Jak bardzo cenisz sobie pamięć w swoim tablecie?

Postęp technologiczny w ostatnich latach sprawił, że nasze tablety i inne gadżety mobilne stały się niezwykle zaawansowanymi urządzeniami. Jednak pomimo tego, że tak wiele parametrów zostało znacznie ulepszonych, jeden z nich pozostaje niemal niezmienny.

Mowa oczywiście o pamięci na dane użytkownika. Od jakiś 4 lat standardem jest 16GB, od których należy odjąć wartość partycji systemowej. W zależności od systemu zajmuje ona od 3,5 do nawet 7GB naszej bazowej przestrzeni widniejącej w specyfikacji. Czy takie zachowanie ze strony producenta jest uczciwe?

Podawanie pojemności urządzenia wraz z tym, co zajmuje system, jest jak podanie pojemności bagażnika samochodu razem z miejscem pod maską, gdzie przecież znajduje się silnik! No ale zakłamanie danych podawanych przez producentów w stosunku do tego, co reprezentują rzeczywiste liczby, jeżeli chodzi o pojemności pamięci flash w tabletach oraz dyskach twardych w komputerach PC, to chleb powszedni branży elektronicznej. Naturalnie stosowna nota w instrukcji obsługi mówiąca o niedostępności jakiejś ilości miejsca w tablecie, bądź różnicy w sposobie szacowania rozmiaru pamięci HDD, wyklucza możliwość ewentualnych roszczeń kupującego, który nie spodziewał się, że jego sprzęt z 16GB pamięci tak naprawdę pozwoli mu na przechowanie 11GB danych.

2-Mobile-storage-space-01

Abstrahując od rzeczywistej pamięci dla naszego użytku chciałem przejść do głównego problemu, czyli samej standardowej wielkości pamięci flash montowanej w urządzeniach. Teraz powinienem napisać o cenach kości, że kosztują grosze, więc dlaczego dostajemy tak mało w standardzie, a ceny poszczególnych wariantów pojemności powinny różnić się o nie więcej niż 100 złotych.  Sprawa jednak jest bardziej złożona.

Produkty trzeba różnicować

51cdf0969002db52d16cbd65d9a6d518

Tak drastyczne różnice w tych samych urządzeniach różniących się jedynie kością śmiesznie taniej pamięci flash mają swoje bardzo istotne uzasadnienie. Wyobraźcie sobie iPada, który w bazowej wersji 16GB kosztuje tyle, co teraz, czyli 2099 złotych. Wyższa wersja pojemności 64GB kosztuje 2199 złotych, a potem najwyższy model dostalibyśmy za 2349 złotych. Czy w takiej sytuacji ktokolwiek byłby zainteresowany najniższym modelem, skoro za 100 złotych więcej otrzyma czterokrotność bazowej pamięci? No właśnie. Podobnie sytuacja wygląda z wersjami WiFi i Cellular – gdyby różnice w cenie były niewielkie, prawdopodobnie nikt by nie kupował wersji bez modemu.

Pomimo zrozumiałej strategii marketingowej producentów, nie mogę przejść obojętnie obok chorej sytuacji, w przypadku której Apple sprzedaje urządzenie, które w bazowej wersji pojemności nie nadaje się praktycznie do niczego z powodu wysokiej rozdzielczości wyświetlacza, a co za tym idzie ogromnej wagi aplikacji. Wiąże się to z nieustannymi kompromisami odnośnie do tego, co chcemy usunąć z urządzenia, aby coś na nim zainstalować.

Po pojawieniu się iPada z Retiną w 2012 roku byłem w szoku jak bardzo urosły rozmiary podstawowych aplikacji od Apple, takich jak np. Keynote (ze 115 do 330MB). Dzieje się tak, ponieważ iOS nie skaluje interfejsu swoich aplikacji, tak jak robi to Android, więc trzeba stosować elementy GUI o wysokiej rozdzielczości. Dlatego zawsze po pojawieniu się nowego rozmiaru iPhone’a przez jakiś czas aplikacje posiadały kuriozalne czarne paski w części przestrzeni na ekranie. Android nie zna tego problemu, tam aplikacje skalują się automatycznie niezależnie od wielkości i formatu ekranu, dzięki czemu nie zajmują tak horrendalnie dużej przestrzeni.

Letterboxing-11

Tak samo ograniczona pojemność, chodź stanowczo zbyt mała, nie paraliżuje w tak dużym stopniu funkcjonalności w urządzeniach z Androidem lub Windowsem. Nawiasem mówiąc w przypadku Windowsa praktycznie niespotykane jest znalezienie tabletu z pojemnością mniejszą niż 32GB, co oczywiście wiąże się z wielkością samego systemu, niemniej widać doskonale, że nawet w przypadku budżetowych urządzeń 32GB może być standardem. Więc nikt nie powinien mieć wątpliwości, że jednak da się.

