielkości skrzynki, odpowiadającej właśnie za światłowód. Najczęściej stosowane skrzynki, z których doprowadzane są przewody do mieszkań, znajdują się albo na piętrach bloków, albo w piwnicy – zależnie od lokalizacji.

Do mojego mieszkania podłączone zostało łącze do 1000 Mbps download na do 100 Mbps upload. Ale w ofercie operatora można znaleźć też dwa inne pakiety: 300/30 i 100/10. I choć może na papierze te prędkości nie wyglądają zbyt imponująco, prawdopodobnie dla wielu użytkowników nawet najniższy pakiet okaże się wystarczający.

Co trzeba wiedzieć na ich temat to fakt, że – po pierwsze – nie są to łącza symetryczne, co oznacza, że prędkość pobierania jest dużo wyższa niż wysyłania i generalnie nie ma w tym nic złego, bo to właśnie pobierać będziecie najczęściej. Druga rzecz skupia się wokół słowa “do”. Prędkości zapisane w umowie to prędkości maksymalne – tymczasem podczas rzeczywistego użytkowania internetu zobaczycie wahania prędkości, zależne od bardzo wielu czynników.

Pierwszy pomiar i – wow

Pierwszy pomiar, jaki wykonałam po podłączeniu mojego komputera stacjonarnego do modemu, spowodował wielki uśmiech na moich ustach. I może nie tyle był on spowodowany prędkościami, które były bardzo zbliżone do deklarowanych, ale przede wszystkim pingiem, który wynosił zaledwie… 2 ms. Zresztą, patrząc po reakcjach osób, które mnie obserwują na Twitterze, nie byłam jedyna.

Bo to właśnie ping, przepustowość łącza, prędkość wysyłania i pobierania – te wszystkie hasła składają się na komfort użytkowania internetu w zaciszu domowym czy… w biurze, jak w moim przypadku. A, wierzcie mi, przekłada się to maksymalnie na poprawę jakości i komfortu pracy, co przyszło w idealnym momencie.

Szybszy internet w parze z szybkim sprzętem

Mój facet złożył mi akurat naprawdę świetną jednostkę komputerową. Z pracy na laptopie przeniosłam się na stanowisko z 49-calowym monitorem i bardzo wydajnym składakiem. Zależało mi na internecie, który nadąży za moim trybem pracy – kilkunastoma lub nawet kilkudziesięcioma kartami w przeglądarce, wgrywaniem wideo na YouTube i podłączonymi wieloma urządzeniami do tej samej sieci, w tym drugim mocnym komputerem w drugim pokoju – początkowo podłączyliśmy go za pomocą WiFi, później zdecydowaliśmy się na Ethernet (ale o tym przeczytacie w kolejnym tekście).

Nie będzie przesadą więc, jeśli stwierdzę, że internet musiał nadążyć za świeżo złożonym komputerem. Montowanie wideo na wielkim, panoramicznym ekranie, to mistrzostwo świata. Do tego dokładamy wgrywanie zmontowanego filmu ważącego 1,3 GB w dosłownie 2 minuty czy 3,1-gigabajtowego w 5 minut i mamy zestaw, który jest idealny do pracy. Wysyłanie wideo do internetu stało się natychmiastowe, a pobieranie wszelkich materiałów odbywa się dosłownie w mgnieniu oka. Do tego dużo szybsze wgrywanie zdjęć z telefonów testowych do WordPressa, wysyłanie danych do chmury i pobieranie ich, ogrywanie gier na potrzeby testów, gdzie minimalne opóźnienie jest nieocenione… to wszystko składa się na moje maksymalne zadowolenie ze światłowodu. A do tego dochodzi fakt, że filmy i seriale na platformach VoD przestały się zacinać z powodu przedłużającego się buforowania – to zdecydowanie dobra zmiana.

Przesyłanie wideo ważącego 3,12 GB

No dobrze, to wszystko w połączeniu komputera kablem ethernetowym. A co z WiFi?

Podczas instalacji światłowodu otrzymujemy modem Funbox 3.0, który obsługuje standard WiFi 802.11ac i jest wyposażony w cztery anteny. Zintegrowany modem WiFi oznacza, że nie ma potrzeby kupowania osobnego routera, który zajmowałby kolejne miejsce wokół stanowiska pracy. Do tego Funbox 3.0 automatycznie wybiera najlepszy tryb połączenia bezprzewodowego, przez co nie musimy ręcznie rozdzielać pasm między 2,4 a 5 GHz.

Co raczej można było przewidzieć, prędkości osiągane na telefonach są niższe niż te “po kablu”. Smartfony (testowo wykorzystane: Sony Xperia 1 i Samsung Galaxy S10+) podłączone do pomarańczowego internetu bezprzewodowo potrafiły wyciągnąć maksymalnie 500 Mbps w tuż obok mojego komputera (czyli w bliskiej odległości od routera), na którym w tym samym czasie pomiar pokazywał 945 Mbps downloadu.

Ciekawiej jednak robi się im większa staje się odległość od routera. Przy drugim komputerze, tj. w pokoju oddalonym dwie ściany dalej i jakieś 5 metrów, prędkość spada do mniej-więcej 1/4 prędkości maksymalnej, czyli ok. 250 Mbps.

Ale i na takie sytuacje Orange jest przygotowany. Światłowód można kupić wraz ze Smart Wi-Fi, usługą, która – dzięki urządzeniu Smart Wi-Fi Box – wzmacnia sygnał sieci bezprzewodowej tam, gdzie standardowo prędkość zmniejsza się ze względu na odległość od modemu. Co więcej, Funbox 3.0 w połączeniu ze Smart Wi-Fi Box stale monitorują jakość połączeń i automatycznie przełączają sprzęty do tego punktu dostępu, który w danym miejscu zapewnia lepsze parametry transmisji.

Czas na krótkie podsumowanie

Decydując się na podłączenie u siebie Światłowodu Orange byłam przekonana, że doskonale wiem, na co się piszę, a ten miesiąc wyłącznie mnie w tym utwierdził. Jestem bardzo wymagającym użytkownikiem sieci i w jednej chwili podłączonych mam do niej naprawdę sporo urządzeń jednocześnie (dwa komputery, telewizor, kilka-kilkanaście telefonów, dwie konsole, dwa laptopy, etc.), przez co trudno jest zapewnić łącze zarazem bardzo szybkie i jednocześnie stabilne. Orange się to udało.

Na początku wpisu wspomniałam o dwóch osobach. O moim doświadczeniu z korzystania ze światłowodu już mogliście przeczytać. Niebawem natomiast Kuba stworzy dla Was materiał na temat tego, jakie znaczenie ma szybki internet w grach i czy podłączenie światłowodu coś zmieniło w jego growym życiu (podpowiem: bardzo :)).

A jeśli macie jakieś pytania związane ze światłowodem od Orange – śmiało, komentarze są do Waszej dyspozycji!

Wpis powstał przy współpracy z Orange Polska