Flagowe serce, kompaktowe wymiary i Samsung Galaxy S10e

Artykuł sponsorowany

Choć na co dzień korzystam z dwuletniego już flagowca, który nawet w dniu swojej premiery wcale nie miał najnowszego procesora, to muszę się szczerze przyznać, że niespecjalnie myślę o wymianie smartfonu na nowy. Precyzyjniej rzecz ujmując, nie myślałem o tym aż do niedawna, bo jakiś czas temu w moje ręce wpadł Samsung Galaxy S10e, który skutecznie przypomniał mi, dlaczego fanom technologii na samą myśl o używaniu flagowca potrafi cieknąć ślinka.

Mój aktualny dailydriver nie jest aż takim staruszkiem, bo zna pojęcie (względnej) bezramkowości, niemniej będąc o 6,7 mm wyższym, 2 mm szerszym i równie chudym (lub cienkim, jak kto woli) smartfonem, oferuje ekran o nieco mniejszej przekątnej niż Samsung Galaxy S10e. W przypadku tego drugiego otrzymujemy 5,8 cala ukryte w obudowie o wymiarach 142,2 x 69,9 x 7,9 mm i wadze 150 gramów.

Dlaczego w ogóle o tym wspominam? Ano dlatego, że jakbym miał rozwinąć skrót kryjący się za literką „e” w nazwie modelowej smartfonu, to powiedziałbym, że oznacza ona… poręczny. Cóż, z alfabetycznego punktu widzenia nie ma to absolutnie żadnego sensu, ale jest to pierwszy przymiotnik, jaki przychodzi mi do głowy, podczas próby opisania Galaxy S10e.

Nigdy nie byłem, nie jestem i nie będę przeciwnikiem sporych smartfonów, zwanych przez niektórych złośliwie tabletami. Nie wiem czy to dlatego, że słowa te przelewam na wirtualne zasoby portalu Tabletowo i mimowolnie pociągają mnie większe ekrany czy może dlatego, że sam do najmniejszych nie należę, podobnie zresztą jak moje dłonie, i bez większego problemu obsługuję także największego brata z galaktycznej rodziny. Wiem jednak, że sporo osób poszukuje smartfonu z kategorii “tych mniejszych” i jestem przekonany, że pod kątem gabarytów, omawiany dzisiaj model sprawdzi się perfekcyjnie. Uwierzcie, że te słowa nie zostały napisane przeze mnie pod wpływem wymownego spojrzenia producenta – Samsung Galaxy S10e po prostu perfekcyjnie leży w dłoni i na wypadek, gdyby było to spowodowane moim przyzwyczajeniem do podobnych gabarytów urządzeń mobilnych, skonfrontowałem ten pogląd z innymi i… wszyscy się zgodzili. Ze zdziwieniem przyznaję, że mniejsze smartfony mają w sobie to coś.

Warto nadmienić, że koreański producent postanowił dosyć nowocześnie podejść do kwestii wyceny swoich smartfonów i cena zmienia się w zależności od ilości zużytego materiału (;)), a więc najmniejszy przedstawiciel rodziny jest po prostu najtańszy, co może przemawiać za jego zakupem. Nawet, jeśli będziecie musieli zrezygnować z pożądanych przez siebie cali powierzchni roboczej, to Samsung Galaxy S10e w zamian oferuje wszystko to, co oferować powinien flagowiec. No, bo to w gruncie rzeczy jest w tym urządzeniu najważniejsze. Mówiąc wprost – za ten smartfon u oficjalnych dystrybutorów trzeba zapłacić 3299 złotych. Nie tak mało? Owszem, ale warto wziąć pod uwagę, że kryje się w nim flagowe wnętrze.

Samsung Galaxy S10e

Galaxy S10e jest najtańszym i najmniejszym przedstawicielem flagowej rodziny ze stajni firmy Samsung, jednak nadal oferuje najważniejsze funkcje. Czasy, kiedy smartfony z linii Galaxy i ich Mini odpowiedniki bardzo się od siebie różniły, minęły bezpowrotnie. Owszem, zabrakło tutaj kilku rzeczy, ale sercem jest ten sam procesor – Exynos 9820. Pozwólcie jednak, że nie będę zagłębiał się rozważania dotyczące sprzętowego aspektu urządzenia – znacznie szerzej tematyka ta została ujęta w przygotowanej przez Kasię recenzji.

