Call of Duty: Black Ops 7 wrażenia opinia recenzja

Płakałem jak grałem. Co poszło nie tak z Call of Duty: Black Ops 7?

W zeszłym roku wydarzyło się coś niezwykłego. Call of Duty: Black Ops 6 w dniu swojej premiery już na start trafiło do abonamentu Xbox Game Pass, postanowiłem więc dać tej grze szansę i… ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu, okazało się, że ta odsłona wyjątkowo przypadła mi do gustu. Kampanię przeszedłem niemal jednym tchem, z autentycznymi wypiekami na twarzy, a później – jeszcze przez dobrych kilka tygodni – namiętnie zagrywałem się w tryb wieloosobowy. To była naprawdę udana część serii, przynajmniej w mojej opinii. Szkoda, że tego samego nie mogę powiedzieć o następcy, czyli tegorocznym Call of Duty: Black Ops 7.

W tym miejscu pierwotnie miała znaleźć się pełnoprawna recenzja Black Ops 7, ale uczciwie muszę przyznać, że poległem – okazało się to zadaniem stanowczo zbyt trudnym. Nie ma sensu owijać w bawełnę: bohater tego tekstu to gra wyjątkowo słaba, do której ogrywania musiałem się wręcz zmuszać. Nie ułatwiało sprawy to, że w ostatnich miesiącach na rynku pojawiło się kilka innych, bardzo mocnych produkcji nastawionych na rozgrywkę wieloosobową, takich jak Battlefield 6 czy ARC Raiders. Obie te gry deklasują najnowsze Call of Duty na wielu płaszczyznach – zwłaszcza w tym jednym, kluczowym aspekcie: w czystej, niezakłóconej radości płynącej z rozgrywki.

A jednak, nawet odcinając się od bezpośrednich porównań z konkurencją, Black Ops 7 wypada zaskakująco blado, i to również w tych elementach, które w poprzednich latach stanowiły najmocniejsze filary marki. Przyjrzyjmy się więc wspólnie tej najnowszej odsłonie hitowej serii Activision i spróbujmy choć częściowo rozwikłać zagadkę: co właściwie poszło tu nie tak?

Fatalna kampania

Trudno nie zacząć od kampanii, w końcu mowa o Black Ops, czyli marce „wewnątrz” Call of Duty, która mam wrażenie najczęściej “wymiatała”, jeśli chodzi o ten element gry. Nawet nie szukając daleko – zeszłoroczna odsłona z numerem “6” w nazwie była pod tym względem więcej niż dobra. Bohaterowie tamtej historii zapadali w pamięć, może i opierali się na dobrze nam znanych z innych gier i filmów akcji stereotypach, ale kompletnie mi to nie przeszkadzało, bo pasowało to tej “tradycyjnie szpiegowskiej” historii.

Call of Duty Black Ops 7 Recenzja Tabletowo (17)
Motyw fabularny z „przewidzeniami” podobny do tego z poprzedniej części, z tym, że w BO7 jest on rozwleczony na całą kampanię i znacznie gorzej przedstawiony.

Kampania Call of Duty: Black Ops 6 była różnorodna – zarówno, jeśli chodzi o lokacje, jak i pomysły na rozgrywkę – wielokrotnie byłem tam zaskakiwany, że twórcom chciało się projektować “jednorazowe”, dość skomplikowane mechaniki na potrzeby pojedynczych misji. Również sama fabuła dawała radę, nie była może najlepszą historią z całej serii, ale z pewnością śledziło się ją z zainteresowaniem od samego początku aż do samego końca. Nawet niesławna misja z zombie przypadła mi do gustu, zarówno jeśli chodzi o jej formę, jak i o sposób wytłumaczenia tego etapu fabularnie.

“Siódemka” wszystko robi na odwrót. Postacie są płaskie i zapomnicie o nich natychmiast po wyłączeniu konsoli. Fabuła kompletnie nie pasuje do korzeni tej serii i gdybyście mi pokazali kilka miesięcy temu jej fragmenty, to kompletnie nie domyśliłbym się, że chodzi o grę z serii Call of Duty. Nawet aktorstwo i narracja tej historii wyraźnie odstaje od poprzedników, nie ma tu mowy o tej przyjemnej “filmowości” wcześniejszych odsłon.

