Konferencja Bethesdy na E3 – z cyklu jak przypudrować trupa?

Po niezwykle bogatej i emocjonalnej konferencji, na której poznaliśmy m.in. daty premier Cyberpunka 2077 i konsol nowej generacji, przyszedł czas na prezentację Bethesdy. Zespół na czele z Toddem Howardem przyjechał do L.A. z paroma niespodziankami, jednak nie było tu niczego, czym moglibyśmy się zachwycać. W zasadzie trudno stąd wyłuskać cokolwiek wartościowego, tym niemniej zapraszam do lektury! 

Zaczynamy…

Konferencja zaczęła się punktualnie. Najpierw kilka ciepłych, lecz sztampowych słów pokroju: „bez Was (graczy) nie byłoby gier, a nasza praca nie miałaby sensu!” Po chwili podsumowanie dorobku Bethesdy, chwila oczekiwania i zaczynamy! Na scenę wchodzi Pete Hines – jedna z kluczowych postaci studia z Rockville. Pada kilka patetycznych słów, a za moment dołącza do niego sam Todd Howard.

Todd z nieukrywaną ekscytacją opowiada niestworzone historie o 60 milionach graczy, którzy zaufali Bethesdzie i uczynili zeszły rok wyjątkowym. Graczy, którzy wiernie podążali za swoim ukochanym studiem, gotowi osłonić je nagą piersią przed jakąkolwiek falą krytyki. Graczy, którzy przelaliby krew, byleby dostrzec na horyzoncie kolejnego mobilnego babola. Wreszcie graczy, którzy uwielbiają, gdy smaży się im neurony i zaraża gamingowym Parkinsonem. Tak, Todd Howard był z nas dumny.

Przyznał on wprawdzie, że ostatnie wydarzenia (związane z Falloutem 76) nie należały do najszczęśliwszych, a sam start gry był wielce niefortunny, ale – jak sam twierdzi – Bethesda nauczyła się na błędach i jest gotowa przenieść nas z powrotem do postapokaliptycznej rzeczywistości. Na sali wybucha śmiech, ale chyba z życzliwości (oh, jacy ci gracze kochani).

Todd nie zwalnia tempa i wciąż dosładza atmosferę czułymi słówkami. Okazuje się nawet, że Fallout 76 ma najlepsze community w historii i inne gry mogą mu tylko pozazdrościć. Widzicie? Teraz możecie mieć wyrzuty sumienia, że przeszliście obok tak wybitnej gry obojętnie…

The Elder Scrolls Blades trafi na Nintendo Switch

Po kwiecistym monologu Todda Howarda przyszła pora na Craiga Laffery’ego i Matta Carrola – osoby odpowiedzialne za produkcję The Elder Scrolls: Blades. Już po chwili dowiadujemy się paru konkretów. Do gry dojdzie sporo nowej zawartości, a w tym takie głupotki, jak dubbing dla postaci, walki na arenach, specjalna biżuteria, rozbudowany quest z potężnym smokiem i kilka pomniejszych usprawnień łatających bugi.

Zdecydowanie najważniejszą informacją, jaką dostaliśmy o The Elder Scrolls Blades, jest przeniesienie tej produkcji na Nintendo Switch. Twórcy zapewniają, że wszystko będzie śmigać aż miło, więc ekscytacji nie będzie końca. Stanie się to jesienią tego roku i uwaga, uwaga – tytuł będzie dostępny za darmo.

Fallout 76 – jak przypudrować trupa?

Jeśli kiedyś będziecie się zastanawiać jak wskrzesić trupa, to darujcie sobie konsultacje z Jezusem czy Wiktorem Frankensteinem. Cała mistyczna wiedza na ten temat znajduje się w kompendium Bethesdy, a konkretnie w paru minutach poświęconych Falloutowi 76. Jak to zrobić? Przenieśmy się z powrotem na konferencję…

Na ekranie wyświetla się logo Fallouta 76. Świat staje w bezruchu, tysiące serc bije równocześnie w oczekiwaniu na tę niesamowitą zapowiedź. Zanim to następuje, słyszymy jeszcze kilka słodkich słów: „Dziękujemy, że jesteście z nami! Bez Was nie byłoby nas!” – przyznajcie sami, że można się wzruszyć!

Zaczyna się, ostatnie sekundy oczekiwania i… mamy to! Wastelanders – największa aktualizacja do Fallouta 76 – diametralnie zmieniająca rozgrywkę.  Niektóre decyzje nawet mnie zaskoczyły (i to pozytywnie!), bo twórcy postanowili dodać NPC-ów jako niezależne postacie z własną historią i z własnymi celami. Ponadto, czeka na nas rozbudowany główny quest, trudne wybory i konsekwencje podejmowanych działań, nowe uzbrojenie i w zasadzie… to tyle. Premiera już jesienią tego roku (Psst! Wiem, że nie możecie się doczekać!).

