Pogadajmy o grach. Kill It with Fire – wygraj z arachnofobią!

Osoby cierpiące na arachnofobię proszone są o opuszczenie sali! Dzisiaj bowiem pogadamy o pająkach – tych większych i mniejszych. No i o sposobach na ich uśmiercanie przy pomocy patelni, miotacza ognia, tacki, strzelby czy rewolweru. Będzie się działo! Kill It with Fire trafiło kilka dni temu do Xbox Game Pass, a ja nie mogłem sobie odmówić (nie?)przyjemności wypróbowania tego oryginalnego tytułu, który w sumie trudno jednoznacznie komuś polecić. Czego się spodziewać? Czy warto wziąć udział w masowym mordzie pająków i spędzić w ten sposób zimowy wieczór? Zapraszam do lektury!

Kill It with Fire – nietypowa gra na nietypowy wieczór

Są takie wieczory, podczas których chce się obejrzeć niezobowiązujący do myślenia film lub serial – albo włączyć jedną z nieangażujących intelektualnie gier. Takich „odmóżdżaczy” jest na rynku całe mnóstwo, ale nie wszystkie zaserwują Wam rozgrywkę przez pryzmat palonych na popiół i gniecionych na miazgę pająków. Na szczęście, w Xbox Game Pass pojawiła się ostatnio produkcja, która z jednej strony może pomóc Wam znaleźć ujście dla dzikiej żądzy mordu pajęczaków, a z drugiej wyleczyć z arachnofobii.

Kill It with Fire to produkcja studia Casey Donnellan Games, wydana w roku 2020 na PC i w marcu 2021 roku na konsole PS4, Xbox One, Switch oraz urządzenia mobilne z systemem iOS i Android. Nie jest to wysokobudżetowy tytuł, tylko luźna, pełna humoru, kameralna gierka, stworzona przez ekipę kilku deweloperów. Co ciekawe, pomimo drastycznych scen, do jakich z pewnością można zaliczyć mordowanie pająków (tak, uwielbiam pająki!), gra dedykowana jest również dzieciom od 12 lat. Jeśli więc macie w rodzinie syna lub córkę, których aż świerzbią ręce do niszczenia pajęczyn i pająkopodobnych stworzeń – zafundujcie im rundkę w Kill It with Fire.

Czego się spodziewać?

Kill It with Fire to przede wszystkim gra akcji. Fabuły jako takiej tutaj nie ma, wyjątkowo wymagających elementów zręcznościowych też nie. Ot, wcielamy się w pogromcę pająków, wykorzystując do ich eksterminacji najróżniejsze narzędzia. Do dyspozycji gracza oddano tacki, patelnie i inne akcesoria kuchenne, a nawet miotacz ognia i rewolwer.

W rezultacie, demolujemy całe otoczenie, doprowadzając własne mieszkanie do stanu absolutnego kataklizmu. Rozpadający się na kawałeczki telewizor to najmniejsza z ofiar, jakie przyjdzie Wam ponieść w walce z tymi uroczymi stworzeniami.

Akcja nie rozgrywa się jednak wyłącznie w mieszkaniu. Aby wybić wszystkie pająki udajemy się również do ogrodu oraz miasta. I tak aż do momentu, aż na świecie nie zostanie ani jeden krwiożerczy pająk. Brzmi durnie, tak, przyznaję. Z drugiej strony, odkąd zobaczyłem grę, której gameplay koncentrował się na stukaniu paluchem w słoik majonezu, czyli My name is Mayo, to gry typu Kill It with Fire wcale mnie nie dziwią. Swoją drogą, ta majonezowa przygoda nieźle się sprzedała.

Grafika low-poly ma w sobie coś barwnego i uroczego zarazem. Dzięki temu, eliminacja pająków nie odstręcza, ani nie powoduje niekontrolowanych ataków arachnofobii. To po prostu luźna gierka, bardziej dla dzieci niż dorosłych, ale pomiędzy szeregiem ambitnych tytułów, dobrze jest odpalić coś „odmóżdżającego”.

