Najlepsze serie gier w historii gamingu. Jakich kontynuacji nie możecie się doczekać?

W życiu każdego gracza przewijają się tytuły, o których nie sposób zapomnieć. Gry, których choćby małe wspomnienie sprowadza nostalgiczny nastrój za ulubioną historią i ukochanymi bohaterami. Jednak każda opowieść musi dobiec końca, a my często nie możemy się pogodzić, że twórcy nie zdecydowali się jej kontynuować w następnych odsłonach. Czasami też pomysły scenarzystów na kolejną część produkcji znacząco odbiegają od naszych oczekiwań. Takich gier było mnóstwo – Mafia 2, Dragon Age: Początek, Jedi: Academy, Dark Messiah czy seria Mass Effect. To tylko niektóre z wielu przykładów.

Dlaczego twórcy nam to robią?

Na pewno nie ze złośliwości. Branża gier to ogromne pieniądze, które determinują działania producentów i wydawców gier wideo. Bywa więc tak, że pomimo fenomenalnych recenzji jakiś tytuł (jak chociażby Pillars of Eternity 2) sprzedaje się na tyle kiepsko, że realizacja kolejnej części staje się dla studia sporym ryzykiem.

Wspomniany Pillars of Eternity 2 jest tego świetnym przykładem. Gra wyszła 3 lata po „jedynce”, która znalazła miejsce wśród najgorętszych tytułów 2015 roku. Nic dziwnego, że twórcy, zachęceni sukcesem finansowym i świetnymi recenzjami, zdecydowali się stworzyć kontynuację historii.

Coś jednak poszło nie tak, bo sequel sprzedał się fatalnie, pomimo wysokich ocen krytyków i graczy. Obsidian do tej pory analizuje skąd właściwie wzięła się ta spektakularna porażka finansowa. Studio szybko poinformowało fanów, że kolejna część gry nie powstanie, dopóki zespół nie zrozumie powodu tak słabej sprzedaży w porównaniu z pierwszym Pillarsem.

Podobny los spotkał niesamowitą, lecz niedocenioną produkcję studia Arkane Studios – Dark Messiah. Do tej pory wspominam ten tytuł niezwykle ciepło. Innowacyjny jak na tamte czasy system walki, dynamicznie prowadzona fabuła i mroczne, wciągające uniwersum, pochłonęły mnie na długie godziny. Ba! Przez lata cyklicznie wracałem do Dark Messiaha, aby przeżyć tę przygodę raz jeszcze. Niestety, gra nie zdobyła popularności, przez co nadzieje na sequel upadły bezpowrotnie.

Tego typu produkcji jest znacznie więcej, a tylko niektóre z nich po wielu latach doczekały się kontynuacji, gdy tylko twórcy zwietrzyli wiszący w powietrzu zysk.

Błędne decyzje scenarzystów

Pamiętacie może Dragon Age: Początek? Tak, chodzi o pierwszą część bardzo popularnej serii od osławionego niegdyś BioWare. W „jedynce” dostaliśmy fenomenalnie zarysowane postacie wraz z wciągającą, epicką historią, której nie sposób było później podrobić. W kontynuacjach twórcom zabrakło pomysłu na dalszy rozwój wydarzeń. Zamiast postawić na sprawdzone rozwiązania, zaczęli testować i wprowadzać nowości, które kompletnie się nie sprawdziły.

Dwójka okazała się niemal pod każdym względem totalną klapą, ale wciąż wierzyłem, twórcy pójdą po rozum do głowy i przy okazji Dragon Age: Inquisition, zrekompensują mi stracony czas. Tak się niestety nie stało, choć było odrobinę lepiej. Mam nadzieję, że to uniwersum ożyje wraz premierą czwartej części, choć, jak głosi przysłowie „nadzieja matką głupich”.

Podobnie durną decyzję podjęto przy Mass Effecie. Każdy się chyba zgodzi, że pierwsze trzy części były kwintesencją wspaniałej, jedynej w swoim rodzaju przygody, za którą potem się tęskni całymi latami. No, ale z jakiegoś powodu twórcy woleli postawić na zupełnie nową historię, tworząc dziwny twór znany szerzej jako Mass Effect: Andromeda – klasyczny niewypał w najgorszej postaci.

