Jeżeli grać na strunach nostalgii, to tylko w ten sposób. Dragon Ball Z: Kakarot (recenzja)

Dragon Ball Z: Kakarot to gra łącząca w sobie gatunek RPG z typową grą akcji, której scenariusz oparty został na legendarnym już anime. Dla osób, których młodość przypadła na końcówkę lat dziewięćdziesiątych to prawdziwe sacrum, dlatego od opartych na jego fabule gier wymaga się, by były co najmniej porządne. Czy w przypadku DBZ: Kakarot będzie podobnie? Sprawdźmy to, recenzując wersję wydaną na konsolę Sony PlayStation 4!

Magia wypływająca z uniwersum

Nie sposób poruszać tematyki gry opartej na serialu Dragon Ball Z, bez chociażby małego wspomnienia o tym, jakim fenomenem okazał się on w Polsce końcówki lat dziewięćdziesiątych. Dość powiedzieć, że w momencie jego emisji osiedlowe podwórka i boiska przyszkolne dosłownie pustoszały, każdy chciał od razu przekonać się, jaka przygoda spotka tym razem ulubionych bohaterów. Nie dziwi zatem, że na każde wspomnienie słów Dragon Ball u wielu ludzi pojawia się olbrzymia tęsknota za beztroską dzieciństwa, które przeminęło i nigdy już nie wróci.

Głównym bohaterem anime autorstwa Akiry Toriyamy jest Son Goku. Pochodzący z planety Vegeta przedstawiciel wojowniczej rasy Sayian trafia na Ziemię w celu jej unicestwienia. Na skutek wypadku traci jednak pamięć i bardzo chętnie integruje się z lokalsami. W momencie, gdy na zamieszkałą przez ludzi planetę przylatuje brat Son Goku – Raditz celem weryfikacji, dlaczego ta jeszcze nie została zniszczona, nasz bohater staje się jednym z jej zagorzałym obrońców.

Co było dalej, to wszyscy miłośnicy anime wiedzą doskonale. Jeżeli wśród czytelników są osoby, które nie obejrzały serialu, swoją przygodę z uniwersum radzę zacząć właśnie od niego – tylko taka kolejność może zapewnić pełne wrażenia z gry.

Przez długie lata, które upłynęły od momentu pierwszej emisji serialu, miłośnicy Dragon Balla doczekali się bardzo wielu gier poświęconych tej tematyce. Ich jakość była przeróżna, od wciągających na długie godziny, po takie, gdzie każda poświęcona im minuta była stratą czasu. DBZ: Kakarot nie jest więc pierwszą, ale też z pewnością nie jest ostatnią grą, której akcja dzieje się w świecie Goku i przyjaciół.

Jej zapowiedzi były jednak wyjątkowo entuzjastyczne – wierne odwzorowanie fabuły i świata, w której ta się rozgrywa, mają przynieść graczom niespotykane dotąd doświadczenie. Wcielając się w rolę głównego bohatera i jego towarzyszy gracze, zgodnie z zapowiedziami, mogą stanąć w centrum wydarzeń i osobiście pokierować obroną Ziemi przed całą plejadą złoczyńców. Pora więc ruszyć w podróż do utęsknionych, dziecięcych lat, w towarzystwie ulubionych bohaterów, wierząc, że okaże się ona miłym i ciekawym doświadczeniem.

Coś zamiast streszczenia

Z reguły w tym miejscu powinien pojawić się skrócony opis fabuły wraz z oceną jej poprowadzenia, tutaj jednak nie ma to absolutnie żadnego sensu. Po pierwsze dlatego, że fani Dragon Balla doskonale wiedzą, co się wydarzy. Po drugie, by nie odbierać przyjemności nowym graczom, a po trzecie, bo byłoby to de facto oceną fabuły serialu, a przecież mowa o powstałej na jego bazie grze.

