męskie pośladki w jeansowych spodniach
fot. matthiasboeckel | Pixabay

Każdy mógł zobaczyć jego gołe pośladki. Teraz Google za to zapłaci

W Google można znaleźć praktycznie wszystko. W tym także obrazy, jakie zdecydowanie nie powinny pojawić się w wyszukiwarce. Mężczyzna, który został uwieczniony w całej okazałości, przez co każdy mógł zobaczyć jego gołe pośladki, zawalczył o swoje dobre imię i otrzyma wysokie odszkodowanie od amerykańskiego giganta.

Gołe pośladki policjanta w Mapach Google

Często zdarza się, że samochody, zajmujące się rejestrowaniem otoczenia, które następnie można zobaczyć w Mapach Google, uchwycają… „niecodzienne” sytuacje. Na YouTube znajduje się wiele filmów z licznymi przykładami. Jednym z tych ostatnich jest nagi mężczyzna, któremu zrobiono zdjęcie w 2017 roku w małym miasteczku w Argentynie.

Sprawa została nagłośniona przez jedną z argentyńskich telewizji, która pokazała też nazwę ulicy i numer domu, przez co każdy bez problemu mógł zlokalizować nagiego mężczyznę. Okazał się nim policjant, który akurat znajdował się w ogródku, gdy obok jego posesji przejeżdżał samochód Google Maps.

O tym przypadku zrobiło się tak głośno, że mężczyzna postanowił pozwać Google za „szkodę dla jego godności”, ponieważ naraziło go to na drwiny w pracy i wśród sąsiadów. Początkowo sąd nie podzielił jego zdania – stwierdził, iż to jego wina, że „spacerował w nieodpowiednich warunkach po ogrodzie swojego domu”.

Amerykański gigant z kolei stał na stanowisku, że ogrodzenie domu powoda było zbyt niskie, mimo że jego wysokość sięgała blisko 2 metrów. Z poziomu ulicy zatem gwarantowało prywatność. Samochody, rejestrujące otoczenie do Map Google, mają jednak większy zasięg i mogą uchwycić więcej niż jest w stanie zobaczyć człowiek, idący chodnikiem czy ulicą.

samochód google maps
źródło: Google

Google zapłaci za gołe pośladki w Mapach Google

Policjant, który czuł się poszkodowany, postanowił złożyć apelację. Tym razem sąd zgodził się, że jego godność została rażąco naruszona i przyznał mu odszkodowanie o równowartości ponad 46 tysięcy złotych. Według niego „nie ma wątpliwości, że w tym przypadku doszło do arbitralnej ingerencji w czyjeś życie”. Mimo że twarz nie była widoczna (mężczyzna stał tyłem), to wciąż dało się go jednoznacznie zidentyfikować, co naraziło go na szykany.