Google pozwoli nam ustawić wrażliwość Asystenta na zawołanie „OK Google”

W lipcu Google oberwało się za to, że firma pośrednio uczestniczy w „podsłuchiwaniu” osób korzystających z Asystenta Google na smartfonach z Androidem i urządzeniach Smart Home. Firma ogłosiła więc zmiany, które dotyczą możliwości określenia preferencji użytkownika w temacie wrażliwości na kluczowe słowa, uruchamiające głosowego pomocnika.

Żeby wszystko było jasne: Google nie zaprzestaje rozwijać swojego Asystenta. Specyfika jego działania, polegająca na głosowej interakcji z człowiekiem w możliwie najbardziej naturalny sposób, niejako wymusza ingerencję z zewnątrz. Ktoś musi czuwać nad tym, by algorytmy poprawnie interpretowały słowa kierowane do inteligentnych urządzeń – w przeciwnym wypadku Asystent Google byłby nieużywalny.

Problem pojawia się, gdy oprogramowanie nie jest pewne, czy ktoś wypowiedział frazę „OK Google”, czy może w rozmowie padł tylko zlepek słów bardzo do niej podobny. Dotąd Asystent był skłonny nadinterpretować takie niewyraźne komunikaty na swoją korzyść, po prostu uruchamiając się i nasłuchując otoczenie. Naturalnie mogły paść wtedy słowa, których nikt świadomie nie podyktowałby swojemu elektronicznemu pomocnikowi. Takie zdania, a czasem fragmenty rozmów, trafiały do podwykonawców Google, którzy zatrudniali ludzi do poprawiania transkrypcji wycinków nagrań. A że mało kto orientował się, jak cały ten proces przebiega, to…

Asystent Google będzie teraz bardziej konfigurowalny

Oczywiście, w ograniczonym zakresie. Zapewne nadal od czasu do czasu zaskoczy nas całkiem inteligentna (lub wprost przeciwnie – wręcz niepasująca do kontekstu) odpowiedź Asystenta Google. Jednak wkrótce będziemy mogli określić, czy chcemy, by nawet mniej wyraźne polecenia „OK Google” skłaniały aplikację pomocnika do rozpoczęcia nasłuchu.

Google umożliwi obecnym użytkownikom usługi zweryfikowanie tego ustawienia i potwierdzenie swoich ustawień przed ponownym uruchomieniem programu transkrypcji głosu przez partnerów Google. Domyślnie preferencja ta będzie wyłączona, a zatem smartfon z Androidem lub inne urządzenie z Asystentem na pokładzie może mieć czasem problemy z poprawnym zinterpretowaniem naszego mniej wyraźnego „OK Google”, ale przynajmniej rzadziej dojdzie do sytuacji, gdy nasłuch włączy się nie wtedy, co trzeba. Ponadto Google nie wykorzysta naszych nagrań w procesie oceniania ich przez pracowników Google (i współpracowników też), chyba, że ponownie wyrazimy na to zgodę.

Na koniec – Google zobowiązało się, że zdecydowana większość zgromadzonych danych głosowych starszych niż kilka miesięcy, zostanie usunięta i nie będzie w żaden sposób wykorzystywana. Nie wiadomo, co w tym wypadku oznacza „zdecydowana większość”, ale chyba należy docenić fakt, że Google w ogóle reaguje wydarzenia, które kładą się cieniem na renomie firmy. Z drugiej strony – w powstawaniu i rozwoju Asystenta oraz wielu, wielu innych usług giganta z Mountain View, bierzemy częściowo swój udział, więc pytanie: kto tu komu powinien być wdzięczny?

Jeśli chcecie przejrzeć dane, jakimi dysponuje Asystent Google podpięty do Waszego konta Google, koniecznie zajrzyjcie tutaj.

źródło: Google