To już ósma generacja konsol. Trzeba przyznać, że od czasów produktów typu Magnavox Odyssey czy pierwszego sprzętu do Ponga, branża ta rozwinęła się naprawdę potężnie. Żyjemy w erze post-1080p i walczymy już ze swoimi przeciwnikami w ostrym jak żyleta 4K. Pytanie tylko brzmi – co dalej? Gdzie zaprowadzą nas tak ogromne firmy, jak Sony czy Microsoft? Wyciągam swoją szklaną kulę z szafy, przedmuchuję z niej kurz i zobaczę w niej, co też niesie nam niedaleka przyszłość.
Od premiery PS4 minęło już grubo ponad 4 lata i to ona jest dla mnie wyznacznikiem startu ósmej generacji konsol. Z perspektywy ludzkiego życia to niewiele, ale dla technologii to szmat czasu. W okresie tym może nie było premiery jakiejś rewolucyjnej technologii, która pchnęła komputery w nową erę wydajności, ale i tak postęp względem poprzednich lat jest dość znaczący. Po urządzeniach z 2013 roku widać, że poczyniliśmy wiele dobrych kroków na przód, a różnicę tę chyba najbardziej widać po smartfonach.
Trzeba przyznać, że start PS4 oraz Xbox One był dość silny. Nie mniej jednak po około dwóch latach odczuwalny zaczął być brak dodatkowej mocy, który mógł zapowiadać przyspieszone nadejście kolejnej generacji. Już po premierze sprzęt ten był znacznie słabszy od ówczesnych komputerów, a granie w 4K wydawało się wówczas niemożliwe. Premiera PS4 Pro oraz Xbox One X sporo w tym temacie namieszała i tym samym wydłużyła znacząco życie bieżącej generacji. Posiadacze telewizorów z rozdzielczością większą niż 1080p zostali usatysfakcjonowani, podobnie jak osoby wymagające od swojego sprzętu trochę więcej niż zwykły śmiertelnik, czyli np. większej płynności czy wyższej liczby detali na ekranie. Producenci tym samym dali sobie nieco więcej czasu na przygotowanie nowych, silniejszych architektur.
Panie, ale kiedy to PS5?
Zanim jednak przejdę do analizy poszczególnych obozów konsolowych (mam tu na myśli Microsoft, Sony i Nintendo), trzeba zajrzeć do mojej kryształowej kuli i odpowiedzieć sobie na jedno pytanie – kiedy nadejdzie dziewiąta generacja? Bardzo duża liczba plotek mogła niedawno sugerować, że nadejście nowych maszyn planowane jest już na 2019 rok. Niestety, moje karty tarota wyśpiewały, że taka kolej rzeczy najprędzej nastanie gdzieś około 2020 albo 2021 roku. Nie jest to jednak kwestia moich magicznych wróżb, a zwyczajnego, zdroworozsądkowego myślenia.
Na chwilę obecną duże studia, nawet te mocno powiązane z Sony/Microsoftem, zaprzeczają istnieniu lub też posiadaniu jakichkolwiek prototypów, czy też raczej development kitów. Oczywiście nawet jeśli posiadają takie urządzenia, to obejmuje ich odpowiednia klauzula poufności, więc na przecieki nie ma co liczyć.
Trzeba jednak wziąć pod uwagę fakt, że dzisiejsza produkcja gier AAA nie trwa 2-3 miesiące. To wieloletni, bardzo skomplikowany proces, obejmujący dziesiątki, jak nie setki osób, zwłaszcza jeśli mówimy o tworzeniu produkcji z myślą o jeszcze niezapowiedzianych platformach. Zwykle taki development kit trafia na początku do bardziej doświadczonego programisty, który na samym początku testuje techniczne możliwości nowej maszyny. Dopiero stąd powolnymi krokami i za odpowiednią zgodą Sony/Microsoftu (lub innych), cały proces tworzenia powoli idzie do przodu.
Tego typu projekty mogą zajmować nawet od 2 do 4 lat, więc twórcy musieliby rozpocząć prace pełną parą już po premierze PS4 Pro, żeby w najgorszym przypadku zdążyć na potencjalną premierę w 2020 roku. Obawiam się jednak, że przy dużej ilości zadań spoczywających na zespołach, taki rozwój wypadków jest niemożliwy. W końcu start konsoli bez gier i bez emocjonujących zapowiedzi jakichś tytułów jest jak żołnierz bez karabinu. Stąd też śmiało można powiedzieć, że PS4 Pro i Xbox One X kupiło nam przynajmniej te kilka lat ekstra.