To jednak nie koniec wrażeń. Nasz przypudrowany trup doczeka się także trybu Nuclear Winter, czyli trybu battle royal. Juuuhu! Rynek gamingowy cierpi na niedostatek tego typu modów, więc decyzja jak najbardziej trafiona. Do rozgrywki może dołączyć aż 52 graczy, więc zaproście do gry rodzinę i znajomych. Ba! Macie nawet okazuję przetestować zarówno ten moduł, jak i samego Fallouta 76, zupełnie za darmo w dniach 10-17 czerwca. Witaj przygodo!

GhostWire Tokyo – na taką grę czekałem!

Po bogatym wstępie z Falloutem 76 na czele, Howard z melancholią wspomniał o ciężkiej pracy całego zespołu nad TES VI i Starfieldem, a następnie oddał głos przedstawicielowi Tango Gameworks.

Uśmiechnięty Japończyk Shinji Mikami najpierw rozczulił publiczność swoją łamaną angielszczyzną, a następnie wraz z koleżanką zapowiedział najnowszą produkcję swojego studia, zatytułowaną: GhostWire Tokyo. Przyznam szczerze, że jest to mój zdecydowany faworyt tej konferencji. Gra przenosi nas do Tokio, gdzie z niewyjaśnionych powodów ludzie zaczynają po prostu znikać. Naszym głównym zadaniem jest odkryć, co się właściwie stało i stanąć oko w oko z wszechobecnym złem.

Czekają na nas nadnaturalne umiejętności, duchy, spiski oraz spora dawka okultyzmu okraszona legendo-podobnymi opowiastkami. Całość prezentuje się imponująco zarówno pod względem graficznym, jak i koncepcyjnym. Mam szczerą nadzieję, że ta gra wypali!

TES: Online i parę nowinek

Po przyjemnej odskoczni czas wrócić na ziemię i ponownie posłuchać o The Elder Scrolls, ale tym razem w wydaniu Online. Znowu kilka głębokich słów na osłodę: „To Wy (gracze) jesteście najważniejsi w całym Tamriel” (zmierzamy w stronę cukrzycy) i przechodzimy do prezentacji następnej produkcji.

Twórcy na wstępie zaznaczają, że są bardzo zadowoleni z rozwoju TES: Online i dlatego wciąż inwestują w ten tytuł. Krótki monolog i cyk – przed nami rozszerzenie Elsweyr, wprowadzające pustynną krainę Khajiitów i szereg nowych questów (premiera była 4 czerwca). Niedługo później pada informacja o kolejnym DLC – Dragonhold, dodającym frakcje Dragonguard oraz Scalebreaker, które ma zadebiutować już w sierpniu.

Jak dla mnie zero ekscytacji czy zaskoczenia. Po prostu nuda i monotonia… przynajmniej zwiastun jest całkiem fajny, choć do bólu przypomina finałową bitwę z Gry o Tron. Porównajcie sami:

Commander Keen – no naprawdę?

Na to z pewnością wszyscy czekali. W zamierzchłych czasach, gdy studio id Software nie myślało nawet o Doomie czy Wolfensteinie, popełniono minigierkę zatytułowaną Commander Keen.

Produkcja ta szybko okryła się mrokiem zapomnienia (ciekawe dlaczego?), ale Bethesda stwierdziła, że świetnym pomysłem będzie reanimacja tego tytułu i przeniesienie go na urządzenia mobilne (Android i iOS).  Zaprojektowane w komiksowym stylu Commander Keen, opowiada historię rodzeństwa Billy’ego i Billie Blaze, które walczy z kosmitami, korzystając z najwymyślniejszych broni. Żeby nie było nudno, oprócz trybu kampanii, dostaniemy możliwość rozgrywki przeciwko drugiemu graczowi, więc szykujcie smartfony, bo z pewnością będzie warto!

https://www.youtube.com/watch?v=FtQjGPfkEe8

Ziew i zakłopotanie

Sala bije brawo, ludzie piszczą z ekscytacji, dziękując wszystkim nadnaturalnym siłom za Commandera Keen, gdy nagle pada kilka nieistotnych informacji o TES: Legends (karciance od Bethesdy) oraz parę słów o RAGE 2 i aktualizacjach, które mają uczynić świat gry jeszcze bardziej zwariowanym. Wiecie – nowe frakcje, historie, pojazdy, wrogowie i tego typu głupotki, żeby podgrzać kotleta zanim się go odgrzeje po paru latach.

