Nigdy nie byłam zwolenniczką pionowych odkurzaczy. Nie miałam gdzie ich przechowywać, nie chciałam wiercić dziur w ścianach, by przykręcić uchwyt, więcej było rzeczy na “nie” niż na “tak”. W całym tym zamieszaniu pojawiła się marka Dreame, by mnie z tego mojego przekonania sprowadzić na dobrą drogę. I tak już sobie odkurzam – a to Dreame Z10 Station, a to – teraz – sprzętem z wyższej ligi. Czas na wnioski po dwóch tygodniach użytkowania Dreame Z30.
Świetna promocja na Dreame Z30
Skąd ten “najlepszy moment, by kupić Dreame Z30”? Sprawa jest banalnie prosta – aktualnie, w ramach świątecznej promocji, dostępny jest w rekomendowanej cenie 1849 złotych, co stanowi solidną obniżkę względem premierowej ceny (2449 złotych). Nie dość zatem, że standardowo (w ciągu ostatnich 30 dni ok. 2249 złotych) kosztuje sporo mniej od konkurencji , to teraz można go kupić jeszcze taniej. A czy warto? Jak się pewnie domyślacie – jeszcze jak!
Dreame Z30
A zacznijmy może od tego, że Dreame Z30 to odkurzacz pionowy, który ma co najmniej kilka fajnych rozwiązań. Począwszy od przemyślanej stacji, która pozwala postawić robota w dogodnym miejscu wraz z trzema ulubionymi końcówkami (do tego jeszcze wrócimy), przez inteligentne wykrywanie poziomu zabrudzeń i czytelny ekran po świetną siłę ssania – aż 28 tysięcy Paskali.
Tyle z najważniejszych rzeczy, A teraz rozwińmy temat bardziej szczegółowo.
Zestaw sprzedażowy? WOW
Muszę przyznać, że dawno nie widziałam tak dużo różnej maści końcówek do odkurzacza w jednym miejscu – a tu dostajemy je w zestawie, więc nie trzeba myśleć o dokupowaniu czegokolwiek osobno. Musimy natomiast przemyśleć, gdzie je wszystkie trzymać, bo – choć podobno od przybytku głowa nie boli – to jednak stacja bazowa (czy też raczej stojak – bo w takich kategoriach trzeba go rozpatrywać) mieści tylko trzy końcówki.
A ile ich jest w zestawie? Cała masa! Mamy uniwersalną szczotkę do wielu powierzchni z podświetleniem z dwóch stron, miękką szczotkę walcową do twardego podłoża z podświetleniem z jednej strony, mini szczotkę np. do kanap, obrotową mini szczotkę, szczotkę do wszelkich zakamarków, szczotkę do wyczesywania zwierząt, jak również kilka akcesoriów: wąż przedłużający, drążek przedłużający i elastyczną rurę.
Z tego wszystkiego nowością w zestawie sprzedażowym z odkurzaczem pionowym Dreame jest szczotka do wyczesywania zwierząt. Założenie jest świetne – czeszemy, a sierść, zamiast osadzać się na podłodze, trafia od razu do pojemnika na nieczystości. Jak się sprawdza w praktyce?
Zacznijmy od psów. Testerem był Timbo (rasy Golden retriever), który jest najmilszym psem, jakiego znam. Na widok szczotki ucieszył się (zwłaszcza, gdy zobaczył, ile sierści z niego ściągam! :D), a gdy włączyłam odkurzacz i zaczęłam wyczesywać, był spokojny i bez oporów poddawał się wyczesywaniu. Im więcej sierści, tym trudniej jest ją automatycznie zassać do rury, ale wystarczy kilka chwil, by to zrobić.
A co z kotami, zapytacie? Mam cztery koty. I o ile każdy dał się przez krótszą czy dłuższą chwilę wyczesać tą szczotką i nawet im się podobało (tu ważna rzecz, by pamiętać, że zawsze trzeba dać kotu przyzwyczaić się do nowej sytuacji), to jednak gdy tylko podchodziłam z odkurzaczem i włączonym najniższym trybem działania, każdy z nich uciekał. Zatem z kotami może być różnie.
Dodam jeszcze tylko, że wymiana wszystkich końcówek jest bardzo prosta – wystarczy wcisnąć przycisk, by wsunąć lub wysunąć daną końcówkę z rury odkurzacza. Samą rurę również można wysunąć z korpusu odkurzacza w dokładnie ten sam sposób. Nie trzeba używać w ogóle siły. Nie mam też zastrzeżeń do wykonania poszczególnych elementów, jak i samego korpusu. Do tego prezentuje się naprawdę dobrze.
Jak sprząta Dreame Z30?
Korpus odkurzacza jest wykonany z dobrej jakości tworzywa sztucznego i waży 2,2 kg, co nie jest przesadnie odczuwalne podczas sprzątania. Tym, co wtedy jest ważne, jest wyświetlacz LCD, który pozwala nam śledzić ile i jakich zabrudzeń wciągnęliśmy, ale też – a może przede wszystkim – zmieniać tryby działania. Jest eco, AI (automatyczny / inteligentny) i turbo.
Tryb AI inteligentnie dopasowuje moc ssania w zależności od poziomu zabrudzeń odkurzanej podłogi. Co ważne – to rzeczywiście działa, również na dywanach. Gdy podłoga jest względnie czysta, odkurzacz nie włącza wyższego trybu, bo nie widzi takiej konieczności. Dopiero gdy na jego drodze stanie np. rozsypana mąka czy żwirek, decyduje się to zrobić i wsysa wszystko jak leci.
Po zakończeniu sprzątania można przejrzeć statystyki ile i jakich cząstek odkurzacz wciągnął, ale… zrobiłam to może tylko raz z ciekawości. Aha, i istotna kwestia – podczas sprzątania nie musimy trzymać żadnego przycisku – włączamy raz i robot pracuje dopóki go nie wyłączymy.
