„Inna wyszukiwarka? To znaczy – inna niż Google? Nie znam”

Zakładam, że jesteście świadomi istnienia innych przeglądarek internetowych niż ta od Google, i być może nawet czasem z jakiejś korzystacie. Trzeba jednak uczciwie powiedzieć, że przynajmniej niektórzy nie zdają sobie sprawy z tego, że można inaczej surfować po internecie, jak tylko „guglując”. Czasem Google nie daje im nawet na to szansy, jak wynika z badań przeprowadzonych w USA.

W Stanach Zjednoczonych Google dominuje. Obecnie, sumując wyniki komputerów stacjonarnych i urządzeń mobilnych, generuje 81.42 procent ruchu z wyszukiwarek. Gdyby wziąć pod uwagę tylko smartfony i tablety, udział ten jest jeszcze większy, bo sięga 92.91 procent. W dużej mierze jest to zasługa tego, że wyszukiwarka Google jest domyślną dla iPhone’ów i urządzeń pracujących na Androidzie.

Zakłada się, że potęga Google będzie tylko rosnąć. Wyszukiwanie z poziomu urządzeń mobilnych przeskoczyło już desktopy, a w przyszłym roku za 75% globalnego ruchu w internecie będą odpowiadać właśnie smartfony i tablety. Skoro rynek usług mobilnych i ekspansja smartfonów będzie postępować, Google powinno zyskać kolejne punkty procentowe.

To, co zostaje z tych 80 i 90 procent to mała przestrzeń, na której żyją rywale wyszukiwarki Google. Jest tam dość ciasno – swoje miejsce próbują zagrzać Bing, Yahoo, DuckDuckGo i AskJeeves. A zwiększający się ruch mobilny będzie wywierać na nie jeszcze większy nacisk. Po jakimś czasie, kiedy procentowy udział desktopów w wyszukiwaniu zmniejszy się jeszcze bardziej, alternatywne dla Google wyszukiwarki mogą się zapaść.

Taki scenariusz jest całkiem prawdopodobny i jest to powód dla którego do Google „przyczepia się” raz po raz Komisja Unii Europejskiej, przestrzegając przed praktykami mającymi na celu zmonopolizowanie rynku. Tylko czy można winić Google za to, że nie lubimy Binga? ;)

 

źródło: statista.com przez androidauthority.com

Exit mobile version