Google Home

Gdzie dwóch się bije, tam Google Home dzwoni na policję

Nadeszła era, w której każdy z nas dobrowolnie montuje w swoim domu gamę urządzeń, które mogą posłużyć za podsłuchy. Oprócz nagłaśnianych w mediach smartfonów i laptopów są to również inteligentni asystenci, których rolą jest przecież nasłuchiwanie otoczenia. Teraz musicie uważać, gdy się z kimś kłócicie – Wasz wirtualny doradca może zadzwonić na policję.

Trzeba powiedzieć, że to nie pierwszy przypadek, w którym dobrowolnie postawiony mikrofon przysłużył się pracy policji. Dosłownie kilka dni temu, Amazon zgodził się na przekazanie zgromadzonych przez Echo informacji. Na początku uparcie odmawiał tego typu współpracy z policją, ale ostatecznie się złamał – służby mogą teraz zbadać, czy Alexa usłyszała rozmowy, które mogły mieć miejsce bezpośrednio przed morderstwem.

TW „Alexa” ;)

Oczywiście łatwo jest nam podejść do całej sprawy żartobliwie, ale z drugiej strony zgromadzone przez takie urządzenie dane mogą naprawdę zostać wykorzystane w słusznym celu. Właśnie tak miało to miejsce w przypadku asystenta Google Home, który podczas rodzinnej „sprzeczki” zadzwonił na policję. Jak to się stało?

Jak twierdzą dziennikarze z portalu ABC News, policja ze stanu Nowy Meksyk otrzymała telefon, po jego odebraniu w słuchawce rozbrzmiewała kłótnia. Kłótnia to dosyć łagodne określenie, ponieważ mężczyzna, który przebywał w domu z żoną i córką, najwyraźniej wyjął broń. Kto wykonał telefon alarmowy? W pewnym momencie padło zgubne dla napastnika zdanie…

Did you call the sheriffs? (ang. Dzwoniłaś po policję?)

Okazało się, że Google Home usłyszało drugą część zdania – call the sheriffs. Komenda jest podana wprost – „zadzwoń na policję”. Inteligentny asystent nie czekał zbyt długo i od razu zainicjował połączenie z numerem 911.

Historia kończy się dosyć szczęśliwie – oddział SWAT dotarł do zlokalizowanego kilkanaście kilometrów od Albuquerque domu i po kilku godzinach negocjacji napastnik, Eduardo Barros, został osadzony w areszcie wraz z adekwatnymi zarzutami, zanim kobiecie i dziecku zdążyło się coś stać. Pojawiają się tylko dwie niewiadome. Po pierwsze – skąd policja znała adres, pod którym należało interweniować. W tym przypadku odpowiedź jest dosyć prosta i wysoce prawdopodobna, bo zapewne do numeru telefonu, z którego wykonano połączenie, przypisany był właściciel i jego adres. Drugie, znaczące pytanie brzmi…

Skąd Google Home wiedział, żeby nasłuchiwać?

Przecież inteligentni asystenci rzekomo nie słuchają cały czas tego co się dzieje, a żeby włączyć mikrofony, musi usłyszeć odpowiednią komendę. Moim zdaniem, scenariuszy jest kilka – po pierwsze, być może ktoś ustawił jako wymagane słowo to, którego używa się na co dzień – jak chociażby kochanie – i podczas kłótni słowo to po prostu gdzieś padło.

Z drugiej strony, zaatakowana kobieta mogła umiejętnie wpleść w dialog odpowiednią frazę licząc, że Google Home usłyszy coś, co jej pomoże. Być może nawet znamienne Did you call the sheriffs? padło w chwili, gdy Eduardo Barros usłyszał charakterystyczne piknięcie inteligentnego asystenta. Ostatnią prawdopodobną opcją jest to, że zadzwoń na policję albo dzwoń po pogotowie są frazami, które również są rozpoznawane jako inicjujące interakcję z Google Home – ale w to wątpię, gdyż wtedy każdy obejrzany film akcji kończyłby się wizytą służb porządkowych.

Jedynym komentarzem, jaki chciałbym pozostawić na koniec jest pewna myśl, która uparcie wybrzmiewa w mojej głowie. Jak oceniać nasłuchujące mnie urządzenia, skoro w skrajnych sytuacjach są w stanie uratować życie, a w życiu codziennym mi bezpośrednio nie szkodzą?

Aktualizacja

Jak podaje zarówno portal Engadget, jak i aktualizacja na stronie ABC News, nie określono jakie dokładnie urządzenie zainicjowało połączenie z policją – uproszczono, iż był to Google Home, lecz nie jest to konieczne – mogło to być podobne urządzenie tego typu, jak chociażby Amazon Echo.

źródło: ABC News przez Gizmodo, Gizmodo, Engadget
grafika główna: YouTube (kadr z filmu)