Maneater – rekin płynący na fali świeżości (recenzja)

Gry RPG z otwartym światem bywają różne. W jednej ratujemy świat jako śmiałek z małej wioski, który to okazuje się półbogiem, w innej zbawiamy galaktykę na pokładzie uzbrojonego po zęby statku. Nigdy jednak nie sądziłem, że przyjdzie mi wcielić się w… rekina, który szuka zemsty po tym jak zamordowana została jego matka. A tak właśnie jest w Maneater.

Dramat rekiniej rodziny

W Maneater wcielamy się właśnie w takiego drapieżnika. Cała opowieść zaczyna się od tego, że niejaki Pete Łuska upolował rekina. Przy patroszeniu go na swoim kutrze odkrył, że rekin był… w ciąży. Efektem tej ciąży jest nasz protagonista, który to łapie kłusownika zębami za rękę, odgryza ją i ucieka, zostawiając swoją martwą rodzicielkę. Od tego momentu jesteśmy zdani na siebie, musimy uczyć się polować, unikać silniejszych od siebie i starać się przeżyć w głębinach.

Maneater to połączenie gry RPG z otwartym światem, tytułów w stylu Grand Theft Auto, a całość doprawiona jest elementami rodem z sandboxów Ubisoftu. Bałem się podchodzić do tej gry, sam pomysł wydawał mi się zabawny, ciekawy, świeży, jednak czułem, że Maneater może okazać się czymś w rodzaju Goat Simulator, gra stworzona dla jaj, która znudzi mnie po godzinie.

Jakież było moje zdziwienie, gdy oderwałem ręce od pada po kilku godzinach i nadal było mi mało. Tytuł, który wydawał mi się żartem, okazał się czymś, co wyrwie mi kawałek życia.

W grze, jak już wspomniałem wcielamy się w rekina, naszym głównym zadaniem jest jedzenie, gnębienie ludzkości i walka z innymi władcami głębin. Sama fabuła jest tu tylko pretekstem do tego, żeby zjadać foki, terroryzować plażowiczów i być solą w oku kłusowników.

Historię co prawda poznajemy co jakiś czas poprzez przerywniki filmowe, głównie oglądamy to, jak wspomniany zabójca naszej matki, Pete Łuska, uczy swojego syna fachu łowieckiego i wspomina dawne czasy. Nie jest to opowieść najwyższych lotów i szczerze mówiąc raczej mało kogo zainteresuje, aczkolwiek miło patrzeć, gdy nasz podwodny bohater daje się we znaki wszystkim dookoła.

Niezmierzone głębiny

Miodem i sercem całego tytułu jest otwarty świat i polowania na dosłownie wszystko w zasięgu naszego wzroku. Mapa jest podzielona na kilka regionów, zwiedzimy tu między innymi amerykańskie bagna z nieodłącznymi aligatorami, obszar, w którym piękni, młodzi i bogaci grają w golfa, czy w końcu wybrzeże połączone z zatoką.

Każdy skrawek mapy jest inny, każdy ma swój klimat, wszędzie znajdziemy inne stworzenia do… zapoznania. Świat gry nie grzeszy może rozmiarami, jednak jego różnorodność i ilość znajdziek zdecydowanie wynagradza nam wszystko.

Przyjdzie nam szukać punktów orientacyjnych opisanych krótką historią danego miejsca (Ananansowy dom pod wodą!), znajdziemy tablice rejestracyjne, skrzynie z surowcami i doświadczeniem… Często dostęp do miejsca jest zablokowany – a to przez wrota. które rozwalimy na odpowiednim poziomie, a to przez bandę wrogów, żeby się do nich dostać będziemy kombinować, albo… czekać aż osiągniemy wymagany wiek.

Wiek naszego rekina to jednocześnie też jego poziom. Zaczynamy jako dziecko, stajemy się nastolatkiem, dorosłym, by na samym końcu stać się staruszkiem, który wepchnie się wszędzie dzięki swojej sile.

Doświadczenie zdobywamy na różne sposoby. Mamy standardowe misje, w których przeważnie tylko oglądamy przerywniki, napotkamy specjalne wyzwania polegające na upolowaniu wyjątkowo mocarnego przeciwnika, czy też w końcu dostaniemy zlecenia polegające na polowaniu na ludzi na przykład.

Punkty potrzebne do rozwoju zdobywamy też poprzez zjadanie innych mieszkańców podwodnego świata, mordowanie łowców, którzy siedzą nam na karku, gdy zbytnio przesadzimy z żywieniem się ludźmi. Gdy wykonamy wszystkie cele w danym regionie będziemy też walczyć z kimś w rodzaju bossów. Przeważnie jest to zwykły przeciwnik, powiększony do kosmicznych rozmiarów z dopiskiem „alfa” przy swojej nazwie.

Wraz z rozwojem przychodzą oczywiście specjalne umiejętności, kościane zęby, którymi przegryziemy nawet kadłub łodzi, mocarne płetwy, które jednym ciosem przewrócą kuter rybacki czy takie elementy jak sonar, zwiększenie punktów życia czy opcja dłuższego przebywania poza wodą.

Każdą z umiejętności dodatkowo kilka razy wzmocnimy, zrobimy to za pomocą surowców – te pozyskujemy z upolowanych stworzeń, ze skrzyń, o których była mowa wcześniej czy poprzez wykonywanie misji. Surowców jest kilka, każda konkretna umiejętność wymaga odpowiedniej liczby danego dobra.