Boli też brak jakiejś spójnej wizji na projekt misji: raz mamy do czynienia z okrutnymi korytarzowymi poziomami bez żadnego polotu, by później trafić do kompletnie bezdusznych otwartych abstrakcyjnych przestrzeni – to ogromny regres względem świetnie zaprojektowanej pod tym względem kampanii Black Ops 6, która była różnorodna, ale jednocześnie bardzo spójna.

Wisienką na torcie jest dodanie trybu kooperacji. W teorii to dobry pomysł, bo – jak dobrze wszyscy wiemy – “nawet najgorsza gra lepiej smakuje w trybie wspólnej gry wraz ze znajomymi”. Problem jednak jest taki, że najprawdopodobniej nikt z Wami nie będzie chciał grać w to barachło, kiedy alternatywą jest spędzenie emocjonującego wieczoru na froncie w Battlefield 6 czy w ARC Raiders. Kooperacja sprawia wrażenie dodanej kompletnie na siłę i nieszczególnie uatrakcyjnia rozgrywkę – a już na pewno nie fabułę, bo nałożyło to pewne dodatkowe ograniczenia na projektantów.

Ja grałem w tryb fabularny “pół na pół”, część misji przechodząc samemu, a część z losowymi osobami z sieci – niestety, oba te sposoby nie sprawiały mi żadnej przyjemności, choć gdy grałem z kimś z sieci rozgrywka wydawała się znacznie prostsza, wydaje mi się, że grając samemu albo w dwie osoby jest tu jakiś problem ze skalowaniem poziomu trudności – przeciwnicy są bowiem istnymi gąbkami na amunicje, których nie powstydziłoby się nawet Borderlands.

Call of Duty Black Ops 7 Recenzja Tabletowo
Nie tylko ty, Harper, zadajesz sobie to pytanie…

Od razu dodam, że nie zdołałem przejść całej kampanii. Zatrzymałem się mniej więcej w 2/3 tej historii i nie mam najmniejszej ochoty dalej tego kontynuować. Jest to moim zdaniem nawet gorszy tryb fabularny niż w Battlefield 6 – a nie sądziłem, że jest to możliwe, tym bardziej w przypadku serii Call of Duty, która nawet w tych słabszych odsłonach trzymała jako taki poziom w tej kwestii. Wydaje mi się, że możemy mieć do czynienia z najgorszą kampanią w tej franczyzie, zarówno pod względem fabularnym, jak i projektowym. W przyszłym roku może być więc tylko lepiej…

Tryb wieloosobowy – o krok za daleko

W 2025 roku moje serce, jeśli chodzi o „cyfrowe pole bitwy”, w pełni skradł Battlefield 6. Tryb wieloosobowy gry EA perfekcyjnie wpisuje się w moje oczekiwania, jeśli chodzi o sieciową rywalizację – ale pomimo tego uważam, że i na Call of Duty wciąż jest miejsce, w końcu oba te tytuły prezentują znacznie różne style rozgrywki i oferują odmienne doświadczenia. Niestety, oferują w tej kwestii również kompletnie odmienną jakość.

Call of Duty Black Ops 7 Recenzja Tabletowo
Nuketown jest oczywiście obecne!

Black Ops 7 przez dwa tygodnie nie był w stanie mnie do siebie przekonać. Dawałem kilkanaście szans temu modułowi, próbując wszystkich map i wielu trybów i, niestety, za każdym razem musiałem zmuszać się do rozgrywania meczów w najnowszym Call of Duty – głównie za sprawą zmienionych realiów czasowych, a także przez jeszcze bardziej przyspieszoną i dynamiczną akcję. Tak już po prostu mam, że te „przyszłościowe” odsłony CoD-a podobają mi się zauważalnie mniej od tych części, które dzieją się w „teraźniejszości” lub w latach ubiegłych – to w dużej mierze oczywiście kwestia gustu.

Podobnie jest ze wspomnianym podkręconym tempem walki. Call of Duty od zawsze było szybką grą, ale w ostatnich odsłonach mam wrażenie, że twórcy nieco przesadzają, z części na część jeszcze bardziej podnosząc poprzeczkę w tym zakresie. Już „szóstka” była dla mnie „na granicy” pod względem szybkości rozgrywki, ale omawiane tu Black Ops 7 kompletnie mnie przerosło, dodając między innymi wall-jumpy i jeszcze bardziej skracając Time to Kill. Najbardziej przeszkadza mi poruszanie się naszej postaci – twórcy nazywają to „omnimovement” – które mocno opiera się na skakaniu, wślizgach i sprincie. W efekcie walka staje się mniej taktyczna, a bardziej agresywna, ale w ten sposób, który dla mnie jest znacznie mniej satysfakcjonujący.

