iPhone 13 – koncept (fot. EverythingApplePro)

iPhone 13 z Always-On Display i astrofotografią, ale bez portów? Brzmi nieźle!

O tegorocznym modelu smartfona z nagryzionym jabłkiem pisaliśmy już niejednokrotnie. Nadchodzący iPhone 13 zapowiada się na ewolucję tego, co znamy z zeszłorocznych modeli, natomiast na rewolucję przyjdzie nam jeszcze poczekać. Nie ma w tym nic złego, zwłaszcza że nadchodząca ewolucja, według plotek, może być całkiem ciekawa.

Nowe aparaty, nowe możliwości

Nowe urządzenia mają korzystać z nowego zestawu aparatów. Przecieki wspominały o tym, że modele iPhone 13 Pro oraz 13 Pro Max, w przeciwieństwie do zeszłorocznych, mają otrzymać dokładnie ten sam zestaw aparatów. To akurat bardzo dobra wiadomość, gdyż w końcu będzie się można zdecydować na mniejszy model, nie tracąc przy tym na specyfikacji.

Czy tak będzie się prezentował zestaw aparatów w nadchodzącym modelu iPhone 13? (źródło: MacOtakara)
Czy tak będzie się prezentował zestaw aparatów w nadchodzącym modelu iPhone 13? (źródło: MacOtakara)

Nowe moduły mają sprawić, że iPhone 13 zyska nowe możliwości. Według informacji od EverythingApplePro, niewykluczone jest, że Apple skopiuje funkcję astrofotografii, którą znamy ze smartfonów Google Pixel. Jeśli funkcja ta zostanie odpowiednio zaimplementowana, to jest na co czekać. Nie da się ukryć, że zdjęcia nocnego, gwieździstego nieba w wykonaniu smartfonów Google robią wrażenie.

Kolejnym modnym trybem, który ma się pojawić, jest wideo portretowe, nad którym gigant z Cupertino zdaje się pracować od pewnego czasu. Po nagraniu takiego wideo, możliwa ma być jego obróbka, w tym zmiana głębi ostrości. Tym bardziej staje się to prawdopodobne, gdyż modele mają dostać dodatkowy sensor LiDAR, który w tym zadaniu powinien znacząco pomóc.

Usprawnień ma doczekać się również aparat ultraszerokokątny – dostanie on jaśniejszy, sześcioelementowy obiektyw, który jeszcze bardziej ma zatrzeć różnice jakościowe pomiędzy tym modułem a aparatem głównym i teleobiektywem.

Zmian nie zabraknie również z przodu

Kilka tygodni temu wspominaliśmy, że być może iPhone 13 dostanie ekran z mniejszym wcięciem. Nie ukrywam, iż bardzo by się to przydało nadchodzącej generacji, gdyż design frontu zaczyna, kolokwialnie mówiąc, trącić myszką.

iphone 12 mini iphone 13
Czy iPhone 13 będzie mógł się pochwalić mniejszym notchem? Miejmy nadzieję, że tak (źródło: Apple)

Jeśli mówimy o froncie, to mówi się, że oprogramowanie iOS ma dostać obsługę, jakże innowacyjnej, funkcji Always-On Display (AOD). iPhone’y powinny to już od dawna wspierać, gdyż są wyposażone w ekrany OLED, które do AOD nadają się idealnie. Nie powinniśmy jednak oczekiwać rozbudowanych opcji jego konfiguracji – najprawdopodobniej okaże się on przygaszoną wersją ekranu blokady, na którym zegar i poziom naładowania baterii będą zawsze widoczne i uzupełniane ikonami powiadomień.

Niewykluczony jest również powrót Touch ID, który przez ostanie lata zdał się być całkowicie zapomniany w smartfonach z nagryzionym jabłkiem. Jego powrót z pewnością ucieszy niejednego użytkownika, tym bardziej, że rozważana jest jego implementacja w wyświetlaczu.

Takimi zmianami iPhone 13 w końcu dogoni konkurencję, w tych jakże podstawowych rzeczach jak dobre zagospodarowanie przedniego panelu, Always-On Display czy czytnik linii papilarnych w ekranie. Na tym jednak nie koniec, gdyż możliwe jest, że Apple posunie się o krok dalej i pozbawi swoje nadchodzące urządzenia portu ładowania.

Taką ewolucję to ja rozumiem

Zmiany, jakie szykują się w nowych urządzeniach, zapowiadają się całkiem rozsądnie. Pomimo że brakuje tutaj rewolucji, są to zmiany więcej niż kosmetyczne. Nawet jeśli w wyglądzie najpewniej niewiele się zmieni, to już korzystanie z nowych iPhone’ów będzie wyglądało zdecydowanie lepiej.

Takie funkcje, jak astrofotografia, AOD czy Touch ID w ekranie, zdecydowanie podniosą komfort korzystania z urządzenia, sprawiając, że zyska ono na wygodzie użytkowania w różnych warunkach. Mniejszy notch to w zasadzie jedyna zmiana czysto liftingowa, nie mająca realnego wpływu na codzienne użytkowanie.

Najbardziej zastanawiający jest ewentualny brak portów. W przypadku Apple nie jest to jednak coś, czego nie dałoby się wykonać już w tegorocznej generacji. Tym bardziej, że dużo rzeczy zostało już w tym kierunku zrobionych. Nowy MagSafe i usunięcie z pudełek ładowarki wydają się sensowną przymiarką do usunięcia portów z urządzenia.

O ile ten pomysł mi się podoba i z chęcią widziałbym go w niejednym urządzeniu, o tyle uważam, że to jednak zbyt odważny krok jak na Apple – firmę, która bardzo ostrożnie stara się wdrażać innowacyjne pomysły. Jak jednak będzie – dowiemy się pewnie we wrześniu, kiedy to najprawdopodobniej swoje premiery będą miały nowe smartfony giganta z Cupertino.