Fot: Pixabay

FCC przegłosowała kontrowersyjne prawo. Sieć, jaką znamy, może się diametralnie zmienić

Wiecie, kto zarządza internetem? Na dobrą sprawę mało kto się tym przejmuje. Po prostu płacimy rachunki naszym dostawcom sieci i się dzieje. Działa. Gry działają, social media działają, YouTube działa. Przykłady można mnożyć. Warto jednak wiedzieć, że internet ma swój pewnego rodzaju „zarząd”, który skupiony jest wokół Federalnej Komisji Łączności. A ta właśnie przegłosowała bardzo ważną uchwałę.

Wypada zacząć od krótkiego rysu historycznego. Filozofia neutralności internetu utrzymywała się w ostatnio znanej nam formule od roku 2015. Można wyjść tutaj z założenia, że Stany Zjednoczone, którym podlega Federalna Komisja Łączności (FCC), cały czas posiadały władzę nad siecią, jednak na mocy ustalonego porozumienia, ta miała pozostać neutralną, co określały dość rygorystyczne, a zarazem precyzyjne przepisy.

W wyniku trzech głosów „za” wobec dwóm „przeciw”, jesteśmy u progu nowej ery internetu. Pośród ciekawych zapisów, jakie dopuszczać ma uchwalone właśnie prawo, można wymienić szereg działań, które mogą budzić pewnego rodzaju obawy internautów i osób, które współtworzą sieć. Znamiennym jest rezygnacja choćby z zakazu blokowania, bądź spowalniania wskazanych przez dostawców sieci stron. W ramach tego samego przepisu będzie można wprowadzić również dodatkowe opłaty za dostęp do wyszczególnionych witryn oraz nadawać im szeroko rozumiane priorytety.

Wiadomo jednak, że każdy kij ma dwa końce. W argumentacji do przedmiotowej decyzji przewodniczący komisji, która przeprowadziła głosowanie, Ajit Pai, zwraca uwagę na to, że głównym problemem konsumentów nigdy nie było to, że ich dostawca usług sieciowych blokuje im dostęp do sieci. Upatruje on problemu w tym, że wiele osób po prostu nie ma do internetu dostępu.

Z drugiej strony mamy zaś prokuratora stanu Nowy Jork, Erica T. Schneidermana. W wystosowanym oświadczeniu wprost sugeruje on, że zmodyfikowane przepisy pozwolą wielkim firmom na praktyki takie, jak zaniżanie transferu, czy ograniczenie dostępu do portali społecznościowych. Schnederman jednocześnie zapowiada, że dołoży starań, aby zablokować niebezpieczne jego zdaniem ustawodawstwo, zanim zdoła ono wejść w życie.

Ważnym elementem w dyskusji jest też tak zwany drugi plan, na który bardzo precyzyjnie zwrócił uwagę redaktor serwisu TheVerge. Rzecz w tym, że wielu dostawców sieci posiada jednocześnie wiele własnych serwisów informacyjnych, bądź ma w takich udziały. Powstaje tu niebezpieczne pole do działania, mającego na celu eksponowanie własnych materiałów kosztem konkurencji. Naturalnie to tylko jeden z możliwych scenariuszy, jednak trzeba dopuścić i na chłodno rozważyć również taką sytuację, kiedy w pełnej zgodzie z panującymi przepisami takie działania staną się czymś powszechnym.

Światem rządzi informacja. Celowo piszę ten artykuł w taki sposób. Zgodnie z tym, czego mnie uczono na dziennikarstwie, przedstawiam Wam dwie strony dyskusji – broniącego swojej decyzji przewodniczącego komisji oraz jego oponenta. Daję Wam wolne pole do wyciągnięcia wniosków i nie narzucam swoich. No bo przecież w pełni prawdziwe jest stwierdzenie, wedle którego problemem jest brak dostępu do sieci dla milionów, jeśli nie ponad miliarda ludzi. Ale z drugiej strony te wszystkie furtki, jakie otwiera to prawodawstwo, też trzeba wypunktować i wskazać.

Pointa będzie prosta i tutaj już można między wierszami wyczytać moje nastawienie do tej zmiany. Ktoś da Wam gwarancję ku temu, że te „lepsze”, promowane i działające bez spowolnienia transferu danych serwisy pokażą Wam informację właśnie tak, żebyście sami mogli wyciągnąć wnioski? A może w nowym świecie tytuł tego wpisu mógłby brzmieć tak: „Sieć wchodzi w nowy wymiar – FCC chce rozpowszechnić internet wśród najuboższych i wykluczonych cyfrowo”. A może tak: „Wolność sieci właśnie się skończyła, nowe prawo stworzy równych i równiejszych”?

Trudno powiedzieć. Ale czy poznamy odpowiedź na to pytanie? Prędzej, czy później – na pewno. Obecnie możemy jedynie czekać na wyniki ustaleń, które przecież dotyczą nas wszystkich, bez względu na narodowość czy płeć – internautów.

w oparciu o: TheVerge, Telepolis.pl, Futurism