Gdzie leży granica poprawności politycznej w grach?

XXI wiek. Globalna wioska, dzięki internetowi, stała się rzeczywistością. Otwiera to producentom szanse ekspansji na dotychczas niedostępne rynki, ale wiąże z koniecznością zaoferowania produktu, po który będzie mógł sięgnąć każdy zainteresowany i czerpać z niego identyczną satysfakcję. Oznacza to obowiązek zapewnienia neutralności politycznej na najwyższym dostępnym poziomie. Gdzie leży jednak granica tej poprawności? Czy w imię powszechnej dostępności można poświęcić inne wartości, w szczególności prawdę historyczną?

Życie każdego człowieka to w rzeczywistości stan permanentnego konfliktu interesów i ciągłej konieczności dokonywania wyborów między jedną wartością, a drugą. Każdego dnia mimowolnie podejmujemy decyzje przyznając danej wartości wyższość na drugą. Dla przykładu decydując się na naprawę samochodu wybieramy pomiędzy warsztatem z najniższą ceną obsługi, a tym z najwyższą jakością. Kładąc się spać decydujemy, czy obejrzymy kolejny odcinek ulubionego serialu podarowując sobie chwilę relaksu, czy położymy się wcześniej, żeby na drugi dzień być bardziej produktywnymi w pracy? A może przed snem warto wsiąść na rower albo przebiec się kawałek i zadbać o samopoczucie fizyczne? Wszystkim naszym decyzjom przyświeca zatem cel nadrzędny, czyli coś, czemu podporządkowujemy większość swojego życia. Może to być chęć zgromadzenia jak największego kapitału, awans na wymarzone stanowisko pracy czy radość z wzorowej kondycji i idealnego stanu zdrowia. Podobne dylematy przyświecają twórcom gier komputerowych, dla których cel nadrzędny jest z góry określony – maksymalizacja zysków ze sprzedaży swoich produktów.

https://www.youtube.com/watch?v=LK80AVnzVCY

II wojna światowa – nowoczesna poprawność na styku z historyczną prawdą

W tym celu publikowane tytuły powinny być jak najbardziej neutralne politycznie – sprawiać taką samą radość z gry Amerykaninowi, Chińczykowi, Rosjaninowi czy Izraelczykowi, nie narażając przy tym nikogo na oglądanie treści, które mogłyby w jakiś sposób urazić jego uczucia. Narodowość nie jest jednak jedynym newralgicznym kryterium. Wyznanie, kolor skóry, płeć czy orientacja seksualna to również kwestie wymagające szczególnej delikatności. Takie zróżnicowanie odbiorcy docelowego wymusza na producentach gier konieczność zapewnienia fabuły jak najbardziej poprawnej politycznie. Co jednak w sytuacji, gdy zachowanie poprawności politycznej wymaga zrezygnowania z takich wartości, jak prawda historyczna czy sfera intymna? Czy maksymalizacja kosztów warta jest przekłamywania historii bądź poruszania kwestii, które nie są w żaden sposób powiązane z treścią danej gry? Moim zdaniem są pewne granice, których przekraczać nie wolno, nawet, gdy na szali leżą miliony dolarów zysku. Postaram się pokrótce uzasadnić dlaczego.

Z największym problemem w zakresie zachowania poprawności politycznej mierzą się producenci gier o tematyce wojennej, których scenariusz oparty jest na kanwie historii. Od strony fabularnej, zwłaszcza w trybie jednoosobowej kampanii, taka gra powinna się cechować, przynajmniej w teorii, realistycznym przedstawieniem minionych wydarzeń. Współcześnie jednak panują tendencje do unikania pewnych niewygodnych tematów w imię właśnie poprawności politycznej. Sztandarowym i najbardziej dobitnym przykładem są tu gry osadzone w czasach II wojny światowej. Jednym z najbardziej wrażliwych zagadnień z tamtego okresu jest udział Niemców w rozpętaniu i przebiegu wojny. To nie jest opracowanie historyczne, więc po szczegóły odsyłam chętnych do literatury fachowej, tutaj pozwolę sobie zwrócić uwagę tylko na jeden element.

W 2003 roku zaprezentowano pierwszą grę z cyklu Call of Duty. Klasyczna strzelanka pierwszoosobowa, osadzona w klimacie II wojny światowej. Fabuła gry wprost nazywała Niemców Niemcami, a na budynkach dumnie powiewały sztandary ze swastyką. W 2017r. Activision zaprezentowało kolejną grę z serii CoD odnoszącą się do okresu 1939-1945: WWII. O ile scenariusz dla jednego gracza jest zgrubsza zgodny z historią, o tyle w trybie multiplayer dzieją się dziwne rzeczy. Otóż z budynków i nazistowskich mundurów znikają swastyki, w miejsce określenia „Germans” pojawia się niewskazujące na narodowość „Nazis”, a w mundurach Wehrmachtu dumnie prezentują się mężczyźni… o ciemnym kolorze skóry. Czy w świetle tych informacji możemy nazywać CoD: WWII grą historyczną? Czy wykorzystanie gry do popularyzacji wiedzy historycznej nie byłoby świetnym pomysłem? Czy takie a nie inne postępowanie producenta nie świadczy o chęci zapomnienia niewygodnych faktów z przeszłości? A może zwykła, ludzka zachłanność nakazała takie, a nie inne postępowanie? Rozumiem, że celem gry jest zapewnienie wszystkim graczom przyjemności z poświęconego jej czasu, ale nie można posunąć się do zamazywania czy przekłamywania historii, której upamiętnieniu takie gry powinny służyć.