Dwie gry z uniwersum Wolfensteina

Zmienię tutaj nieco sarkastyczny ton tego podsumowania, bo w tym przypadku byłem całkiem miło zaskoczony. MachineGames zapowiedziało bowiem dwie gry w uniwersum Wolfensteina. Pierwsza z nich, czyli Wolfenstein: Cyberpilot, skierowana jest do fanów wirtualnej rzeczywistości. Wcielimy się w niej w hakera, który wspomoże swoimi umiejętnościami walkę przeciwko nazistom. Premiera 26 lipca tego roku na PC i PlayStation 4.

Drugi tytuł – dużo bardziej interesujący, to Wolfenstein: Youngblood. Akcja gry dzieje się 20 lat po wydarzeniach z The New Colossus. Przeniesiemy się do okupowanego Paryża, gdzie postaramy się odnaleźć ojca dwóch głównych bohaterek – B.J. Blazkowicza. Co więcej, Youngblood zaoferuje nam także tryb kooperacji, aby zabijać nazistów w towarzystwie znajomego/partnerki/partnera/taty lub dziadka. Naziści sami się nie uśmiercą, więc ładujcie karabin i w drogę!

Nowa gra twórców Dishonored

Oh tak! Na takie wieści czekałem. Arkane Studios odpowiedzialne za m.in. Dishonored zapowiedziało swój najnowszy projekt zatytułowany: Deathloop. Gra przeniesie nas na wyspę Blackreef, gdzie weźmiemy udział w pojedynku między parą zabójców, dla których śmierć jest zupełnie obcym zjawiskiem. Ekipa Arkane Studios zapewnia, że czeka nas innowacyjne podejście do pierwszoosobowych gier akcji.

Nie podano żadnych konkretów ani szczegółów, ale zwiastun rozpala wyobraźnię! Zresztą zobaczcie sami:

Wincyj cukru!

Chwilę później głos zabrali Robert Duffy z ID Software i James Altman – publishing director z Bethedsy. Robi się nieco nostalgicznie, bo panowie zaczynają przypominać wielkie osiągnięcia studia w dziedzinie gamingu, w tym „wynalezienie” pierwszego person shootera czy idei otwartego świata – czyli swoistego dziedzictwa Bethesdy. Wieje nudą i monotonią, szkoda, że nie da się tego etapu pominąć.

Cosik szemrze, cosik piska – chodźcie bliżej do ogniska, bo coś się zaczyna dziać! Panowie przedstawili nam Orion – technologię powstałą z myślą o popularyzacji streamingu gier wideo. Zadaniem Oriona ma być optymalizacja gry na poziomie silnika, co skutkowałoby lepszą wydajnością podczas strumieniowania i to niezależnie od platformy czy danej produkcji. Niestety na ten moment brak konkretów, więc musimy uzbroić się w cierpliwość.

Na koniec wisienka na torcie, czyli DOOM Eternal

Nie będzie chyba przesadą, jeśli napiszę, że to właśnie na ten tytuł czekało najwięcej osób. Ucieszy Was zatem fakt, że pod koniec konferencji dostaliśmy aż trzy trailery tej nachodzącej produkcji. DOOM Eternal – kontynuacja świetnie przyjętej gry z 2016 roku, zadebiutuje na rynku 22 listopada tego roku. Trafi ona równocześnie na PC, PlayStation 4, Xbox One, Nintendo Switch oraz Google Stadia.

Ponownie trafimy do piekielnych czeluści, aby zmierzyć się z najróżniejszymi demonami i porządnie skopać im tyłki. Id Software przygotowało nawet nowy tryb rozgrywki: Battlemode, w którym trzech graczy staje do boju, wcielając się w demony i DOOM Slayera. Muszę Wam powiedzieć, że wygląda to całkiem nieźle!

Kilka słów na koniec

Konferencje wieńczą kolejne patetyczne słowa o miłości do graczy i podziękowaniach za wsparcie i wiarę w twórców Fallouta. Bethesda przyjechała do L.A w zasadzie z niczym. Oprócz paru mobilnych gier i planach na rozwój TES: Online czy Fallouta 76 dostaliśmy wielkie nic. W zasadzie tylko GostWire i Deathloop zrobiły na mnie jakiekolwiek wrażenie. Od biedy prezentuje się też Youngblood i DOOM Eternal, ale liczyłem na znacznie więcej.

Po wyśmienitej konferencji Microsoftu spodziewałem się przynajmniej czegoś, co nie pozwoli mi zasnąć, ale Todd Howard wraz z resztą ekipy skutecznie zadbali o to, abym utknął w katorżniczych odmętach letargu, z trudem klejąc kolejne słowa podsumowania tej pustej prezentacji. Rzec by się chciało: kończ Waść wstydu oszczędź, a potem zapomnieć…