Dlaczego nie warto tracić kasy na Google Home

Funkcjonalność Google Home w Polsce jest mocno ograniczona, co stawia sens zakupu tego gadżetu pod sporym znakiem zapytania. Znaki zapytania podobnej wielkości pojawiają się również u naszych sąsiadów zza wielkiej wody, kiedy okazuje się, że domowemu asystentowi od Google brakuje podstawowych funkcji, które w smartfonie z Google Assistant są już standardem.

Google Home został zaprezentowany na konferencji Google I/O 2016, jakieś pół roku temu. Po tym czasie niektórzy użytkownicy tego inteligentnego domowego asystenta zaczęli się zastanawiać, czy jest on rzeczywiście tym, czym go przedstawiał gigant z Mountain View. Niektórych wnioski po głębszym zastanowieniu się, skłoniły do spakowania Google Home z powrotem do pudełka. Inni nie potrzebowali na to godzin medytacji.

Tak było w wypadku Rona Amadeo z redakcji Ars Technica. W krótkim, nieco humorystycznym materiale, przedstawia on to, z czym inteligentny głośnik od Google sobie nie radzi. A nie obsługuje on jeszcze niektórych podstawowych anglojęzycznych komend głosowych Google Assistant, do czego został stworzony, a które bez problemu rozpoznaje ten sam asystent na smartfonach Google Pixel. Ron nie bawił się sentymenty:

Od jakiegoś czasu Google Assistant potrafi już ustawiać przypomnienia na podstawie głosowych komend. To znaczy potrafi to zrobić każdy smartfon z Google Assistant na pokładzie. Google Home nadal czeka na taką możliwość. Dla jednych to błahostka, bo kupili Google Home po to, żeby służył jako głośnik odtwarzający muzykę, ale inni woleliby mieć większą satysfakcję z wydania 129 dolarów za tego typu sprzęt.

Podejrzewam, że przynajmniej niektórych potencjalnych nabywców zniechęci fakt, że Google Assistant nie jest spójnym towarzyszem, i że niektóre jego funkcje są dostępne tylko na smartfonach. A takich jest coraz więcej i będzie ich przybywać. Amerykanie muszą zadać sobie pytanie: skoro widać wyraźną różnicę, to po co przepłacać?

 

źródło: Phandroid