Nie zachwycają mnie również mapy, które w swoim level designie wydają się po prostu nudne i zbyt mało zróżnicowane. Wizualnie stoją na wysokim poziomie, ale jeśli chodzi o samą konstrukcję, mam wrażenie, że mapy z poprzednika zdecydowanie bardziej przypadły mi do gustu. Oczywiście może to być znów kwestia mojego gustu i osobistych preferencji, ale odnoszę wrażenie, że nowe mapy za bardzo podporządkowano filozofii „omnimovement”, przez co stają się zbyt chaotyczne. Jest tu też kilka map znanych z poprzednich odsłon – trochę nie wiem, jak je traktować. Z jednej strony to miły ukłon w stronę fanów, z drugiej natomiast poczucie „odgrzewanego kotleta” jest nie do uniknięcia.

Ostatnią rzeczą, która nie przypadła mi do gustu, są zmiany w matchmakingu. Przed zagraniem w BO7 nie wiedziałem, że twórcy postawili tu na inny sposób dobierania graczy w trybie wieloosobowym, ale dość szybko sam zauważyłem tę różnicę. Moim zdaniem zmniejszenie priorytetu przy dobieraniu graczy na podstawie ich umiejętności, przy jednoczesnym zwiększeniu losowości, to po prostu zły pomysł. O ile w poprzednich grach z tej serii w większości przypadków grałem z osobami na podobnym poziomie, tak tutaj mamy do czynienia z kompletną karuzelą umiejętności, która w moim odczuciu nie jest przyjemna na dłuższą metę.

Call of Duty Black Ops 7 Recenzja Tabletowo
Tryb wieloosobowy ma wiele różnorodnych trybów i map, również tych nieco bardziej otwartych. Niestety, im większa mapa, tym gorzej się sprawdza w tym typie rozgrywki.

Co chwila natrafiamy tu na albo zbyt słabych, albo zbyt mocnych przeciwników po sieci, przez co nie czuć progresji w swoich umiejętnościach ani w poznawaniu map. Wiem, że niektórzy preferują bardziej chaotyczny sposób dobierania graczy, ale ja kompletnie nie rozumiem, dlaczego w tak bardzo skupionej na zaciętej rywalizacji grze jak Call of Duty, twórcy zdecydowali się na ten krok po tylu latach. Jeśli celem było odświeżenie formuły, to moim zdaniem efekt jest całkowicie nieudany.

Powtarzalność względem poprzednika

To, co od razu rzuca się w oczy, to powtarzalność względem poprzednika oraz zauważalnie niższa ogólna jakość produkcyjna. Co bardziej uszczypliwi mogliby teraz powiedzieć, że „powtarzalność jest wpisana w DNA tej serii”, ale moim zdaniem jest to krzywdzące i nieprawdziwe stwierdzenie. Seria może nie dostarcza co roku rewolucji, ale stopniowa, coroczna ewolucja, również może się podobać i wciąż zapewniać satysfakcjonujące doświadczenia dla fanów. Wiele osób po prostu tego wręcz oczekuje, kupując te gry co roku.

Call of Duty Black Ops 7 Recenzja Tabletowo
Podwójny skok? Pfff… w Call of Duty to już za mało!

Można przypuszczać, że głównym czynnikiem wyraźnie gorszej formy Black Ops 7 względem poprzedników jest fakt, że autorami tej odsłony ponownie jest Treyarch. To chyba po raz pierwszy od wielu lat sytuacja, w której za dwie odsłony Call of Duty, rok po roku, odpowiada to samo studio. Dla osób niezaznajomionych z tematem warto przypomnieć, że od dawna za gry z serii CoD odpowiada kilka studiów: Infinity Ward, Sledgehammer Games oraz wspomniany Treyarch.

Firmy te co roku dostarczają kolejne duże odsłony Call of Duty, pracując nad nimi równolegle. Dzięki temu coroczny cykl wydawniczy serii jest możliwy, a jednocześnie czas produkcji każdej gry wynosi w przybliżeniu trzy lata. Zespoły te dodatkowo wymieniają się doświadczeniem i współtworzą wspólną technologię, co napędza ich produkcję i w większości przypadków przyspiesza pracę nad grą. Jednak w przypadku wydanego w tym roku Black Ops 7 i zeszłorocznej „szóstki” mamy do czynienia z tym samym zespołem produkcyjnym, co – jeśli się nie mylę – nie miało miejsca w historii serii ani razu.