Ocenzurowana swastyka w Wolfenstein II fot. MachineGames

O krok dalej posunęli się twórcy Wolfenstein II chcąc uzyskać dopuszczenie gry do sprzedaży na terenie Republiki Federalnej Niemiec, gdzie prawo zakazujące prezentowania symbolów nazizmu jest wyjątkowo surowe. Razem z elementami prawdy historycznej z gry wymazano nawet… wąsy Adolfa Hitlera.

Ogolony Adolf Hitler w Wolfenstein II fot. MachineGames

W miejsce tytułu „Fuhrer” powrócono do znanego z II Rzeszy „Kaiser” (o zgrozo!), a swastyki zastąpiono fidget spinnerem. Biorąc pod uwagę, że większość graczy to ludzie młodzi, w tym dzieci, takie rozmijanie się z historią to poważny błąd. Historii nie wolno zapomnieć – trzeba o niej pamiętać, szanować, a co najważniejsze **wyciągać wnioski**.

O kobietach w wirtualnej armii słów kilka

Drużyna z Battlefield Bad Company 2 fot. EA

Kolejnym przejawem hiperpoprawności politycznej w grach jest działanie Electronic Arts. Chciałbym tutaj zestawić dwie produkcje kanadyjskiego potentata: Battlefield Bad Company 2 z 2010r. versus Battlefield 5 z 2018r. W starszej grze role główne przypadły czterem mężczyznom, w młodszej już od pierwszego zwiastuna silnie zwracano uwagę na udział kobiet w trwających walkach. Podobnie jak w przypadku Call of Duty: WWII na polu bitwy możemy obserwować czarnoskórych żołnierzy Wehrmachtu z tą różnicą, że w okopach przeciwnika mamy silnie sfeminizowaną armię.

Drużyna z Battlefield 5

My, Polacy, wiemy bardzo wiele o roli kobiet na polu walki. Wstrząsające, prawdziwe opisy realiów Powstania Warszawskiego czy propagandowy, ale bardzo lubiany serial Czterej Pancerni i Pies, dają ku temu świetne przykłady. Pokazują one jednak realistyczny udział kobiet w II wojnie światowej – jako potężne wsparcie, nie tylko w kwestii opieki medycznej czy łączności. Nie ma jednak mowy o tym, że kobiety to znaczna siła wojsk uderzeniowych! Rola kobiet w przebiegu największego konfliktu zbrojnego w dziejach ludzkości jest bezdyskusyjna, jednak mogła zostać przedstawiona w dużo bliższy prawdzie historycznej sposób. Chyba każdy gracz chętnie rozegrałby misję łączniczką, która musi wykonać zadanie działając na tyłach wroga, od którego zależy powodzenie całej operacji. To zdecydowanie lepszy pomysł niż sztuczne zwiększanie udziału kobiet w grupach szturmowych.

Wszystkie powyższe przypadki dotyczyły gier wojennych. Czy zatem inne gatunki pozbawione są hiperpoprawności politycznej? W żadnym wypadku! Jako przykład ilustrujący wybrałem Football Managera 2018 brytyjskiego studia Sports Interactive. Tytuł doskonale znany wszystkim miłośnikom piłki nożnej. Osoby nieznające tematu zapewne mocno zastanawiają się, jakie problemy z poprawnością polityczną może mieć gra sportowa? Otóż może, zwłaszcza, gdy dodamy do gry… orientację seksualną piłkarzy.

Orientacja seksualna siłą napędową biznesu

W FM 2018 piłkarze wygenerowani przez grę (dla nieznających tematu: po każdym zakończonym sezonie gra generuje w miejsce piłkarzy kończących kariery nowe postaci, co umożliwia prowadzenie realistycznej kampanii tak długo, jak tylko gracz będzie miał na to ochotę) mogą… dokonać coming outu i wyznać publicznie swoją orientację homoseksualną. W wyniku złożonej deklaracji rośnie sprzedaż koszulek z nazwiskiem danego zawodnika, a gracz otrzymuje dodatkowe środki na finansowanie zespołu. Mnie osobiście, ze wszystkich tutaj poruszonych przykładów hiperpoprawności politycznej, ten uderzył najbardziej.

