Witam Was serdecznie w kolejnej części cyklu, w którym staram się poruszać ciekawe z punktu widzenia technologicznego maniaka kwestie dotyczące tabletów. Przepraszam, że moje teksty nie ukazywały się tutaj aż od lutego – jak dobrze wiecie, czasem w życiu przychodzi taki moment, gdy należy ustalić sobie inne priorytety, niż te które stosowaliśmy dotychczas, no i mogę właśnie tak uargumentować fakt, że Felietonowo zostało zaniedbane. Ale co się odwlecze to nie uciecze. Jestem z powrotem, są z powrotem moje rozważania.
Dzisiaj chciałbym zająć się bardzo intrygującym tematem z punktu widzenia ciągle zmieniającej się sytuacji rynkowej tabletów internetowych i urządzeń konwertowalnych. Dzisiaj będzie trochę o Microsofcie, a właściwie o tym, jak koncern z Redmond gra w grę zwaną monopolem. Ostatnie miesiące przekonują mnie, że nic w kwestii Windows oraz podejścia firmy do standardów się nie zmieniło i zmienić nie zamierza – powoduje to tylko rosnącą irytację potencjalnego klienta. Sądzę, ze warto rzucić okiem na to, jakie karty Microsoft chowa do rękawa. Zapraszam do czytania oraz życzę przyjemnej lektury.
Kilkanaście lat temu firma z Redmond wpadła na pomysł ujednolicenia wielu części ówczesnej informatyki i stworzenia systemu operacyjnego dla urządzeń klasy PC. Los chciał, że Microsoft trafił na okres, gdy niewiele innych podmiotów mogło pozwolić sobie na rywalizację w tym zakresie. Tak oto powstał MS Windows, który do dziś jest niestety niekwestionowanym liderem wśród systemów operacyjnych dla komputerów i notebooków. W międzyczasie stworzono Internet Explorera, potem dodano Microsoft Office. I do dzisiaj te trzy rzeczy ludziom kojarzą się z jakąś chorze pojmowaną standaryzacją, mimo że w kwestiach niezawodności czy też uniwersalności nie mają one nic do powiedzenia.
Do dziś w świadomości wielu osób komputer to Windows, program do obsługi dokumentów to Word, zaś standard biurowy to „*.docx”. Dzięki monopolowym zapędom Microsoftu, który wciska swoje rozwiązania wszędzie, gdzie tylko może, do dzisiaj hamowany jest szybki rozwój zarówno programowania, jak i internetu. Nie muszę chyba wspominać o fakcie, że do dzisiaj wśród chociażby webmasterów panuje opinia, iż templaty pisze się zarówno pod standardy, jak i pod Internet Explorera. Sens tego powiedzenia jest dość jasny. Innym przykładem jest fakt że większość osób nie wie, iż standardem biurowym otwarcie popieranym i zalecanym przez Komisję Europejską nie jest znany każdemu DOCX, ale Open Document Format. Jakimś dziwnym trafem próba otworzenia formatów ODF w MS Office zawsze kończy się komunikatem o dziwnej „niekompatybilności”. Skala powiązania Microsoftu z życiem publicznym jest – przynajmniej dla mnie – zatrważająca.
Microsoft klęskę numer jeden poniósł na rynku rozwiązań dla sieci i serwerów, jako że jego „jedynie słuszny” Windows Server został wręcz zmiażdżony przez bezpieczne i wydajne rozwiązania webowe oparte na Linuxie. Do dzisiaj z oferty Microsoftu korzystają naprawdę nieliczni. Według Microsoftu nie wiedzą co dobre. Według mnie – trafiła kosa na kamień.
Los też chciał że Microsoft, skory „położyć łapę” na kolejnym segmencie rynku, przespał moment rozkwitu technologii mobilnych. Gdy w okolicach 2008 roku zaczęto poważnie brać pod uwagę potencjał drzemiący w smartfonach, zaś w latach następnych tabletach, Microsoft nadal był zdania ze mając tak uprzywilejowaną pozycję nie musi wcale inwestować w ten niepewny rynek. Teraz laury dzielą między siebie Google oraz Apple, zaś Microsoft nadal próbuje założyć opinii publicznej na oczy różowe okulary, twierdząc jaki to intuicyjny i ergonomiczny jest po kolei Windows Phone, RT i „ósemka”. Tablety z Androidem oraz iOS sprzedają się jak ciepłe bułeczki, a Surface jest przedmiotem kpin i drwiących statystyk. Jak może być bowiem inaczej w przypadku systemu, który jedyną swą funkcjonalność zawdzięcza monopolowi producenta? Tym razem próba siłowego wbicia ludziom do głowy pochlebstw na rzecz redmondowskiego systemu oraz tabletów przynosi nikłe skutki, zwycięża zaś oprogramowanie stawiające na wygodę użytkownika i wolność wyboru. Role się odwróciły i teraz rolę goniącego za marchewką przejęła firma Ballmera. Jestem bardzo ciekawy, jak bardzo wiedza na temat zalet zdrowej konkurencji powiększyła się w ekipie Microsoftu, gdy monopol na mobilne rozwiązania ma Apple i Google. Rączka w nocniczku parzyć musi szefostwo podwójnie, gdy zda ono sobie sprawę, ile „najlepszych” tabletów Surface i licencji na Windows OEM zostało dotąd sprzedanych (czyt. wciśniętych monopolowymi zagrywkami). Oj, niedużo!