Jak się bawiłem w Kill It with Fire?

Cóż, nie był to Mount Everest gamingowych doznań, ani zakazane odmęty Tartaru, gdzie spoczywają w uśpieniu produkcje tak fatalne, że strach do nich powracać. Na swój sposób nawet się ucieszyłem, mogąc spędzić z Kill It with Fire prawie dwie godziny wieczornej przerwy.

Rozgrywka rozpoczynała się w małym przedpokoju. Naszym pierwszym narzędziem mordu staje się notatnik, w którym gra zapisuje nasze kolejne cele. Pierwsze, co musimy zrobić, to zlokalizować chowających się przeciwników. Pająki mogą się kryć w szafkach, za obrazami, w muszli klozetowej, pomiędzy książkami – długo by wyliczać.

Gra stymuluje nas nerwową, nieco psychodeliczną muzyczką, rodem z filmów Alfreda Hitchcocka. Wszechobecne szmery i skrobotania, potęgują nieustanne poczucie niebezpieczeństwa. Gdy trafiamy na pierwszego pajączka – trach! Walimy czym popadnie zanim zdąży uciec, aż jego zwłoki ogarną zaprogramowane pośmiertne konwulsje, a zielona posoka tryśnie na podłogę. I – żeby było jasne – to wcale nie jest najprostsze zadanie.

Pająki są niesamowicie szybkie i z łatwością kryją się pod meblami albo rozrzuconymi przez nas przedmiotami. Generalnie, możemy dowoli demolować mieszkanie, tłukąc szklane przedmioty, paląc wszystko dookoła czy rzucając o ściany komputerem lub telewizorem. Możliwości jest tu mnóstwo.

Mam dopaść tego pająka? Potrzymaj mi piwo!

Każda misja składa się z kilku lokacji. Po osiągnięciu głównego celu, czyli wybiciu wszystkich pająków, gra otwiera przed nami następne drzwi. W podsumowaniu rozgrywki widzimy czas, jaki poświęciliśmy na przejście misji i pozostałe statystyki. No i tyle – potem przechodzimy do następnych lokacji.

W trakcie zabawy, w szaleńczym poszukiwaniu pajęczych wrogów, zniszczymy salon, łazienkę, sypialnie, garaż, a potem także supermarket. Z biegiem gry zdobywamy coraz lepsze bronie – miotacz ognia, strzelbę, zabójczą patelnię i wiele, wiele innych.

Rodzajów pająków też jest kilka. Wśród nich są zarówno te wielkości kciuka, jak i zdecydowanie większe o rozmiarach ptasznika. Różnią się one kolorem i agresywnością – tak, te czerwone potrafią skoczyć prosto na naszą twarz! Dzieje się to tak szybko, że wielokrotnie dostawałem zawału.

Z niektórych zaś po uśmierceniu „wypadają” małe pajączki, które rozbiegają się w panice po całym pomieszczeniu. Swoją drogą, najbardziej chyba podobał mi się motyw z miotaczem ognia – palący się pająk, wydający skwierczące dźwięki i biegający w amoku od ściany, do ściany – cóż, ten element usatysfakcjonuje każdą osobę, która na widok pająka wpada w morderczy szał.

Podsumowanie

Kill It with Fire to zdecydowanie nie gra dla każdego. Nie jest to też ambitny tytuł, przy którym spędzicie godziny. Ja potraktowałem to jako zwykłą gamingową ciekawostkę i w sumie przez te 2 godziny rozgrywki, bawiłem się całkiem nieźle.

Fakt, że otoczenie ulega destrukcji, a szukanie pająków ma znamiona gier logicznych i zręcznościowych, sprawia, że gameplay potrafi wciągnąć na dłużej. W każdym razie, jeśli szukacie głupkowatej produkcji na jeden krótki wieczór lub chcecie powalczyć ze swoją arachnofobią – jak najbardziej polecam. To dobra odskocznia od ogrywania ambitnych intelektualnie tytułów czy angażujących potyczek multiplayer.