Stalowe zęby, tytanowy ogon

Walka w grze to mieszanka machania płetwami i kłapania naszą szczęką. Ciosy z naszego mocarnego ogona, wymierzone w idealnym momencie, ogłuszą wroga, a ostre kły załatwią resztę. Zdarza się, że pochwycimy przeciwnika w paszczę, wtedy dodatkowo za pomocą analogów na padzie możemy takim nieszczęśnikiem szarpać na lewo i prawo, prócz uzębienia czuje więc jeszcze wtedy turbulencje, które tylko zwiększają obrażenia.

W walce jednak bardzo brakuje jednego elementu – blokowania wzroku na celu. Starcia są szybkie, walczymy tu w końcu z innymi rekinami, orkami i łowcami na szybkich łodziach, często więc przeciwnicy, wykonując szybkie uniki, znikają nam z oczu, a my błądzimy za nimi na oślep.

Przeciwnicy to cały przekrój podwodnej fauny. Walczymy tutaj z gigantycznymi orkami, napotkamy rekiny-młoty, które swoją potężną paszczą wyrzucą nas ponad taflę wody, przyjdzie nam walczyć ze szczupakami, rybami zwanymi Barracuda czy wspomnianymi już aligatorami z bagien.

Wiele z tych stworzeń ma różne wersje, a to mocarny Alfa czy rzadki albinos. Prócz istot mieszkających pod wodą naszym głównym przeciwnikiem są ludzie, uparci łowcy, którzy nie dadzą nam spokoju, gdy zbytnio będziemy się narzucać mieszkańcom danego regionu czy też ich mocarnym odpowiednikom. Na pewno nie można narzekać tutaj na monotonię, jeśli chodzi o to, z kim przyjdzie nam się zmierzyć.

Mimo że gra jest brutalna, krew leje się tutaj hektolitrami, a kawałki naszych ofiar dekorują rafę koralową, całość łagodzi jeden z lepszych elementów – nasz narrator. Ten komentuje nasze poczynania, czasami rzuca jakąś ciekawostką (wiedzieliście, że foki mordują pingwiny?!), a do tego stale towarzyszy nam swoim głosem.

Raz rzuci żartem, innym razem podsumuje nasze starcie z ludźmi czy opowie o danym etapie rozwoju naszego morderczego podopiecznego. Przyznam, że to bardzo fajny motyw, łączący tony czarnego humoru z naprawdę ciekawymi rzeczami, swoimi tekstami łagodzi wszystko, co dzieje się na ekranie.

Rajskie plaże, brzydcy wczasowicze

Grę napędza Unreal Engine 4, jednak sama oprawa jest bardzo nierówna. Mamy tutaj piękne głębiny pełne szczegółów, złote plaże z mieniącym się w blasku słońca piaskiem czy rozległe wybrzeża z ładnym otoczeniem.

Z drugiej strony atakują nas modele postaci rodem z zeszłej generacji, ludzie wyglądający jakby ktoś ich masowo klonował… Fakt, podczas akcji niezbyt zwracamy na to uwagę, jednak po pewnym czasie mocno się to rzuca w oczy.

Tytuł od Tripwire niesamowicie pozytywnie mnie zaskoczył. Nie pokładałem w grze wielkich nadziei, spodziewałem się kolejnej gry, przy której dobrze będą się bawić tylko streamerzy. Gdy jednak odłożyłem pada po dwunastu godzinach wiedziałem, że mam do czynienia z czymś nowym, świeżym i szalenie wciągającym.

Może fabuła nie jest wysokich lotów, jednak sam gameplay, swoboda i zwyczajna frajda nie pozwala mi powiedzieć o tej grze nic złego. Fakt, tytuł ma wady, jak na przykład wspomniany brak blokowania widoku na przeciwniku, jednak w morzu plusów to tylko mało znaczący szczegół.

Naprawdę warto sprawdzić ten tytuł. Rekin szukający zemsty za śmierć matki to w końcu niecodzienny temat w świecie gier, może nawet szalony, jednak uważam, że tego nam właśnie trzeba. W czasie, gdy dużo gier tylko powiela pomysły z innych tytułów, w czasie zalewu remasterów i odgrzewania kotletów, potrzebny był zwariowany tytuł, który robi wszystko po swojemu.

Życzę sobie i wszystkim czytającym więcej takich szalonych pomysłów, które wnoszą w końcu do świata gier nowe pomysły.

Maneater – rekin płynący na fali świeżości (recenzja)
Wnioski
W dobie oklepanych pomysłów i odgrzewanych kotletów, z głębin wynurzył się rekin szukający zemsty który przyniósł ze sobą powiew świeżości. Jedyne o co proszę twórców to opcja kooperacji, ten tytuł aż prosi się o możliwości wspólnego pływania i niesienia ludzkości słowa rekiniego. Proszę o więcej!
Zalety
Swoboda!
Opcje rozwoju rekina
Szczegółowość otoczenia
Świetni przeciwnicy
Narracja opierająca się na humorze i ciekawostkach
Wady
Brak opcji blokowania wzroku na przeciwnikach
Fabuła to wydmuszka
Nierówna oprawa
8.5
OCENA