MiniNauka #31: Historia kosmicznych podbojów Boeinga

boeing

boeing

Z czym kojarzy Wam się firma Boeing? Zapewne większości z samolotami, a w szczególności z klasycznym już wręcz Jumbo Jetem, czyli Boeingiem 747. I to jest skojarzenie dobre, aczkolwiek nieco krzywdzące, bowiem firma zajmowała (i nadal zajmuje) się projektami znacznie bardziej ambitnymi, niż produkcja samolotów pasażerskich. I w związku z tym, że na łamach Tabletowo opowiedziałem o kilku istotnych dla branży kosmicznej firmach (SpaceX, Blue Origin, Virgin Galactic), nadszedł czas, by to zestawienie uzupełnić właśnie o Boeinga. Przekonajcie się sami, jak wielu rzeczy mogliście nie wiedzieć o jednej z największych korporacji na świecie.

Pierwsze kroki

Firma została założona ponad sto lat temu, bo już w 1916 roku, przez Wiiliama, a jakże, Boeinga. Historia stojąca za jej powstaniem jest dość ciekawa; gdy William rozbił swój hydroplan, dowiedział się, że przez wiele miesięcy nie będzie w stanie dostać do niego części zamiennych. Ot, braki w zaopatrzeniu. Wtedy też Boeing, wraz z pomocą George’a Westervelta (inżyniera marynarki wojennej USA), uznał, że jest w stanie zbudować swój własny samolot. Zbudował więc hydroplan o jakże prostej nazwie S & W Seaplane, który okazał się strzałem w dziesiątkę.

Jak wiele firm tamtego okresu, przedsiębiorstwo Williama Boeinga wybiło się na obu wojnach światowych. Po rozpoczęciu pierwszej, w 1917 roku, nazwa firmy została przemianowana na Boeing Airplane Company, a William wysłał dwa testowe egzemplarze nowego modelu hydroplanu do przetestowania przez armię Stanów Zjednoczonych. Czy pomysł wypalił? Chwilę później armia zamówiła 50 takich modeli. W latach 30 firma była już przodującym producentem myśliwców wojskowych. Wiele działo się także w sektorze cywilnym: Boeing zbudował samolot pocztowy, stworzył linię lotniczą, a także skonstruował pierwszy wyłącznie pasażerski samolot.

Nieco zamieszania pojawiło się, gdy zmieniono nazwę, a później, co zostało wymuszone ustawą, podzielono firmę na trzy mniejsze. Powód? Praktyki monopolistyczne. William Boeing zaczął bowiem wykupywać kolejne linie lotnicze i łączyć je w jedną, co niespecjalnie spodobało się rządowi Stanów Zjednoczonych. W efekcie William stracił swoje udziały i przez resztę życia zajmował się nie samolotami, a… końmi.

Boeing B-29 / zdjęcie z flickr

The Boeing Company

Sama firma jednak nie upadła; wprost przeciwnie, Druga Wojna Światowa była dla niej równie łaskawa, co choćby dla jednej z bardziej ekskluzywnych marek Hugo Boss. Oba przedsiębiorstwa dostosowały się do panujących warunków, zaś w przypadku Boeinga oznaczało to masową produkcję bombowców. Model B-29, z którego na Japonię zrzucono obie bomby atomowe, został stworzony i wyprodukowany właśnie przez przedsiębiorstwo założone przez Williama Boeinga. W pobliżu, na przykład jako wykonawcy, przewijały się także firmy Lockheed Aircraft Corp. i Douglas Aircraft Co., które w przyszłości miały na stałe zostać związane z Boeingiem.

W następnych latach miał miejsce dynamiczny wzrost firmy, zarówno pod kątem technologii, jak i czystej ekonomii. W 1958 wyprodukowany został model 707, pierwszy komercyjny samolot pasażerski w Stanach Zjednoczonych, ale nie pierwszy na świecie – na tym polu Boeinga wyprzedził choćby radziecki Tupolew. Jednakże już trzy lata później miało miejsce wydarzenie znacznie bardziej, z punktu widzenia tego artykułu, interesujące. Boeing podpisał bowiem umowę na wyprodukowanie pierwszego stopnia rakiety Saturn V, najpotężniejszej rakiety kosmicznej zbudowanej kiedykolwiek przez człowieka. Ponadto firma wysłała księżycowy orbiter, by ten zbadał powierzchnię Srebrnego Globu i pomógł wybrać dogodne miejsce do lądowania. Ostatecznie, co jest chyba największym powodem do dumy, Boeing nadzorował montaż wszystkich trzech stopni Saturna V, co w praktyce oznacza, że był tak naprawdę głównym odpowiedzialnym. Wisienką na torcie było dostarczenie astronautom pojazdu księżycowego, który tak bardzo zapisał się w kulturze popularnej.