Wypada mi jedynie nadmienić, że twórcy z Bandai Namco bardzo wiernie trzymają się wydarzeń przedstawionych w anime, przez co nie znajdziemy tutaj żadnego elementu zaskoczenia. Ci, dla których to za mało, mogą jednak liczyć na wątki poboczne, pojawiające się przy okazji realizacji dodatkowych questów, których jest tutaj całkiem sporo. Mnie osobiście cieszy, że wydarzenia z serialu zostały przedstawione wiernie, dlatego jak najbardziej duży plus dla twórców.

Mechanika gry, czyli o poprawności aż do bólu

Dragon Ball Z: Kakarot to produkcja z modnego ostatnio gatunku, w którym motywy znane z klasycznych gier RPG przeplatają się z fragmentami gry akcji. Tutaj, z racji specyfiki samego anime, nacisk położono przede wszystkim na akcję. Całe szczęście, ponieważ w oryginalnym serialu momenty walki przerywane były ciągnącymi się w nieskończoność rozmowami, które nie wnosiły do fabuły niczego ciekawego.

Tutaj, owszem, sporo rozmawiamy podczas realizacji kolejnych zadań, jednak z pewnością nie jest to uciążliwe. Wręcz przeciwnie, pozwala jeszcze bardziej wczuć się w niepowtarzalny klimat świata wymyślonego przez Toriyamę. Opis świata, który przyjdzie nam eksplorować, w pełni zasługuje na odrębny akapit, dlatego tutaj skupię się na ocenie fragmentów RPG i tych, które wymagają przede wszystkim wprawnego posługiwania się padem.

DBZ: Kakarot jako gra fabularna jest tak do bólu poprawna, jak to tylko możliwe. Mamy w niej główny wątek, przeplatany pomniejszymi zadaniami, pozwalającymi na uzyskanie dodatkowych, przydatnych przedmiotów. Sama eksploracja została również ubogacona koniecznością zdobywania pożywienia, szybkimi walkami treningowymi oraz zbieraniem punktów, które można zamienić na kolejne umiejętności. Trudno grze cokolwiek zarzucić, równie trudno wyróżnić. Jest tak, jak ma być. Po prostu.

Fragmenty, w których walczymy z przeciwnikami, są również do bólu poprawne, jednak tutaj znajdzie się coś, za co twórców wypada szczególnie pochwalić. Grałem już w wiele gier o tematyce Dragon Ball, jednak w żadnej model walki nie był tak ciekawy i tak przyjemnie rozwiązany jak tutaj. Nie wiem, czy to kwestia wartkiej akcji, niezbyt skomplikowanego sterowania czy doskonale odwzorowanych ataków, na czele z legendarną kamehameha, ale wprost uwielbiam wchodzić na wirtualne pole bitwy i prowadzić drużynę Z do boju. Mógłbym tak walczyć i walczyć całymi godzinami.

Grafika, dźwięk, odwzorowanie świata i postaci

Jako że gra jest adaptacją anime, bardzo istotne było w niej dokładne oddanie oryginalnego klimatu. Grafika nie jest wybitnie górnolotna i z pewnością nie wyciśnie z naszych konsol siódmych potów, jednak, po dłuższej chwili zastanowienia dochodzę do wniosku, że to wcale nie o to chodzi. W grze takiej jak ta warstwa graficzna ma, przede wszystkim, wiernie oddawać to, co widzieliśmy w serialu, a Dragon Ball Z: Kakarot robi to po prostu IDEALNIE.

Świat, w którym przychodzi nam się poruszać, wygląda niczym żywcem wyjęty z kultowego serialu. Bohaterowie? Dokładnie tak samo! W dodatku ci mówią do nas tak, jak powinni w DBZ, czyli po japońsku. Cóż, tylko ten język potrafi oddać klimat tej gry, nawet, jeśli jako dzieciaki oglądaliśmy anime z francuskim dubbingiem i polskim lektorem. Co istotne, polski wydawca, firma Cenega, postarał się o napisy w naszym ojczystym języku, co znacząco ułatwia wszelkie konwersacje z napotkanymi postaciami.