Cóż, dało się to rozegrać znacznie lepiej, biorąc pod uwagę fakt, że trzecia część Mass Effecta nie musiała wcale ostatecznie zamykać historii Sheparda. No w każdym razie można było z tego ulepić coś znacznie lepszego.

Nie rozumiem też, jak można było stworzyć Mafię 3, nie korzystając z otwartego zakończenia w Mafii 2. Historia Vito Scaletty jak dobrze wiecie, nie kończyła się w sposób definitywny. Co więcej, wiele wskazywało na to, że opowieść będzie kontynuowana… ale ostatecznie twórcy postawili na zupełnie nowy scenariusz. Jakie były tego konsekwencje? Cóż, wystarczy przejrzeć recenzje „trójki”, żeby odpowiedzieć sobie na to pytanie.

Oczywiście, nie zakładam tutaj, że powinno się za każdym razem odgrzewać ten sam kotlet, ale jeśli mamy otwarte zakończenie historii, z której można stworzyć coś zupełnie nowego, zachowując charakterystycznych i lubianych bohaterów, to nie wykorzystać tej możliwości jest w mojej ocenie czystą głupotą.

Kontynuacja gry okazuje się porażką

Przypadek dwóch ostatnich części Dragon Age’a czy Mass Effecta: Andromedy nie są odosobnione. Weźmy na stół Gothica Arcanię. Taaak, mnie też na samo wspomnienie tej gry bolą serce i oczy. Do tej pory nie mogę pojąć, jak można było aż tak zepsuć materiał na niesamowitą historię.

https://www.youtube.com/watch?v=_kqSKQbEFz4

Gothic 1 i 2 to prawdziwe perełki, do których wraca się z przyjemnością pomimo upływu lat. „Trójeczka” była całkiem niezła po tysiącach aktualizacji, które usprawniły system walki i wyeliminowały bugi, ale czwarta część przepadła w mrokach zapomnienia i w praktyce nie weszła do kanonu historii Bezimiennego.

Tym bardziej nie mogę się doczekać premiery Dziejów Khorinis – produkcji tworzonej przez miłośników Gothica. Nie będzie to wprawdzie kolejna opowieść o Bezimiennym, ale być może twórcom uda się wykrzesać klimat pierwszych dwóch części.

Stylistyka rodem z „dwójki” i zatrudnienie profesjonalnych aktorów dubbingowych (w tym legend polskiego dubbingu – Andrzeja Tomeckiego, Stanisława Brudnego czy Krzysztofa Zakrzewskiego) już teraz rozpala moją wyobraźnię do czerwoności.

Być może czeka na nas wielka przygoda w uniwersum Gothica, jakiej brakowało od wielu długich lat. Cóż, w każdym razie liczę na to z całych sił.

Brak kontynuacji Jedi: Academy

Kto z Was pamięta jeszcze Jedi Outcast i Jedi Academy? Te dwie oldschoolowe produkcje w świecie Gwiezdnych Wojen przez lata cieszyły się ogromną popularnością. W Jedi: Academy żył przede wszystkim multiplayer, ale kampania dla jednego gracza także była warta ogrania, zwłaszcza, że satysfakcja z rozgrywki była wprost nieziemska.

Twórcy zostawili otwarte zakończenie, sugerując, że w przyszłości czeka nas kolejna część przygód Jadena Korra lub któregoś z pozostałych bohaterów. Tak się niestety nie stało i choć minęło niemal 20 lat, to wciąż marzę, że pewnego dnia doczekamy się kontynuacji tej historii.

Powrót na wiedźmiński szlak

Nie byłoby chyba lepszego prezentu od CD Projekt RED niż zapowiedź nowego Wiedźmina. Oczywiście, prędzej czy później doczekamy się powrotu do uniwersum wykreowanego przez Andrzeja Sapkowskiego, ale pytanie brzmi kiedy i w jaki sposób?

Po przejściu Dzikiego Gonu i dodatków Serce z kamienia oraz Krew i Wino, można się spodziewać, że historia Geralta dobiegła końca. W wielu wywiadach twórcy podkreślali, że Biały Wilk najprawdopodobniej przejdzie na emeryturę, a w Wiedźminie 4 zagramy inną postacią.