Co potencjalnie może szykować Sony?
Z danych z 3 grudnia 2017 roku dowiedzieliśmy się, że PS4 od momentu swojej premiery sprzedało się w ponad 70 milionach egzemplarzy. Ciężko jednoznacznie wyznaczyć, ile z tych konsol to PS4 Pro, nie mniej jednak wynik jest naprawdę imponujący. Warto tu też zaznaczyć, że PS3 rozeszło się w nakładzie 86 milionów sztuk, więc młodsze rodzeństwo zapewne już wkrótce dogoni ten wynik. Sony nie może też narzekać na sprzedaż swoich gogli VR, których sprzedano już ponad 2 miliony. Jak na tak raczkującą technologię, to naprawdę sporo, więc nie pozostaje nic innego, jak tylko bić owacje na stojąco.
Na drugim biegunie stoi PlayStation Now oraz PS Vita. Ciężko znaleźć oficjalne raporty pokazujące, ile konkretnie sprzedało się sztuk tej mobilnej konsolki, ale wyniki szacuje się na około 15 milionów. Sony do tej pory nie pochwaliło się również wynikami dotyczącymi PlayStation Now. Z jednej strony usługa ta jest dostępna obecnie jedynie w kilku krajach, ale z drugiej nie widać w nich jakiegoś szalejącego popytu na tę formę streamingu. Stąd też można śmiało powiedzieć, że oba te projekty cieszą lub cieszyły się raczej umiarkowanym zainteresowaniem.
Po co przytaczam te liczby? Na pewno nie w ramach ciekawostki. Wyniki finansowe chyba najlepiej pokazują, co wyszło, a co można uznać za porażkę. Na tej podstawie możliwe jest też wskazanie, w jakim kierunku będzie szła dana firma. Patrząc na liczby, można zatem śmiało wywnioskować, że PS5 nie będzie jakimś ogromnym, szalonym i rewolucyjnym projektem. Następna konsola najprawdopodobniej będzie po prostu technicznym usprawnieniem swojej poprzedniczki. Sony ma nieprzyjemne przygody z rynkiem mobilnym. Do tego Japończycy chwilowo testują streaming jako dodatkową opcję, ale ciężko od razu wróżyć, że następny sprzęt będzie oparty o tego typu usługi.
Śmiało można też powiedzieć, że dużą częścią nowej maszyny będzie wirtualna rzeczywistość. Japończycy dzięki skokowi wydajności będą mogli pójść o krok dalej ze swoim PlayStation VR, bo ich sprzęt zwyczajnie pozwoli na wyświetlenie większej ilości detali z lepszą płynnością. Dzięki temu cyfrowe światy będą jeszcze bardziej wiarygodne. Mam jednak wrażenie, że to nie technologia pchnie rynek gier w wirtualnej rzeczywistości do przodu, a ich autorzy. Ci dopiero podczas obecnej generacji konsol mają możliwość po raz pierwszy poeksperymentować z tym środowiskiem. Cały swój bagaż doświadczeń przeniosą na jeszcze potężniejszą platformę, przez co mam przeczucie, że VR przeżyje swoją drugą młodość już wkrótce.
W obozie Sony nie spodziewałbym się raczej zbyt wielu niespodzianek. Patrząc wstecz na całą historię PlayStation, ciężko powiedzieć, że Japończycy są w ogóle skorzy do popełniania eksperymentów ze sprzętem. Ich największe sukcesy to po prostu ich stacjonarne konsole, które wsparte są całą plejadą świetnych produkcji stworzonych na wyłączność. Nic jak na razie nie świadczy o tym, żeby zaraz miało się to zmienić, więc PS5 będzie raczej najmniejszym zaskoczeniem.
Czy Microsoft dalej powalczy o rynek?
Microsoft obecnie nie może cieszyć się tak dużą popularnością jak konkurencja. Sprzedaż Xbox One cały czas rośnie i szacuje się, że na tę chwilę konsola ta sprzedała się w nakładzie około 35 milionów egzemplarzy. Prosta statystyka – na dwie PS4 na świecie, przypada tylko jedna kopia Xboksa. Nie jest to wynik tragiczny, ale patrząc przez pryzmat sukcesu Xbox 360, można było spodziewać się po „Zielonych” nieco więcej.
