Google Play będzie ujawniać adresy deweloperów

Firma Google zwykle dość głośno informuje wszystkich o większych zmianach zachodzących w ich internetowym sklepie z aplikacjami, zwłaszcza jeśli w jakikolwiek sposób działają one na korzyść konsumenta. Dwie ostatnie poprawki wprowadzone we wspomnianej aplikacji nagłośnione zostały jednak nie przez giganta z Mountain View, a przez niezadowolonych deweloperów.

Pierwsza nowość, widoczna na poniższym zdjęciu w prawym górnym rogu, to rozpiętość cen zakupów wewnątrz aplikacji. Nie da się ukryć, że jest to bardzo przydatna funkcja pozwalająca zaoszczędzić zarówno pieniądze jak i czas, który moglibyśmy zmarnować na grę przeładowaną mikropłatnościami. Jak łatwo się jednak domyślić to nie ten element odpowiedzialny jest za poruszenie wśród deweloperów gier i aplikacji na urządzenia mobilne (choć z pewnością wielu z nich nie przypadł on do gustu). Prawdziwy problem tkwi w informacjach znajdujących się w lewym dolnym rogu.
Google Play AdresyZgodnie z nową polityką sklepu Google Play w informacjach o aplikacji wyświetlany jest od teraz pełen adres jej wydawcy. Dla dużych firm nie stanowi to oczywiście żadnego kłopotu (ich adresy i tak znajdują się przeważnie na stronach internetowych), jednak w przypadku niezależnych deweloperów siedzibę firmy stanowi przeważnie prywatne mieszkanie jednego z twórców. Obowiązek podania adresu wszedł w życie wraz z początkiem tego miesiąca i dotyczy on wszystkich wydawców posiadających w swojej ofercie płatne aplikacje (w tym darmowe ale zawierające mikropłatności).

google-developer-address-annoucement[1]

By uświadomić sobie jak katastrofalne konsekwencje może przynieść taka sytuacja wystarczy przypomnieć sobie chociażby historię twórcy (nie)sławnej gry Flappy Bird, który po usunięciu swojego hitu ze sklepów z aplikacjami przez długi czas otrzymywał mailem pogróżki od rozwścieczonych „fanów”. Z frustracją internautów musiała też sobie radzić Zoe Quinn, niezależna deweloperka która znalazła się niedawno w centrum afery okrzykniętej przez media mianem GamerGate. Zastanawialiście się kiedyś nad tym, co by się stało, gdyby wszyscy internauci mieli ich domowe adresy podane na tacy? Odpowiedź jest prosta: ktoś wysłałby do nich policję. Wśród znudzonych internautów panuje bowiem ostatnio moda na tak zwany „Swatting”, czyli napuszczanie służb mundurowych na osoby związane z branżą gier komputerowych (chociaż ofiarami padają też zwykli gracze), o czym ostatnio przekonał się dość dotkliwie Kootra – znany Youtuber z grupy The Creatures.

W takiej sytuacji nikogo nie powinno dziwić, że twórcy gier i aplikacji na urządzenia z systemem Android nie witają nowych wymogów Google Play z otwartymi ramionami, zalewając wszelkiej maści fora falą niepochlebnych komentarzy, zbierając podpisy pod rozmaite internetowe petycje lub najzwyczajniej w świecie wycofując swoje aplikacje ze sklepu. Niektórzy wpadli też na bardziej kreatywne rozwiązania problemu, takie jak wspólny wynajem niewielkiego biura przez kilku-kilkunastu niezależnych twórców lub korzystanie z usług firm zapewniających adres do korespondencji. Jak na razie nie wiadomo też dokładnie jakie konsekwencje grożą tym, którzy nie zechcą się podporządkować nowym wytycznym.

Użytkownikom tabletów z systemem Android pozostaje więc jedynie obserwować sytuację i cierpliwie czekać na to, kto pierwszy się ugnie – Google, czy deweloperzy. Miejmy jednak nadzieję, że gigant z Mountain View nie będzie chciał wciskać na siłę kolejnego argumentu w ręce osób twierdzących, że nie opłaca się tworzyć aplikacji na Androida.