Cóż, mam szczerą nadzieję, że do tego nie dojdzie. Trudno mi sobie wyobrazić równie charakterystyczną i charyzmatyczną postać, jaką bez wątpienia był Geralt. To na jego barkach spoczywał rozwój poszczególnych wątków, które – gdyby nie on – straciłyby znacznie na swojej wyrazistości.

Jasne, można spróbować oprzeć rozgrywkę o Ciri, Lamberta albo zupełnie nową, nieznaną postać, ale obawiam się, że wraz z taką decyzją duch wiedźmińskiego uniwersum przepadłby bezpowrotnie.

Zresztą, Geralt to marka sama w sobie i teraz, gdy jest u szczytu sławy, głupią decyzją byłoby go odsunąć w cień. Tak czy inaczej Wiedźmin 4 nadejdzie i oby był to „powrót króla”.

Baldurs Gate III – wielkie oczekiwania

Pewnych gier nie sposób zapomnieć, tym bardziej tych, które zapisały się w annałach gamingu jako najznamienitsze z RPG-ów. Jedną z nich jest seria Baldur’s Gate – prawdziwa perełka gatunku.

Od premiery „dwójki” minęło wiele lat i wydawać by się mogło, że przez jeszcze długi czas do świata Zapomnianych Krain nie powrócimy. Aż tu nagle huknęła wieść o nadciągającym Baldur’s Gate III, tworzonym przez fenomenalne Larian Studios (twórców m.in. Divinity: Original Sin II). Moje serce zabiło mocniej, bo, co jak co, ale Baldur’s Gate czy Planescape: Torment to gry ponadczasowe, tworzone z myślą o wciągającej, refleksyjnej historii, a te z kolei są dzisiaj towarem deficytowym.

Chciałbym móc znowu przenieść się do Zapomnianych Krain, postawić swoją stopę na Wybrzeżu Mieczy lub odwiedzić jedno z miast, w których niegdyś wizytowałem całymi dniami.

Jeśli Larian nie zawiedzie, a po wyśmienitym Divinity: Original Sin II są na to małe szanse, to spodziewam się gigantycznego sukcesu. Zanim to jednak nastąpi, pamiętajcie, że „przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę”.

Greedfall – ta gra po poprawkach miałaby ogromny potencjał

Greedfall to zdecydowanie jedna z ciekawszych gier bieżącego roku. Projekt studia Spiders okazał się dużym sukcesem, więc istnieje spora szansa, że doczekamy się jego kontynuacji.

Jeśli ktoś z Was już zdążył Greedfalla ograć, to doskonale wie, że największą bolączką tej produkcji jest fatalne zaimplementowanie tzw. „szybkiej podróży”. W rezultacie, eksploracja i podróż z punktu A do punktu B dłuży się niemiłosiernie.

Poza tym, Greedfall mógłby z powodzeniem konkurować z innymi symulatorami biegania, bo każdy quest wiąże się z z przebiegnięciem maratonu od jednej postaci do drugiej, gdzie często musimy pokonać pół mapy.

Fabularnie jest bardzo dobrze. Ciekawa historia, wyraziści bohaterowie, bogate uniwersum z potencjałem na dużo więcej. Niestety, twórcy polegli w obszarze mechaniki, ale gdyby dopracowali ten element przy kolejnej odsłonie gry to… mielibyśmy kawał solidnego RPG-a akcji, w którego grzechem byłoby nie zagrać.

Podsumowanko

Branża gamingowa to ogromne pieniądze, które w znacznym stopniu determinują działania twórców i wydawców gier wideo. Niekiedy jednak problemem są fatalne decyzje scenarzystów, którym brak wyobraźni w kształtowaniu przedstawianej historii. Utarte schematy, bylejakość i pęd za pieniądzem sprawiają, że o dobre gry single player coraz trudniej.

Fakt ten boli jeszcze mocniej w przypadku naszych ukochanych klasyków, które z uporem maniaka odgrzewane są w coraz zmyślniejszych wariantach, rujnując wielbione niegdyś marki.

A Wy z jakich kontynuacji gier ucieszylibyście się najbardziej? I które sequele zostały według Was spaprane po całości? Czekam na Wasze opinie w komentarzach!