Gwoli ścisłości – pierwszy stopień rakiety to ta najbliższa ziemi część; na pierwszy stopień składa się główny silnik, a w zasadzie silniki, które odrywają rakietę od podłoża. Gdyby pokazać na przykładzie analogii – w przypadku Falcona 9 pierwszym stopniem jest cały booster, który wraca na powierzchnię. Możecie sobie więc wyobrazić, jak ogromnym osiągnięciem dla firmy była produkcja tego elementu. To właśnie Saturn V był rakietą, która wynosiła na Księżyc załogi programu Apollo. Była to pojazd bezkompromisowy, istny potwór wydajności, lecz niestety, aby nie było zbyt różowo, koszmarnie nieekonomiczny w użyciu. Nie było to jednak istotne – w czasach zimnej wojny liczyło się przede wszystkim pokazanie przewagi.

Rakieta Saturn V wynosząca na Księżyc załogę Apollo 11 / zdjęcie z flickr

Raz na wozie, raz pod wozem

W tym czasie istotne było jeszcze jedno wydarzenie; w 1967 roku do użytku wprowadzony został pasażerski Boeing 737, który szybko zyskał tytuł najlepiej sprzedającego się komercyjnego samolotu odrzutowego w całej historii lotnictwa. Co ciekawe, model nadal jest produkowany, choć oczywiście został znacznie zmodernizowany względem pierwotnej wersji.

Niestety, albo stety, w latach 70 firmę dotknął olbrzymi kryzys. Kończyła się zarówno wojna w Wietnamie, jak i Program Apollo, przez co firma traciła zamówienia zarówno z sektora wojskowego, jak i kosmicznego. Największa jednostka korporacji, Commercial Airplane Group (teraz Boeing Commercial Airplanes), odpowiedzialna za projektowanie, montowanie i sprzedawanie samolotów, w ciągu trzech lat zwolniła ponad 60 tysięcy pracowników, co stanowiło trzy czwarte załogi tego oddziału Boeinga. Do tego wszystkiego doszło pomimo faktu, iż w styczniu 1970 swój pierwszy lot odbył wspomniany we wstępie legendarny już Boeing 747.

Jednakże firma przetrwała kryzys, a w latach osiemdziesiątych na nowo zaczęła udzielać się w sektorze kosmicznym. Boeing nie tylko służył swoją wiedzą przy produkcji promów kosmicznych, ale również wykorzystywał swój model 747 do celów testowych, czyli do wynoszenia w górę pierwszych modeli promów. W późniejszych latach, za pośrednictwem United Space Alliance (wspólnego przedsięwzięcia Boeinga i Lockheeda), firma była głęboko powiązana z programem, choćby przez przeprowadzanie szkoleń dla pilotów wahadłowców. Prawdziwa rewolucja dopiero miała się rozpocząć.

Start promu kosmicznego Challenger / zdjęcie z pixabay

Orbitalne laboratorium

Jak myślicie, kto został pierwszym wykonawcą elementów Międzynarodowej Stacji Kosmicznej? No dobra, w kontekście tego artykułu pytanie jest idiotyczne, ale tak, był to właśnie Boeing. Fantastyczny projekt naukowy, który 20 listopada będzie świętował dwudziestolecie funkcjonowania, powstawał przy bardzo mocnym udziale Boeinga. Tak mocnym, że firma, która powstała jako zachcianka Williama Boeinga, zapisała się w historii poprzez uczestniczenie w wykonaniu wszystkich amerykańskich modułów stacji. Uczestnictwo polegało w niektórych przypadkach na projektowaniu (na przykład modułu Cupola, czyli kopuły obserwacyjnej), a w niektórych głównie na wykańczaniu i integracji modułów z całą stacją.

Oprócz tego firma, jako główny wykonawca, odpowiedzialna była za całość projektu Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Na głowie Boeinga pozostawała (i nadal pozostaje) integracja wszystkich komponentów orbitalnego laboratorium, a należy przy tym zaznaczyć, że obecnie stacja składa się z sześciu modułów rosyjskich, ośmiu amerykańskich, dwóch japońskich i jednym europejskim. Łatwo sobie wyobrazić, że choć z pewnością istniały ogólne wytyczne podczas projektowania tychże modułów, każdy kraj robił wszystko po swojemu.