Chcą, żebyśmy bujali w obłokach

IMG_17042013_154850

Niewielka przestrzeń w urządzeniu powoduje, że szukamy alternatywnego magazynu danych. Bynajmniej nie chodzi tutaj o przejściówki na USB, do których można wpiąć pendrive lub inne dyski podróżne. Dając tak ograniczoną pamięć producenci niejako zmuszają zachęcają nas do korzystania z ich przestrzeni dyskowych w chmurach. Tylko czy naprawdę kogoś (zwłaszcza w naszym kraju) stać na tyle transferu danych, żeby móc operować plikami na dropboxie z taką swobodą, jakby były one na karcie SD? Podobnie z muzyką, tak promowane dziś serwisy jak Spotify czy Deezer podobno powodują, że „już nikt nie trzyma muzyki na swoim urządzeniu”. To bardzo interesujące, bo z moich doświadczeń wynika, że jedna około 4-minutowa piosenka potrzebuje około 7MB transferu, co przy moim miesięcznym transferze 1,5GB pozwala w przybliżeniu słuchać muzyki codziennie przez pół godziny. A gdzie reszta funkcji mojego smartfona, które potrzebują transferu?

Posiadam telefon w wariancie 16GB, bez gniazda microSD i mi osobiście miejsca wystarcza na wszystkie moje podstawowe pliki, tj. muzykę, aplikacje + ich dane, maksymalnie jedna większa gra oraz przynajmniej jeden film w zanadrzu do obejrzenia w pociągu lub kolejce do lekarza. Pozostaje mi wtedy około 3GB przestrzeni na dodatkowe pliki. Jeszcze nie zdarzyło mi się, żeby pamięci zabrakło, aczkolwiek posiadając urządzenie z  możliwością rozszerzenia pamięci ma się komfort praktycznie nieograniczonej przestrzeni na swoje dane, nawet za cenę bardzo drogiej karty microSD o dużej pojemności.

2014-11-03 09.06.56

Szukając w internecie jakiegoś oficjalnego stanowiska Mountain View w sprawie braku gniazd microSD w Nexusach trafiłem na wywiad z 2012 roku, w którym osoba odpowiedzialna za interfejs użytkownika mówi, że przecież posiadanie dwóch rodzajów pamięci w urządzeniu jest takie skomplikowane! I wspaniałomyślni programiści Google postanowili ukrócić użytkownikom te męki żonglowania plikami między kartą pamięci i telefonem, więc nie będą dodawać w swoich urządzeniach slotów kart pamięci! Mam nadzieję, że programiści Androida nigdy nie stwierdzą, że wyszukiwanie numeru w aplikacji Kontakty jest tak skomplikowane, że postanowią pozbyć się funkcji dzwonienia… Chciałbym zobaczyć na żywo ten wywiad i widzieć jak osoba wygadująca te bzdury próbuje powstrzymać się od śmiechu.

Myślę, że dzisiaj, u schyłku 2014 roku, kiedy flagowe urządzenia są uzbrojone w tak mocne specyfikacje warto zadać pytanie czy ta sytuacja się kiedykolwiek zmieni? Póki co się na to nie zanosi. Świeży przykład to Nexus 9, który naturalnie jest oferowany w wariantach 16 i 32GB. Bazowa wersja, przeliczając cenę  z niemieckiego Amazonu, co ze wszystkich dostępnych na dzień dzisiejszy ofert najbardziej odpowiada temu, co uświadczymy w kraju, będzie kosztować około 1680 złotych, za to już wyższy model to wydatek rzędu 2060 złotych. I pamiętajmy, że za tę kwotę dostaniemy tylko 32GB i 9 cali, więc moim zdaniem, żeby ta oferta była choć trochę bardziej racjonalna, to standardowo HTC powinno oferować przestrzeń 32GB lub w tej cenie sprzedawać pełnowymiarowy 10-calowy tablet.

7b329ab13acd8d859af9d56890a718e5

Moim zdaniem jedyną determinantą zmuszającą producentów do wdrożenia standardu wyższej pojemności w bazowej wersji urządzenia będzie pojawienie się nowego typu plików wymagającego więcej miejsca. Być może będzie to jakiś format bezstratny muzyki jak FLAC. Coraz więcej urządzeń potrafi także nagrywać wideo w rozdzielczości 4K, co również zajmuje mnóstwo przestrzeni. Możliwości jest bardzo dużo, kwestią otwartą pozostaje kto i w jaki sposób spopularyzuje nową pamięciożerną kategorię w specyfikacjach przyszłych tabletów i smartfonów.