Taka sytuacja wynika oczywiście ze słabego startu sprzętu, wokół którego urosło wówczas mnóstwo kontrowersji, skutecznie zniechęcających do zakupu. Gigant z Redmond cały czas pracuje nad tą sytuacją i widać znaczną poprawę. Marketing jest teraz znacznie bardziej atrakcyjny oraz przyciągający, zaś oferta gier oraz możliwości multimedialne konsoli są naprawdę imponujące. Gdyby Xbox One wyglądał w ten sposób od samego swojego startu, to dziś zapewne nie żylibyśmy w „konsolowym monopolu” w wykonaniu Sony.
Sytuacja z Microsoftem jest zatem bardziej skomplikowana niż można było się tego spodziewać, bo ciężko tak naprawdę powiedzieć, w jakim kierunku marka Xbox będzie chciała iść. Ostatnio widać mocną zmianę polityki firmy w kierunku świadczenia usług. Windows 10 wkrótce zacznie być sprzedawany w pakiecie z Officem 365 i być może coraz większa część portfolio Microsoftu, zacznie być przenoszona do „chmury”.
Mówi się, że Xbox Game Pass jest prognozą dużych zmian, jakie wkrótce zajdą nie tylko po stronie korporacji z Redmond, ale również branży gier wideo jako całości. Coś w tym jest, bo oferta tego abonamentu jest naprawdę imponująca (przynajmniej dla posiadaczy Xbox One), ale na chwilę obecną nikt nie chwali się wynikami subskrypcji. Można więc powiedzieć, że usługa cieszy się „bliżej nieokreśloną”, ale jednak popularnością.
Czego zatem spodziewać się po Microsofcie? Najprędzej kolejnej wersji konsoli Xbox, która może położyć nieco większy nacisk na usługi. Granie oparte w całości o różnego rodzaju abonamenty brzmi dość smakowicie. Do tego jeśli sprzęt zachowa swoje możliwości wstecznej kompatybilności, to byłby naprawdę smakowity kąsek. Z drugiej też strony mógłbym się spodziewać startu programu podobnego do PlayStation Now, bo Microsoft ma ku temu chyba najlepsze warunki w postaci pokaźnych rozmiarów architektury. To bardziej zwiastowałoby przejście tejże firmy w stronę „gamingu w chmurze”. Jednak na chwilę obecną to marzenia ściętej głowy, bo przesłanki ku temu jakieś może i są, ale raczej niewielkie. Dlatego też nie uważam, że Microsoft przyczyni się do „konsolowej rewolucji”, przynajmniej nie w następnej generacji. Będą mogli robić ku temu coraz bardziej agresywne kroki, ale nie spodziewałbym się nagłej zmiany w tym kierunku.
Nintendo jak zwykle idzie swoją ścieżką
Po ostatniej katastrofie w postaci Wii U, Nintendo wreszcie wybiło się z dołka, dzięki geniuszowi Nintendo Switch. Konsolka ta w przeciągu mniej niż roku od swojej premiery rozeszła się w aż 15 milionach egzemplarzy (dane ze stycznia 2018 roku). Jako ciekawostkę powiem tylko, że Wii U w ciągu swojego całego żywota sprzedało się w niecałych 14 milionach sztuk. Popyt na nowy sprzęt tej firmy jest wprost powalający.
Switch jest naprawdę młody, a już notuje potężne wyniki sprzedażowe. Nic nie zwiastuje zatem, żeby Wielke N w przeciągu kilku następnych lat stworzyło zupełnie nowy sprzęt. Ich obecna konsolka jest jeszcze we wczesnej fazie rozwoju i brakuje jej bardzo dużej liczby funkcjonalności. Nintendo będzie zatem na chwilę obecną skupiało się na udoskonalaniu Switcha oraz odpowiednim wyposażaniu jego biblioteki gier. Nadal brakuje tu Virtual Console, Netflixa, czy platformy umożliwiającej większą interakcję ze znajomymi. To spore niedociągnięcia, które na pewno zostaną zaadresowane wkrótce, bo plan wsparcia Switcha na pewno sięga dalej niż najbliższe 2 lata.
Ruch, jakiego najprędzej spodziewałbym się po Nintendo, to wypuszczenie jakiejś usprawnionej wersji konsoli – czegoś w rodzaju New Nintendo 3DS czy PS4 Pro. Najbardziej mógłby na tym skorzystać tryb stacjonarny konsolki, który przy kilku tytułach ma problemy z odpowiednim wyświetlaniem płynnego obrazu. Trochę mocy obliczeniowej więcej z pewnością naprawiłoby ten problem. Poza tym ciężko spodziewać się po „twórcach Hydraulika Mariana” czegoś więcej. Udało się im połączyć swoje przenośne oraz stacjonarne rodziny produktów w jedną konsolę, która do tego wsparta jest biblioteką świetnych gier. Czy można chcieć czegoś więcej? W perspektywie następnych kilku lat – raczej nie.