Międzynarodowa Stacja Kosmiczna w całej swej okazałości / zdjęcie z Wiki

Rakiety i satelity

Słyszeliście o niedawnym starcie sondy wysłanej przez NASA w kierunku Słońca? Rakietą wynoszącą kosmiczny pojazd była rakieta Delta IV Heavy stworzona przez United Launch Alliance, czyli kolejną firmę, w ramach której Boeing współpracuje z Lockheedem. Ta wspomniana wcześniej (United Space Alliance) odpowiadała (i nadal odpowiada) za ogólne sprawy kosmiczne, natomiast ULA skupia się na wynoszeniu ładunków w przestrzeń. Gwoli ścisłości – rodzina rakiet Delta została stworzona samodzielnie przez Boeinga, zaś równolegle Lockheed tworzył wtedy rodzinę Atlas. W wyniku powstania ULA doświadczenie i wiedza obu gigantów zostały połączone, zaś NASA oficjalnie korzysta właśnie z usług United Launch Alliance.

Rakiety to nie wszystko, bowiem Boeing współtworzył również bogatą historię ziemskich satelitów i sond. Pierwszą sondą, która dotarła do Merkurego, jest Mariner 10, a ściślej mówiąc, Boeing Aerospace Mariner 10. Znacznie bardziej istotne było jednak stworzenie szkieletów, platform, które można było dostosować pod konkretne wymagania. Tutaj sprawa jest jednak nieco delikatna, ponieważ trzy główne rodziny, 375, 601 i 702, stworzone zostały przez firmę Hughes Electronics Corp., którą Boeing kupił w roku 2000. Obecnie nadal są wykorzystywane i sprzedawane jako Boeing 375, Boeing 601 i Boeing 702, natomiast, żeby oddać sprawiedliwość historii, nie zaczęło się to od Boeinga. Co nie zmienia faktu, że sprzedane satelity tych trzech rodzin firma liczy prawdopodobnie w setkach. Według danych na stronie firmy, do klientów trafiło 80 modeli 601, zaś do marca 2010 sprzedano 28 modeli 702, natomiast, ze względu na ciągły rozwój platform, ostateczne liczby są niewątpliwie znacznie większe.

Jeszcze jedna sprawa. Korzystacie czasami z systemu nawigacji satelitarnej, prawda? A czy wiecie, że obecna generacja satelitów, GPS Block IIF, została w całości stworzona przez Boeinga? Co prawda generacja ta jest tylko generacją tymczasową, natomiast, ze względu na opóźnienia w uruchomieniu nowej generacji, aktualnie cały czas korzystamy właśnie z satelitów Boeinga. Pierwszy satelita IIF uruchomiony został w roku 2010, a ostatni zaledwie dwa lata temu, łącznie jest ich zaś 12. Nie powinien natomiast dziwić fakt, że wykonawcą tej przyszłej generacji jest Lockheed Martin – start pierwszego satelity miał miejsce w maju tego roku, choć powinien odbyć się już cztery lata temu.

Kapsuła CST-100 Starliner / grafika od Boeinga

CST-100 Starliner

I w ten sposób dotarliśmy do dzisiaj. Na początku sierpnia pisałem o zaakceptowaniu przez NASA programu komercyjnych lotów załogowych. Na Międzynarodową Stację Kosmiczną latać będą kapsuły dwóch prywatnych firm – SpaceX i właśnie Boeinga. Ten drugi oferuje kapsułę CST-100 Starliner, której pierwszy test powinniśmy zobaczyć albo pod koniec roku, albo, co bardziej prawdopodobne, na początku przyszłego. Współpraca z sektorem prywatnym jest dla NASA o tyle istotna, że pozwala na rezygnację z usług rosyjskich Sojuzów. Nieistotnie, czy ktoś do Boeinga pała sympatią, czy uważa go za bezdusznego monopolistę (bo i takie sytuacje się zdarzały), budowa nowej generacji kapsuł załogowych jest sporym osiągnięciem.

Na koniec muszę się do czegoś przyznać – do momentu publikacji informacji o tym, że w programie załogowych lotów uczestniczyć będzie Boeing, nie miałem pojęcia, że firma ma aż tak bogatą historię związaną z przemysłem kosmicznym. Odkrywanie tych wszystkich faktów dało mi sporo frajdy i mam nadzieję, że Wy też choć trochę wzbogaciliście swoje informacje o firmie, którą przecież wszyscy znamy. W końcu kto nie wie, że międzykontynentalny Air Force One, to właśnie legendarny, boeingowy Jumbo Jet? Do następnego!

źródła: britannica, wiki, boeing (space products), boeing

_
#MiniNauka to cykl, w ramach którego staram się przekuwać swoje naukowe (czy raczej popularnonaukowe) zainteresowania w treści popularyzujące wiedzę o świecie i zjawiskach w nim zachodzących. Poruszam się po obszarach fizyki, kosmosu i technologii przyszłości, nierzadko sięgając po inne, powiązane dziedziny, przy zachowaniu przystępnej formy i względnie prostego języka.

Exit mobile version