Od września ubiegłego roku nieustannie dochodzą głosy ze strony zarówno partnerów OEM Microsoftu, jak i samych klientów w sprawie przedziwnych zagrywek mających na celu wręcz zmuszanie do korzystania z Windows oraz produkcji z nim sprzętu. Spowodowało to nie tylko niechęć koncernów, ale i otwarty odwrót od produkcji sprzętu z preinstalowanym Windowsem. Ale jak dowiadujemy się dziś, na kłopoty: monopol! Tak, nie ma lepszej broni. Po co tworzyć użyteczne rozwiązania i włączyć się do walki na śmierć i życie o klienta, skoro można pod stolikiem przemycić swoje rozwiązania na szerokie wody, oszukując rywali i klientów. Microsoft już wie, jak upowszechnić tablety z Windows. Trzeba zatruć wodę już u źródła, a wtedy ta w kranie z pewnością zadziała, jak chcemy. Wprowadzamy nasz genialny system z tabletami do szkół i biur!
Kolejny odcinek serialu pod tytułem „Jak zrobić ludziom papkę z mózgu?” już niebawem zostanie zapewne wdrożony, pod okiem niezbyt rozgarniętych ludzi odpowiedzialnych za masową cyfryzację. Od małego dzieci wychowuje się w atmosferze niepodważalności jedynego, słusznego systemu oraz jedynego słusznego pakietu biurowego. Dlaczego nie można więc wykorzystać swojej przewagi do rozbujania sprzedaży kolejnego już szrotu, jaki wyszedł ze stajni w Redmond? Jasne że można. Microsoft znowu chce zatrzymać rynek. Niebawem dzieci uczyć się będą jak poprawnie dotykać jedyny słuszny tablet z oknami, podczas gdy technologiczny świat będzie próbował uwolnić się z macek monopolisty. Brr, brzmi to jak scenariusz koszmaru. Można liczyć jedynie na to, że ludzie odpowiedzialni za rozwiązania szkolne oraz biurowe w porę przeanalizują sytuację rynkową. Nie może przecież być tak, że 5 lat ciężkiej pracy konkurencji ktoś bezcześci jednym podpisem pod stolikiem.
Obserwując poczynania Microsoftu oraz zaklinanie rzeczywistości ze strony PR z Redmond zadaję sobie pytanie o to, ile potrwa jeszcze stan w którym jedna firma ma tak rozległe wpływy, wynikające nie z innowacyjności, nie z walki o dobro klienta, ale z ustanowionych już dawno temu fundamentów, których głównym budulcem był początkowy sukces Windowsa. Od kilku lat, gdy firma stworzyła udany system z siódemką w nazwie, nie ruszyło nic w kwestii komfortu działania systemu oraz jego bezpieczeństwa. Ba, jedyna innowacyjność na jaką było stać Microsoft to wprowadzenie wielkich płytek łazienkowych na komputerach PC oraz ograniczenie efektywnego multitaskingu za sprawą Modern UI (programy w trybie Modern nie umożliwiają działania poza pierwszym planem). Well done, Microsoft!
Jestem bardzo ciekawy, jak rozwinie się pomysł popularyzacji tabletów z okienkami Microsoftowi. Bardzo intryguje mnie, kiedy nadejdą czasy, że klient będzie mógł wybrać to co naprawdę jest dobre, a nie to, co jedynie słuszne. Patrząc na obecną sytuację, można mieć pewną nadzieję na zmiany. O ile Google czy przede wszystkim Apple to na pewno nie wzorce open-source czy otwartości, to z ich strony na pewno liczyć możemy na innowacje. Czy na takie można liczyć ze strony Microsoftu? Odpowiedzią chyba jest statystyka sprzedaży tabletów Surface.
Kończąc, chciałbym zaapelować o dyskusję otwartą, ale również spokojną i opartą o merytoryczne argumenty. Materiał, który powstał pod moimi palcami, to moja subiektywna opinia – nie musicie się z nią zgadzać. Najważniejsze jest nie to, by każdy miał to samo zdanie, ale by każdy uczył się analizy tego, co nas otacza. A tej umiejętności i sobie, i Wam serdecznie życzę.
A ten, kto nigdy nie usłyszał z ust znajomego równania komputer=Windows – niechaj pierwszy rzuci kamieniem.
Przypominam, że wszelkie uwagi i prośby możecie przesyłać na mój adres e-mail:[email protected]. Jeżeli tylko macie jakieś pytania bądź pomysły na tematykę felietonów, piszcie śmiało, chętnie wysłucham Waszych sugestii. Tymczasem zapraszam Was do dyskusji.