A co ze smartfonami?
W ostatnim czasie obserwujemy ciekawe posunięcie ze strony producentów smartfonów, bo na rynku zaczyna pojawiać się coraz więcej urządzeń skierowanych specjalnie dla graczy. Pierwszym bardziej wyróżniającym się przykładem jest chociażby Razer Phone, choć niedawno usłyszeliśmy również o Xiaomi Black Shark. Czyżbyśmy przeżywali rewolucję w tym segmencie rynku?
Prawdę mówiąc, wszystkie „gamingowe smartfony” to na chwilę obecną głównie zagrywki marketingowe. Oprócz większego akumulatora, topowego procesora i najlepszej jednostki graficznej, sprzęt ten nie wyróżnia się niczym specjalnym na tle konkurencji. To nadal smartfon, tylko z bardziej agresywnym, „gamingowym” wzornictwem. Urządzenia te nie wnoszą absolutnie nic nowego do mobilnej rozrywki, choć mają ku temu jakieś predyspozycje. Jest dużo rzeczy, które można w tym segmencie rynku usprawnić, ale jednak żaden produkt się na to nie kwapi.
Patrząc też na rynek mobilny, ciężko powiedzieć, czy w ciągu najbliższych lat coś tu się zmieni. To przede wszystkim miejsce dla graczy niedzielnych, szukających chwilowej atrakcji w celu zabicia nudy podczas jazdy np. autobusem. Większość najpopularniejszych tytułów to zwykłe free-to-play, koncentrujące się na ograniczonym przez mikrotransakcje budowaniu własnej farmy/królestwa/metropolii/drużyny sportowej (skreśl słowo nieadekwatne do gry). Inne produkcje schodzą na dalszy plan, więc gracze, szukający czegoś więcej, inwestują bardziej w przenośne konsolki pokroju wspomnianego wcześniej Switcha. Może też to się wiązać po części z samym sterowaniem, które przy bardziej zręcznościowych produkcjach jest niewygodne na dotykowym ekranie. Ambitniejszych tytułów na platformach mobilnych jest niewiele i na chwilę obecną nic nie zwiastuje zmiany, bo obecny biznes jest bardzo rentowny.
Jedynym projektem, który potencjalnie może to zmienić, jest chociażby Samsung DeX. W końcu umie on wyświetlić kilka gier na większym monitorze bez problemów. Zatem jeśli „smartfony dla graczy” miałyby się rozwinąć w jakimś kierunku, to prawdopodobnie właśnie w tym. Jednakże przy obecnym tempie rozwoju mocy obliczeniowej, ziszczenie takiej wizji może potrwać jeszcze dobrych kilka(naście) lat.
Posmak zawodu
Jeśli ktoś kliknął w ten artykuł, oczekując wymyślnych wizji przyszłości nadchodzącej generacji konsol, to bardzo mi przykro. Jestem realistą, a nic obecnie nie zwiastuje na to, że za te dwa, trzy, czy może cztery lata czeka nas jakaś rewolucja. Technologie, które wydają się najbardziej obiecujące, czyli VR oraz „granie w chmurze”, są obecnie na stosunkowo wczesnym etapie rozwoju. Korzystanie z nich jest już możliwe, ale twórcy aplikacji nadal eksperymentują z tymi formami. W dodatku jest jeszcze dużo ograniczeń technicznych, które blokują ich całkowite wykorzystanie na globalną skalę. Przyszłość konsol i grania w ogóle będzie szła gdzieś właśnie w tę stronę… ale oczywiście mogę się mylić. Moja kryształowa kula nie należy do listy narzędzi niezawodnych.
Najbliższe lata malują się tylko pod znakiem usprawnienia mocy obliczeniowej. Rynek jest nadal na to chłonny, przynajmniej tak długo, jak twórcy są w stanie produkować dobre, wciągające gry. To dla nich w końcu kupujemy konsole i niezależnie jak świetna technologia by nie była, porządny tytuł obroni się sam.
A co Wy o tym wszystkim sądzicie? Jak w Waszej wyobraźni maluje się niedaleka przyszłość konsol? Czy zgadzacie się z moją wizją? Jak zawsze, zapraszam do dalszej dyskusji w komentarzach.
źródło grafiki głównej: playstationenthusiast.com