fot. pexels.com

Od kilku lat nie używam już żadnej ochrony na wyświetlacz smartfona. I jest mi z tym dobrze

Na przestrzeni ostatnich miesięcy, podczas rozmów ze znajomymi zauważyłem, że nieco odstaję od towarzystwa. Coraz większa ilość osób jest świadoma „kruchości” swoich smartfonów i zabezpiecza je na wszelkie możliwe sposoby. Ja od lat nie przejmuję się już szkłami, folią czy innymi, hybrydowymi rozwiązaniami. Wyznaję indywidualną zasadę, która głosi: goły wyświetlacz, to najlepszy wyświetlacz.

Swoje smartfony zmieniam często, co nie znaczy, że o nie nie dbam i traktuję w sposób godny pożałowania. Zazwyczaj osoby kupujące ode mnie sprzęt są bardziej niż zadowolone z jego jakości – nawet wtedy, kiedy miałem każdego smartfona przy sobie i używałem aktywnie dłużej niż przez pół roku. Zawsze staram się dbać o to, aby na obudowie nie znalazła się ani jedna rysa

Pewnego dnia postanowiłem zrobić eksperyment – nie nakładam szkła ani folii na wyświetlacz, po prostu. Na zasadzie: zobaczymy, ile wytrzymam w taki sposób. Okazało się, przynajmniej w moim przypadku, że wydawanie pieniędzy na dodatkową ochronę nie jest konieczne, bowiem nawet po dłuższym okresie użytkowania urządzenia, na wyświetlaczu nie ma ani jednej rysy lub defektu.

fot. pexels.com

Etui lub pokrowiec, to jednak mój obowiązek

Nie zrozumcie mnie źle. To nie jest tak, że po odklejeniu odpowiednich naklejek i odpakowaniu smartfona rzucam go w kąt i niech sobie leży. Od wielu lat korzystam z wszelakich pokrowców (nie będę wymieniał marki, bo jeszcze wyjdzie, że niby tekst sponsorowany) i czuję, że to wręcz mój obowiązek. W momencie pisania tego tekstu czekam na swój nowy telefon, a nieodpakowany case jest już przygotowany i gotowy do działania.

Etui ochronne jest więc jedynym zabezpieczeniem, jakie tak naprawdę stosuję podczas korzystania ze smartfona każdego dnia. Dodatkowo, mam pewną przypadłość związaną z potliwymi dłońmi, przez co szklane, tylne obudowy urządzeń mobilnych nie za bardzo mnie lubią. „Kejs” daje chociaż namiastkę poczucia, iż za chwilę nie rozwalę smartfona na chodniku czy podczas wsiadania do samochodu.

https://www.tabletowo.pl/2016/03/13/poradnik-czy-warto-stosowac-folie-ochronne/

„Naklejki” na ekran zaczęły mi przeszkadzać

Ostatnią firmą, której folii używałem była marka 3MK. Nie mogę napisać złego słowa o ich produkcie, ale mimo wszystko ciągle coś mi nie pasowało. Korzystałem zarówno z matowej, jak i w pełni przeźroczystej wersji – być może sam źle nakleiłem każdą z folii i właśnie dlatego powodowały one we mnie występowanie estetycznej frustracji. Ciężko stwierdzić i jednoznacznie ocenić.

W większości przypadków, szczególnie przy nowszych smartfonach, folia albo szkło nie zawsze dają się nakleić na całość przedniego panelu – w smartfonach z serii Galaxy S wielokrotnie akcesorium odstaje lub nie zagina się poprawnie na rogach „rozlanego” wyświetlacza. Trafiłem na technologie Whitestone Dome, która pozwalają na tyle „zintegrować” szkło z ekranem, że po montażu nie zostaje nawet milimetr widocznego śladu zabrudzenia, pęcherzyka powietrza czy innego problemu. Mimo wszystko: jakoś nie jestem przekonany.

Zauważyłem, że zarówno w rodzinie, jak i wśród znajomych znajdę osoby, które wręcz nagminnie korzystają ze szkieł hartowanych czy lepszej jakości folii. Są też i przypadki, w których faktycznie szkło było w stanie podczas upadku smartfona na tyle zamortyzować całe uderzenie, że ekran urządzenia wyszedł z opresji bez szwanku. Mi zdarzyło się tylko dwukrotnie (wtedy kiedy nie korzystałem z żadnej ochrony), że mój smartfon poleciał z dość dużej wysokości – raz na chodnik, a drugi raz na kafelki. W obu przypadkach oberwało etui, a poza tym nic większego się nie stało. I kogo winić w tej sytuacji?

fot. Tabletowo

Chociaż… to może być tylko szczęście

Oczywiście moje uparte niekorzystanie z wszelakiej ochrony na wyświetlacz smartfona może być tylko przejawem zbytniej, paranoidalnej ostrożności i dbałości o sprzęt lub po prostu chodzi tu o indywidualny łut szczęścia. Nigdy nie zdarzyło mi się jednak, aby wyświetlacz urządzenia znacząco mi się zarysował, rozbił czy ukruszył w którymś z rogów – mam nadzieję, że tego typu klątwa ominie mnie jeszcze przez długi czas (odpukać).

Nie sądzę, aby w ciągu najbliższych lat sytuacja miała się też u mnie zmienić. Z drugiej strony, ceny urządzeń mobilnych cały czas idą w górę i chcę, aby każde z nich służyło mi jak najdłużej i przy końcu swojej służby na moją rzecz miało jeszcze jakąś wartość w kontekście ewentualnej odsprzedaży…

Jak Wy radzicie sobie jednak z tym zagadnieniem? Sporo z Was zapewne kupuje do każdego smartfona dobrej jakości szkło hartowane, a są też i tacy, którzy nie wkładają smartfona ani w etui ani nie naklejają na niego żadnych dodatków.

Jesteście którymś z wyżej wymienionych typów czy może podchodzicie do tematu w całkowicie inny, własny i oryginalny sposób?