Po każdym sprzątaniu wypadałoby opróżnić zbiornik na nieczystości. Ten ma pojemność 0,6 l i spokojnie wystarcza (w dodatku ze sporym zapasem) na sprzątanie całego mieszkania opanowanego przez cztery koty, kocią sierść i wszechobecny żwirek.
Opróżnianie jest bardzo proste – wystarczy odłączyć korpus od reszty konstrukcji odkurzacza i wcisnąć jeden przycisk (oczywiście warto się wtedy znajdować nad koszem czy ubikacją). Raz na jakiś czas należy również przemyć filtry, do których dostęp też jest bardzo łatwy – poradzi sobie z tym każdy.
No dobrze, ale jak ten odkurzacz sprząta? Powiedzieć, że świetnie, to jakby nic nie powiedzieć. Niezależnie od scenariusza, w którym potrzebujemy go wykorzystać, spisuje się rewelacyjnie. Podobnie jest z różnorodnością powierzchni – począwszy od paneli, przez gres, na dywanach kończąc – nic nie sprawia mu najmniejszych problemów. A zatem radzi sobie zarówno z powierzchniami twardymi, jak i miękkimi.
Sama szczotka też jest przemyślana. Niezmiennie uwielbiam szczotki, które mają niebiesko-zielone światło LED. Dzięki niemu jesteśmy w stanie dojrzeć trudno widoczny kurz na twardych powierzchniach i usunąć je. Szczotka uniwersalna ma też na froncie opcję odblokowania przestrzeni potrzebnej do zbierania większych zabrudzeń jak żwirek czy ziarna kawy (wystarczy przesunąć zasuwkę otworu, prosta sprawa).
Ta szczotka ma też jednak spory plastikowy korpus, przez który nie jest w stanie czyścić powierzchni tuż przy ścianach czy innych przeszkodach – co stanowi niewielki minus. Z pomocą przychodzi jednak walcowa szczotka, która zachowuje odległość od ściany w zakresie zaledwie 7 milimetrów.
Najtrudniejszą przeprawę miała ze mną szczotka do tapicerek, którą postanowiłam wykorzystać do granic możliwości – najpierw wyczyścić kanapę, na której uwielbiają spędzać czas koty, a później – meble ogrodowe. Nie była to łatwa misja, ale po krótkim czasie zakończyła się sukcesem.
Głośność
Dobra informacja jest taka, że w trybie eco odkurzacz generuje tylko 75 dB głośności, co oznacza, że jest cichy jak na tego typu sprzęt. Gdy jednak włączymy tryb turbo, czyli będziemy korzystać z maksymalnej mocy ssania, która zapewnia najlepszą skuteczność, ale i uruchamiana jest raczej sporadycznie, będzie to już 94 dB. Koty będą uciekać, ale posprzątane niewątpliwie będzie bezbłędnie :)
Czas pracy Dreame Z30
Trochę jak w smartfonach – czas pracy zależy od intensywności wykorzystywania. W przypadku odkurzacza za intensywność odpowiada oczywiście tryb działania, czyli to, ile potencjału mocy wykorzystujemy podczas pracy.
Producent podaje, że w trybie eco Dreame Z30 może działać nawet 90 minut i moje testy wykazały, że jest to bardzo bliskie prawdy – odkurzacz rozładował się po 80 minutach. Osobiście jednak korzystam z niego w trybie inteligentnym (gdzie sam decyduje o sile ssania) lub turbo – a tu czas się skraca.
W trybie inteligentnym bateria najczęściej wystarczała mi na średnio pół godziny pracy odkurzacza. Przełączając się na tryb maksymalny (turbo), czas ten skracał się o połowę – średnio zapewniając ok. 12 minut działania.
Ładowanie trwa dość długo, bo ok. cztery godziny. Na szczęście akumulator jest wymienny, więc można dokupić drugi i nimi żonglować. To też dobry moment, by wspomnieć, że postawienie odkurzacza na stacji nie powoduje jego ładowania – aby to się zadziało, musimy podpiąć przewód (z jednej strony do korpusu odkurzacza, z drugiej do kontaktu). Trochę szkoda, bo takie udogodnienie by było mile widziane.
Podsumowanie. To jaki w końcu jest ten Dreame Z30?
Naprawdę świetny. Można narzekać, że odstawienie odkurzacza na stojak nie powoduje rozpoczęcia ładowania (stąd też użycie słowa stojak, a nie stacja) czy że ma miejsce tylko na trzy końcówki, ale to tak naprawdę wszystko, co przychodzi mi do głowy w kontekście tego, co Dreame mogłoby usprawnić w modelu Z30.
Sam odkurzacz doskonale sprząta (czego spora zasługa również w trybie inteligentnym), ma ogromny zestaw sprzedażowy, jest bardzo dobrze wykonany i dobrze wygląda, a do tego zapewnia niezły czas pracy z opcją wymiany akumulatora. Jest też bardzo prosty w eksploatacji – mam tu na myśli zarówno opcję szybkiej zmiany końcówek, jak i rozebrania korpusu tak, by szybko opróżnić nieczystości czy dostać się do filtra.
Plus fakt, że nie trzeba wiercić żadnych otworów w ścianie, by móc normalnie przechowywać odkurzacz… dla mnie to istotna rzecz.
Jeśli macie jakieś pytania – zapraszam do sekcji komentarzy.
_
W niniejszym tekście lokujemy promocję na odkurzacz Dreame Z30 – stąd też oznaczenie wpisu jako Lokowanie produktu. Na recenzję, jej treść i moją opinię na temat odkurzacza nikt nie miał najmniejszego wpływu.