Jednym zdaniem komentarza: klimat oryginalnego Dragon Ball Z oddany w pełni.

40 niepowtarzalnych godzin

Recenzowana gra przewidziana została na około 40 godzin rozgrywki, włączając w to wątki poboczne. Jak na tak długi serial to nieco zbyt mało, jednak z drugiej strony w pełni rozumiem twórców. Anime słynęło z przynudzania, a tutaj usiłowano tego uniknąć. Udało się i chwała Bandai Namco za to! Co zatem zrobić z tymi czterdziestoma, niezwykle cennymi godzinami?

Osobiście odradzałbym pochłonięcie całej gry w ciągu krótkiego czasu – wtedy z pewnością bardzo szybko trafi ona na półkę i raczej nigdy więcej po nią nie sięgniemy. Ja, niczym dobrym serialem, starałbym się nią delektować, grając po 1-2 godziny w tygodniu. Wszystko po to, by zachować chęć powrotu do tego niepowtarzalnego uniwersum jak najdłużej. To w końcu jedne z najcenniejszych wspomnień z dzieciństwa. Szkoda by było zmarnować je w ciągu tygodnia czy dwóch.

Dobra? Nie, najlepsza!

Powiem to z pełnym przekonaniem, Dragon Ball Z: Kakarot to najlepsza gra umiejscowiona w uniwersum Dragon Ball Z, w jaką kiedykolwiek grałem. Podoba mi się w niej dosłownie wszystko, łącznie z cudownie odwzorowanym uniwersum, idealnymi proporcjami między przygodą a akcją, japońską ścieżką dźwiękową czy bardzo dobrze zrobionym modelem walk.

Jedyne, czego żałuję, to że przygoda z nią potrwa tak krótko. Cóż, to raczej nie jest produkcja, do których się wraca – jest wiele innych tytułów, które miłośnik gier komputerowych powinien ograć zamiast wracać tutaj. Z całą pewnością mogę polecić ją każdemu, kto przyczyniał się do tego, że polskie podwórka pod koniec lat dziewięćdziesiątych, w godzinach emisji serialu, przypominały te z Prypeci. To świetna podróż do czasów dzieciństwa.

Na koniec jedna uwaga. Z takimi podróżami trzeba być bardzo, ale to bardzo ostrożnym, bo podczas nich można stracić bardzo wiele. Z sympatią do Dragon Ball Z  jest trochę tak, jak z miłością do pierwszej dziewczyny. Z perspektywy czasu nie do końca wiadomo, czy to ona była taka cudowna (raczej nie, bo przecież z jakiegoś powodu doszło do rozstania), czy przemawia przez nas tęsknota za tym, co piękne i radosne – własnym dzieciństwem. Moim zdaniem niezależnie, czy podczas gry oczaruje nas sam Dragon Ball, czy wspomnienia z lat młodości – warto spróbować!

Ja produkcji Bandai Namco wystawiam ocenę 9/10. Za bardzo poprawną grę zgodną z kanonami stylu – 8 punktów. Cudowna magia świata DBZ – 2 punkty. Od tego muszę odjąć jeden punkt, bo mimo wszystko, po przejściu całej kampanii, raczej do niej nie wrócimy.

Jeżeli grać na strunach nostalgii, to tylko w ten sposób. Dragon Ball Z: Kakarot (recenzja)
Wnioski
Dragon Ball Z: Kakarot to gra, która sama w sobie jest świetną fabularną grą akcji, z naciskiem na akcję. Dodając do tego niepowtarzalny świat i postaci ulubionych bohaterów - przepis na sukces gotowy! Jeśli wracać do przeszłości, to właśnie tak!
Ocena użytkownika0 głosów
0
Zalety
Świetnie odwzorowany świat anime,
Bardzo intuicyjny i przyjemny model walki
Wierność fabule serialu
Dragon Ball!
Wady
Mimo wszystko do jednorazowego ogrania
9
OCENA