I chyba każdy zgodzi się ze mną, że brzmi to wręcz abstrakcyjnie, aby jedna firma w zaledwie 12 miesięcy dostarczyła na rynek drugą grę AAA. Nawet biorąc pod uwagę powtarzalność „siódemki” i opieranie się na schematach oraz technologii poprzednika, trudno uwierzyć, że w tak krótkim czasie można było stworzyć kolejną grę o tej skali, która stałaby pewnie na własnych nogach.

To musiało odbić się na jakości tytułu – i patrząc na Black Ops 7 – widać, że właśnie to się stało. Krótka kampania z chaotyczną i dziurawą fabułą, niższa jakość przerywników filmowych, ogromy re-use assetów graficznych, znacznie mniejsza ilość unikalnych mechanik i pomysłów, a także zaskakująco małe zmiany w rozgrywce wieloosobowej to dowody na potwierdzenie tej tezy. Jako gra z abonamentu, dla osób stale opłacających Xbox Game Pass, można na to jeszcze przymknąć oko – ale sprzedawanie tego jako pełnoprawny produkt w pełnej cenie jest przekroczeniem pewnej granicy przyzwoitości.

Gracze wydali werdykt

Całość chyba najlepiej podsumować opiniami graczy. W sieci wręcz wrzało po premierze Black Ops 7, a praktycznie z każdej strony Activision obrywało za jakość swojej najnowszej gry. Nawet najwięksi fani serii narzekali na wiele aspektów „siódemki”. Liczby również nie przemawiają na korzyść najnowszego Black Ops – widać, że tytuł ten cieszy się zauważalnie mniejszą popularnością na premierę na Steam w porównaniu do swojego poprzednika. Minęło zaledwie kilka tygodni od premiery, a już niewiele osób w ogóle mówi o BO7 w sieci.

Call of Duty Black Ops 7 Recenzja Tabletowo
Jestem ciekaw, co by powiedzieli gracze Call of Duty sprzed 10-15 lat na ten zrzut ekranu…

Według danych ze SteamDB w BO7 dziennie gra obecnie ponad pięciokrotnie mniej osób (!!!) niż w Battlefield 6, który debiutował na rynku aż miesiąc wcześniej. Jeśli natomiast spojrzymy na „all-time peak” jednoczesnych graczy na Steam, to najnowszy Battlefield może pochwalić się wynikiem dwukrotnie lepszym niż Call of Duty (747440 vs. 377211 graczy) i można przypuszczać, że na pozostałych platformach sytuacja wygląda podobnie, choć oczywiście można słusznie podejrzewać, że jednoczesna premiera w Xbox Game Pass przyczyniła się do niższej sprzedaży i popularności CoD-a chociażby na Steam.

Również opinie graczy praktycznie wszędzie są wyraźnie wyższe w przypadku Battlefield 6 niż nowego Call od Duty. To tyle w temacie „wojny” między tymi markami – tegoroczną bitwę wyraźnie wygrało EA.

Jestem naprawdę ciekaw, co w przyszłym roku zafunduje nam Activision. Wydając co roku nową odsłonę serii Call of Duty, firma ma tę przewagę, że jedno potknięcie nie jest aż tak bolesne i nie przekreśla całej marki na lata. Tym bardziej, że Warzone wciąż cieszy się popularnością i generuje spore zyski. Podejrzewam, że również po przejęciu firmy przez Microsoft i włączeniu Black Ops 7 od razu do Xbox Game Pass, potencjalnie gorsza sprzedaż „mniej boli”, bo zawsze pozostaje argument: „hej, przynajmniej dodaliśmy dużą grę do usługi Xbox!”.

Trzymam jednak kciuki, by przyszłoroczna odsłona Call of Duty aspirowała do nieco wyższych standardów. Niezależnie od tego, czy ktoś lubi tę serię, czy nie, trzeba jej oddać, że jest ważną częścią historii gier ostatnich 20 lat. Miliony graczy co roku sięgają po kolejne tytuły z tej serii, czyniąc ją jedną z najmocniejszych marek w branży. Szkoda więc, by tak rozpoznawalna seria prezentowała tak niską jakość produkcyjną.