Działanie blokerów reklam w przeglądarce zagrożone przez planowane zmiany w Google Chrome

Powodem, dla którego raz po raz rezygnowałem i wracałem do Google Chrome, był fakt, że przeglądarka ta wielokrotnie się zmieniała. Były zmiany na lepsze i gorsze – tych drugich często miałem dość, dlatego na jakiś czas „odchodziłem” do Opery, Firefoxa czy Microsoft Edge. Ale nie jest to historia o mnie. Wspominam o tym z jednego powodu: następna modyfikacja przeglądarki Google może sprawić, że niektórzy jej użytkownicy szybko przesiądą się na inne programy. 

Według nieco zakurzonego już raportu z 2017 roku, Polacy są liderami w rankingach blokowania reklam w przeglądarkach internetowych. Od jego publikacji minęło półtora roku, ale odnoszę wrażenie, że niewiele się pod tym względem zmieniło.

Zmienił się nieco sam internet, który nie jest już pełen stron ze znienacka wyskakującymi okienkami i banerami na pół strony. To znaczy jest, ale mówimy o tej „cywilizowanej” części internetu, która stara się zachować jakieś standardy, nawet jeśli są one wymuszone przez Google.

Od jutra Google Chrome będzie agresywniej filtrował reklamy. Oto, jak to bedzie działać

O ile niektóre działania Google wobec nachalnych internetowych reklam trzeba pochwalić, zastanawiam się, co sądzić o zmianach, które nadchodzą. Mogą one wpłynąć na niektóre rozszerzenia przeglądarki blokujące reklamy, takie jak uBlock Origin AdGuard, mające dziesiątki milionów użytkowników. Dlaczego tylko niektóre?

Blokery korzystają z list reklam, zawartych w repozytoriach, takich jak Easy List. Mają one dziesiątki tysięcy pozycji, z którymi bloker porównuje te zastane na stronie otwieranej przez użytkownika przeglądarki. Robią to za pośrednictwem interfejsu webRequest, który blokuje wybrane żądania HTTP. Zdaniem Google w tym tkwi problem, bo Chrome musi poświęcić czas na obsługę tych zapytań. Wobec tego twórcy Chrome proponują skorzystanie z nowego API.

DeclarativeNetRequest różni się od starszego interfejsu liczbą dopuszczonych reguł. Ograniczono je do 30000, które to EasyList mocno przekracza. Zasadę tę wykorzystują inne blokery reklam, takie jak Adblock Plus. Dlatego po wprowadzeniu zmian jedne rozszerzenia będą działać, jak trzeba, a inne nie.

Twórca uBlock Origin z oczywistych względów jest przeciwny planowanym modyfikacjom Chrome’a, twierdząc, że zostaną one wprowadzone ze szkodą dla użytkowników.

Rzecznik Google przekazał redakcji 9to5google, że zmiany nie są jeszcze przesądzone, pozostawiając pole do pozostawienia swojej opinii społeczności. Choć pozycja Chrome na rynku przeglądarek jest nie do ruszenia, Google na pewno nie chciałoby utracić części swoich użytkowników na rzecz Mozilli czy Microsoftu.

Co Google, Opera i Mozilla myślą o decyzji Microsoftu dotyczącej przeglądarki bazującej na Chromium?

źródło: 9to5google