Kilka słów chciałbym też poświęcić temu, jakie Samsung Galaxy S10e zrobił na mnie wrażenie od warstwy systemowej. Co prawda swojego smartfonu nie wymieniałem od dłuższego czasu, ale nieco ponad rok temu miałem okazję korzystać przez dłuższy czas z Galaxy S9+, jeszcze przed interfejsem One UI i… moim zdaniem producent zrobił ogromny postęp w tym zakresie. Już podczas wstępnej konfiguracji, Samsung umożliwia rezygnację z części autorskiego oprogramowania, co wywołało niewielki uśmiech na mojej twarzy, który – jak się później okazało – utrzymał się przez cały czas użytkowania urządzenia. Oprogramowanie smartfonu jest kompletne i, choć potrzebowałem kilku godzin, aby się do niego przyzwyczaić, to dopiero zaczynam dostrzegać drobne elementy, o których konkurencja nadal nie pomyślała. Nie chcę nadmiernie rozwodzić się nad rzeczami, które dla wielu są oczywiste, ale drobnostki takie jak skaner QR dostępny już z poziomu paska powiadomień, jest jedną z tych rzeczy, których braku kompletnie nie odczuwam na co dzień, aż nagle przydają się w najmniej spodziewanym momencie.

Jest coś, co zdecydowanie przykuwa uwagę w Galaxy S10e, a o czym jednocześnie łatwo zapomnieć za sprawą większych braci. O czym mowa? O aparacie czy raczej o aparatach. O tyle, o ile pojedynczy aparat z przodu uważam wręcz za zaletę – w końcu dziury w ekranie to coś nowego i póki co łatwiej przywyknąć mi do tic-taca w przekroju poprzecznym niż podłużnym – tak warto mieć na względzie, że Galaxy S10e został pozbawiony teleobiektywu. Niemniej, możliwości fotograficzne smartfonu nadal są całkiem spore – w końcu mamy tu do czynienia z tą samą kamerą główną, co we wszystkich es-dziesiątkach, a także obiektywem szerokokątnym.

Jedną z opcji, o których nie mówi się zbyt często, a na pewno są godne uwagi, jest tryb Duża stabilność. Wiąże się on z pewnymi ograniczeniami – musimy zadowolić się nagrywaniem w jakości Full HD przy 30 klatkach na sekundę i proporcjach 16:9, bez trybu HDR10+, bez automatycznego śledzenia ostrości, musimy też zrezygnować z lampy błyskowej czy nakładanych filtrów, ale w zamian uzyskujemy bardzo stabilny obraz. Zamysł producenta jest prosty – na pewno każdy z Was słyszał hasło najlepszy aparat to ten, który mamy przy sobie. Tym razem chodzi raczej o coś w stylu najlepsza kamerka akcji to ta, którą mamy przy sobie. Na pewno nie raz spotkaliście się już z sytuacją, kiedy chcecie nagrać sobie jakieś wideo na pamiątkę – ot, chociażby krótka widokówka podczas przejażdżki rowerowej – a wiem, że nie każdy na wszystkie wycieczki zabiera ze sobą kamerę sportową. Samsung postanowił wykorzystać fakt, że każdy z nas ma wtedy ze sobą telefon, a tryb Duża stabilność, czy też – jak kto woli – Super steady, ma w takich sytuacjach zapewnić stabilne, dobre ujęcia. Jak go włączyć? To całkiem proste – wystarczy kliknąć ikonkę trzęsącej się rączki, która znajduje się na górnym pasku interfejsu aparatu.

Reasumując, Samsung Galaxy S10e to smartfon, który potrafi w sobie rozkochać. Jego wymiary sprawiają, że może zainteresować poszukiwaczy mniejszych smartfonów, choć doskonale leży w dłoni również tym, którzy nie boją się czegoś większego. Jeśli dla kogoś rozmiary są sprawą wręcz obojętną, to smartfon ten może kusić nie tylko mniejszymi gabarytami, ale także niższą ceną, która – co ważne – nie ciągnie za sobą negatywnych konsekwencji (może poza czasem pracy, spowodowanym mniejszym akumulatorem). Podczas użytkowania tego smartfonu ani razu nie zwątpiłem w to, że Galaxy S10e to flagowiec pełną gębą, bo nawet nie ma mowy o tym, że jest inaczej. Flagowe serce i kompaktowe wymiary – brakowało mi tego na rynku smartfonów.

Wpis powstał przy współpracy z Samsung Polska