fot. Sports Interactive

Kwestia orientacji seksualnej to sprawa, która w żaden sposób nie powinna wpływać na wartość danej osoby w jakimkolwiek aspekcie, a zwłaszcza życia zawodowego. Preferencje seksualne danego, w tym przypadku, piłkarza nie powinny mieć żadnego znaczenia dla postrzegania go jako pracownika, osoby publicznej czy przede wszystkim… człowieka. Autorzy gry tym przykładem wszczęli zupełnie niepotrzebną dyskusję na temat równego traktowania orientacji seksualnej, a oddając do dyspozycji gracza dodatkowe profity z tego tytułu wykonali zadanie całkowicie odwrotne od zamierzonego. Według logiki gry orientacja heteroseksualna nie generuje dodatkowych profitów, homoseksualizm tak. Moim zdaniem ŻADNA orientacja nie powinna generować ŻADNYCH dochodów, bo to prowadzi wprost do wartościowania ludzi według zupełnie zbędnych kryteriów i niedopuszczalne jest, by jakakolwiek gra komputerowa w ten czy inny sposób nawiązywała do tego tematu. Czyjeś preferencje indywidualne dla osób postronnych powinny być całkowicie obojętne, bo przecież ich bezpośrednio nie dotyczą. Czy to, z kim sypia dany piłkarz, ma jakiekolwiek znaczenie? Wiadomo, że nie.

Równość w krainie Wiedźmina

Odrębne zagadnienie stanowi problem różnicowania na tle rasowym i etnicznym. Bohaterska walka o szacunek niezależnie od koloru skóry, której przykład dali Nelson Mandela czy Martin Luther King doprowadziła do znacznego, w porównaniu do lat ubiegłych, ograniczenia konfliktów na tle rasowym, choć oczywiście nie udało się ich całkowicie wyeliminować. Jednak, czy problem dyskryminacji na tle rasowym może występować w grach komputerowych, których miejscem akcji jest fikcyjne uniwersum ze świata fantasy? Jak dowodzi redaktor Tauriq Moosa, jak najbardziej tak, podając jako przykład naszą rodzimą produkcję Wiedźmin III: Dziki Gon. Autor felietonu, który ukazał się na łamach serwisu Polygon, zwraca uwagę na fakt, że w grze nie występuje żadna postać o kolorze skóry innym niż biały. Twierdzi, że tylko on zwrócił uwagę na ten problem, ponieważ być może był… jedynym recenzentem o odmiennym kolorze skóry. Moosa nie zwraca jednak uwagi na to, że w uniwersum autorstwa Sapkowskiego postaci o innych kolorach skóry po prostu… nie występują. Chcąc zadośćuczynić oczekiwaniom autora felietonu poprawność polityczna musiałaby wykraczać daleko poza rzeczywistość i objąć również krainy wyimaginowane.

Postaci z gry Wiedźmin 3: Dziki Gon. Źródło: CD Projekt RED via Polygon

Poprawność polityczna bywa również pomocna

Istnieją jednak sytuacje, w których zachowanie poprawności politycznej w fabule gry to słuszna praktyka. Mowa tutaj o ograniczaniu nadmiernej, nieuzasadnionej niczym przemocy czy przesadnej erotyce, sięgającej do granic seksizmu czy pornografii. Przykładem może tutaj być jedna z misji w kampanii single player z Call of Duty: Modern Warfare II. W jednej z początkowych misji gracz ma za zadanie dokonać masakry ludności cywilnej zgromadzonej w terminalu lotniczym. Misja ta była nacechowana wyjątkowym bestialstwem i brutalnością, jednocześnie nie wnosząc do fabuły gry właściwie żadnych konkretów. Dopiero po licznych apelach, a nawet groźbach niedopuszczenia do sprzedaży gry na wielu rynkach, twórcy z Infinity Ward postanowili umożliwić graczom pominięcie kontrowersyjnej misji (co tylko dobitnie dowiodło, że poza krwawą jatką nie wnosiła zupełnie nic do fabuły). Powyższe dowodzi temu, że mechanizmy kontroli poprawności politycznej w grach istnieć muszą, chociażby w celu ograniczenia ekspozycji użytkownika na niestosowne treści bez żadnego powodu. Nie powinny jednak ingerować w prawdę historyczną czy prawo do prywatności.

Komunikat z gry Call of Duty: Modern Warfare II umożliwiający pominięcie misji nacechowanej bezsensowną przemocą

Podsumowując, należy docenić starania twórców, którzy dbają o komfort psychiczny graczy ze wszystkich kontynentów. Nie można jednak robić tego kosztem wartości wyższych, takich jak prawda historyczna czy szacunek do każdego człowieka, niezależnie od płci, rasy czy orientacji seksualnej. Gry powinny dostarczać rozrywkę, nie zaś stawać się przyczynkiem do politycznych dyskusji. Chciałbym z tego miejsca zachęcić twórców komputerowej rozrywki do pójścia śladem twórców Wiedźmina, który zdobył ogromną popularność na całym świecie bez podporządkowania się zasadom, które niewłaściwie rozumiane zamiast pomagać, niszczą to, do czego zostały stworzone.